Temat: zdradzajaca kolezanka

Czasami pojawia sie na vitalii jakis temat o zdradzie, o kochankach, itp. Duzo jest glosow, ze jak ktos raz zdradzil to zdradzi ponownie. Moja kolezanka notorycznie zdradza meza, chyba nie ma miedzy nimi zadnych uczuc poza przyjacielskimi, ale on raczej nie wie o zdradach, przynajmniej nie od niej. Czy myslicie, ze taka kolezanka jest godna zaufania? Czy ja moge jej ufac? Czy mozna byc w jednej relacji klamca, a w innej byc szczerym?

Myślę że można. Małżeńska relacja różni się od koleżeńskiej.

wedlug mnie tak . 

Co innego milosc co innego przyjazn . 

Wiele zwizkow nie jest 100% a z braku laku, bo partner przeciez jest wspanialy , Ale ...

Wiele zwiazkow tez tworzy sie ze strachu przed samotnoscia i wtedy najczesciej konczy sie zdrada .

Bo wtedy w domu nie pasuje , a gdzies jest cos interesujacego , lepszego ... 

Mozna rozwiazac malrzenstwo Ale Pewnie brak odwagi i strach paralizuje i ludzie boja sie komplikacji . 

to ze ktos zdradza w zwiazku nie znaczy ze robi to na kazdym polu,oczywiscie zdazaja sie wyjatki ale to nie znaczy ze wszyscy oszukuja i sciemniaja

Pasek wagi

można. tylko nie wiem czy dałabym radę rozmawiać z kimś kto mi się zwierza z takich rzeczy :P

Znam sytuację z autopsji. Mam koleżankę która od lat wielu zdradza męża. Zaczęło się nawet chyba trochę przeze mnie , bo jakiś milion lat temu założyłam jej konto na Czaterii. I popłynęła. Długo gustowała w strażakach , którym na służbie często się nudzi i tutaj wkraczała moja droga koleżanka. Od kilku lat ma stałego lowelasa , który nota bene też ma żonę i dzieci. Z powyższego opisu koleżanka to człowiek bez zasad i ostatnie dno. Jest jednak druga strona. Jest to osoba na której polegać można jak na Zawiszy , jest pełna empatii , odda co ma jeśli widzi kogoś potrzebującego , wiem że jakby cokolwiek złego przydarzyło się mi czy moim najbliższym to stanęłaby na głowie żeby pomóc. Tak więc ciężko oceniać człowieka tylko przez pryzmat jego wyborów życiowych. 

Czy można być w jednej relacji szczerym a w innej kłamać? Nie wiem. Ale znam dwóch mężczyzn zdradzających swoje żony i obydwaj są dla mnie totalnymi zerami. Nie mogłabym żadnemu z nich zaufać. Na szczęście zadna z moich koleżanek nie zdradza. Albo nic mi o tym nie wiadomo.

Jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Relacja z mężem to z goła coś innego niż z przyjaciółką. Z autopsji mogę powiedzieć że to że ktoś zdradza nie znaczy że nie jest wart zaufania 

mozna. przyjazn to jedno, a relacje przyjaciolki z jej partnerem /mezem /kochankiem to inna kwestia. sama mam kumpele, ktora moze nie tyle co zdradza, ale prowadzi bardzo bujne zycie seksualne. sama pewnie nie jest w stanie zliczyc facetow, z ktorymi sie przespala .. przez to tez nikt nie traktuje jej powaznie i nie potrafi przy sobie utrzymac partnera na dluzej. nie przeszkadza to jednak jej w zaden sposob w byciu wspaniala przyjaciolka, bo od blisko 20 lat taka wlasnie dla mnie jest. zawsze moge na niej polegac, o wszystkim moge jej powiedziec. nigdy mnie nie zawiodla, chociaz przez ten szmat czasu miewalysmy czasami gorsze dni, wiadomo. zawsze jednak potrafilysmy przez to przejsc i nasza przyjazn trwa wieksza czesc naszego zycia i mam nadzieje, ze tak bedzie juz do konca. nie wyobrazam sobie, zeby moglo jej przy mnie zabraknac. codziennie mamy ze soba kontakt, chociazby ten fejsbukowy.

Po pierwsze: to sprawa mentalności koleżanki. Jej pojęcie związku, uczucia i takich tam wyższych partnerski emocji. To, że ma inne spojrzenie na swoje życie damsko- męskie, nie wyklucza tego, że może być świetną przyjaciółką. Przyjaźń a partnerstwo to dwie kompletnie różne sprawy. A kłamstwo w przypadku rozpatrywania przyjaźni, przez pryzmat i oparcie na wzorcu gdzie doszło do zdrady w małżeństwie to słowo niereinterpretowane. Ktoś tu wyżej napisał, że przyjaźń będzie taka, jak te jej małżeństwo..  Ludzie są różni i nie mają identycznych wzorców, czy zasad. Po to ludzie się od siebie różnią, aby lepiej poznać siebie i nie ograniczać się do przysłowiowego robienia na drutach, tylko kształtować i modyfikować własne przekonania..Gdyby umownie otaczać się wyłącznie ludźmi, którzy mają zbliżone do Nas światopoglądy, tracilibyśmy możliwość lepszego poznania ludzkich zachowań. A co za tym idzie, mentalnie właściwie byśmy się nie rozwijali. A co do jakieś niepisanej i fałszywie umownej zasady.., że kto raz zdradził, zdradzi drugi raz..to uważam, że jest błędna i zbyt pochopna. Bo nie zakłada innej możliwości, a przecież ludzi jest chmara a wyborów raz tyle :) To nie w drugim człowieku jest to coś, co powstrzymuje od zdrady, to coś jest w Nas samych.. 

Banalny przykład: Psychoterapeuta nie skreśli i nie potępi społecznie tego, który zdradził, czyniąc z niego całe zło świata, mimo że pierwotnie wie, że zdrada to przykra i bolesna sprawa. rozgranicza więc jego zachowania i idące z tym wybory.., bo nie może skreśli Go jako człowieka i wykluczyć ze społeczeństwa, przez jakieś chore potępienie (wysoko nieprofesjonalne w jego przypadku- to tak patrząc stricte tylko od strony zawodowej. a przecież to też człowiek) i odarcie z człowieczeństwa, tylko dlatego, że w jednej płaszczyźnie życia postąpił tak a nie inaczej. Bo wie, że od innej strony, może być godnym przyjacielem i równie dobrym dzieckiem (synek/córką) czy rodzicem (zaraz polecą hejty). I tu masz moją odpowiedz na swoje wątpliwości. Nie bronie ani jednej ani drugiej strony. Po prostu logicznie mówiąc: zdrada ściśle dotyczy osób które dotknęła i to ich sprawa, a nie całego otoczenia które, z punktu widzenia widza, usilnie chce pozbawić możliwości tej osobie na bycie lojalnym przyjacielem, rodzicem bratem czy siostrą w imię własnego poczucia komfortu.

fajny cytat:

"Człowiek może postąpić dziesięć ra­zy źle, po­tem raz dob­rze i ludzie z pow­ro­tem przyj­mują go do swoich serc. Ale jeśli postąpi od­wrot­nie: dziesięć ra­zy dob­rze, a po­tem raz źle, nikt już więcej mu nie zaufa". - takiż to odłam hipokryzji, a ponoć ludzie mają "tendencję" do duchowego rozwoju ;).. Ehh

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.