Temat: ADHD-zmyślona choroba?

W jednym z tematów na vitalii ktoś napisał, że ADHD jest zmyśloną chorobą, inne osoby trochę zaatakowały ją. Jak wy uważacie?
Jakiś czas temu oglądałam program w którym właśnie była o tym mowa, że ta choroba nie istnieje, że ludzie ingerują w zachowania i chcą je na siłę leczyć.

"ADHD to wymyślona choroba, wyznał w ostatnim wywiadzie jej odkrywca. ADHD to ściema,wyznał odkrywca tej choroby. Nie przeszkodziło to koncernom farmaceutycznym w zarobieniu na niej kokosów. Czym zatem jest ADHD, czemu służą wymyślone choroby i jak wielkie czerpie się z nich zyski?"

RybkaArchitektka napisał(a):

Oj znalam kilka osob, ktore wyraznie odstawaly od normy i moznaby im przypisac to adhd ktore jak sie okazuje nie istnieje. Na pewno sa to jakies zaburzenia, moze jakies niedotlenie mozgu w ciazy to spowodowalo. Znam takie osobniki ze swojej podstawowki, ktore jakos sie ogarnely zyciowo i wyrosly z tego chyba, mniemam po tym chociazby, ze zalozyli rodziny i maja dzieci. 

adhd nie sterylizuje człowieka, czemu więc zakładasz, że jak ktoś ma rodzinę i dzieci to znaczy, że nie jest chory na adhs?

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zobacz sobie do innego wątku na forum - o małej dziewczynce, która sika tylko w pampersa/pieluszkę. Kobieta dostała rady, żeby jej tej pieluszki nie dawać, wyrzucić wspólnie i nie dać się szantażować dziecku, a nic sobie z tego nie robi. Nawet ja, a dzieci nie mam, takie rzeczy wiem - że trzeba być konsekwentnym. To teraz wyobraź sobie, że takich rodziców jest więcej. Niczego nie potrafią wyegzekwować od dziecka, niczego go nauczyć, nie potrafią być konsekwentni i odpowiedzialni. Nie neguję, że część dzieci naprawdę jest chora, ale jednocześnie nie uwierzę, że część tych wszystkich dysfunkcji i chorób to tak naprawdę wynik błędów wychowawczych, tego że jak dziecko nie chce przeczytać to się mu włącza bajkę, albo tego że jak dziecko nie chce spokojnie usiedzieć dziesięciu minut to pozwala mu się szaleć i biegać w niekontrolowany sposób. I nie, absolutnie nie jestem zwolenniczką bicia dzieci - w życiu bym dziecka nie uderzyła. Natomiast nie rozumiem też dlaczego dzieciom się teraz na coraz więcej pozwala, a potem zwala na dysfunkcje (usprawiedliwiając własną bezradność). Oglądałam jakiś dokument o otyłości u dzieci w Anglii ostatnio, praktycznie wszyscy rodzice mówili, że to nie ich wina, geny, tycie z powietrza, rząd jest winny, bla, bla, bla. A potem jak dzieciak się kładł na podłodze w supermarkecie żeby wymusić batonika to pakowali mu do buzi batonika. Mam wrażenie, że tak samo usprawiedliwia się czasami zwykle lenistwo, nieuctwo, złe zachowanie - podkreślam czasami, bo tak samo jak są dzieci, które zmagają się z otyłością z powodu jakiejś choroby, tak samo są te które mają rzeczywiście zaburzenia na tle psychicznym. Tylko, że to jest jakiś margines, a teraz co drugie dziecko niemalże coś tam ma zdiagnozowane. 
Widac, ze masz powierzchowna wiedze na temat zachowan dzieci i ich rozwoju. Wiekszosc dzieci buntuje sie w malym wieku, nie na darmo psychologowie wyodrebnili tzw bunt dwu latka. Moja corka tez sie kladla na ziemi w supermarkecie /nawet na polnej drodze/ i to nie raz. I wcale nie po to, zeby cos wymusic czy kupic /bo z tym nie mam problemu i tak nic jej nie kupuje/. Po prostu histeria, za duzo wrazen dla dziecka taki supermarket, ono chce sie bawic, biegac, a nie ogladac nudne rzeczy, ktorych w dodatku nie moze dotykac. Juz nie wspomne o braku powietrza w markecie /brak okien, sztuczne przetlaczanie powietrza/. To nie sa warunki dla spedzania czasu dla dziecka. Co do odpieluchowania u tej dziewczyny co doradzaly jej laski, to dziecko to nie automat. Widocznie nie jest gotowe z jakis powodow /byc moze ma jakis niewypowiedziany stres/. Tu gdzie mieszkam nie robi sie takiej nagonki na rodzicow w sprawie nieodpieluchowanych dzieci. Udziela sie rad, ale te rady nie dzialaja na kazde dziecko i nie o tym samym czasie. Dziecko ma isc swoim rytmem. Moze i dzisiaj jej corka jeszcze nie robi siku jak nalezy, ale kto wie...za tydzien byc moze bedzie to juz historia. Takie sa dzieci.
Pewnie tak, nie mam dzieci, nie pracuję jako opiekunka, siłą rzeczy jakiejś ogromnej wiedzy mieć nie będę. Natomiast to, że dzieci się buntują nie jest jakąś wiedzą tajemną - tylko, że w dokumencie, który oglądałam mowa była akurat o dziecku (na pewno większym niż dwulatek), które rzucało się na podłogę supermarketu krzycząc, że chce batonika i dostawało batonika. Powodem leżenia na podłodze nie był brak powietrza, bunt, ani nuda, tylko wprost wykrzyczane żądanie batonika - także nie wiem po co cały ten wywód i nadinterpretacja. A odnośnie tematu odpieluchowania - jasne, dziecko to nie automat, ale żeby mogło jakoś normalnie funkcjonować potrzebuje chyba jasnych zasad. Albo nie jest gotowe na odpiechulowanie i się go nie dręczy, albo jest i konsekwentnie zaczyna się go uczyć - w tamtym wypadku tej konsekwencji właśnie brakowało, dziecko po prostu wymuszało na mamie to co chciało, a ta nie umiała sobie z tym poradzić (przykład ten sam co z wkładaniem dziecku do buzi batonika żeby przestało krzyczeć). 

