Temat: ADHD-zmyślona choroba?

W jednym z tematów na vitalii ktoś napisał, że ADHD jest zmyśloną chorobą, inne osoby trochę zaatakowały ją. Jak wy uważacie?
Jakiś czas temu oglądałam program w którym właśnie była o tym mowa, że ta choroba nie istnieje, że ludzie ingerują w zachowania i chcą je na siłę leczyć.

"ADHD to wymyślona choroba, wyznał w ostatnim wywiadzie jej odkrywca. ADHD to ściema,wyznał odkrywca tej choroby. Nie przeszkodziło to koncernom farmaceutycznym w zarobieniu na niej kokosów. Czym zatem jest ADHD, czemu służą wymyślone choroby i jak wielkie czerpie się z nich zyski?"

RybkaArchitektka napisał(a):

Rozumiem, ze pisalas o filmie. Podpielam ten temat bardziej pod poddanie sie tyranizowaniu przez dziecko. Tutaj tez sa takie dzieci otyle /najczesciej emigrantow/ i niejednokrotnie bylam przekonana, ze sa to dzieci duzo starsze od mojego dziecka, a okazuja sie i nawet mlodsze. /Znowu pisze o swoim dziecku, ale takie juz moje skrzywienie matczyne/. Co od tego problemu Autorki tamtego posta...pisala ona o problemie z serduszkiem i ze nie chce wywolywac placzu i stresu zwlaszcza, ze dziecko ma wade serca. Ja tam ja rozumiem, a swiat sie nie zawali, jak sobie troche posika jeszcze w pieluche. Ciezko powiedziec jaka ona jest matka, osoba i czy jest konsekwentna bardzo, czy srednio czy w ogole. 

To sama widzisz, takie przypadki są w Anglii, są we Francji, w Polsce też się z tym spotkałam (z terroryzowaniem, bo jednak tak otyłych dzieci jak w tym filmie tutaj nie widziałam). Co do tamtego tematu - ale nawet nie próbowała schować/wyrzucić tych pieluszek. Wiele osób radziło żeby razem z córką się ich pozbyć z domu, tak żeby dziecko wiedziało, że pieluszek nie ma - nie, pieluszki w domu dalej są, stąd wie, że jak pokrzyczy i powrzeszczy to je dostanie, bo przecież mama ma cały zapas. Paradoksalnie to właśnie nieodpowiedzialne zachowanie matki biednemu dziecku może nasilić problemy z sercem - bo jak ma zrozumieć, że nie dostanie więcej pieluszki skoro pieluszki w domu są? Oczywiste, że się denerwuje i płacze. Jasne, jeżeli dziecko nie rozumie, że jest nocnik/toaleta, albo tak go stresuje konieczność rozstania się z pieluszką to niech ją ma jakiś czas, przecież to by było niedorzeczne wyrywać mu jeżeli nie rozumie/ma mieć problemy z sercem, coś jak sadzanie dziecka na siłę. Ale tam ani w tę, ani we w tę - niby zabieranie dziecku pieluszki, ale za chwilę zakładanie, zabieranie i oddawanie - dziecko wymusza i nie ma żadnego powodu żeby się nauczyć nowej rzeczy, bo mama i tak zrobi jak ono chce, po staremu. Jeżeli to jest konsekwencja to naprawdę nie wiem na jakim świecie żyję. Przecież potem mała się tak nauczy - teraz pokrzyczy to dostanie pieluszkę, za parę lat pokrzyczy to nie będzie musiała się uczyć. Przecież to nie wina dziecka, tylko wychowania. Nie będzie chciała może pisać dyktand to jej zdiagnozują jakąś dysfunkcję i matka będzie miała spokój tak jak teraz z pieluszką (tak, przedstawiam czarny scenariusz - jeden z wielu, nie zakładam, że to się musi wydarzyć).

kropka36 napisał(a):

Z ADHD jest tak samo, jak z wszystkimi "dys" i uwielbianą przez większość "dysleksją" (która według większości "posiadaczy" określa robienie błędów ortograficznych - co jest totalną bzdurą). Faktycznie istnieje, jednak w znikomym % - za to jest u bardzo wielu dzieci diagnozowana, bo najwygodniej jest wytłumaczyć lenistwo (w kwestii wychowania) i draństwo (w kwestii zachowania) "chorobą". Z drugiej strony uważam też, że może to też być jakaś tam dysfunkcja mózgu. Tak jak na przykład leworęczność - jednak leworęcznych nikt nie nazywa chorymi i nie leczy prochami.  

