Temat: Bardzo uciążliwi sąsiedzi

Wynajmuję fajne mieszkanie. Niestety muszę się z niego wynieść ze względu na sąsiadów u góry, którzy nie dają nam tu normalnie funkcjonować. I co prawda, za tydzień się już wyprowadzam, ale zostaje tu jeszcze moja przyjaciółka na kolejny miesiąc. 

Jest to młode małżeństwo z 4 dzieci. Nie mają problemu z alkoholem. Ona nie pracuje, on tak. Ona siedzi w domu, "zajmuje" się tymi dziećmi, co i tak kończy się tym, że ciągle słychać wrzaski, przekleństwa i płacze. Pomimo, że niespecjalnie widziałyśmy te dzieci, znamy całą czwórkę z imienia, wiemy które co robi źle i dlaczego ma "wypi***** stąd". Głównym problemem jednak jest to, że ciągle się tłuką... Często mam wrażenie, że robią to nawet specjalnie. 6:30 - 7:20 i nagle słychać, jak drewniane łóżeczko obija się o ścianę, pozostała trójka biega jakby miała ADHD, ich matka się wydziera, najmłodsze płacze, nagle ktoś zaczyna szurać po deskach z podłogi, które są krzywe... Najgorsze są nagłe ŁUP, które zrywają do pionu człowieka. A u nas to słychać tak, że się wytrzymać nie da. Nie działało pójście do nich z właścicielką mieszkania i uprzejma prośba, by rano. Tylko rano! Zachowywali się odrobinę ciszej ze względu na to, że jak oni kładą dzieci spać (jest to zazwyczaj około 21), to my już siedzimy spokojnie. Wytłumaczyłyśmy im, że prowadzimy inne tryby życia i naprawdę czasami chcemy trochę pospać. Następnego ranka było jeszcze gorzej. 

Próbowałyśmy stukać do nich. Przez chwilę to nawet działało i już myślałyśmy, że jakoś wytrzymamy do wyprowadzki. Ta... Marzenia. 

Właścicielka jest przerażona, że "uciekamy" właśnie przez to. Miała pytać w spółdzielni, straży miejskiej, gdziekolwiek, czy można coś z tym zrobić, ale nie wiem jak jej dowiadywanie się czegokolwiek skończyło, bo już nie oddzwoniła. 

Mamy teraz zaliczenia na studiach i jest ciężko, a sąsiedzi w niczym nam sprawy nie ułatwiają. Jesteśmy wykończone, znerwicowane i jak robi się na chwilę cicho, to odczuwamy niepokój, że zaraz coś rypnie. Z nerwów już siedzę i płaczę, nie wysypiam się, denerwuję jeszcze bardziej, po prostu nie wyrabiam. 

Jest jakiś sposób na nich? Można coś z tym zrobić czy będą bezkarnie uprzykrzać życie mieszkańcom bloku? (nie tylko my na nich narzekamy. Sąsiedzi z góry i boku też) 

Niektóre matki niestety uważają, że ich dzieciom wszystko wolno, bo są tylko dziećmi... tak miała moja sąsiadka z bliźniętami, a teraz jak mają 7 lat to ma mega wielki problem, do szkoły jest ciągle wzywana, etc. A wcześniej było- to nic, to tylko dziecko, i tak nie zrozumie... no a teraz na wychowanie już jest trochę za późno...

Współczuję, bo znam takich słodkich sąsiadów z życia... Obecnie wynajmuję mieszkanie, gdzie sąsiedzi z góry potrafią robić imprezę co 2 tygodnie do 4 rano, na nasze pukanie bezczelnie odpukają i bawią się dalej (zresztą nie tylko nasze pukanie, innych sąsiadów też). Uwagi nic nie pomagają, sąsiedzi ożywiają się codziennie po 22 - wtedy dopiero u nich zaczyna się ruch, walenie, stukanie, krzyki, śmiechy, pralka wstawiona o 23... A ja mam problem ze spaniem, nie pomagają mi nawet zatyczki do uszu. I oczywiście  nie interesuje ich fakt, że wstaję o 5 i chciałabym się w miarę wyspać. Nie zgłaszaliśmy tego do tej pory na policję (mowa o imprezach) bo nie jestem z tych złośliwych i mam wewnętrzny opór tak donosić na sąsiada, ale chyba to mój błąd - oni się jakoś nami nie przejmują.