Moja mala tez sie buntuje i wyglupia, bo cos chce. Bunt dwu latka zaczyna sie w wieku 1,5 roku i konczy cos po 3 roku. Wiele dzieci go w ogole nie przechodzi, zas inne nadmiernie. Hiisteria to jeden z blaskow tego buntu. Podobnie jak tarzanie sie na podlodze /czy klepisku/ i plakanie. Nawet na wiejskiej drodze, bo....bo batonika akurat tam nie ma mozliwosci kupic, ale zachcialo sie jechac dziecku w wozku ledwo co narodzonego brata.

I takiemu dziecku mozna i trzeba tlumaczyc, ale czesto bez skutku. Za jakis czas zrozumie. To nie chodzi o to, ze ono chce batonika czy jechac w wozku. Ono chce byc najwazniejsze w hierarchi rodziny i chce bardzo podkreslic swoje J A, ktore wlasnie sie ksztaltuje. I dziecka nie mozna za to temperowac, ustawiac, bic po dupie, tylko tlumaczyc, lagodzic, przekierunkowac uwage na cos innego. I to dziala. Ale J A musi sie narodzic. I jest to trudne dla rodzica, dla otoczenia rowniez.

Co do odpieluchowania, to ja konsekwetnie ucze tego swoja pocieche od poczatku sierpnia. I mam dzien w dzien obsrane rzeczy i zasikane. I tlumacze co i jak i wiem, ze rozumie. Ale dziecko mialo niedawno duzy stres i tu jest pies pogrzebany. Widocznie tam tez jest jakis powod. Stres przed przedszkolem, nowymi dziecmi, moze przed pania. A moze emocje i poddnerwowanie mamy widzi, gdy inne mamy sie dziwuja, krytykuja. 

