- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 grudnia 2015, 19:04
Luźny temat. Czy uważacie, że kobieta, która nie chce mieć dzieci jest złą osobą? Od razu przekreślacie ją jako znajomą/koleżankę?
Ja często kiedy mówię, że tego nie czuję, że nie lubie dzieci, nie mam ochoty przebywać w ich towarzystwie i się nimi zachwycać zostaję dosłonie zlinczowana. Słysze, że jestem złą kobietą, że jak tak można, że jestem egoistką, że przecież dzieci takie cudowne i że zostanę starą panną.
Dziwi mnie to ile jadu bije od osób, które na co dzień zachwycają sie tymi cudownymi bobaskami, kupkami i zupkami.
Mnie to nie kręci i wychodzi na to, że ze mną jest coś nie tak, a ja po prostu nie chcę, by ktoś decydował o mojej macicy. Nie wykluczam, że może kiedyś się to zmieni, przecież mam jeszcze czas, ale na te chwilę uważam, że zdecydowanie nie nadaję się na matkę i raczej nie będę nigdy chciała nią zostać.
A co wy myslicie o kobietach, które nie chcą mieć dzieci?
14 grudnia 2015, 13:15
Mi to nie przeszkadza, że ktoś nie chce dzieci ja mam i jestem z tego zadowolona.Ale mam jedno i to, też ludziom przeszkadza, no bo jak to jedno, biedne, samotne.Zawsze beda gadac nieważne co by się nie działo.
14 grudnia 2015, 13:22
Wyobraź sobie, że ja nikomu nie jęczę, a mężowi to już w szczególności. Staram się jak tylko mogę żyć w miarę normalnie. To nie wygląda tak, że całymi dniami lamentuję nad swoim losem. Tylko czasami, w ciągu dnia, przypomni mi się jaka szczęśliwa byłam kiedyś i wtedy nie mogę powstrzymać łez. Może jestem złym człowiekiem, może nie mam tego czegoś co mają inne kobiety, nie wiem. Nie mam zrozumienia w rodzinie, w nikim, więc tutaj się wywnętrzam. Żałosne to, wiem.Współczuję Ci, ale jeśli na co dzień tak jęczysz i wiesz wszystko najlepiej wydając definitywne sądy, to rozumiem Twojego męża. Też nie mogłabym z Tobą wytrzymać.Oby Twoj syn tego nigdy od Ciebie nie uslyszal...To nie dziecko zrujnowalo Wasze malzenstwo- to Wy sami.To właśnie pojawienie się dziecka zrujnowało moje małżeństwo. Specjalista nie zwróci mi dawnego życia, a tylko taka opcja by mnie na powrót uszczęśliwiła, Nie wierzę w psychologów, psychiatrów. Ja dobrze wiem co usłyszę od obcego człowieka, który guzik wie o tym co czuję. I ja nie sądzę, żeby to choroba przeze mnie przemawiała. Tak po prostu jest, że dziecko wszystko w życiu zmienia, i to na gorsze,
Nie, to nie jest żałosne, tylko smutne, że nic z tym nie chcesz zrobić. A jesteś taka młoda i masz takiego pięknego synka. Możesz jeszcze wszystko. Wystarczy w to uwierzyć.
14 grudnia 2015, 13:46
Mi to nie przeszkadza, że ktoś nie chce dzieci ja mam i jestem z tego zadowolona.Ale mam jedno i to, też ludziom przeszkadza, no bo jak to jedno, biedne, samotne.Zawsze beda gadac nieważne co by się nie działo.
HAHAH, u mnie tak było jak byłam w 3 ciąży. rodzina i znajomi spoko, ale od pani w mięsnym dostałam wykład o wpadkach jak już się ma dwoje dzieci...była w szoku jak jej przerwałam i mówię - ma Pani rację, ale to planowane dziecko ;p
14 grudnia 2015, 13:59
Matyliano co to jest w ogóle z tymi ludźmi, że każdy to taka ciocia dobra rada?! :/.
Mi ostatnio na uczelni baba z szatni, że powinnam w ciąży nosić czapkę i grubszy szalik i w ogóle dbać o siebie. Nie wiem co to za moda żeby się wtryniać w cudze sprawy.
