Temat: Nauka jazdy - kryzys

Poratujcie jakimś dobrym słowem, radą....

Przejechałam 23 godziny i mam ochotę zrezygnować. W ostatnią sobotę poszło mi jak totalnej lebiedze. Nie mogłam się na niczym skoncentrować, jeździłam jak jakiś robot: światło żółte, czerwone, zielone...bieg, luz... Nie mogłam spamiętać dwóch zdań poleceń instruktora. Facet stwierdził, ze zmarnowałam sobie tylko jazdę i pogorszyłam sobie nią cała naukę. Wciąż gaśnie mi samochód. I dopiero dowiedziałam się, ze nie muszę trzymać pięty na podłodze wciskając czy puszczając sprzęgło. Porażka. Przeryczałam cały weekend i wydałam kupę kasy na zakupy, które miały poprawić mi humor. Może jestem już za stara na naukę jazdy?:(

Pasek wagi

Nie chcę być złośliwa, ale jak po tylu godzinach jazdy masz takie problemy, to dla mnie nie ma co zrzucać na jakiś ketonal, bo to raczej nie był jednorazowy problem. Jednak po samym kursie mało kto jeździ dobrze. Koniecznie wykup więcej godzin, bo po prostu szkoda kasy na egzaminy w takim wypadku. Niektórzy potrzebują więcej wyjeżdżonych godzin po prostu.

a czy w ten dzien bylas przed miesiaczka? Ja tak mialam koncentracja spadala mi przed miesiaczka.robilam tak glupie bledy ze az moj instruktor nie wierzyl ze to ja :-)pozatym polecam zastanowic sie czy aby instruktor jest prawidlowy.Dobry instruktor to podstawa.ja mialam ok 40lekcji po 1.5h godz.zdalam za pierwszym razem ale date egzaminu ustwilam to po.miesiaczce wtedy lepiej moj mozg pracuje.

Szkołę wybierałaś na chybił trafił, czy na podstawie opinii znajomych, bądź tych znalezionych w internecie? 
Mówicie co chcecie, że się nie nadaje, że nie ma co zrzucać na leki itp., ale faktem jest to, ze jak się ma beznadziejnych instruktorów, to o ile ktoś nie ma naturalnego drygu do jazdy, to będzie miał problemy z wdrożeniem i oswojeniem się z jazdą.
A do autorki: na naukę nigdy nie jest za późno, więc nie zrażaj się i dalej działaj :) Tyle, że ja zastanowiłabym się nad szkołą, bo jazdy co 7-21 dni, to jak dla mnie kpina... Nie wspominając o instruktorze, który swój czas pracy traktuje jak charytatywny kurs i robi Ci łaskę, że w ogóle coś tam Cię uczy.

Pasek wagi

Droga Yuratko, jestem świeżo po zdaniu prawka. Na jazdach kompletnie mi nie szło, potrafiłam jeździć, ale nie umiałam się skupić. Notorycznie "zasypiałam" na warunkowej strzałce, zapominałam o kierunkach przy parkowaniu, nie mogłam w ogóle pojąć w którą stronę daję kierunki, czułam się jak idiotka. Raz mi szło lepiej, raz gorzej. Dzień przed pierwszym egzaminem mój instruktor chował twarz w dłoniach, nawet nic nie mówił :D tylko życzył powodzenia. Miałam szczęście do instruktora, wspaniały, konsekwentny facet. Pierwszym razem nie zdałam. Bałam się o plac, że zrobię jakąś głupotę już na samym początku, kompletnie w siebie nie wierzyłam. Plac poszedł mi jednak śpiewająco, wyjechałam na miasto i podczas parkowania zapomniałam 2x o kierunku (powtarzałam zadanie). Myślę że dużą rolę odgrywa tu stres, brak wiary w to że w ogóle zdasz. Wmawiałam sobie że jestem zbyt głupia, roztrzepana. Po pierwszej porażce wykupiłam jeszcze 2 godziny u tego samego instruktora i postanowiłam je wykorzystać na maksa :) Po tych 2h instruktor powiedział "Agniesiu, jak się skupisz, to zdasz." - podbudowało mnie to. Byłam skupiona, wyciszona, powtarzałam sobie "zdasz, potrafisz" i zdałam! Przy okazji dodam, że trafiłam na świetnego, młodego i przystojnego egzaminatora, którego na koniec przytuliłam w emocjach :D

Myślę że dużo zależy od instruktora, powinien Cię motywować, w końcu to wasz wspólny sukces.