Kiedys-kiedys tez widzialam u innych dzieci same wady, albo bledy wychowacze. Teraz rad poslucham chetnie, ale filtruje wszystko przez grube sito.

paulinasraulina napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

EnolaaGay napisał(a):

Z tego co wiem, to po prostu wyrwano z kontekstu wypowiedź Eisenberga, dot. tego, że obecnie ADHD stało się "modne" i często diagnozuje się je tam, gdzie tego problemu tak naprawdę nie ma. Eisenberg nie powiedział jednak, że tej choroby nie ma, że ją sobie wymyślił.
powiedzial na lozu smierci, ze ja wymyslil i ze lekarze /ci na samej gorze/ tez byli w to zamieszani, wiedzieli, ze choroba nie istnieje i brali lapowy, zeby zalegalizowac leki na to 
komu powiedział na tym łożu śmierci ? 

Poczytaj dobrze publikacje i poslkie gazety przejrzyj. Zdaje sie, ze w Wyborczej ten temat zostal dobrze opisany. Ja nie mam dostepu do polskiej pracy, a jednak udalo mi sie dotrzec do tych informacji jakis czas temu.

Wbij w google zagadnienie, to znajdziesz odpowiedz.

paulinasraulina napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Oj znalam kilka osob, ktore wyraznie odstawaly od normy i moznaby im przypisac to adhd ktore jak sie okazuje nie istnieje. Na pewno sa to jakies zaburzenia, moze jakies niedotlenie mozgu w ciazy to spowodowalo. Znam takie osobniki ze swojej podstawowki, ktore jakos sie ogarnely zyciowo i wyrosly z tego chyba, mniemam po tym chociazby, ze zalozyli rodziny i maja dzieci. 
adhd nie sterylizuje człowieka, czemu więc zakładasz, że jak ktoś ma rodzinę i dzieci to znaczy, że nie jest chory na adhs?

Mam na mysli jednego gostka, ktorego znalam w podstawowce i ktory byl odsylany od szkoly do szkoly, powtarzal za mojej kadencji trzy razy,  ja sie go balam i tez zostalam kiedys przez niego napadnieta na ciemnej i zasniezonej ulicy /kto wie czy uciekajac ile sil w nogach uniknelam gwaltu. A szajbus mial juz 16-17 lat i byl naprawde oszolomem, nieogarem i nieprzewidywalnym czlowiekiem, gdzie szkola, pedagog i nauczyciele sobie z nim nie mogli poradzic.

A teraz ...pan magister z pod jakiejs dalekiej i ciemnej uczelni, wojskowy /z wysokim stopniem/, do niedawna komendant policji w moim miescie /po znajomosci przyjety, ale wypierniczony/..i szczesliwy maz i ojciec dwojki dzieci. 

Zastanawiam sie tylko czy to adhd jego wyparowalo czy co?! Czy w koncu sie dostosowal do spoleczenstwa. Albo ma takie uklady, ze dostal taka robote. Jak czytalam o nim w gazetce gminnej jaki to pan, to o malo z krzesla spadlam. 

RybkaArchitektka napisał(a):

paulinasraulina napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

EnolaaGay napisał(a):

Z tego co wiem, to po prostu wyrwano z kontekstu wypowiedź Eisenberga, dot. tego, że obecnie ADHD stało się "modne" i często diagnozuje się je tam, gdzie tego problemu tak naprawdę nie ma. Eisenberg nie powiedział jednak, że tej choroby nie ma, że ją sobie wymyślił.
powiedzial na lozu smierci, ze ja wymyslil i ze lekarze /ci na samej gorze/ tez byli w to zamieszani, wiedzieli, ze choroba nie istnieje i brali lapowy, zeby zalegalizowac leki na to 
komu powiedział na tym łożu śmierci ? 
Poczytaj dobrze publikacje i poslkie gazety przejrzyj. Zdaje sie, ze w Wyborczej ten temat zostal dobrze opisany. Ja nie mam dostepu do polskiej pracy, a jednak udalo mi sie dotrzec do tych informacji jakis czas temu.Wbij w google zagadnienie, to znajdziesz odpowiedz.

