- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 stycznia 2016, 10:06
Wynajmuję fajne mieszkanie. Niestety muszę się z niego wynieść ze względu na sąsiadów u góry, którzy nie dają nam tu normalnie funkcjonować. I co prawda, za tydzień się już wyprowadzam, ale zostaje tu jeszcze moja przyjaciółka na kolejny miesiąc.
Jest to młode małżeństwo z 4 dzieci. Nie mają problemu z alkoholem. Ona nie pracuje, on tak. Ona siedzi w domu, "zajmuje" się tymi dziećmi, co i tak kończy się tym, że ciągle słychać wrzaski, przekleństwa i płacze. Pomimo, że niespecjalnie widziałyśmy te dzieci, znamy całą czwórkę z imienia, wiemy które co robi źle i dlaczego ma "wypi***** stąd". Głównym problemem jednak jest to, że ciągle się tłuką... Często mam wrażenie, że robią to nawet specjalnie. 6:30 - 7:20 i nagle słychać, jak drewniane łóżeczko obija się o ścianę, pozostała trójka biega jakby miała ADHD, ich matka się wydziera, najmłodsze płacze, nagle ktoś zaczyna szurać po deskach z podłogi, które są krzywe... Najgorsze są nagłe ŁUP, które zrywają do pionu człowieka. A u nas to słychać tak, że się wytrzymać nie da. Nie działało pójście do nich z właścicielką mieszkania i uprzejma prośba, by rano. Tylko rano! Zachowywali się odrobinę ciszej ze względu na to, że jak oni kładą dzieci spać (jest to zazwyczaj około 21), to my już siedzimy spokojnie. Wytłumaczyłyśmy im, że prowadzimy inne tryby życia i naprawdę czasami chcemy trochę pospać. Następnego ranka było jeszcze gorzej.
Próbowałyśmy stukać do nich. Przez chwilę to nawet działało i już myślałyśmy, że jakoś wytrzymamy do wyprowadzki. Ta... Marzenia.
Właścicielka jest przerażona, że "uciekamy" właśnie przez to. Miała pytać w spółdzielni, straży miejskiej, gdziekolwiek, czy można coś z tym zrobić, ale nie wiem jak jej dowiadywanie się czegokolwiek skończyło, bo już nie oddzwoniła.
Mamy teraz zaliczenia na studiach i jest ciężko, a sąsiedzi w niczym nam sprawy nie ułatwiają. Jesteśmy wykończone, znerwicowane i jak robi się na chwilę cicho, to odczuwamy niepokój, że zaraz coś rypnie. Z nerwów już siedzę i płaczę, nie wysypiam się, denerwuję jeszcze bardziej, po prostu nie wyrabiam.
Jest jakiś sposób na nich? Można coś z tym zrobić czy będą bezkarnie uprzykrzać życie mieszkańcom bloku? (nie tylko my na nich narzekamy. Sąsiedzi z góry i boku też)
23 stycznia 2016, 13:31
Rybka sorry, ale gadasz jak potluczona....
Mamy sasiadow z 4 dzieci (1rok, 2lata, 4lata i 8latek), wprowadzili sie tydzien przed nami, kiedy my jeszcze robilismy remont. Jak sie wprowadzali, to non stop te dzieci plakaly - myslalam, ze bedziemy musieli sprzedac dom, bo nie dam rady.
Okazalo sie jedank, ze bylo to spowodowane zmiana miejsca, po 2dniach dzieci byly tak grzeczne, ze w ogole do glowy by mi nie przyszlo, ze jest tam ich czworka I rowniez matka jest z nimi sama w dzien, ale ojciec jej bardzo pomaga jak wroci z pracy. Jezdza na wycieczki etc. Ogolnie widac, ze i dzieci i rodzice sa szczesliwi, a placz dziecka slyszymy bardzo rzadko. Wiec nie mow, ze jak ktos nie potrafi zapanowac nad dziecmi to jest to normalne. Rozwrzeszczane bachory to zwykle wina rodzicow.
Autorko na Twoim miejscu po prostu przeprowadzilabym sie jak najszybciej, jesli uwazasz, ze dzieciom dzieje sie krzywda to zglos to do opieki spolecznej - dla wlasnego sumienia.
Edytowany przez sweeetdecember 23 stycznia 2016, 13:32
23 stycznia 2016, 14:10
na jakiej podstawie uwazasz ze dzieciom dzieje sie krzywda? Widzialas ze matka sie zneca, bije? Czy to tylko twoje domysly bo jestes rozdrazniona halasem ? I ten pomysl z dzwonieniem do opieki, takim telefonem mozna ostro komus zniszczyć zycie, takze dobrze sie zastanow.