Co zrobić z dziećmi - nie wiem. Ale nie piszcie, że w dzień można hałasować do woli albo że nie da się niczego zrobić, jeśli mieszkanie jest własnościowe. My raz na ruski rok (dosłownie może raz na 2-3 miesiące) mamy jakąś domówkę u siebie, bez głośnej muzyki, czasem goście głos podniosą, ale przypominam im o normalnym tonie. Muzykę głośno puściliśmy raz - środek dnia, weekend, końcówka wakacji. W nocy sporadycznie zaszura się krzesłem, czasem kot coś zrzuci, ale nie dzieje się to ciągle. A jednego sąsiada mamy takiego, że ciągle wydzwania na policję i osobiście już dostałam 2 mandaty po 500zł (jeden za tę muzykę w dzień! A nie leciała długimi godzinami ani nie było AŻ tak głośno czy basowo), gość założył naszej właścicielce sprawę w sądzie o odszkodowanie, bo "tutaj wiecznie jest impreza i on nigdy nie śpi", wymusił nawet na wspólnocie zrobienie straszaka w postaci wniosku o licytację mieszkania! Jak widać, da się... Choć inna para kaloszy, że facet jest wyjątkowo natrętny i zdrowo rąbnięty - opinia nie tylko moja, ale niemal wszystkich sąsiadów parę pięter w tę i w drugą stronę. Nam 2 razy wtargnął nieproszony do mieszkania, jak kolega chciał go przeprosić za tę muzykę w dzień, to wrócił z limem pod okiem, a na klatce rozpylono gaz pieprzowy. Więc tak - jak ktoś urodził się złośliwy na maksa i nie do końca normalny, to "hałasującym" sąsiadom można nieźle zatruć życie.

A ja z miłą chęcią zamieniłabym się na sąsiada, który spokojnie zwróciłby uwagę, kiedy coś mu przeszkadza. 

sweeetdecember napisał(a):

Pewnosc 100%? 100% pewnosci nie masz nawet czy kiedys Cie Twoj maz nie zabije Moi sasiedzi z 4 dzieci rowniez czasami krzycza, slychac to bardzo dobrze, no ale sa tylko ludzmi przeciez. Jednak nie mam watpliwosci, ze dzieciom nie dzieje sie krzywda, wiem, ze dbaja o te dzieci, poswiecaja im czas i je kochaja. Dzieci jak juz wczesniej napisalam czasami tez placza (rzadko), ale jakby non stop wyly tak jak przez te pierwsze pare dni, kiedy sie wprowadzili, a oni nie robiliby nic, zeby jakos poprawic sytuacje to na pewno bym zareagowala.I nie przyszloby mi do glowy, zeby zglaszac kogos za to, ze grzechotka upadla, lub nawet za to, ze dzieci CZASAMI sobie poplacza.

Czasem sie ma watpliwosc, czasem sie jej nie ma....

Ja rozmawialam niedawno z psycholog i ona mowila, ze jej sasiad, taki dziadunio sobie wyl wieczorami. I sasiedzi zaraz na alarm, ze syn z synowa bija tego dziadunia. Sasiedzi zrobili sadziedzka afere i 99% osob twierdzila, ze dziadunio jest bity, bo skomle. Zas moja psycholog, ktora go rowniez slyszala zza sciany powiedziala, ze wcale nie ma pewnosci czy on placze, ze tak skomli, czy glodny jest czy co? Ona, psycholog kliniczny z ponad 20 letnim doswiadczeniem powiedziala nie wiem: nie znam kregu kulturowego dziadunia, jego religii, ani jezyka. Sprawa byla o tyle skomplikowana, ze dziadunio nie mowil w tutejszym jezyku, byl jakims Azjata, a takze jego rodzina z ktora mieszkal, tez nie znala jezyka. W koncu maz tej psycholog ponoc znal ten odlegly i niepopularny jezyk i dziadunio twierdzil, ze sie modli. I tak tlumaczyl ow czlowiek jego slowa. Opieka socjalna odeszla, ale byly dalsze interwencje sasiedzkie, a maz psycholog nie zawsze byl w trakcie tlumaczenia. I nie majac pewnosci, ani jasnego obrazu sytuacji, opieka zabrala sila dziadunia od jego najblizszej mu rodziny, od osob, ktore porozumiewaly sie w jego jezyku ojczystym, zabrala go kilkaset kilometrow od miejsca gdzie mieszka jego syn. 