znalazłam artykuł na stronie faktu :D przejrzałam kilka stron internetowych na ten temat i nie znalazłam odpowiedzi. Jak dla mnie, ktoś szukał sensacji, a ludzie to kupili i poszło o obieg. Sorki, ale badań naukowych na ten temat przeprowadzono więcej niż jeden i jest to dla mnie bardziej wiarygodne niż jakieś ploty z łoża śmierci

Pasek wagi

RybkaArchitektka napisał(a):

paulinasraulina napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Oj znalam kilka osob, ktore wyraznie odstawaly od normy i moznaby im przypisac to adhd ktore jak sie okazuje nie istnieje. Na pewno sa to jakies zaburzenia, moze jakies niedotlenie mozgu w ciazy to spowodowalo. Znam takie osobniki ze swojej podstawowki, ktore jakos sie ogarnely zyciowo i wyrosly z tego chyba, mniemam po tym chociazby, ze zalozyli rodziny i maja dzieci. 
adhd nie sterylizuje człowieka, czemu więc zakładasz, że jak ktoś ma rodzinę i dzieci to znaczy, że nie jest chory na adhs?
Mam na mysli jednego gostka, ktorego znalam w podstawowce i ktory byl odsylany od szkoly do szkoly, powtarzal za mojej kadencji trzy razy,  ja sie go balam i tez zostalam kiedys przez niego napadnieta na ciemnej i zasniezonej ulicy /kto wie czy uciekajac ile sil w nogach uniknelam gwaltu. A szajbus mial juz 16-17 lat i byl naprawde oszolomem, nieogarem i nieprzewidywalnym czlowiekiem, gdzie szkola, pedagog i nauczyciele sobie z nim nie mogli poradzic.A teraz ...pan magister z pod jakiejs dalekiej i ciemnej uczelni, wojskowy /z wysokim stopniem/, do niedawna komendant policji w moim miescie /po znajomosci przyjety, ale wypierniczony/..i szczesliwy maz i ojciec dwojki dzieci. Zastanawiam sie tylko czy to adhd jego wyparowalo czy co?! Czy w koncu sie dostosowal do spoleczenstwa. Albo ma takie uklady, ze dostal taka robote. Jak czytalam o nim w gazetce gminnej jaki to pan, to o malo z krzesla spadlam. 

o boziu, to, że ktoś ma adhd nie znaczy, że pozostaje mu zostać jakimś marginesem społeczeństwa, ja mam add i jestem inż, więc wiem, że się da

Pasek wagi

mirabelka2014 napisał(a):

Oweda napisał(a):

Martulleczka napisał(a):

Może nie wymyślona, ale zauważyłam, że teraz braki w wychowaniu dużo rodziców tłumaczy ADHD, dwubiegunówką i różnymi innymi cudami. To mnie drażni, tak samo jak teraz co druga osoba ma jakąś dysfunkcję. Ludzie tłumaczą swoje lenistwo w kwestii wychowania i edukacji dzieci chorobami. 
Tez to widzę...
Świetnie to ujęłas, zgadzam sie z kazdym slowem! teraz ludzie wszystko zwalaja na wymyslone choroby (mam tu na mysli glownie rodzicow i ich dzieci w szkole), uwazaja ze ich pociechy sa super mega zdolne i najwspanialsze, na kazde braki jakie wytknie nauczyciel przynosza zaswiadczenie od lekarza! obracam sie w szkolnym srodowisku i mam wielu znajomych-nauczycieli i to co teraz dzieje sie w szkolach to jakas masakra! naprawde zdarzaja sie klasy, gdzie nawet co 2-3 uczen ma adhd i do tego jeszcze wszelkie dyslekcje itp, itd... A prawda jest taka, ze takie dziecko jest najczesciej zle wychowane i rozpuszczone, a bledy ortograficzne ktore robi w kazdym wyrazie nie wynikaja z choroby tylko z tego, ze nigdy taki osobnik zadnej ksiazki nie przeczytal (oczywiscie nie twierdze ze dyslekcja, dysgrafia i tym podobne nie istnieja, bo sa to prawdziwe choroby, ale tak naprawde dotykaja one nielicznych, a w obecnych czasach zrobily sie bardzo "modne" i ulatwiaja wiele rzeczy w szkole wiec warto na nie chorowac; no i nagle co drugi uczen w klasie "choruje", normalnie smiech na sali)

Mam DYSLEKSJĘ,  staram nie schodzic poniżej 100 książek rocznie.

