- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 sierpnia 2016, 14:14
mam 21 lat. w styczniu stuknie 22 a ja jeszcze nigdy z nikim nie byłam. nie mam za sobą żadnych doświadczeń. nie przeżyłam swojego pierwszego pocałunku. nawet nigdy się tak naprawę nie zakochałam (pomijam jakieś szkolne zauroczenia itd.).
nie chcę na siłę kogoś szukać. staram się na co dzień o tym nie myśleć i rozwijać jako osoba na różnych płaszczyznach. jednak gdzieś z tyłu głowy mam takie przeczucie, że ja już nigdy nikogo nie znajdę.
co mam myśleć w takiej sytuacji?
nie chcę na siłę kogoś poznawać. z drugiej strony nie chcę dlużej być taka samotna
pytam was o poradę, bo na co dzień o tym z nikim nie rozmawiam
27 sierpnia 2016, 15:14
tu nie chodzi o przymus tylko kobiecie samej jest ciezko zwlaszcza jak zarabia troche ponad minimalna pensja w zyciu nie wynajmie mieszkania bo ja nie bedzie stac chyba ze beda jej pomagac rodzice. Moja siostra cioteczna jest klasycznym przykaldem 33lata teraz wziela slub tylko dlatego ze mieli wpadke, caly czas pomagali jej rodzice i babcia bo sama by sie nie utrzymala wiec chocby po to POTRZEBY JEST FACETA to jakiś przymus jest żeby żyć w parze? Czy wyznajesz zasadę "lepszy rydz niż nic"?mysle ze mimo wszystko z wiekiem jest coraz trudniej kogos poznacdlatego ja bede musiala sie zwiazac z ktoryms z moich fagasowatych kolegow jesli nie znajde sobie nikogo kto by mie zadowolil
serio myślisz, że hajs to dobry argument by wchodzić w związek ?
27 sierpnia 2016, 15:20
tu nie chodzi o przymus tylko kobiecie samej jest ciezko zwlaszcza jak zarabia troche ponad minimalna pensja w zyciu nie wynajmie mieszkania bo ja nie bedzie stac chyba ze beda jej pomagac rodzice. Moja siostra cioteczna jest klasycznym przykaldem 33lata teraz wziela slub tylko dlatego ze mieli wpadke, caly czas pomagali jej rodzice i babcia bo sama by sie nie utrzymala wiec chocby po to POTRZEBY JEST FACETA to jakiś przymus jest żeby żyć w parze? Czy wyznajesz zasadę "lepszy rydz niż nic"?mysle ze mimo wszystko z wiekiem jest coraz trudniej kogos poznacdlatego ja bede musiala sie zwiazac z ktoryms z moich fagasowatych kolegow jesli nie znajde sobie nikogo kto by mie zadowolil
27 sierpnia 2016, 15:23
hej, ja mam prawie 28 lat, moje doświadczenia z chłopakami ograniczają się do 2 krótkich związków. Perspektyw nie mam zbyt różowych, bo na nadmiar adoratorów nie narzekam. Oczywiście jest mi niekiedy strasznie źle, gdy myślę o tym, że mogłabym mieć już swój dom, swoją rodzinę, a jestem sama, samotna. Nie mogę powiedzieć, że pogodziłam się z tym, ale nauczyłam się żyć mimo tego i czerpać z życia pełnymi garściami. Korzystaj więc i Ty, bo jak wyjdziesz za mąż to nie będziesz miała czasu na szaleństwa i inwestowanie w siebie. Jako "stara panna " (w mniemaniu babć) masz mnóstwo możliwości, które potem się skończą. A co ma być to będzie i nie zawsze mamy na to wpływ.
27 sierpnia 2016, 16:15
Jestem parę lat starsza i w podobnej sytuacji, no, może w trochę gorszej, bo "miłość mojego życia" siedzi codziennie przy biurku obok i nie dostrzega we mnie nikogo więcej niż koleżanki z pracy :P. W Twoim wieku też mi to mocno doskwierało, teraz żyję głównie pracą więc jakby temat samotności zszedł na dalszy plan, bo mam wiele innych problemów na głowie. Nie załamuj się, jesteś młoda i masz całe życie przed sobą, na pewno niejednego faceta jeszcze poznasz :).
27 sierpnia 2016, 16:17
Ja w przyszłym roku kończę 23 i też jestem w takiej sytuacji, a jakoś nie zanosi się na zmiany niestety:>
27 sierpnia 2016, 16:25
Witaj w klubie mam prawie 21 lat i też nigdy nie miałam chłopaka ani nie byłam zakochana. Co najwyżej mi się ktoś podobał, a na randce ostatni raz byłam dobrych kilka lat temu. Idąc na studia miałam resztki nadziei, że kogoś spotkam. Nowe, duże miasto, duża uczelnia, mieszkam w akademiku, chodzę na imprezy, wychodzę ze znajomymi i co? I nadal nic... Może tak musi być i nie wszystkim jest pisana miłość.