23 stycznia 2016, 14:21
Dzieci dzieciom nie rowne! Dzieci placza z wielu powodow...Moga to byc zabki? U nas zabki wychodza bardzo powoli i bolesnie. Ponad pol roku temu wyszly jedynki, a dzisiaj w nocy wyszla dlugo oczekiwana dwojka dolna. I juz w kolejce czeka druga dwojka, trojki czworki. Dziecko ma cale rozpulchnione dziasla i bywa, ze placze. Ile razy ja z tym u lekarza bylam, gdy slyszalam takie opinie, ze to niemozliwe, zeby zabki szly od ponad pol roku i to dzien w dzien...A tak wlasnie ida! A czesto dzieci maja, ze jak zabki wychodza, to wszystkie juz w zasadzie rowno, I co zrobic? A dziecko cierpi i placze. Te lekarstwa na usniezanie bolu rozpulchnionych dziasel, to o kant dupy za przeproszeniem ...usniezaja na 30 minut gora. A mozna ze dwie dawki dziennie.
Mi tez moj maz pomaga z dziecmi. Tez zabieram wlasne dzieci na roznorakie spektakle dzieciece...a to do muzeum sztuk pieknych, a to do najnowoczensiejszego innego muzeum /60 km od domu, z dwojka maluszkow jechalam, zwiedzanie z obiadem tam zajelo nam caly dzien//, a to do oceanarium /pierwszy raz gdy synek mial niecaly rok/, a to na spektakl do tatru lalki., muzeum marionetki..Wczoraj dziecko mialo lekcje wloskiego dla najmlodszych w kawiarcence dzieciecej...Bylismy w konserwatorium muzycznym, pospisywac najblizsze koncerty i tez pojda ze mna :)
A moi sasiedzi rzekomo mnie widza non stop w domu, w pizamie, ze siedze, a one placza! ;) Ile razy potrzebowalabym realnej pomocy ...gdy wystarczy, ze jedno jest chore i nie moge przeciez zostawic go i wyjsc po zakupy. Ludzie niektorzy sa okropni. Sami zapomnieli jak to jest z malym dzieckiem. Moja pierdziulnieta za przeproszeniem sasiadka, ktora z takimi pretensjami przychodzila miala mi ostatnio za zle, ze dzieci sie za glosno smialy. Puszczalam z dziecmi banki mydlane na podlodze i dzieci je lapaly i zanosily sie od smiechu. Corka biegala i je lapala...I przyszla ta pierdzilinska drac sie, ze mam swojej corce /wtedy 2,5 latce/ wytlumaczyc, zeby sie tyle nie ruszala po domu. I to jest babsko, ktore rzekomo pracuje w zlobku z innymi dziecmi...!
Kilka dni temu byla u mnie opiekunka do dzieci, ktora od jakiegos czasu mi pomaga i to wtedne babsko podlecialo do tej dziewczyny i na mnie nagadywala, ze ja pewnie sobie z dziecmi nie radze, ze one tylko placza, co tu sie nie dzieje. Dziewczyna zna dzieci od ponad pol roku i ponownie przychodzi i od razu ja zgasila, ze nic takiego nie zauwazyla. I zeby sie wlasnym, smierdzacym psiurem zajela, bo w windzie smierdzi...A ona, ze nie, po jej psiurze nie smierdzi i to, ze sra wszedzie gdzie popadnie, to nikomu nie przeszkadza /wg niej/, ale banki mydlane we wlasnym domu przeszkadzaja :)))
Mi ta sytuacja dala szeroki obraz jak funkcjonuja niektorzy ludzie.. Bo nie raz dyskutowalismy o tym spokojnie wlasnie z takimi kontrolerami i oni trzymaja /o dziwo / nasza strone! Sa ludzie obcy z naprawde roznymi problemami i trzeba miec tego swiadomosc. A takze, ze kij ma dwa konce.
Edytowany przez RybkaArchitektka 23 stycznia 2016, 14:26
23 stycznia 2016, 14:22
na jakiej podstawie uwazasz ze dzieciom dzieje sie krzywda? Widzialas ze matka sie zneca, bije? Czy to tylko twoje domysly bo jestes rozdrazniona halasem ? I ten pomysl z dzwonieniem do opieki, takim telefonem mozna ostro komus zniszczyć zycie, takze dobrze sie zastanow.
