- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 sierpnia 2015, 14:34
Zainspirowałam się pytaniem o życie na studiach i jedną z odpowiedzi dotyczącą tego, że nie rozumie, jak można pisać, że 1200 zł to mało- że ona utrzymuje za to 4 osobową rodzinę.
Ja rozumiem, że jak trzeba to może i się da. Ale w takich wypowiedziach często czuć takie podejście, jakby osoby, które uważają, że to bardzo trudne lub wręcz niemożliwe miały nie wiadomo jakie oczekiwania od życia i takie podejście bardzo mnie denerwuje. Rozumiem, że zdarzają się przypadki, w których rodziny żyją za tyle, ale czy to powód, żeby pisać, że są to wystarczające kwoty? Czy takie osoby nie rozumieją, że ktoś jako możliwość przeżycia, czy utrzymania rodziny nie widzi ciasnej kawalerki, minimum produktów spożywczych i żadnych perspektyw dla siebie ani możliwości zapewnienia dzieciom czegokolwiek? Czy to, że w naszym kraju są przypadki życia rodzin za takie kwoty srawia, że można to traktować jako normę i pisać, że da się żyć? Może i da się żyć- raczej wegetować i przeżyć, ale na pewno nie da się żyć NORMALNIE.
EDIT: często to samo pojawia się w tematach o zarobkach. Jak ktoś napisze, że zarabia albo chciałby zarabiać 4,5,6 (przykłądowe kwoty) tys. złotych to też pojawiają się hejty, że wygórowane oczekiwania, że to nie wiadomo, jakie pieniądze, czy że w ogóle tym osobom się w głowach poprzewracało.
Chodzi o dzisiejszy wątek, w którym pytanie było o życie na studiach samodzielne włącznie z rachunkami. Dziewczyna zaczyna życie i jest zależna tylko od siebie (nie temat, czy 1000 zł starczy na jedzenie i alkohol).
A co Wy o tym myślicie? Denerwują Was czasem takie wypowiedzi? I nie pytam, czy uważacie, że 1000 czy 1200 zł to wystarczająca kwota dla jednej osoby, tylko co sądzicie o wypowiedziach krytykująych ludzi, którzy widzą małą wartość tej kwoty.
Edytowany przez sacria 4 sierpnia 2015, 20:00
4 sierpnia 2015, 17:22
Za 1200 to by mi się nie chciało tyłka do pracy ruszyć :P Przecież to wychodzi 6zł na rękę. No chyba, że na pół etatu i do tego studia czy wychowywanie dzieci to tak.
4 sierpnia 2015, 17:44
Za taka kwotę mniej więcej żyłam na studiach, ale rodzice pomagali czasem, jakieś żarcie z domu, mieszkanie w akademiku za śmieszne pieniądze, żadnych rachunków etc. Chociaż i tak czasem brakowało, rodzice dokładali. Było ciężko, więc dorabiałam w weekendy pracując jako barmanka.
A teraz w normalnym życiu? 1000 zł na jedną osobę to moim zdaniem wegetacja i masakra. Opłacić stancje, internet, telefon, paliwo/mpk, i mało co zostaje na samo jedzenie. Zależy też w jakim mieście mieszkamy. Ja mieszkam w dużym i raczej drogim, więc 1000 to porażka, osobiście nie wyobrażam sobie i chylę czoła tym co za to utrzymują dzieci ..
Edytowany przez do.it.yourself 4 sierpnia 2015, 17:50
4 sierpnia 2015, 18:06
Mnie również to BARDZO irytuje. W szczególności teksty pełne pretensji do świata i ludzi, którzy mają czelność chcieć przyjemnego życia:
"Ja mam 1500 zł dochodu i muszę utrzymać trójkę dzieci!"
No *^&#@ a czyja to wina, że sobie ktoś narobił dzieci, a o porządny zawód już nie miał chęci zadbać?
4 sierpnia 2015, 18:11
Zdradź mi proszę jak. 2 osoby jedzą, mają dobre kosmetyki i obuwie za 750zł (odliczmy benzynę)? No nie uwierzę.Tzn kurczę serio. Może ja za dużo chcę od życia? Pracuję więc chcę mieć na dobre jedzenie, chcę spokojnie móc kupić nowe ciuchy czy buty na zimę, chcę móc spontanicznie wyjeżdżać na weekendy ze znajomymi (ostatnio prawie każdy weekend spędzam poza domem - na Woodstock wydałam 250zł a dowiedziałam się dzień wcześniej, że jadę), chcę móc wychodzić na piwo, do kina, do teatru.Nie chcę się martwić z czego naprawię samochód jak coś strzeli czy wymienię komputer (narzędzie pracy) kiedy z tym się coś stanie. No i na fajnym mieszkaniu w dobrej lokalizacji też mi zależało. Nie wyobrażam sobie pracować i cały czas się zastanawiać - w tym miesiącu kupię książkę a za miesiąc pójdę do kina.Nie rozumiem.. Ja zarabiam 900zl. Z tego oplacam małe rachunki, benzyne (150zł miesięcznie) mam na jedzenie, srodki czystosci, pozadne obuwie i kosmetyki. Nie place tylko czynszu bo mieszkam w domu. Mam na przyjemności, typu basen, książka, nowe dobre kosmetyki (the balm itd) Nie każdego miesiąca wszystko, ale zawsze sobie coś kupie. Leki, karma dla psa. Farby do włosów (farbuje 2 razy w miesiącu dwoma opakowaniami) Mysle, ze to tylko kwestia umiejetnosci gospodarowania gotówką.. Dodam, że 'utrzymuje' męża. On sqoje pieniądze inwestuje.