Pewnie sasiedzi zyja sobie w spokoju i spia, ze spelnili swoja powinnosc. W koncu im latwiej bylo tez szczekac przed ta opieka, a tamci ludzie byli bezradni, zeby sie bronic. Nie wiemy do dzisiaj jaka byla prawda...Ale jaki los dziadunia mozemy sie tylko domyslec...ze umarl otoczony obcymi ludzmi, nie rozumiejac ich, co chca, dlaczego tak sie stalo itd....

Sytuacja potoczyla sie bardzo szybko, zbyt szybko, bo psycholog z mezem interweniowali. Ale juz bylo za pozno. Ona do dzisiaj nie moze sobie tego sympatycznego czlowieka darowac.

Oj tak, moi znajomi mają teraz rocznego bobasa, i mają pod sobą takiego sąsiada...że jak idą w nocy do toalety, to nie zamykają drzwi, bo on zaraz przylatuje i drze gębę, że jest hałas w domu i trzaskanie...i generalnie jak kilka razy u nich byłam to wszystko było jak na szpilkach, a koleś i tak niewiadomo ile razy przylazł...

IloveCrayon napisał(a):

Wynajmuję fajne mieszkanie. Niestety muszę się z niego wynieść ze względu na sąsiadów u góry, którzy nie dają nam tu normalnie funkcjonować. I co prawda, za tydzień się już wyprowadzam, ale zostaje tu jeszcze moja przyjaciółka na kolejny miesiąc. Jest to młode małżeństwo z 4 dzieci. Nie mają problemu z alkoholem. Ona nie pracuje, on tak. Ona siedzi w domu, "zajmuje" się tymi dziećmi, co i tak kończy się tym, że ciągle słychać wrzaski, przekleństwa i płacze. Pomimo, że niespecjalnie widziałyśmy te dzieci, znamy całą czwórkę z imienia, wiemy które co robi źle i dlaczego ma "wypi***** stąd". Głównym problemem jednak jest to, że ciągle się tłuką... Często mam wrażenie, że robią to nawet specjalnie. 6:30 - 7:20 i nagle słychać, jak drewniane łóżeczko obija się o ścianę, pozostała trójka biega jakby miała ADHD, ich matka się wydziera, najmłodsze płacze, nagle ktoś zaczyna szurać po deskach z podłogi, które są krzywe... Najgorsze są nagłe ŁUP, które zrywają do pionu człowieka. A u nas to słychać tak, że się wytrzymać nie da. Nie działało pójście do nich z właścicielką mieszkania i uprzejma prośba, by rano. Tylko rano! Zachowywali się odrobinę ciszej ze względu na to, że jak oni kładą dzieci spać (jest to zazwyczaj około 21), to my już siedzimy spokojnie. Wytłumaczyłyśmy im, że prowadzimy inne tryby życia i naprawdę czasami chcemy trochę pospać. Następnego ranka było jeszcze gorzej. Próbowałyśmy stukać do nich. Przez chwilę to nawet działało i już myślałyśmy, że jakoś wytrzymamy do wyprowadzki. Ta... Marzenia. Właścicielka jest przerażona, że "uciekamy" właśnie przez to. Miała pytać w spółdzielni, straży miejskiej, gdziekolwiek, czy można coś z tym zrobić, ale nie wiem jak jej dowiadywanie się czegokolwiek skończyło, bo już nie oddzwoniła. Mamy teraz zaliczenia na studiach i jest ciężko, a sąsiedzi w niczym nam sprawy nie ułatwiają. Jesteśmy wykończone, znerwicowane i jak robi się na chwilę cicho, to odczuwamy niepokój, że zaraz coś rypnie. Z nerwów już siedzę i płaczę, nie wysypiam się, denerwuję jeszcze bardziej, po prostu nie wyrabiam. Jest jakiś sposób na nich? Można coś z tym zrobić czy będą bezkarnie uprzykrzać życie mieszkańcom bloku? (nie tylko my na nich narzekamy. Sąsiedzi z góry i boku też) 