23 stycznia 2016, 14:33
U mnie w bloku tez są małe dzieci. Na górze 2 i za ścianą 2. Sporadycznie słyszę parominutowe płacze.
Bardziej mnie irytuje gdy ktoś nade mną chodzi na stepie po godz. 20.00, albo w soboty po 20-tej zaczyna się wiercenie w ścianach wrrrrr.
23 stycznia 2016, 14:33
Rybka skoro Twoim dzieciom nie dzieje sie krzywda to wiadomo, ze opieka spoleczna bedzie trzymac Twoja strone, ale jednak skads biora sie te noworodki w zamrazarkach czy sliskie kocyki. Jesli jest spore podejrzenie, ze dzieciom moze dziac sie krzywda powinno sie zareagowac, zeby pozniej nie uslyszec o tym telewizji. Jesli dzieciom nie dzieje sie krzywda to skonczy sie jak u Ciebie - sprawdza i dadza spokoj.
Inna sprawa jest mieszkanie pod kims kto ma dzieci - dla mnie jest to straszne, wiec dlatego wlasnie zawsze wybieralismy mieszkania na samej gorze, zeby mi nikt nie lupal i tupal non stop nad glowa Bo generalnie niewiele da sie zrobic z biegajacymi dziecmi...
Edytowany przez sweeetdecember 23 stycznia 2016, 14:35
23 stycznia 2016, 14:39
Rybka, Ty idź sobie może zaparz jakąś melisę, albo ogólnie skoro masz chwilę wolnego prześpij się (bo podobnie wiecznie niewyspana chodzisz przez dzieci) i weź się ogarnij, bo to co wypisujesz to jakiś słaby żart... Jakby co najmniej Ty i Twoje dzieci były atakowane. Poza tym, ja nie wiem czy Ty naprawdę nie umiesz obiektywnie podchodzić do tematów, w których są wątki z dzieciakami? Odbierasz wszystko strasznie osobiście, traktując przy tym każde dziecko i każdego rodzica jak świętą krowę. Zawsze miałaś tak ograniczone postrzeganie świata, czy po urodzeniu dzieci Ci się takie kuku stało?
23 stycznia 2016, 14:47
Nie czytam odpowiedzi, więc nie wiem, co się tam pojawiło. Ale różne są dzieci. Ja też byłam dzieckiem, które darło się w niebogłosy, i wciąż, jak ktoś mnie wkurzy, to mam wybuch i się niesamowicie potrafię wydrzeć...a wierz mi, żadna krzywda mi się nigdy nie działa. Moi rodzice mają nawet nagrane na kasecie, jak bawimy się z tatą i bratem i nagle coś mi niepodpasowało, i zaczęłam wrzeszczeć i ryczeć i zakładać ręce na ręce i foch tysiąclecia :P
Z jednej strony można powiedzieć, że to TYLKO dzieci, ale z drugiej takie zachowanie matki jest dla mnei niedopuszczalne, moi rodzice nigdy do mnie nie przeklnęli. Siostra mojego ma dwie córeczki, i one biegają samopas, skaczą po meblach, wywalają ciężkie, drewniane krzesła, etc. a mają 3 i 4 lata... i wiem, jak potrafią byź głośno. Mieszkają na szczęście w domu, ale nie wyobrażam sobie, jakby to było ciężko, gdyby musiały przenieść się do bloku, bo kompletnie nie są nauczone tego, że komuś przeszkadzają.
Nie wiem, czy z tym da się coś zrobić, bo matka plus czwórka małych dzieci, to chcąc niechcąc musi być armageddon...Mają dywany w domu? Może dywany by choć odrobinę ten hałas wyciszyły.
A matkę za wyzwiska bym zglosiła, tak czy siak, bo nie wyobrażam sobie, by tak się zwracać do własnych małych dzieci, i nikt mi nie wmówi, że to jest normalne.
Edytowany przez cancri 23 stycznia 2016, 14:50
23 stycznia 2016, 14:51
Rybka skoro Twoim dzieciom nie dzieje sie krzywda to wiadomo, ze opieka spoleczna bedzie trzymac Twoja strone, ale jednak skads biore sie te noworodki w zamrazarkach czy sliskie kocyki. Jesli jest spore podejrzenie, ze dzieciom moze dziac sie krzywda powinno sie zareagowac, zeby pozniej nie uslyszec o tym telewizji. Jesli dzieciom nie dzieje sie krzywda to skonczy sie jak u Ciebie - sprawdza i dadza spokoj.Inna sprawa jest mieszkanie pod kims kto ma dzieci - dla mnie jest to straszne, wiec dlatego wlasnie zawsze wybieralismy mieszkania na samej gorze, zeby mi nikt nie lupal i tupal non stop nad glowa Bo generalnie niewiele da sie zrobic z biegajacymi dziecmi...
