Temat: kto z was mieszkal/mieszka pod miastem?

Czy sa tu dziewczyny ktore wychowaly sie w miejscowosci (miasteczko lub wies) pod duzym miastem? Jak wam sie zyje/zylo tam? Czy w czasach gdy bylyscie (chyba ze nadal jestescie :) nastolatkami mialyscie z tym jakis problem? Jak radzilyscie sobie z dojazdami do szkoly i spowrotem. Czy tracilyscie na to duzo czasu. Jak wygladalo wasze zycie towarzyskie? Mialyscie znajomych w miescie czy raczej tych "na wsi"? Chodzilyscie na jakies imprezy? Kto was wtedy odbieral?

Mialyscie rodzicom za zle, ze mieszkaja tak daleko od duzego miasta i mazylyscie zeby jak najszybciej stamtad uciec czy raczej wolicie spokojne zycie?

Pasek wagi

Za dzieciaka mieszkałam w mieście. Teraz mieszkam 15 km od miasta, ale mam własny samochód.

Jako dziecko/nastolatka nie wyobrażała bym sobie życia na wsi, zbyt wiele ograniczeń.

Teraz natomiast za żadne skarby nie przeniosła bym się do mieszkania...

KotkaPsotka napisał(a):

Nie jestem uprzedzona. Sama zastanawiam sie nad wyrpowadzka wlasnie, zawsze mi sie to marzylo. Jednak fakt jest taki, ze wlasnie wszystkie dojezdzajace odoby spoza duzych miast robia duzy problem. Niestety. Takie rodziny maja czesto nawet dwa samochody bo mama i tata jada w rozne miejsca do pracy. W miescie wiele osob jezdzi do pracy albo autobusem/tramwajem albo rowerem. Niestety to jest urbanistyczny problem-rozbudowa miast na zewnatrz (czyli przedmiesiac i miasteczka satelity) bo tam zwykle komunikacja miejska slabo dociera i wtedy tlumy wsiadaja w auta.....Wiem jak to wyglada na przyklad pod Wroclawiem...korki korki korki na drogach wyjazdowych.

No niestety na wsi trzeba mieć swój samochód, u nas każdy ma swój. U mnie korków nie ma, choć to główna przejazdówka z Wwy na Terespol.

KotkaPsotka napisał(a):

Nie jestem uprzedzona. Sama zastanawiam sie nad wyrpowadzka wlasnie, zawsze mi sie to marzylo. Jednak fakt jest taki, ze wlasnie wszystkie dojezdzajace odoby spoza duzych miast robia duzy problem. Niestety. Takie rodziny maja czesto nawet dwa samochody bo mama i tata jada w rozne miejsca do pracy. W miescie wiele osob jezdzi do pracy albo autobusem/tramwajem albo rowerem. Niestety to jest urbanistyczny problem-rozbudowa miast na zewnatrz (czyli przedmiesiac i miasteczka satelity) bo tam zwykle komunikacja miejska slabo dociera i wtedy tlumy wsiadaja w auta.....Wiem jak to wyglada na przyklad pod Wroclawiem...korki korki korki na drogach wyjazdowych.

Ale to nie jest reguła, bo np u mnie na wsi jest strefa przemysłowa, w której ma powstać kilkanaście-kilkadziesiąt wielkich zakładów. I tutaj będzie to działało w drugą stronę- ludzie z miasta będą przyjeżdżali do nas. Zresztą, jeszcze do niedawna pracowałam w parku przemysłowym w dzielnicy miasta, która sąsiadowała z moją wsią. Do pracy miałam jakieś 4 km. Rano jechałam 5 min do pracy, bo od strony wsi były pustki, natomiast od strony miasta był jeden wielki korek. W godzinach popołudniowych ja również musiałam stać 30 min w korku tylko dlatego, że droga do centrum była zakorkowana i blokowała wjazd na drogę na wieś.

To tak dla sprostowania, bo chyba nie o korkach miał być ten temat :)

Pasek wagi

Mieszkalam. I dopoki moje dzieci nie osiagna pełnoletności, na pewno nie zrobie im "przyjemnosci" w postaci zamieszkania pod miastem. Nie widze siebie w roli rodzinnego kierowcy, nie kreci mnie pol dnia spedzane na dojazdach, czekanie na autobus (czasami godzine, czasami trzy), wiecznie prosto po szkole trzeba bylo leciec na autobus zamiast np na pizze z koleżankami x klasy. Załatwienie jakiejkolwiek sprawy wymaga uzycia samochodu albo zbiorkomu, wyjscie np na piwo rodzi problem pt jak wrocic do domu w nocy.

Teraz mieszkam w duzym miescie i absolutnie nie wyobrazam sobie wyprowadzki pod miasto, ani nawet na jakieś gorzrj skomunikowane, odlegle od centrum osiedle.