Jeszcze raz przeczytalam Twoj post i mam takie refleksje :) 

Cyt/ ciągle słychać wrzaski, przekleństwa i płacze./ ja mam dwojke malutkich dzieci i pewnie caly czas nie placza, a na pewno nie dluzej niz 10-15 minut, jednak we wlasnym odczuciu mam wrazenie, ze one caly czas placza! :) Caly czas czegos chca, piszcza, skomla itd...To nie ten wiek, ze gdy powiem cihco tam, to beda cicho.


Głównym problemem jednak jest to, że ciągle się tłuką. Moje dzieci do niedawna tez sie nie tlukly, az przyszedl wiek, ze tak. Tluka sie. Raz starsze to mlodsze tlucze /zwlaszcza poza zasiegiem mojego wzroku/, a innym razem mlodsze tlucze bez powodu to starsze...Szczypie i gryzie. Od 1,5 roku prawie chodze do psycholog rozwojowej i powiedzialam co sie zacfzelo i co zauwazylam. Skwitowala: To normalne w tym wieku! I chociaz sie nie tluka non stop, to jednak na moja wytrzymalosc o wiele za duzo :) Rowniez sie bawia wspaniale, przytulaja, caluja i tesknia bardzo w ciagu dnia, zwlaszcza to starsze za mlodszym. Gdy tylko ich rozdzielic, to starsze po 100 razy potrafi zadawac jedno i to samo pytanie..Gdzie jest T? 

Bicie sie wsrod rodzenstwa to normalne. Ja sobie wyobrazam co przechodzi ta matka...Bo ludzka tolerancja nawet matczyna, tez ma swoje granice! 

Często mam wrażenie, że robią to nawet specjalnie. 6:30 - 7:20 i nagle słychać, jak drewniane łóżeczko obija się o ścianę, pozostała trójka biega jakby miała ADHD


Taa, specjalnie matka wybudza dzieci o 6h, zeby Ci dopiec? I ze te dzieci robia to specjalnie? No wez sie naprawde troche doucz o dzieciach. Moja sasiadka tez do mnie przychodzila z pretensjami, zeby nasze dzieci budzily sie o 7h tak jak jej dorosly syn, bo on do roboty idzie i o tej godzinie wstaje...A moj syn do niedawna budzil sie codziennie, wyspany i rzeski, pelen energii wlasnie punkt piata rano i za choinke nie szlo go polozyc do lozka. Czesto dzieci maja tak. Nie raz wstawal jeszcze wczesniej bo o czwartej rano i ja tez wstawalam, puszczalam go i siedzialam w fotelu...A ten sie bawil zabawkami, bo to jego pora, jego rytm byl. 

Myslisz, ze matka jest z tego powodu szczesliwa??? Ze ci sie chce tak? Pytalam sie pediatry/psycholog rozwojowej, a takze tych od kontroli...Co z tym zrobic? Opoznianie spania nie dzialalo. Dziecko zasypialo na siedzaco i spalo juz o 20h...Taki cykle. Ile razy walil zabawka /lekko czy mocno, niewazne, bo wg sasiadki walil/ o tej piatej rano...Nikomu nie jest z tym fajnie....Poza dzieckiem! :) Takie sa dzieci i Twoje w przyszlosci byc moze tez takie beda. Bedziesz beradna, wsciekla i zarazem nie dasz swojego dziecka skrzywdzic. 

matka się wydziera, najmłodsze płacze, A co matka ma robic, majac czworke rozrabiakow? Usiasc jak super niania i tlumaczyc cichym glosem. Toz swietemu tureckiemu by i puscily nerwy...Zwlaszcza, ze jak wiekszosc matek malych dzieci....nie spia po nocach. Ja nie spie juz trzeci rok...ciagle cos. A najmlodsze dziecko placze, moje tez placze...Wlasnie zaczyna sie bunt dwulatka i bez powodu rzuca mi sie na podloge i wyje, turla sie i nawet wziecie na rece nic nie daje...Tarza sie wyrywa...Normalny etap rozwoju dziecka! 