14 grudnia 2015, 14:02
Matyliano co to jest w ogóle z tymi ludźmi, że każdy to taka ciocia dobra rada?! :/.Mi ostatnio na uczelni baba z szatni, że powinnam w ciąży nosić czapkę i grubszy szalik i w ogóle dbać o siebie. Nie wiem co to za moda żeby się wtryniać w cudze sprawy.
no, masakra. co to kogo obchodzi w ogóle....
14 grudnia 2015, 14:12
Też nie wiem, nawet gdybyście wpadli, to raczej Wasza wpadka niewiele zmienia w życiu Pani z "Prosiaczka" .
14 grudnia 2015, 14:30
Po dwóch godzinach z małymi dziećmi (cudzymi), nazywanie ich bachorami uważam za całkowicie normalne :DNie oceniam znajomych w tej kwestii. Mnie to nie obchodzi puki ktoś nie nazywa małych dzieci bachorami. Bo jesli tak robi to uważam ze ma jakies poważne problemy ze sobą i nie chcę miec z kimś takim do czynienia :)
14 grudnia 2015, 14:30
Też nie wiem, nawet gdybyście wpadli, to raczej Wasza wpadka niewiele zmienia w życiu Pani z "Prosiaczka" .
to samo chciałam napisać :)
14 grudnia 2015, 15:07
W ogóle mi nie przeszkadza czy ktoś ma dzieci, czy chce je mieć lub nie, bo mnie to w ogóle nie obchodzi jak ludzie chcą kształtować swoje życie i nie oceniam tego. Osobiście nie wiem jeszcze czy dzieci będę mieć, z jednej strony wydaje mi się, że chyba spełniałabym się w roli matki, z drugiej strony nie wiem czy chciałabym przekazywać dalej moje zrypane geny, plus duża odpowiedzialność, boje się, że dziecko kiedyś powie mi, że byłam złą matką, bo coś tam, na pewno jak już odważyłabym się na ten krok uzupełniłabym biblioteczkę o poradniki do wychowania dzieci i różne takie :)
14 grudnia 2015, 15:41
Rzeczywiście mam do czynienia głównie ze swoim dzieckiem, bo mnie nie wciąga dziecięcy świat. Ale pamiętam z lat wczesnoszkolnych, że niektórzy nauczyciele radzili sobie genialnie z prawie 40-tką urwisów wychowanych bardzo różnie i z różnych środowisk. A byli i tacy, którym piana z ust leciała, bili linijkami, darli się, a i tak efekty mieli żadne.A co do wychowania, to może nie tyle dzieci są źle wychowane, co sposób ich wychowania nie pasuje Tobie. Ja np. rozpieszczam moje dziecko i pozwalam decydować niemal o wszystkim. Moje dziecko dla niektórych na pewno jest źle wychowane, bo jeśli jej coś nie pasuje, to dyskutuje. A ja ją tego uczę, bo nie chcę wychować bezwolnej maszynki, tylko myślącego człowieka.A zachowania typu znęcanie się nad innymi to już inny kaliber. Przyznaję, że nie znam takich dzieci.
Jeśli chodzi o edukację wczesnoszkolną, radzi sobie z nią znakomita większosć nauczycieli (problemy zaczynają sie później), trudność tu polega raczej na coraz ciekawszych rodzicach.
Dziecko dyskutujące w żadnym razie nie jest problemem już chyba dla nikogo. Łatwiej z nim nawiązać kontakt, również emocjonalny.
Uważam na chłodno te dyskusje za bezowocną. Są dzieci, z kórymi chcę miec do czynienia i takie, z którymi w żadnym razie (w głównej mierze wywodza sie one z domów, w których uważa sie dzieci z świętą krowę - i one to łykają, na swoje nieszczęście). Traktuję dziecko jak każdą inną osobę - jest indywidualnością, wśród nich niektóre mi pasują a inne nie. Nie umiem sie wczuć w abstrakcyjne "kochanie dzieci" tak jak i nie umiem w "kochanie ludzkości". Uważam to nawet za podejrzane. Z mojej strony koniec.