Nie piszę muj, rze itp

Tylko myle dzi z si, k z g, t z p, p z b, b z d, d z t i gubię litery. Czasami nie piszę polowy słowa.  Takie błędy wychodzą najczęściej gdy piszę szybko,  np. coś notuję ale nie przeszkadzało mi to mieć 6 na dyktandach i brać udział w konkursach, ponieważ po przeczytaniu kilka razy zauwazam błędu i je poprawiam. Nawet jakiś czas na studiach byłam korektorem tekstów. Ale problem mam. Pamiętam jak w klase maturalnej mieliśmy dużo tekstów o wojnie i w zeszycie ciągle pisalam "śmierdzi" zamiast "śmierci" i bardzo się bałam, że w taki sposób napiszę to słowo na kartkówce

Zaswiadczenie nic nie ułatwia. Pół h więcej na maturze i chyba 2 czy 3 błędy więcej mozna zrobić (przynajmniej za moich czasów tak było), także ja mojego nawet nie zniosłam do szkoły.

Nie będę dyskutować czy adhd istnieje, bo nie jestem lekarzem. Ale wiem, że krzyki, bieganie, bicie itp to nie jest adhd. Adhd to brak koncentracji i ciągłe rozproszenie wszystkim, tym że pada deszcz, że ściana jest zielona, że trawa rośnie i to naprawdę musi być uciążliwe dla osoby chorej. Takie coś istnieje, a czy to adhd czy dysfunkcja czy taka natura czy cokolwiek nie ma znaczenia, ważne jest,  że to naprawdę przeszkadza 