 Nie działało pójście do nich z właścicielką mieszkania i uprzejma prośba, by rano. Tylko rano! Zachowywali się odrobinę ciszej Ile ja bym dala, zeby rano, tylko rano moj synek dal nam spac /chyba ktos wysluchal moich prosb, bo juz wyrosl z tak wczesnego wstawania i mam od niedawna spokoj, spi nawet do 7-8 !!!!!!!! 

Ale wczesniej...nie raz mnie bralo, trzaskalo, zeby to dziecko spalo, bo sama bylam na krawedzi zalamania i depresji. Wczesniej, chocby i papiez poprosil nasze dzieci o cisze, to nic nie dzialalo.

Właścicielka jest przerażona, że "uciekamy" właśnie przez to. 

Ona jest przerazona, ze musi nowych lokatorow szukac, ktorzy jej beda na czas placic, bo was jako was to ma szczerze w d...e. Grunt, zeby jej kasa sie zgadzala i tyle. 

Miała pytać w spółdzielni, straży miejskiej, gdziekolwiek, czy można coś z tym zrobić, ale nie wiem jak jej dowiadywanie się czegokolwiek skończyło, bo już nie oddzwoniła.

Nie oddzwonila, bo wiedziala, ze nic nie zrobi...Nie ma zadnych praw ingerowac w zycie tej rodziny. Powiedziala tak dla waszego spokoju, zebyscie jej nie spieprzyly /o kase chodzi/ i zeby porzeciagnac jeszcze wasze odejscie, bo sa regularne platnosci...

Swoja droga, moja serdeczna kumpela tez wynajmuje mieszkanko i placi regularnie itd...I tez ciagle skarzyla sie na sasiadow, ze tamci sramto owanto...I apele do wlascicielki...Po ilus miesiacach wlascicielka jej powiedziala ...wynocha! Bo jestes problemowa i tyle. Tacy sa wlasciele... Chodzi o bezproblemowa kase, niec wiecej. A problemy Twoje, czy stukanie, placze czyich bachorow...nic, a nic ja nie obchodza! /Witaj w swiecie doroslych!! :) /

Jesteśmy wykończone, znerwicowane i jak robi się na chwilę cicho, to odczuwamy niepokój, że zaraz coś rypnie. Z nerwów już siedzę i płaczę, nie wysypiam się, denerwuję jeszcze bardziej, po prostu nie wyrabiam.


I tak macie na naprawde tylko z powodu obcych, nieznajomych dzieci????????????

Piszesz o powaznych zaburzeniach psychicznych /niepokoj/, placz /????/ . Byc moze masz takie, a nie inne odczucia, wierze, ale byc moze halas i brak tego spokoju poteguje poddenerwowanie, ale problemy sa gdzie indziej...Bo moim zdaniem po tym co napisalas, to nie sa problemy na tyle, zeby miec takie, a nie inne emocje i to tak nasilone.  

PS. Ja mam sasiadke zza sciana, ktora cale dnie i noce kaszle jakby gruzlice miala. W ciagu kazdego pieciu minut potrafi tak sie zakaslac, ze czasem az w nocy przysluchuje sie, czy ona przestala juz kaslac, czy sie przypadkiem udusila. Czesto sie z tego powodu wybudzalismy oboje. Ale nie wyobrazam sobie isc z tym do spoldzielni, czy strazy miejskiej, a juz w ogole plakac, odczuwac niepokoj, byc wykonczona i znerwicowana. O nie! I chociaz trzymam dystans z sasiadami, to jednak wszystkim mowie badz odpowiadam dzien dobry /nawet tej pierdziuliskiej pode mna/. A z ta kaszlaca czasem wymienie sie na ulicy krotkim zwrotem grzecznosciowym...Czy wszystko u pani w porzadku? Czy zdrowie w porzadku? I ide dalej. Ci ludzie tez maja swoje problemy...Niedawno moja sasiadka z pietra, niewiele starsza ode mnie, majaca tez male dzieci, zupelnie babka nie konfliktowa /a zreszta nie wiem, bo ja nie obserwuje ludzi/, wygladajaca na zdrowa babeczke, tylko ja mijalam, jak wracala ze sklepow obladowana warzywami...Zmarla niedawno. Nigdy bym nie przypuszczala, ze ona jest ciezko chora i moze miec problemy. 

