- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 października 2015, 19:30
Co sądzicie? Czy ktoś z Was był lub ktoś znajomy? Bo widzę, że są bardzo powszechne. Coraz częściej się je praktykuje. Jakie jest wasze stanowisko?
18 października 2015, 23:30
Poważnie mi słabo na samą myśl, w ile pierdół ludzie wierzą (świadomie lub nie) i jakie to spustoszenie może powodować w psychice.
19 października 2015, 06:57
Moim zdaniem działa jak każde placebo. Myślę, że nie doceniamy siły podświadomości i wiele chorób można "uleczyć" takim placebo. Wszystko zależy w co jak mocno wierzymy. Szczególnie choroby na tle newrowym czy psychosomatyczne. Czasami jest to placebo w postaci hmmm witaminy C na wszystko, a czasami wsparcie grupy w postaci modlitwy... Tylko oczywiście nie mówię o leczeniu raka żadnym mambo-dżambo.
W zasadzie lekarze są zgodni, że samo nastawienie w przypadku chorób nowotworowych to 50% sukcesu, myślę że siła podświadomości i tutaj działa. W końcu faktem jest, że gdybyśmy byli w stanie wykorzystać więcej procent mózgu to bylibyśmy zdolni do samoleczenia.
A jeśli chodzi o samą mszę - mam to samo zdanie. Ale jeśli komuś to pomaga to jestem na tak.
19 października 2015, 08:18
ja bylam kiedys na takoowej i nie spotkalam sie z sytuacja, by ktos zemdlal. ale czytalam, ze takie przypadki sie zdarzaja.
na poczatku byla zwykla msza, zas po niej wlasnie ta czesc 'uzdrawiajaca'. i polegalo to na tym , ze ksiadz mowil, ze jest tu osoba, ktora boryka sie z tym i tym problemem (wyczytywal) , odnosil sie do niego (slowa pokrzepiajace) i nastepnie sie modlilismy.
mi przyznam, ze zrobilo sie lzej na duszy, ale bylam tez nieco wstrzasnieta, bo wydawalo mi sie, ze wiele z tych historii jest wlasnie o mnie.
na pewno pojde raz jeszcze ;)
19 października 2015, 09:29
też myślałam że to zwykla msza z intencją ale w sumie to wolę się nie wdawać w szczegóły :D
19 października 2015, 09:31
A ja byłam i mnie się podobało. A, i żadnego płacenia za to nie było. Fakt, że prowadził ją ojciec John Bashobora, ksiądz posługujący w Afryce, sprawił, że msza była inna niż ta prowadzona przez polskich księży. Można to ująć w ten sposób: była mniej oficjalna, bardziej radosna, spontaniczna i nie była mówieniem regułek, jak to najczęściej bywa.
19 października 2015, 11:35
A ja byłam i mnie się podobało. A, i żadnego płacenia za to nie było. Fakt, że prowadził ją ojciec John Bashobora, ksiądz posługujący w Afryce, sprawił, że msza była inna niż ta prowadzona przez polskich księży. Można to ująć w ten sposób: była mniej oficjalna, bardziej radosna, spontaniczna i nie była mówieniem regułek, jak to najczęściej bywa.
W 2013 byłam na stadionie narodowym, ten ksiądz także prowadził tam "część uzdrawiającą". Niesamowite przeżycie.. podobno kilka osób zostało uzdrowionych :) Wierze w takie rzeczy, jest mnóstwo świadectw. Wiara w to, że można wyzdrowieć to duża siła :)
19 października 2015, 12:03
Byłam, również widziałam rzeczy, które nie mieszczą mi się w głowie. Jestem wierząca, niepraktykująca - ale tą msze pamiętam do dziś i mam ciarki- 2 raz bym chyba nie poszła.
19 października 2015, 21:01
Ja byłam w lipcu tego roku. Ogólnie msza jak msza, tylko pod koniec ksiądz podchodzi do ludzi z dwoma mężczyznami, którzy łapią ludzi, którzy tracą świadomość "mdleją" , żeby sobie nie zrobili krzywdy lecąc na podłogę. Po kilku minutach wstawali lekko oszołomieni. Niestety mnie ten zaszczyt nie dopadł ;/ Ale ciekawe zjawisko. Jakis rodzaj hipnozy ? Albo co 10 komunikant był czymś nasączony ? A może faktycznie moc Ducha św. ? Kto tam wie...