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zobacz sobie do innego wątku na forum - o małej dziewczynce, która sika tylko w pampersa/pieluszkę. Kobieta dostała rady, żeby jej tej pieluszki nie dawać, wyrzucić wspólnie i nie dać się szantażować dziecku, a nic sobie z tego nie robi. Nawet ja, a dzieci nie mam, takie rzeczy wiem - że trzeba być konsekwentnym. To teraz wyobraź sobie, że takich rodziców jest więcej. Niczego nie potrafią wyegzekwować od dziecka, niczego go nauczyć, nie potrafią być konsekwentni i odpowiedzialni. Nie neguję, że część dzieci naprawdę jest chora, ale jednocześnie nie uwierzę, że część tych wszystkich dysfunkcji i chorób to tak naprawdę wynik błędów wychowawczych, tego że jak dziecko nie chce przeczytać to się mu włącza bajkę, albo tego że jak dziecko nie chce spokojnie usiedzieć dziesięciu minut to pozwala mu się szaleć i biegać w niekontrolowany sposób. I nie, absolutnie nie jestem zwolenniczką bicia dzieci - w życiu bym dziecka nie uderzyła. Natomiast nie rozumiem też dlaczego dzieciom się teraz na coraz więcej pozwala, a potem zwala na dysfunkcje (usprawiedliwiając własną bezradność). Oglądałam jakiś dokument o otyłości u dzieci w Anglii ostatnio, praktycznie wszyscy rodzice mówili, że to nie ich wina, geny, tycie z powietrza, rząd jest winny, bla, bla, bla. A potem jak dzieciak się kładł na podłodze w supermarkecie żeby wymusić batonika to pakowali mu do buzi batonika. Mam wrażenie, że tak samo usprawiedliwia się czasami zwykle lenistwo, nieuctwo, złe zachowanie - podkreślam czasami, bo tak samo jak są dzieci, które zmagają się z otyłością z powodu jakiejś choroby, tak samo są te które mają rzeczywiście zaburzenia na tle psychicznym. Tylko, że to jest jakiś margines, a teraz co drugie dziecko niemalże coś tam ma zdiagnozowane. 
Widac, ze masz powierzchowna wiedze na temat zachowan dzieci i ich rozwoju. Wiekszosc dzieci buntuje sie w malym wieku, nie na darmo psychologowie wyodrebnili tzw bunt dwu latka. Moja corka tez sie kladla na ziemi w supermarkecie /nawet na polnej drodze/ i to nie raz. I wcale nie po to, zeby cos wymusic czy kupic /bo z tym nie mam problemu i tak nic jej nie kupuje/. Po prostu histeria, za duzo wrazen dla dziecka taki supermarket, ono chce sie bawic, biegac, a nie ogladac nudne rzeczy, ktorych w dodatku nie moze dotykac. Juz nie wspomne o braku powietrza w markecie /brak okien, sztuczne przetlaczanie powietrza/. To nie sa warunki dla spedzania czasu dla dziecka. Co do odpieluchowania u tej dziewczyny co doradzaly jej laski, to dziecko to nie automat. Widocznie nie jest gotowe z jakis powodow /byc moze ma jakis niewypowiedziany stres/. Tu gdzie mieszkam nie robi sie takiej nagonki na rodzicow w sprawie nieodpieluchowanych dzieci. Udziela sie rad, ale te rady nie dzialaja na kazde dziecko i nie o tym samym czasie. Dziecko ma isc swoim rytmem. Moze i dzisiaj jej corka jeszcze nie robi siku jak nalezy, ale kto wie...za tydzien byc moze bedzie to juz historia. Takie sa dzieci.
Pewnie tak, nie mam dzieci, nie pracuję jako opiekunka, siłą rzeczy jakiejś ogromnej wiedzy mieć nie będę. Natomiast to, że dzieci się buntują nie jest jakąś wiedzą tajemną - tylko, że w dokumencie, który oglądałam mowa była akurat o dziecku (na pewno większym niż dwulatek), które rzucało się na podłogę supermarketu krzycząc, że chce batonika i dostawało batonika. Powodem leżenia na podłodze nie był brak powietrza, bunt, ani nuda, tylko wprost wykrzyczane żądanie batonika - także nie wiem po co cały ten wywód i nadinterpretacja. A odnośnie tematu odpieluchowania - jasne, dziecko to nie automat, ale żeby mogło jakoś normalnie funkcjonować potrzebuje chyba jasnych zasad. Albo nie jest gotowe na odpiechulowanie i się go nie dręczy, albo jest i konsekwentnie zaczyna się go uczyć - w tamtym wypadku tej konsekwencji właśnie brakowało, dziecko po prostu wymuszało na mamie to co chciało, a ta nie umiała sobie z tym poradzić (przykład ten sam co z wkładaniem dziecku do buzi batonika żeby przestało krzyczeć). 
Moja mala tez sie buntuje i wyglupia, bo cos chce. Bunt dwu latka zaczyna sie w wieku 1,5 roku i konczy cos po 3 roku. Wiele dzieci go w ogole nie przechodzi, zas inne nadmiernie. Hiisteria to jeden z blaskow tego buntu. Podobnie jak tarzanie sie na podlodze /czy klepisku/ i plakanie. Nawet na wiejskiej drodze, bo....bo batonika akurat tam nie ma mozliwosci kupic, ale zachcialo sie jechac dziecku w wozku ledwo co narodzonego brata.I takiemu dziecku mozna i trzeba tlumaczyc, ale czesto bez skutku. Za jakis czas zrozumie. To nie chodzi o to, ze ono chce batonika czy jechac w wozku. Ono chce byc najwazniejsze w hierarchi rodziny i chce bardzo podkreslic swoje J A, ktore wlasnie sie ksztaltuje. I dziecka nie mozna za to temperowac, ustawiac, bic po dupie, tylko tlumaczyc, lagodzic, przekierunkowac uwage na cos innego. I to dziala. Ale J A musi sie narodzic. I jest to trudne dla rodzica, dla otoczenia rowniez.Co do odpieluchowania, to ja konsekwetnie ucze tego swoja pocieche od poczatku sierpnia. I mam dzien w dzien obsrane rzeczy i zasikane. I tlumacze co i jak i wiem, ze rozumie. Ale dziecko mialo niedawno duzy stres i tu jest pies pogrzebany. Widocznie tam tez jest jakis powod. Stres przed przedszkolem, nowymi dziecmi, moze przed pania. A moze emocje i poddnerwowanie mamy widzi, gdy inne mamy sie dziwuja, krytykuja. Kiedys-kiedys tez widzialam u innych dzieci same wady, albo bledy wychowacze. Teraz rad poslucham chetnie, ale filtruje wszystko przez grube sito.

