Temat: Msza o uzdrowienie...opinie

Co sądzicie? Czy ktoś z Was był lub ktoś znajomy? Bo widzę, że są bardzo powszechne. Coraz częściej się je praktykuje. Jakie jest wasze stanowisko?

Poważnie mi słabo na samą myśl, w ile pierdół ludzie wierzą (świadomie lub nie) i jakie to spustoszenie może powodować w psychice. 

Pasek wagi

Never-ending-story napisał(a):

Moim zdaniem działa jak każde placebo. Myślę, że nie doceniamy siły podświadomości i wiele chorób można "uleczyć" takim placebo. Wszystko zależy w co jak mocno wierzymy. Szczególnie choroby na tle newrowym czy psychosomatyczne. Czasami jest to placebo w postaci hmmm witaminy C na wszystko, a czasami wsparcie grupy w postaci modlitwy... Tylko oczywiście nie mówię o leczeniu raka żadnym mambo-dżambo. 

W zasadzie lekarze są zgodni, że samo nastawienie w przypadku chorób nowotworowych to 50% sukcesu, myślę że siła podświadomości i tutaj działa. W końcu faktem jest, że gdybyśmy byli w stanie wykorzystać więcej procent mózgu to bylibyśmy zdolni do samoleczenia. 

A jeśli chodzi o samą mszę - mam to samo zdanie. Ale jeśli komuś to pomaga to jestem na tak. 

ja bylam kiedys na takoowej i nie spotkalam sie z sytuacja, by ktos zemdlal. ale czytalam, ze takie przypadki sie zdarzaja.

na poczatku byla zwykla msza, zas po niej wlasnie ta czesc 'uzdrawiajaca'. i  polegalo to na tym , ze ksiadz mowil, ze jest tu osoba, ktora boryka sie z tym i tym problemem (wyczytywal) , odnosil sie do niego (slowa pokrzepiajace) i nastepnie sie modlilismy. 

mi przyznam, ze zrobilo sie lzej na duszy, ale bylam tez nieco wstrzasnieta, bo wydawalo mi sie, ze wiele z tych historii jest wlasnie o mnie. 

na pewno pojde raz jeszcze ;)

Dla mnie to jedna wielka bzdura.

Pasek wagi

też myślałam że to zwykla msza z intencją ale w sumie to wolę się nie wdawać w szczegóły :D 

Pasek wagi

A ja byłam i mnie się podobało. A, i żadnego płacenia za to nie było. Fakt, że prowadził ją ojciec John Bashobora, ksiądz posługujący w Afryce, sprawił, że msza była inna niż ta prowadzona przez polskich księży. Można to ująć w ten sposób: była mniej oficjalna, bardziej radosna, spontaniczna i nie była mówieniem regułek, jak to najczęściej bywa.

queer napisał(a):

A ja byłam i mnie się podobało. A, i żadnego płacenia za to nie było. Fakt, że prowadził ją ojciec John Bashobora, ksiądz posługujący w Afryce, sprawił, że msza była inna niż ta prowadzona przez polskich księży. Można to ująć w ten sposób: była mniej oficjalna, bardziej radosna, spontaniczna i nie była mówieniem regułek, jak to najczęściej bywa.

W 2013 byłam na stadionie narodowym, ten ksiądz także prowadził tam "część uzdrawiającą". Niesamowite przeżycie.. podobno kilka osób zostało uzdrowionych :) Wierze w takie rzeczy, jest mnóstwo świadectw. Wiara w to, że można wyzdrowieć to duża siła :)

Byłam, również widziałam rzeczy, które nie mieszczą mi się w głowie. Jestem wierząca, niepraktykująca - ale tą msze pamiętam do dziś i mam ciarki- 2 raz bym chyba nie poszła.

Nie wierze w takie bzdury.

Pasek wagi

Ja byłam w lipcu tego roku. Ogólnie msza jak msza, tylko pod koniec ksiądz podchodzi do ludzi z dwoma mężczyznami, którzy łapią ludzi, którzy tracą świadomość "mdleją" , żeby sobie nie zrobili krzywdy lecąc na podłogę. Po kilku minutach wstawali lekko oszołomieni. Niestety mnie ten zaszczyt nie dopadł ;/ Ale ciekawe zjawisko. Jakis rodzaj hipnozy ? Albo co 10 komunikant był czymś nasączony ? A może faktycznie moc Ducha św. ? Kto tam wie... 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.