Temat: Dużo się uczycie/uczyliście na studiach?

To było tak, że codziennie musieliście siedzieć nad książkami po kilka godzin, czy tylko przed sesją tak naprawdę zakuwaliście?

I jeszcze jestem ciekawa czy chodziliście na wszystkie wykłady, czy sobie czasami odpuszczaliście... Ogólnie chce wiedzieć czy studia są bardzo czasochłonne.

studiowałam dwa kierunki - dziennie prawo i zaocznie europeistykę. Na prawie dramat to 2 i 3 rok, tragedia, na sama myśl do tej pory mam ciary. Zaoczne przy tym to był pikuś, w zasadzie szlam na egzaminy bez specjalnego uczenia się. Na prawie uczyłam się systematycznie, nie wszystko na raz bo wtedy leżałam i kwiczałam. Na wykłady chodziłam, musiałam bo na niektórych sprawdzali obecność. Ale ja studiowałam dawno, oj bardzo dawno (mam 33 lata) wiec to były inne czasy... jakies takie fajniejsze niż teraz.  

Tak, uczę się ale tylko dlatego, że na studiach odkryłam moje prawdziwe zainteresowania :D. Wkuwam w zasadzie tylko przed sesja, natomiast literaturę "fachową" pochłaniam (szczególnie, że moje studia to mieszanka polityki, ekonomii, zarządzania i geografii wiec dosyć rozległe dziedziny).  Poza tym dopiero na studiach odkryłam, że naprawdę nauka sprawia mi przyjemność wiec korzystam :D

Jak dziewczyny mówią, zależy jaki kierunek. Ja studiuję grafikę i tutaj nie ma nic do uczenia się, tylko robienie prac zaliczeniowych - więc temu poświęcam czas. Do tego czytanie książek i czasopism branżowych. 

Chodzę tak na 90% i więcej wszystkich wykładów i ćwiczeń. Uważam na nich, bo po to są żeby się uczyć, a nie palić głupa. Jeśli o naukę chodzi to wszystko zalezy od przedmiotu. Wążniejszy staram się opanować na bieżąco, dużo też pamiętam z zajęć (+powtórki do sesji),  jakiś mniej ważny tylko przed sesją.

nie chodziłam na wyklady

Uczylam się przed laborkami, kolokwiami i egzaminami. Akurat w czasie sesji jest najmniej nauki bo są 3 albo 4 egzamiby czyli tylko 4 wieczory nauki. A przed sesją gdy są same kolokwia i laborki to jest najgorszy czas.

Skonczylam elektronikę z dobrą średnią 

ja na chemii uczyłam się na bieżąco. przed każdymi laborkami wejściówka, nie umiesz = nie zdajesz = wylatujesz z zajęć. na wykłady chodziłam, bo lubiłam. zawsze wykładowca powiedział coś ciekawego, jakieś wskazówki czy podpowiedzi do egzaminu no i notatki miałam własne, nie musiałam nikogo prosić. obecność też była czasami sprawdzana i na egzaminie działało to na moją korzyść

studiuję informatykę i na wykłady nie chodzę wcale a ucze sie tylko i wyłącznie przed kolokwiami i egzaminami i jakoś to idzie do przodu :)

Pasek wagi

wszystko zalezy od kierunku studiow. ja studiuje zaocznie anglistyke i przyznam szczerze, ze ucze sie rzadko :PP w sumie tylko tuz przed sesja albo jakims egzaminem. zajecia mam w weekendy (piatek,, sobota, niedziela) -srednio co 2 tyg. wyklady czesto opuszczam .. mimo iz obecnosc jest obowiazkowa to przewaznie ktos ze znajomych wpisze mnie na liste, a innym razem ja wpisze kogos -tak sie zamieniamy w zaleznosci od tego kogo kolej akurat wypadnie :PP pozniej wymieniamy sie tez notatkami z wykladow, zebysmy mogli przygotowac sie na jakiejs podstawie do zaliczen. cwiczen za to staram sie nie opuszczac, chyba ze z jakiegos powodu nie moge byc obecna. generalnie, kierunek dosyc lajtowy dla osob lubiacych jezyki obce, ale niektore przedmioty sa naprawde ciezkie i zeby je zaliczyc trzeba poswiecic troche czasu i przysiasc w domu nad ksiazkami (np. gramatyka opisowa -skladnia i morfologia czy fonologia).

zależy jakie studia. Byłam przez rok na filologii to trzeba było przeczytać 1-2 lektury tygodniowo, do tego wymagający lektorat, prace domowe itp. Teraz jestem na dietetyce zaocznie i chodzę na 30% wykładów (tylko na takie ważne), na ćwiczenia chodzę regularnie (pozwalam sobie nie przyjść te 2 dopuszczalne razy). W ciągu semestru są głównie jakieś prace do wykonania, jak zrobi się je dobrze i na czas to potem jest spokój. A uczę się tylko do kolokwiów i na sesję. Niestety mam taką ogromną liczbę praktyk, że zajmują więcej czasu niż ta cała uczelnia :D

Pasek wagi

A ja uważam, że nie zależy od studiów tylko od ambicji. Bo ja jestem na ciężkich studiach, a przynajmniej wszyscy dookoła pytają czy ja w ogóle śpię (stomatologia). :D  Ale ja jestem mniej ambitna, bardziej stawiam na praktykę niż teorię, uczę się na tyle, żeby wyjść na 3,5 - głównie przedmioty, które mi się potem nie przydadzą. Więc uczę się około godzinę dziennie, parę godzin w trakcie weekendu, a dopiero przed sesją zapierdzielam. Na wykłady nie chodzę wszystkie - tlyko na te, które mi się przydadzą.

Podsumowując: możesz nie mieć czasu na nic poza studiami, a możesz równie dobrze dorabiać sobie popołudniami i jeszcze mieć czas na pasję. Ja przez 2 miesiące dorabiałam sobie w call center po 5h dziennie po zajęciach i jakoś udało mi się bezproblemowo wszystko zdać. Tylko przed sesją faktycznie przez tydzień nie wychodziłam z domu, nie spałam i tylko uczyłam się i jadłam.

Ja studiuje dosyć mocno wymagający kierunek. I owszem są przedmioty, do których wystarczy usiąść na 2 dni przed i zda się bez problemu na 4 czy 5. Jednak więcej jest egzaminów, do których trzeba się uczyć i uczyć. Mój rekord to ponad 2 miesiące ;) ale nic dziwnego jak większość podręczników ma jakieś 700-1200 stron. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.