Nie zniechęcaj się, wyobrażaj sobie nagrodę w postaci prawa jazdy :)

Razem ze mną na kurs chodziła 55-letnia kobietka. Sympatyczna, energiczna, ale też roztrzepana. Szło jej naprawdę kiepsko jeśli chodzi o technikę - szarpanie autem - przy ruszaniu, zmianie biegów, gwałtowne ruszanie i inne "głupie" błędy. Stresowała się, ale jeździła, ćwiczyła i dopięła swego. Wyjeździła ok. 40h, wcześniej po prostu nie chciała podchodzić do egzaminu.

Ja swój zdałam 7 września, ona była zapisana na 19-tego. Dzwoniłam do niej kilka dni temu zapytać jak tam poszło, i co? ZDAŁA!! Za pierwszym razem :)

Pamiętaj że nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń. Podejdź do tego na luzie, jeśli potrzeba Ci się wyciszyć - pij melisę lub rumianek, bo po czasie dają naprawdę dobry efekt łagodnego uspokojenia.

Trzymam za Ciebie kciuki, dasz radę!

Ja wyjezdzilam chyba ze 60 godzin zanim zdalam, a zdawalam w zeszlym roku, na 2 miesiace przed 30 urodzinami zdalam. Nie ma ze za stara, tzeba przeczekac kryzys i moze czesciej/rzadziej jazdy robic? no i cwiczyc, cwiczyc, cwiczyc... 

Pasek wagi

na drugi raz radzę poczytac ulotke leku który się bierze bo serio można kogoś i siebie samego zabic... 

też tak nie raz miałam. 6 października mam 3 podejście do praktyki i już się zalamuje.  stresujące to dla mnie bardzo.  Ale chyba więksZość osób tak ma. Trzeba to znieść i tyle 

Miałam tak samo jak Ty... końcówka jazd szła mi okropnie, ale ostatnie dwie godziny spięłam tyłek i było idealnie! Na egzamin czekałam 3 tygodnie więc tuż przed nim wzięłam sobie jazdy doszkalające i wtedy za kółkiem czułam się jak ryba w wodzie :D skupiłam się tylko i wyłącznie na jeździe, słuchałam uważnie poleceń instruktora. Egzamin mi niestety nie poszedł (oblałam na łuku... metoda na "pachołki) ale następnym razem - dzisiaj - zrobiłam łuk na wyczucie (co bardzo pochwalił egzaminator później, powiedział że metoda na "pachołki" jest czymś w rodzaju tresury, nie nauki), potem górka i na miasto - zero błędów, egzamin trwał 30 minut, egzaminator po zapisaniu wyniku powiedział, że będę świetnym kierowcą. Wniosek? Zepnij się i do dzieła! Miałam tak jak Ty, dzisiaj zdałam i czuje się jako kierowca naprawdę super :) powodzenia!

Dziekuje za wszystkie sympatyczne, motywujace wypowiedzi:) Mam cos takiego, ze jak cos zrypie to zaraz we wszystkim i zawsze jestem beznadziejna. Placze i zacinam sie, chce wszystko rzucic itd. Wiem. Tragedia. Ostatnie dwie jazdy naprawde mnie zdolowaly. Tak bardzo, ze wczesniejsze sukcesy przestaly sie liczyc. Bo pomijajac moj czarny foch, bylam z siebie dumna, ze stara baba, zupelny swiezak nigdy nie jezdzacy sobie jedzie autem i nie wpada do rowu. Jak mam pecha do tego zrytego goscia to mialam szczescie trafic na super instruktora na pierwszej jezdzie! Prawdziwy talent pedagogiczny:) Po 15 min na placu wyjechalismy na miasto. Mialam przyjemnosc jezdzic jeszcze z nim pare godzin. Przy nim samochod mi nie gasl:) i za wiele rzeczy bylam chwalona, a zle rzeczy konstruktywnie i rzeczowo wyjasnial. Z tego co wiem wszyscy chcieliby tylko z nim jezdzic;)

Osrodek wybralam przypadkiem. Chodzilo mi o termin najblizszy. 

Edit

Zlosliwie wypowiadajacym sie tez dziekuje. Jestem z tych, co- Jak to? To ja ci pokaze!:)

Pozdr:)

Pasek wagi

Ja się na mojej jednej jeździe poryczałam :D Wstyd mi było, czułam taką niemoc, w dodatku to był pierwszy dzień miesiączki. Instruktor fajnie zareagował, był wyrozumiały i zachęcał żebym się nie poddawała :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.