No i? Przecież ja piszę o czymś zupełnie innym - podkreślam kolejny raz, ja o filmie dokumentalnym o otyłości w Anglii, Ty opowieść o własnych dziecku. Przecież tłumaczę, dokument, dziecko jakieś 5 lat, leży na podłodze i wrzeszczy, że chce batonika, nic nie będzie jadło innego, musi batonika - a matka niczego nie tłumaczy, nie łagodzi, nie odwraca uwagi, tylko daje temu (dodam, że otyłemu) dziecku tego batonika. To tylko przykład, rozumiem, że dzieci mają etap kiedy mogą się podkładać na ziemi i próbować coś na rodzinach wymusić - to normalne, nienormalne jest to, że rodzice dają sobą zmanipulować i robią dokładnie to czego dziecko chce (nawet jeżeli wiedzą, że robią mu tym krzywdę). A odnośnie pieluszek - znowu piszesz o swoim dziecku i znowu niepotrzebnie, bo to są zupełnie dwie różne sytuacje. Tam dziewczynka wymusza na mamie pieluszkę, a ta jej pieluszkę daje. Nie odnoś tego do siebie, bo Ty jesteś konsekwentna (chyba), a tam dziecko chce to dziecko ma, zupełnie jak to, które dostaje batonika w sklepie. Co innego jeżeli problemy wynikają jakby od dziecka (bo to ono jest zestresowane, ma prawo), co innego jeżeli widoczna jest wyraźna nieudolność matki. No nie jest to normalne jeżeli to trzylatek podejmuje decyzje, a mama musi się dostosować. O tym mówię, jeżeli rodzice w ten sposób sobie nie radzą to "zepsują zdrowe dziecko" bo będzie po prostu niewychowane. Jeżeli sobie nie radzą, a dziecko w dodatku jest chore to jeszcze bardziej tę chorobę zaogniają. 

Rozumiem, ze pisalas o filmie. Podpielam ten temat bardziej pod poddanie sie tyranizowaniu przez dziecko. Tutaj tez sa takie dzieci otyle /najczesciej emigrantow/ i niejednokrotnie bylam przekonana, ze sa to dzieci duzo starsze od mojego dziecka, a okazuja sie i nawet mlodsze. /Znowu pisze o swoim dziecku, ale takie juz moje skrzywienie matczyne/. 

Co od tego problemu Autorki tamtego posta...pisala ona o problemie z serduszkiem i ze nie chce wywolywac placzu i stresu zwlaszcza, ze dziecko ma wade serca. Ja tam ja rozumiem, a swiat sie nie zawali, jak sobie troche posika jeszcze w pieluche. Ciezko powiedziec jaka ona jest matka, osoba i czy jest konsekwentna bardzo, czy srednio czy w ogole. 

Z ADHD jest tak samo, jak z wszystkimi "dys" i uwielbianą przez większość "dysleksją" (która według większości "posiadaczy" określa robienie błędów ortograficznych - co jest totalną bzdurą). Faktycznie istnieje, jednak w znikomym % - za to jest u bardzo wielu dzieci diagnozowana, bo najwygodniej jest wytłumaczyć lenistwo (w kwestii wychowania) i draństwo (w kwestii zachowania) "chorobą". 

Z drugiej strony uważam też, że może to też być jakaś tam dysfunkcja mózgu. Tak jak na przykład leworęczność - jednak leworęcznych nikt nie nazywa chorymi i nie leczy prochami. Ale to tylko moje "widzimisię" - nie jestem specjalistą. Przy czym czy jest to choroba, czy nie (zwał jak zwał), to jest przypisywana zdecydowanie za dużej liczbie dzieci/osób, pewnie nawet nie 10% "posiadających ADHD" tak naprawdę nie ma tą przypadłość, reszta to wygodnictwo i tłumaczenie złego zachowania chorobą, bo tak łatwiej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.