Leworęczność czy praworęczność związane są z dominującą półkulą mózgu - tak samo niektórzy mają zdolności artystyczne, inni wolą przedmioty ścisłe. Dlatego też nie ma powodu nazywać leworęczności chorobą. Owszem, nasze babcie i być może mamy oduczały trzymania narzędzia w lewej ręce, ale już od dawna istnieje tendencja do zaakceptowania ręki dominującej, i tyle. To, że kiedyś oduczano, związane było z obawą przed wychowywaniem "mańkuta", a nie zmieniało przecież dominacji w mózgu.

Jak byłam dzieckiem to się nazywało "brak wychowania" :p

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Rozumiem, ze pisalas o filmie. Podpielam ten temat bardziej pod poddanie sie tyranizowaniu przez dziecko. Tutaj tez sa takie dzieci otyle /najczesciej emigrantow/ i niejednokrotnie bylam przekonana, ze sa to dzieci duzo starsze od mojego dziecka, a okazuja sie i nawet mlodsze. /Znowu pisze o swoim dziecku, ale takie juz moje skrzywienie matczyne/. Co od tego problemu Autorki tamtego posta...pisala ona o problemie z serduszkiem i ze nie chce wywolywac placzu i stresu zwlaszcza, ze dziecko ma wade serca. Ja tam ja rozumiem, a swiat sie nie zawali, jak sobie troche posika jeszcze w pieluche. Ciezko powiedziec jaka ona jest matka, osoba i czy jest konsekwentna bardzo, czy srednio czy w ogole. 
To sama widzisz, takie przypadki są w Anglii, są we Francji, w Polsce też się z tym spotkałam (z terroryzowaniem, bo jednak tak otyłych dzieci jak w tym filmie tutaj nie widziałam). Co do tamtego tematu - ale nawet nie próbowała schować/wyrzucić tych pieluszek. Wiele osób radziło żeby razem z córką się ich pozbyć z domu, tak żeby dziecko wiedziało, że pieluszek nie ma - nie, pieluszki w domu dalej są, stąd wie, że jak pokrzyczy i powrzeszczy to je dostanie, bo przecież mama ma cały zapas. Paradoksalnie to właśnie nieodpowiedzialne zachowanie matki biednemu dziecku może nasilić problemy z sercem - bo jak ma zrozumieć, że nie dostanie więcej pieluszki skoro pieluszki w domu są? Oczywiste, że się denerwuje i płacze. Jasne, jeżeli dziecko nie rozumie, że jest nocnik/toaleta, albo tak go stresuje konieczność rozstania się z pieluszką to niech ją ma jakiś czas, przecież to by było niedorzeczne wyrywać mu jeżeli nie rozumie/ma mieć problemy z sercem, coś jak sadzanie dziecka na siłę. Ale tam ani w tę, ani we w tę - niby zabieranie dziecku pieluszki, ale za chwilę zakładanie, zabieranie i oddawanie - dziecko wymusza i nie ma żadnego powodu żeby się nauczyć nowej rzeczy, bo mama i tak zrobi jak ono chce, po staremu. Jeżeli to jest konsekwencja to naprawdę nie wiem na jakim świecie żyję. Przecież potem mała się tak nauczy - teraz pokrzyczy to dostanie pieluszkę, za parę lat pokrzyczy to nie będzie musiała się uczyć. Przecież to nie wina dziecka, tylko wychowania. Nie będzie chciała może pisać dyktand to jej zdiagnozują jakąś dysfunkcję i matka będzie miała spokój tak jak teraz z pieluszką (tak, przedstawiam czarny scenariusz - jeden z wielu, nie zakładam, że to się musi wydarzyć).

Tak, abstrahując od tematu - Wilena co ty właściwie robisz na tym forum, wnioskując po twoich wypowiedziach świetnie piszesz, wydajesz się być inteligentna tylko nie rozumiem skąd bierzesz tyle czasu na takie pierdoły. Z większością osób z którymi wdajesz się w dyskusję i tak się nie dogadasz, nikogo nie nawrócisz bo ludzie wiedzą swoje. Nie szkoda ci czasu na przekonywanie do swoich racji kobiet które nie myślą w większości logicznie, nie umieją czytać ani analizować i nie mówi tutaj o tym wątku tak ogólnie tylko o całej twojej twórczości.