Pasek wagi

Ja mieszkam 30km od Częstochowy, jest to miejscowość gdzie normalne zakupy można zrobić(bez jakichś kosmicznych cen), tylko z ciuchami jest problem, czwarty rok dojeżdżam do mojej szkoły, przez 2,5 roku jeździłam autobusem, teraz mam auto, moje dotarcie do szkoły wyglądało następująco 6:40 autobus-7:20 na pks, 20 minut piechotą do szkoły, do 15 lekcje, o 16:00 autobus do domu, który jechał trochę inną trasą około 50(zimą nawet 1h 10) minut, na ok. 17 byłam w domu ;) Bardzo lubię moją miejscowość, ale wracając o 17(czasami później) jadłam tylko jakiś obiad i do książek, teraz na szczęście jest auto, oszczędzam dużo czasu, ale koszty dojazdu 2x większe ;) znajomych mam zarówno z moich okolic jak i z miasta, w niczym to nie przeszkadza, na imprezy zwykle jadę swoim (nie piję), za kilka miesięcy wyprowadzka do Katowic, zobaczymy jak to będzie ;)

Pasek wagi

GRAZYNA ty sobei nie wyobrazasz jako nastolatka mieszkac na wsi i ja ciebie rozumiem. Pytam bo rozwazam wyprowadzke ale martwie sie o dzieci. Ja sie wychowalam w miescie ale do centrum mialam jakies 6km i to jest jakies 20min autobusem. Z tym ze tych autobusow z mojego przystanku odjezdzalo 4 do centrum plus jeszcze ze 4 do innych czesci miasta. I ja mimo to marudzilam ze mam tak daleko do rozrywkowej czesci i do znajomych ktorzy mieszkali blizej liceum i tej fajnej czesci miasta. Zawsze czulam sie jak ta ktora mieszka na koncu swiata.

Natomiast widze po komentarzach ze nie jest tak zle. Wydaje mi sie ze dziecko wszystko przyjmuje jako oczywistosc zwlaszcza jesli do poczatku sie tak wychowuje.

Pasek wagi

ja całe życie pod Gdańskiem :) znajomych miałam i tu i tam. komunikacja - pksy i transport gminny, często jeździły/jeżdżą, więc ok. gorzej jak się chciało iść na imprezę. wtedy albo całonocna gdzieś, bo ostatni autobus o 22, a pierwszy 6.15, albo z noclegiem. zdarzało mi się od 4-6 siedzieć na dworcu pkp (ciepło i blisko do przystanku autobusowego), ale to akurat wspominam super ;) prawie zawsze działo się coś ciekawego, nie niebezpiecznego, a i nigdy nie siedziałam tak sama. i pamiętam jak otwierali wtedy piekarnię pod tunelem i o 5 rano kupowało się bochen chrupiącego,ciepłego chleba...mmmmmm. ale męczące to było ogólnie. dojazdy do szkoły też mi wtedy nie przeszkadzały - można było coś poczytać/pouczyć się, no i cały autobus wypchany był znajomymi. 

teraz nie wyobrażam sobie codziennych podróży pksami, ale w życiu nie chciałabym mieszkać w mieście. w korkach wychodzi ze mnie diabeł ;p niby wszędzie blisko, ale wolę małą miejscowość.

napisałaś wyżej, że dojeżdżający robią smog i korki ;p wystarczą ferie czy inne wolne od szkoły i korków jest duuużo mniej, przynajmniej rano ;) to poruszanie się w obrębie miasta generuje u nas masakrę. teraz jeszcze opady śniegu, ale to chyba wszędzie ;)

Pasek wagi

Matyliano apiszesz ze nei wyobrazasz sobie jedzezenia pksami. To gdzie teraz mieszkasz? Czy poprostu chodzi ci o to ze jezdzisz autem?

Rety jakby moja corka o 4tej rano na dworcu czekala to bym umarla ze strachu o nia :D. No ale narazie mam chlopca ;D

Pasek wagi

KotkaPsotka napisał(a):

Matyliano apiszesz ze nei wyobrazasz sobie jedzezenia pksami. To gdzie teraz mieszkasz? Czy poprostu chodzi ci o to ze jezdzisz autem?Rety jakby moja corka o 4tej rano na dworcu czekala to bym umarla ze strachu o nia :D. No ale narazie mam chlopca ;D

jeżdżę autem:)  moja mama nie wiedziała, że czekam na dworcu ;) ja już ugadałam z mężem, że będziemy odbierać córki z imprez, niezależnie o której to będzie. no, ale miałam krótki okres takiego intensywnego imprezowania i brak nocnych, to był jedyny minus mieszkania poza miastem. tu gdzie mieszkam, mam do lasu 2 minuty, nad jezioro jeszcze mniej, a autem jestem w centrum w 20 minut (bez korków).no i mam obczajone wszelkie skróty, jak się zapcha np. obwodnica, czy inne dojazdowe drogi ;)

Pasek wagi

Po mnie tez zawsze tato przyjezdzal, on nie mogl spac z nerwow jak mnie nie bylo ;D a ja to wykorzystywalam ;). Tez bym po dzieci wyjezdzala.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.