To was trzeba by bylo do lasu wywiezc i w chatach ulokowac - jedna na min 3 km2. Kiedy mieszka sie w bloku zawsze sa jakies halasy, odglosy zycia. Jak mozna przezywac placz dziecka, smuechy, szczekanie psa, stukot butow, rypniecie grzechotki, stepper....? Nie mozecie zajac sie wlasnymi odglosami domowymi? Tylko policje by wzywaly. Wiecznie mam upierdliwych sasiadow, wszedzie sie takie mendy znajda co chodza i zycie zatruwaja swoimi histeriami. To za glosno wiadomosci leca, to woda jest zbyt czesto splukiwana, to kasetony spadaja z sufitu, bo syn (kiedy byl maly) przebiegl po podlodze.... A same mendy jak zrobia impreze to do 7 rano. Halas taki ze czuje jakbym sama siedziala z nimi przy stole. 

Zajmijcie sie swoimi sprawami, a jak wam inni ludzie przeszkadzaja to sobie serio domek w lesniczowce wybudowac!

Edit - a autorka pewnikiem ubarwila historie szczegolami majacymi podkrecic jej dewoctwo. Pewnie sama nigdy nie rzucila miesem zwlaszcza w chwili totalnej irytacji. Moge sie zalozyc ze kur... y z jej i kolezanki leca na kazdy sygnal pt uwaga zaczyna sie placz

Pasek wagi

yuratka napisał(a):

To was trzeba by bylo do lasu wywiezc i w chatach ulokowac - jedna na min 3 km2. Kiedy mieszka sie w bloku zawsze sa jakies halasy, odglosy zycia. Jak mozna przezywac placz dziecka, smuechy, szczekanie psa, stukot butow, rypniecie grzechotki, stepper....? Nie mozecie zajac sie wlasnymi odglosami domowymi? Tylko policje by wzywaly. Wiecznie mam upierdliwych sasiadow, wszedzie sie takie mendy znajda co chodza i zycie zatruwaja swoimi histeriami. To za glosno wiadomosci leca, to woda jest zbyt czesto splukiwana, to kasetony spadaja z sufitu, bo syn (kiedy byl maly) przebiegl po podlodze.... A same mendy jak zrobia impreze to do 7 rano. Halas taki ze czuje jakbym sama siedziala z nimi przy stole. Zajmijcie sie swoimi sprawami, a jak wam inni ludzie przeszkadzaja to sobie serio domek w lesniczowce wybudowac!Edit - a autorka pewnikiem ubarwila historie szczegolami majacymi podkrecic jej dewoctwo. Pewnie sama nigdy nie rzucila miesem zwlaszcza w chwili totalnej irytacji. Moge sie zalozyc ze kur... y z jej i kolezanki leca na kazdy sygnal pt uwaga zaczyna sie placz


Co innego przeklinać sobie w gronie dorosłych a co innego powiedzieć do kogoś (ja nawet do dorosłego tak nie mówię a co dopiero do dziecka): wypier… Sorry. 

Uważam, że w bloku trzeba się przede wszystkim szanować. Jeśli raz na ruski rok ktoś zrobi imprezę to luz, jeśli raz na jakiś czas zrobi remont - no trzeba. Ale jeśli codziennie hałasuje no to przepraszam :) Ja też płacę żeby mieszkać i mieć gdzie odpocząć ;) I ja - pracując - mam w nosie czy to dziecko czy wiertarka. Jak jest codziennie to mnie szlag trafia - bo dom to miejsce odpoczynku a nie słuchania sąsiadów, którzy nie potrafią szanować innych. 
A jak ktoś nie potrafi to naprawdę powinien się przenieść do domu a nie mieszkać w bloku. Koniec kropka. 

