Temat: Napady obżarstwa.

Ile wówczas średnio spożywacie kcal i co jecie? 

Podczas napadów obżarstwa spożywam od 2000 kcal wzwyż. Najczęściej zajadam się pieczywem (jasnym i razowym), ciastem, ciasteczkami, musli (słodzonym lub nie), czekoladą. Jeśli jestem sama w domu, to czasem smażę sobie jakieś placki. Jak dalej mam apetyt, ale już dużo nie wcisnę, przerzucam się na owoce. Kiedyś też zapijałam wszystko mlekiem, ale teraz już nie, bo się boję. 

Pasek wagi

Ja pewnie macham się w okolicach 3-4 tyś kcal, a jem dosłownie wszystko - ziemniaki, surówki, słodycze, fast foody, mięso, sosy, soki.

ja nie mam typowych napadow obzarstwa, ale czasami planuje sobie wieksza lub mniejsza kaloryczna ''uczte'' i potem to wymiotuje :/ tak 1500-3000 kcal. czasami zjadam tylko duzy obiad, ktorego normalnie bym nie zjadla lub np duza pizze, ale czasami, jak dzisiaj to jest np. 500ml lodow, pol opakowania delicji i pianki markshmallows maczane w nutelli, (ogolnie planuje strategicznie zeby jesc to co lubie i zeby latwo sie tego pozbyc, lubie tez zelki i chipsy ale te dwie rzeczy chyba najtrudniej i najdluzej sie pozbywa, wiec zrezygnowalam, a co do marshmallows to dzisiaj odkrylam ze mimo, ze latwo sie je wymiotuje, to bardzo trudno je splukac) :/

Jak nie miałam konkretnego planu i odchudzałam się tak o, to często miałam napady. Wtedy leciało wszystko z lodówki - sery, kiełbasy, twarogi, dżemy. Chleb, bułki. Jak miałam w domu coś słodkiego, to oczywiście tym też zagryzałam. Płatki, surówki. No wszystko, co było zjadliwe i nie wymagało długiego przygotowania. Kiedyś myślałam, że nigdy nie miałam napadów, ale z perspektywy czasu dostrzega się takie rzeczy...

U mnie słodycze. Inne jedzenie nigdy nie było i nie będzie dla mnie atrakcyjne. Zdarzyło mi się kilka razy zjeść bułkę podczas napadu, ale to były jakieś ekstremalne sytuacje. Zawsze wolałam pójść do sklepu i się obkupić niż jeść co mam pod ręką. Do sklepu i ze sklepu oczywiście dosłownie biegłam. Zawsze umiałam wyczekiwać na moment kiedy będę mogła sobie pozwolić mimo, że niekiedy aż trzęsły mi się ręce i nie mogłam usiedzieć w miejscu kiedy czekałam aż wszyscy wyjdą z domu. Ale napadu nie miałam od wieków, bo się jakoś nie ograniczam no i psychicznie już sobie dawno różne rzeczy poukładałam, bo jednak jedzenie nie rozwiązuje problemów, a tylko robi gorzej.

Co do kaloryczności to tak z 3000 do nawet 5-7000 za jednym razem. Jak miałam dobrze rozciągnięty żołądek to mogłam zjeść kilo chałwy.

Pasek wagi

jakieś 4-7 tys, zazwyczaj słodycze, fast foody, mięso

Hmmm  nie wiem dokładnie ile zjadam kalorii ale chłonę co mam pod ręką, a to słodkie, a to jakas kiełbaska, a to serek zółty...róznie 

Pasek wagi

myślę że około 5000 kcal przy jednym napadzie. po pierwsze słodycze. wszystko co było w domu, najpierw typowo słodyczowego- ciastka, wafelki, głównie czekolada, póżniej wszystko co pod słodycze podchodziło, typu jakieś płatki w mleku, te słodkie typu cini minis, budynie, słodkie jogurty i tak dalej. jeśli w domu nic nie było to pędem do żabki i tam już potrafiłam kupić wszystko czego oko zapragnęło. Euforia biegnąc z siatą słodyczy była nie do opisania, CHORA. Na sam koniec kiedy juz się nienawidziłam z całego serca, musiałam tę słodycz zajeść czymś 'normalnym' typu jasna buła z masłem i serem. 

Ja kiedy czuję,że nadchodzi ten ogromny napad obzarstwa kupuje cos mega słodkiego ( przesłodzonego na maksa ) - zjadam ostatni kęs ledwo co przełyjkając z przesłodzenia, zapijam tą słodycz wodą i już mi się odechciewa obżarstwa przez reszte dnia jest mi niedobrze, więc sama siebie karzę za te zachcianki i zamiast 3 tys zjadam 400 kalorii :) 

Dobry sposób polecam! 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.