27 sierpnia 2016, 16:42
ja akurat poszłam jak burza.. narzeczony , wspólny domek, ciąża.. ALE jestem chyba ewenementem wśród moich rówieśników
według nich jestem staroświecka, 7lat z jednym facetem Ale mi jest dobrze i jestem szczęśliwa. Wiec na Ciebie też przyjdzie kolej :)
27 sierpnia 2016, 16:45
o kurde, a myślałam że takie myślenie to miały nasze prababcie :D wolałabym się przekwalifikować i zarabiać więcej niż oczekiwać, że królewicz zapłaci za moje mieszkanietu nie chodzi o przymus tylko kobiecie samej jest ciezko zwlaszcza jak zarabia troche ponad minimalna pensja w zyciu nie wynajmie mieszkania bo ja nie bedzie stac chyba ze beda jej pomagac rodzice. Moja siostra cioteczna jest klasycznym przykaldem 33lata teraz wziela slub tylko dlatego ze mieli wpadke, caly czas pomagali jej rodzice i babcia bo sama by sie nie utrzymala wiec chocby po to POTRZEBY JEST FACETA to jakiś przymus jest żeby żyć w parze? Czy wyznajesz zasadę "lepszy rydz niż nic"?mysle ze mimo wszystko z wiekiem jest coraz trudniej kogos poznacdlatego ja bede musiala sie zwiazac z ktoryms z moich fagasowatych kolegow jesli nie znajde sobie nikogo kto by mie zadowolil
A ja ją rozumiem troche :) co prawda nie pamiętam kiedy byłam sama, ale ciesze się ze nie jestem :) Miło wrócić do domu ugotować coś wspólnie, pooglądać film, poprzytulać się, pojechać na wspólne wakacje.. jest prościej, mniej obowiązków, nie ma nudy :) no i pieniążki.. jest ich więcej, można na więcej sobie pozwolić ale to akurat chyba nie jest najwazniejsze.
27 sierpnia 2016, 17:39
serio myślisz, że hajs to dobry argument by wchodzić w związek ?tu nie chodzi o przymus tylko kobiecie samej jest ciezko zwlaszcza jak zarabia troche ponad minimalna pensja w zyciu nie wynajmie mieszkania bo ja nie bedzie stac chyba ze beda jej pomagac rodzice. Moja siostra cioteczna jest klasycznym przykaldem 33lata teraz wziela slub tylko dlatego ze mieli wpadke, caly czas pomagali jej rodzice i babcia bo sama by sie nie utrzymala wiec chocby po to POTRZEBY JEST FACETA to jakiś przymus jest żeby żyć w parze? Czy wyznajesz zasadę "lepszy rydz niż nic"?mysle ze mimo wszystko z wiekiem jest coraz trudniej kogos poznacdlatego ja bede musiala sie zwiazac z ktoryms z moich fagasowatych kolegow jesli nie znajde sobie nikogo kto by mie zadowolil
Argument może słaby, ale ja coraz częściej się nad tym zastanawiam. Jestem na ostatnim roku studiów, zaczynam pracę w zawodzie i widzę, że z takimi zarobkami (nawet jak dostanę podwyżkę), to i tak nie będzie mnie stać na samotny wynajem kawalerki. Będę się kisić za 700-800zł w pokoju jednoosobowym w stylu PRL, a za 1400zł mogłabym mieć kawalerkę, która byłaby tylko nasza. A tak to muszę mieszkać z obcymi ludzmi, nawet nie mogę mieć zwierzęcia, własnych mebli, ani nic, bo w każdej chwili wynajmujący może mi powiedzieć do widzenia. Kredytu na mieszkanie też sama nie wezmę, bo w razie utraty pracy, jak go spłacę? Jak jest się we dwoje, to jak jedno straci pracę, to drugie może pomóc do momentu stanięcia na nogi.
Dodatkowo nigdy nie będę miała dzieci, nigdy nie będę miała poczucia, że jestem dla kogoś najważniejsza, a jak rodzice umrą, to nikt mi nie pomoże... Nawet przy głupiej przeprowadzce będę musiała zrobić niedługo z 5 kursów tramwajem z rzeczami, bo nie ma mi kto pomóc.
27 sierpnia 2016, 17:54
tu nie chodzi o przymus tylko kobiecie samej jest ciezko zwlaszcza jak zarabia troche ponad minimalna pensja w zyciu nie wynajmie mieszkania bo ja nie bedzie stac chyba ze beda jej pomagac rodzice. Moja siostra cioteczna jest klasycznym przykaldem 33lata teraz wziela slub tylko dlatego ze mieli wpadke, caly czas pomagali jej rodzice i babcia bo sama by sie nie utrzymala wiec chocby po to POTRZEBY JEST FACETA to jakiś przymus jest żeby żyć w parze? Czy wyznajesz zasadę "lepszy rydz niż nic"?mysle ze mimo wszystko z wiekiem jest coraz trudniej kogos poznacdlatego ja bede musiala sie zwiazac z ktoryms z moich fagasowatych kolegow jesli nie znajde sobie nikogo kto by mie zadowolil
No to życzę szczęścia siostrze.
Nie wyobrażam sobie być z kimś tylko ze względów ekonomicznych.