Jak np. w tym wątku napisałaś 10 odpowiedzi, myślę że mogło ci to zająć spokojnie koło 40 minut. Czy ci płacą za to że rozkręcasz forum ? Jak nie to nie rozumiem.

juljaa napisał(a):

Wilena napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Rozumiem, ze pisalas o filmie. Podpielam ten temat bardziej pod poddanie sie tyranizowaniu przez dziecko. Tutaj tez sa takie dzieci otyle /najczesciej emigrantow/ i niejednokrotnie bylam przekonana, ze sa to dzieci duzo starsze od mojego dziecka, a okazuja sie i nawet mlodsze. /Znowu pisze o swoim dziecku, ale takie juz moje skrzywienie matczyne/. Co od tego problemu Autorki tamtego posta...pisala ona o problemie z serduszkiem i ze nie chce wywolywac placzu i stresu zwlaszcza, ze dziecko ma wade serca. Ja tam ja rozumiem, a swiat sie nie zawali, jak sobie troche posika jeszcze w pieluche. Ciezko powiedziec jaka ona jest matka, osoba i czy jest konsekwentna bardzo, czy srednio czy w ogole. 
To sama widzisz, takie przypadki są w Anglii, są we Francji, w Polsce też się z tym spotkałam (z terroryzowaniem, bo jednak tak otyłych dzieci jak w tym filmie tutaj nie widziałam). Co do tamtego tematu - ale nawet nie próbowała schować/wyrzucić tych pieluszek. Wiele osób radziło żeby razem z córką się ich pozbyć z domu, tak żeby dziecko wiedziało, że pieluszek nie ma - nie, pieluszki w domu dalej są, stąd wie, że jak pokrzyczy i powrzeszczy to je dostanie, bo przecież mama ma cały zapas. Paradoksalnie to właśnie nieodpowiedzialne zachowanie matki biednemu dziecku może nasilić problemy z sercem - bo jak ma zrozumieć, że nie dostanie więcej pieluszki skoro pieluszki w domu są? Oczywiste, że się denerwuje i płacze. Jasne, jeżeli dziecko nie rozumie, że jest nocnik/toaleta, albo tak go stresuje konieczność rozstania się z pieluszką to niech ją ma jakiś czas, przecież to by było niedorzeczne wyrywać mu jeżeli nie rozumie/ma mieć problemy z sercem, coś jak sadzanie dziecka na siłę. Ale tam ani w tę, ani we w tę - niby zabieranie dziecku pieluszki, ale za chwilę zakładanie, zabieranie i oddawanie - dziecko wymusza i nie ma żadnego powodu żeby się nauczyć nowej rzeczy, bo mama i tak zrobi jak ono chce, po staremu. Jeżeli to jest konsekwencja to naprawdę nie wiem na jakim świecie żyję. Przecież potem mała się tak nauczy - teraz pokrzyczy to dostanie pieluszkę, za parę lat pokrzyczy to nie będzie musiała się uczyć. Przecież to nie wina dziecka, tylko wychowania. Nie będzie chciała może pisać dyktand to jej zdiagnozują jakąś dysfunkcję i matka będzie miała spokój tak jak teraz z pieluszką (tak, przedstawiam czarny scenariusz - jeden z wielu, nie zakładam, że to się musi wydarzyć).
Tak, abstrahując od tematu - Wilena co ty właściwie robisz na tym forum, wnioskując po twoich wypowiedziach świetnie piszesz, wydajesz się być inteligentna tylko nie rozumiem skąd bierzesz tyle czasu na takie pierdoły. Z większością osób z którymi wdajesz się w dyskusję i tak się nie dogadasz, nikogo nie nawrócisz bo ludzie wiedzą swoje. Nie szkoda ci czasu na przekonywanie do swoich racji kobiet które nie myślą w większości logicznie, nie umieją czytać ani analizować i nie mówi tutaj o tym wątku tak ogólnie tylko o całej twojej twórczości.Jak np. w tym wątku napisałaś 10 odpowiedzi, myślę że mogło ci to zająć spokojnie koło 40 minut. Czy ci płacą za to że rozkręcasz forum ? Jak nie to nie rozumiem.

