- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 stycznia 2017, 10:09
Od pół roku jestem w szczęśliwym związku. Właśnie postanowiliśmy razem zamieszkać. Okazało się jednak, że mój chłopak jest uczulony na koty (ściślej - białko zawarte w ślinie kota, które poprzez lizanie przenosi się na sierść). Objawy to duszności, niemożność wzięcia pełnego oddechu, wysypka, swędzenie, łzawiące i zaczerwienione oczy. Najgorsze są jednak te duszności, było nawet podejrzenie astmy, ale badania alergiczne nie pozostawiły wątpliwości - wszystko sprawka kota. Lekarka powiedziała, żeby oddać kota, bo "się Pan wykończy". Podobno nie robią żadnych odczulań na koty.:/ W tej chwili dzięki lekom jest lekka poprawa. Dodatkowo kot nie ma wstępu do sypialni. To jednak nie rozwiązuje całego problemu, bo duszności nadal są. Poza tym wystarczy, że dotknę kota, a potem przytulę się do chłopaka i od razu wyskakuje mu wysypka.
Kot to moje oczko w głowie, taktuję go jak moje dziecko i nie wyobrażam sobie żeby go oddać. Nie ma takiej opcji po prostu.
Pytanie brzmi: co byście zrobiły na moim miejscu?:) Plus czy ktoś był w takiej sytuacji i ma jakieś rady?
7 stycznia 2017, 19:29
Problem nie pojawił się po pół roku tylko od razu. Praktycznie od samego początku, od pierwszych wspólnie spędzonych nocy (wtedy kot spał z nami). Myśleliśmy, że to kwestia przeziębienia lub alergii np. na pierze. Różnych rzeczy próbowaliśmy, ale kota wykluczyliśmy, bo mój chłopak miał kiedyś koty. Całe pół roku, czyli tyle ile trwa nasza znajomość, mój chłopak chodził od lekarza do lekarza - rodzinnego, pulmonologa, alergologa itp. Miał spirometrie dwa razy robioną i testy. I właśnie ostatnio okazało, że to wina kota.
Co do związku - ja wiem, że dla niektórych pół roku to krótko, ale ja wiem, że to ten jedyny. Tu nie ma wątpliwości, rozstanie nie wchodzi w grę. :) Poza tym nie mamy po 20 lat żeby przez 3 lata się spotykać przy kawie na mieście.
Nie mogę kota oddać do rodziców ani rodziny - wszyscy u mnie mają po dwa koty (rodzice, brat, kuzynka). Do tego mój kot jest bardzo agresywny w stosunku do innych kotów i je atakuje, jakby chciał wręcz zabić.
Dziękuję FabriFibra za cenne rady. Właśnie coś podobnego staramy się teraz wcielać w życie. Znalazłam też taki płyn do nacierana nim kota, co neutralizuje ponoć alergeny - wypróbujemy.
Generalnie uważam, że trzeba zrobić wszystko żeby znaleźć wyjście z tej sytuacji, tak żeby i chłopak i kot został. Jestem w szoku jak wiele osób bez mrugnięcia okiem oddałoby ukochane zwierzę.
Gdyby, tfu tfu, stało się coś złego i stan mojego chłopaka się pogorszył to nie byłoby dyskusji. Albo gdyby mój chłopak powiedział - słuchaj, nie daję już rady, naprawdę źle się czuję. Wtedy coś byśmy wymyślili. Człowiek jest ważniejszy niż zwierzę. Na razie jednak jest nadzieja, że da się jakoś zminimalizować działanie alergenów i tego się będę trzymać.
7 stycznia 2017, 19:31
Ja pewnie oddałabym kota rodzicom. Miałabym szansę dalej mieć z nim kontakt, wiedziałabym, że trafia w dobre ręce. A chłopaka bym nie męczyła. Przecież to z nim planujesz przyszłość, nie z kotem. Choćby nie wiem jak wyjątkowy był kot to wciąż kot.