Jesli dzieciom faktycznie dzieje sie krzywda, to trzeba zglosic to w Sadzie Rodzinnym w jednostce, gdzie siedza kuratorzy rodzinni. Oni sa od tego, aby sprawdzic taka rodzine. Opieka spoleczna czy policja niewiele wskura i ludzie dokladnie o tym wiedza, ale sa sami nieszczesliwi, wiec dlaczegoz by nie postraszyc takich sasiadow, prawda? :) Zrobic na zlosc, a niech maja, za to, ze wstretny bachor upuscil grzechotke na ziemie...
Sama kiedys /niestety/ zglosilam takie cos w sadzie rodzinnym mocne zaniedbanie dziecka i znecanie sie. Uwiecznilam to na zdjeciach co sie dzialo w domu tego dziecka /w szafach rozkladajace sie jedzenie w ktorym byly robaki!/, w domu nic do jedzenia, oprocz alkoholu i papierosow, kawy. Kupilam temu dziecku jedzenie, to rzucilo sie na nie jak malpka w zoo. Dziecko brudne, ubranie brudne /mam na mysli syf totalny, bo moje dzieci po jedzeniu tez maja poplamione ubranka/. W domu tego dziecka nie bylo ani grama: mydla, papieru toaletowego /nie bede opisywala toalety, bo chyba byscie zwymiotowaly/, pasty do zebow, czy szczoteczki. Dziecko bylo cichaczem przetrzymywanie i nigdy nie bylo w szkole!!! /pomimo osmego roku zycia/. Matka tego dziecka sama mi sie przyznala w takiej cieplej rozmowie /ja ja dopiero wtedy poznawalam/, ze podala cos swojemu dziecku do jedzenia, na co ona wiedziala, ze ma silna alergie i dziecko sie prawie udusilo, lezalo cala noc na podlodze i jeczalo i sie dusilo, ale przezylo!!! I ona mi to powiedziala ot tak!
Rodzice wiecznie pijani. Gdyby nie to, ze mialam prawo wejscia do tego domu /bo przeciez oni by mnie nie wpuscili/, ze byla to niestety /moja rodzina/, to interweniowalam. Ale wiedzialam na 100 % co sie w tym domu dzieje! Co jest, a czego nie ma.
W takim czy podobnych przypadkach jestem na TAK!!! zglaszac gdzie sie da, pod warunkiem, ze ma sie pewnosc stuprocentowa, ze zycie/zdrowie dziecka jest narazone. Ze wymaga to interwencji prawdziwej i pomocy tej rodzinie /a nie postraszenie tylko panami w mundurach/. To co opisala autorka posta jak dla mnie jest niedorzeczne. Nie jestem idealna mama, zdarza mi sie raz na ruski rok ostro przeklnac przy dzieciach....AJC. To nie jest normalne i godne nasladowania, ale zdarza sie, gdy nie spie po 3 dni i noce z rzedu i padam na twarz, a dzieci szaleja /zabki, infekcje, bunt dwu latka, ktory jedne dzieci przechodza, a drugie dzieci w ogole tego nie maja...Tez zaswirowac mozna, a juz w ogole, gdy sie nie wychodzi z domu z czworka dzieci, bo nie ma jak!!
23 stycznia 2016, 15:05
Pewnosc 100%? 100% pewnosci nie masz nawet czy kiedys Cie Twoj maz nie zabije
Moi sasiedzi z 4 dzieci rowniez czasami krzycza, slychac to bardzo dobrze, no ale sa tylko ludzmi przeciez. Jednak nie mam watpliwosci, ze dzieciom nie dzieje sie krzywda, wiem, ze dbaja o te dzieci, poswiecaja im czas i je kochaja. Dzieci jak juz wczesniej napisalam czasami tez placza (rzadko), ale jakby non stop wyly tak jak przez te pierwsze pare dni, kiedy sie wprowadzili, a oni nie robiliby nic, zeby jakos poprawic sytuacje to na pewno bym zareagowala.
I nie przyszloby mi do glowy, zeby zglaszac kogos za to, ze grzechotka upadla, lub nawet za to, ze dzieci CZASAMI sobie poplacza.