Mam dziwną podzielność uwagi, mogę pisać tutaj i słuchać czegoś w tle, albo pisać tutaj w chwili kiedy potrzebuję zebrać myśli ślęcząc nad czymś do pracy/na studia w drugim oknie. Natomiast płacić mi nie płacą, ale jak mi tak słodzisz (bo mimo wszystko potraktuję Twój komentarz jako komplement) to może zaczną - czekam na propozycje ;) 

Nam ćwiczeniowca opowiadał jak się zachowuje takie dziecko z ADHD. Nie będzie mogło się na niczym skupić jak np. nie pobiegnie z 10 razy po schodach w tę i z powrotem. Złe wychowanie? Nie sądzę.

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

Widac, ze masz powierzchowna wiedze na temat zachowan dzieci i ich rozwoju. Wiekszosc dzieci buntuje sie w malym wieku, nie na darmo psychologowie wyodrebnili tzw bunt dwu latka. Moja corka tez sie kladla na ziemi w supermarkecie /nawet na polnej drodze/ i to nie raz. I wcale nie po to, zeby cos wymusic czy kupic /bo z tym nie mam problemu i tak nic jej nie kupuje/. Po prostu histeria, za duzo wrazen dla dziecka taki supermarket, ono chce sie bawic, biegac, a nie ogladac nudne rzeczy, ktorych w dodatku nie moze dotykac. Juz nie wspomne o braku powietrza w markecie /brak okien, sztuczne przetlaczanie powietrza/. To nie sa warunki dla spedzania czasu dla dziecka. Co do odpieluchowania u tej dziewczyny co doradzaly jej laski, to dziecko to nie automat. Widocznie nie jest gotowe z jakis powodow /byc moze ma jakis niewypowiedziany stres/. Tu gdzie mieszkam nie robi sie takiej nagonki na rodzicow w sprawie nieodpieluchowanych dzieci. Udziela sie rad, ale te rady nie dzialaja na kazde dziecko i nie o tym samym czasie. Dziecko ma isc swoim rytmem. Moze i dzisiaj jej corka jeszcze nie robi siku jak nalezy, ale kto wie...za tydzien byc moze bedzie to juz historia. Takie sa dzieci.

zupełnie się nie zgadzam. to, że we Francji olewają temat, nie znaczy, że problemu nie ma.( moja córka ma problem z moczeniem nocnym i nie czekam aż jej przejdzie tylko do lekarza)  I nie znam dziecka, które robiłoby histerię, bo ma za dużo wrażeń. Mam 3 dzieci i ostatnie jest jeszcze za małe na bunt, ale wszystkie bunty przechodziłam z poprzednimi. Zawsze był powód- a to kupić, a to nie idziemy w tą stronę co trzeba, a to trzeba iść za rękę, bo przejście i wiele innych. Co do dziewczyny od pieluch - moja starsza córka strasznie długo miła smoczka. Poszla do przedszkola w wieku 2.5 lat i rąbała siku w majtki jak leci, smoczka do przedszkola nie dawaliśmy, ale jak tylko wracała to się domagała. KONSEKWENCJA - pieluchy out i nie ma, ze ryczy. kupiło się podkłady i tyle. to samo ze smoczkiem - nei ma i już. darła się wieczorem jak opętana, że nie może spać - to się siedziało, czytało, śpiewało, głaskało - ale nie ulegało! na boga. i pomogło :)

co do ADHD - oczywiście, ze ta choroba istnieje, ludzie. spotkałam w życiu jedno dziecko z nią - jezu, masakra. to nie jego wina oczywiście, ale ta nadpobudliwość sprawiała, że ja też byłam cała nerwowa.  Sam mistrz świata w pływaniu powiedział, że ma ADHD i pływanie bardzo mu pomogło rozładować napięcie. terapia i zaangażowanie rodziców też ma bardzo duży wpływ. 