7 stycznia 2017, 19:33
no chyba musisz wybrać. kot albo facet ;) oddałabym kota do rodziców albo kogoś znajomego gdzie mogłabym go odwiedzac
7 stycznia 2017, 21:16
moj znajomy odczułal syna , tez był uczulony na koty . W tej chwili maja trzy i śpią z synem w jednym łożku
7 stycznia 2017, 21:50
Skoro miał kiedyś koty i żyje - to samo mówi za siebie Sama jestem posiadaczką czterech szkrabów i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, na szczęście mój mężczyzna nie ma alergii. W opcję jedynie wchodziłoby u mnie oddanie kota komuś z rodziny, ale nie dalej. Zwierze też ma uczucia, nie możemy kochać go przez kilka lat a potem jak gdyby nigdy nic się pożegnać i zmienić mu dom. Skoro nie traktujemy tak ludzi, to i zwierząt nie powinniśmy. Bardzo podobają mi się wypowiedzi dotyczące naturalnych karm, różnych środków zapobiegawczych - a nuż coś akurat zadziała albo przynajmniej zminimalizuje objawy.
7 stycznia 2017, 23:35
Z taką ostrą alergią nie ma żartów, naprawdę sie można udusić. Jeśli facet będzie na skraju wytrzymania i stwierdzi, że nie daje rady dalej, więc albo zostawiasz kota a on się wyprowadza albo się rozstajecie to co zrobisz? Ja bym spróbowała chyba znaleźć mu jakiś dom... z bólem serca, ale niestety.. jeśli to poważny związek to nie ma co ryzykować tym, że facet się po prostu ktoregoś pięknego dnia udusi...
8 stycznia 2017, 10:58
dopóki facet nie ma astmy możecie spróbować odczulania. Astma to nie kaszelek i duszności, to już przyczynek do uszkodzenia tkanek organizmu, a te maja człowiekowi służyć całe zycie. Leki sterydowe to tez syf straszny.
8 stycznia 2017, 11:06
Blad na wstepie - bo przeciez mozna znalezc dom dla kota, w ktorym bedzie mu jeszcze lepiej niz u zalozycielki tematu. I ja skupilabym sie na szukaniu takiego wlasnie domu. Dlaczego od razu zakladac, ze u nas kot ma najlepiej? Dla mnie milosc pomiedzy mezczyzna i kobieta - to jest rzadka perelka, dla ktorej jestesmy gotowi zostawic najukochanszych rodzicow, najukochansza siostre, naukochanszy dom. To sie nazywa dojrzalosc (nie mylic z dorosloscia). W zyciu stoimy przed wieloma wyborami i tak samo jak na sile nie bedziemy mieszkac na zawsze z mezem w "swoim" pokoiku u rodzicow - tak samo nie mozemy sie upierac, ze alergia nie jest smiertelna. Dojrzale zycie - to stale wybory. Niektorzy maja ich wiele, niektorzy nie maja ich wcale.
Znalam kiedys kobiete,ktora kazala mezowi kupowac kwiaty na dzien matki, bo przeciez mieli pieseczka. Jezeli kot w czyims domu zajmuje miejsce czlowieka (najczesciej dziecka albo mezczyzny) - to ja rozumiem, ze kazdego intruza, ktoremu nie pasuje nasz koteczek - nalezy wywalic bez dwoch zdan, ale jezeli kot ma swoje miejsce - ukochanego zwierzaczka - wtedy szukamy mu domu, w ktorym bedzie mu o niebo lepiej niz u nas. Tak, tak, jest to zawsze mozliwe i niekoniczenie musi to byc dom rodzicow. Znam osobe, ktore ma swojego kocurka u znajomych, placi za pozywienie, za weterynarza itd odwiedza codziennie albo co kilka dni - bo kot nie zaprzyjaznil sie z jej kotkami i musiala podjac decyzje. Wyjscie jest zawsze - jezeli wiemy CO JEST DLA NAS PRIORYTETEM.
Znam taki dowcip o blondynce, ktora zarezygnowala z meza, bo mial alergie na koty i bardzo sie z tego swego czasu smialam. Jestem w szoku z wielu odpowiedzi.Oczywiscie wypowiedz Wileny jest poza wszelkimi granicami, bo pomimo, ze tak wiele osob sie wypowiedzialo twierdzac - wyrzucic faceta albo wyrzucic kota - to jednak tylko Wilena pozwolila sobie na wulgarne okreslenie "bieda umyslowa" pod adresem kogos, kto mial inne niz ona zdanie. Szok, i MAM NADZIEJE, ZE MODERATORZY CZUWAJA, abysmy mogli tutaj wymieniac swoje opinie bez tego typu chamstwa.
Edytowany przez 8 stycznia 2017, 11:15