Ja mam szczęście do sąsiadów, zresztą sama też jestem spokojnym lokatorem. Ale jak miałam w jednym budynku patolę to zgłaszaliśmy ze wszystkimi sąsiadami. Bo codziennych awantur słuchać się nie da. 

RybkaArchitektka napisał(a):

Moze problemem jest to, ze strop ma zbyt duza przedziernosc akustyczna /niefachowego slownictwa uzylam/  i slyszysz te lubudu zupelnie inaczej niz powstaje ono w rzeczywistosci. Mam w swoim mieszkaniu podobny problem. Bradzo lubimy nasze mieszkanko i slysze wszystko co robia sasiedzi nad nami /aczkolwiek nie zwracam na to uwagi!/, zas nasi sasiedzi pod nami uwazaja, ze u nas z dziecmi cuda wianki sie dzieja i caly czas lubudubuuu itd...Dzieci mam grzeczne, dwojke i tez siedze /tylko...ech/ w domu, ale wg sasiadow z dolu i innych zle zajmuje sie dziecmi i moje dzieci to diably, nie dzieci. I tez mi sasiadka przychodzila i mowila, ze z rana o 6h bylo tluczenie lozkiem /a to tylko grzechotka wypadla/. Doszlo do tego, ze walnieta sasiadka pod nami zglosila mnie, do roznych sluzb i opieki nad dziecmi i byl okres, ze mialam najrozniejsze kontrole w sprawie dzieci, tydzien w tydzien, jak sie juz uruchomila ta cala machina...Jeszcze dopisali sie inni sasiedzi do tych skarg, ze tez slysza tylko placz dzieci i ze ja krzycze... Ja zawsze chetnie te kontrole wpuszczalam, bo nic nie ukrywam. Wszystkie kontrole wyszly bardzo zadowolajaco, pomyslnie i nie mialam zadnych problemow z opieka nad dziecmi. Wiem, ze te skargi caly czas wplywaja /anonimowo od sasiedztwa, tzn mi nie ujawniaja nazwisk/ i tylko czasem taka kontrola dzwoni i mowi, ze znowu cos przyszlo nowego na nas i ze juz nie otwieraja nawet listow. Ja zas zgodzilam sie /dobrowolnie/ na co miesieczne wizyty u psychologa z dziecmi /zreszta chodzilam wczesniej do tego psychologa z dziecmi, ale zgodzilam sie na kontakt tej kontroli z psychologiem /mam podkladke, ze z dziecmi nic sie nie dzieje/, na wglad do przedszkola czy zlobka /rowniez pozytywne stamtad dzieci maja opinie, ze sa to spokojne, bezproblemowe dzieci/. I co jakis czas sie spotykamy z taka kontrola, teraz juz nawet nie w mieszkaniu naszym, tylko w biurze ...I owi kontrolerzy nam zasugerowali, abysmy z pomoca policji /nam kontrolerzy nie moga ujawnic danych/ zlozyli papiery przeciwko sasiadom o utrudnianie nam zycia i bezpodstawne klamstwa. Ja zreszta zalecilam sasiadce pod nami, aby sobie wygluszyla sufit jakims materialem akustycznym :) My miedzy innymi z powodu zlosliwego sasiedztwa zlozylismy juz dokumenty o zmiane mieszkania, ale tez przy okazji miasto chcemy zmienic. Najlepiej to dla mieszkancow....zeby dzieci w ogole nie bylo w bloku, co? Gdzies te matki z dziecmi moze na wies, czy poza granice miasta wywiezc, bo te kury domowe i bachory przeszkadzaja wszystkim??? Pisze ironicznie!A skoro wlasciciele mieszkania sa tak przejeci, to niech wyglusza dobrze sufity. Drogo pewnie ich to nie wyjdzie, bo skoro to mieszkanie studenckie, to pewnie jest niewielkie. Kilka zlotych wydadza i bedzie spokoj.  

Popieram! Popieram! WIększości dzieci przeszkadzają:)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.