Pasek wagi

Katniss26 napisał(a):

kropka36 napisał(a):

Z ADHD jest tak samo, jak z wszystkimi "dys" i uwielbianą przez większość "dysleksją" (która według większości "posiadaczy" określa robienie błędów ortograficznych - co jest totalną bzdurą). Faktycznie istnieje, jednak w znikomym % - za to jest u bardzo wielu dzieci diagnozowana, bo najwygodniej jest wytłumaczyć lenistwo (w kwestii wychowania) i draństwo (w kwestii zachowania) "chorobą". Z drugiej strony uważam też, że może to też być jakaś tam dysfunkcja mózgu. Tak jak na przykład leworęczność - jednak leworęcznych nikt nie nazywa chorymi i nie leczy prochami.  
Leworęczność czy praworęczność związane są z dominującą półkulą mózgu - tak samo niektórzy mają zdolności artystyczne, inni wolą przedmioty ścisłe. Dlatego też nie ma powodu nazywać leworęczności chorobą. Owszem, nasze babcie i być może mamy oduczały trzymania narzędzia w lewej ręce, ale już od dawna istnieje tendencja do zaakceptowania ręki dominującej, i tyle. To, że kiedyś oduczano, związane było z obawą przed wychowywaniem "mańkuta", a nie zmieniało przecież dominacji w mózgu.

oo tak było. moja teściowa miala wiązaną lewą rękę do ciała, żeby jej nie używała. teraz pisze prawą, ale ogolnie jest leworęczna. 

Pasek wagi

Choroba istnieje wg mnie, ALE nie w tak duzej czestotliwosci jak pokazuja statystki w szkolach. Czesto rodzice nad swietego spokoju ida z dzieciakiem do lekarza, zeby wystawil swistek, ze dziecko ma ADHD, zeby miec podkladke dla slabego wychowania dziecka, bo przeciez ono chore jest, wiec jestesmy, my rodzice, zwolnieni z odpowiedzialnosci, ze dziecko rozpuszczone jak dziadowski bicz.

Tak samo jest z tymi dys.. To chore jest, ze nagle w dzisiejszych czasach pol klasy ma jakies dys.. Przysiasc sie na tylku nie chce do nauki, rodzicom przypilnowac, wiec lepiej miec swistek, ze ma takie czy siakie dys.. i jest spokoj ze strony nauczycieli

Nie watpie, ze te choroby istnieja, ale przez masowe wrecz wydawanie zaswiadczen na ADHD i dys.. zrobily sie to choroby malo wiagrygodne dla wiekszosci. Jesli na 100 dzieciakow z zaswiadczeniem, tylko 2-3 ma naprawde ADHD, to mozna rzec, ze wlasciwie to nie jest choroba, bo prawdziwie chorych jest tak malo, ze malo sie mozna z nimi spotkac na codzien. A wina obarczylabym lekarzy, psychiatrow, ktorzy tak bezmyslnie wydaja te zaswiadczenie, bo mamusia lub tatus chca. Tak, slyszalam o takich wypadkach niestety

Pasek wagi

Matyliano napisał(a):

Katniss26 napisał(a):

kropka36 napisał(a):

Z ADHD jest tak samo, jak z wszystkimi "dys" i uwielbianą przez większość "dysleksją" (która według większości "posiadaczy" określa robienie błędów ortograficznych - co jest totalną bzdurą). Faktycznie istnieje, jednak w znikomym % - za to jest u bardzo wielu dzieci diagnozowana, bo najwygodniej jest wytłumaczyć lenistwo (w kwestii wychowania) i draństwo (w kwestii zachowania) "chorobą". Z drugiej strony uważam też, że może to też być jakaś tam dysfunkcja mózgu. Tak jak na przykład leworęczność - jednak leworęcznych nikt nie nazywa chorymi i nie leczy prochami.  
Leworęczność czy praworęczność związane są z dominującą półkulą mózgu - tak samo niektórzy mają zdolności artystyczne, inni wolą przedmioty ścisłe. Dlatego też nie ma powodu nazywać leworęczności chorobą. Owszem, nasze babcie i być może mamy oduczały trzymania narzędzia w lewej ręce, ale już od dawna istnieje tendencja do zaakceptowania ręki dominującej, i tyle. To, że kiedyś oduczano, związane było z obawą przed wychowywaniem "mańkuta", a nie zmieniało przecież dominacji w mózgu.
oo tak było. moja teściowa miala wiązaną lewą rękę do ciała, żeby jej nie używała. teraz pisze prawą, ale ogolnie jest leworęczna. 

Moja babcie tez tak zmuszali do pisania, przez wiazanie lewej reki. Skonczylo sie na tym, ze pisala i jadla prawa, ale pozostale czynnosci robila lewa. Co ciekawe ja urodzilam sie praworeczna, ale przez to, ze duzo czasu spedzalam z ta babcia, czesc rzeczy automatycznie robie lewa, a nie jest reka dominujaca. Chocby glupie odkrecenia sloika, nie potrafie prawa reka

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.