900 zł szacun, ja płacę prawie 700 zł czynszu (na dwie osoby) + prąd to akurat by mi z 50 zł na życie zostało ale wiem, że w mniejszych miastach/ kamienicach czynsz jest dużo niższy. Niektórzy mają talent do gospodarowania pieniędzmi, znam też takich co każdą kwotę potrafią wydać na pierdoły i nie mają żadnych zaskórniaków (każda nieprzewidywana sytuacja = kredyt albo pożyczanie od znajomych)
Ja nie jestem minimalistką ani guru oszczędzania, ale jestem świadoma, że da się wyżyć za mniejszą kwotę niż sama wydaję na życie. Polecam bloga jakoszczedzacpieniadze.pl . Lepiej wydawać świadomie, niż co miesiąc zastanawiać się na co nam poszła cała pensja
A wracając do tematu wątku - 1200 zł to mało na samodzielne dorosłe życie, ale w przypadku studentki, która będzie miała opłacony akademik to wystarczająca kwota. Wiadomo, że nie poszaleje z zakupami, ale na jedzenie, chemię i podstawowe potrzeby powinno wystarczyć. Wiadomo, że dziewczyna jest jeszcze pod opieką rodziców, nie musi więc z tej kwoty nic odkładać, w przypadku większych niezaplanowanych wydatków będzie miała wsparcie rodziców (tak zakładam). Buty, ciuchy pewnie też będą jej kupować rodzice, w przypadku wizyty u dentysty też chyba nie będzie musiała płacić z budżetu na jedzenie.
Myślę, że osoby, które wypowiadały się w tamtym wątku nie do końca doczytały wypowiedź autorki i stąd nieporozumienia.
4 sierpnia 2015, 18:14
Znam taki przypadek matka i dwoje dzieci, 600 złotych opiekuńczego + wsparcie babci na rencie. Żyją, mają się dobrze. Ale jakikolwiek wydatek, to katastrofa.
Sama przez większość studiów żyłam za grosze, ale to była wegetacja. Na życie studenckie okej, ale na dorosłe, normalne życie- nigdy. Teraz zarabiam więcej, żyję za więcej, i nie mam zamiaru się przez to biczować.
W tamtym temacie widziałam mega pretensje za to, że młoda dziewczyna ma czelność żyć za pieniądze rodziców + jeszcze TYLE wydawać. Ja w liceum miałam 50 złotych na tydzień od rodziców, plus opłacone mieszkanie (maleńko, 250 pln za mieszkanie), i serio 50 pln to było takie dziadowanie, że często z kumplem szliśmy do sklepu po 3 jajka, bo na więcej nie było nas stać. Znalazłam sobie pracę, ale wydanie 40 pln na dojazd i czekanie dwa miesiące na wypłatę, to była katastrofa na początku...Oczywiście, dało się przeżyć, na tamten czas było to super, ale mam nadzieję, że nigdy do tego nie wrócę.
Edytowany przez cancri 4 sierpnia 2015, 18:26
4 sierpnia 2015, 18:16
Mnie również to BARDZO irytuje. W szczególności teksty pełne pretensji do świata i ludzi, którzy mają czelność chcieć przyjemnego życia:"Ja mam 1500 zł dochodu i muszę utrzymać trójkę dzieci!" No *^&#@ a czyja to wina, że sobie ktoś narobił dzieci, a o porządny zawód już nie miał chęci zadbać?
Też czasem tak pomyślę , ale wiadomo, że w życiu są różne sytuacje. Czasami kobieta zostaje sama z dziećmi (partner umiera) i naprawdę nie ma możliwości pracy na pełen etat. Pomimo porządnego zawodu, zarobki są słabe
Zresztą w jednym wątku na vitalii przeczytałam, że dzieci to szczęście i koniecznie trzeba je mieć jak najszybciej, a że nie ma kasy to trudno. Trzeba jakoś przebiedować (byleby dwójka dzieci była minimum)
4 sierpnia 2015, 18:17
U mnie to jest norma. Większość moich znajomych zarabia minimalną krajową. 1200 zł.
Może wszystko zależy od środowiska, wykształcenia. Ja odnoszę wrażenie że w moim otoczeniu pensja zaczyna się od. okolic 1800-2000 na rękę.
4 sierpnia 2015, 18:19
Za 1200 to by mi się nie chciało tyłka do pracy ruszyć :P Przecież to wychodzi 6zł na rękę. No chyba, że na pół etatu i do tego studia czy wychowywanie dzieci to tak.
Pełny etat, 40 godzin tygodniowo.
Jak sobie radzą znajomi? Albo żyją z rodzicami, albo mają dwie pensje w domu (i ona pracuje, i on).
Serio, nie chciałoby Ci się tyłka ruszyć? Mieć 1200 zł a nie mieć 1200 zł to jest kolosalna różnica.
I tak, wyobraź sobie, ludzie serio za tyle pracują.
4 sierpnia 2015, 18:23
900 zł szacun, ja płacę prawie 700 zł czynszu (na dwie osoby) + prąd to akurat by mi z 50 zł na życie zostało ale wiem, że w mniejszych miastach/ kamienicach czynsz jest dużo niższy. Niektórzy mają talent do gospodarowania pieniędzmi, znam też takich co każdą kwotę potrafią wydać na pierdoły i nie mają żadnych zaskórniaków (każda nieprzewidywana sytuacja = kredyt albo pożyczanie od znajomych) Ja nie jestem minimalistką ani guru oszczędzania, ale jestem świadoma, że da się wyżyć za mniejszą kwotę niż sama wydaję na życie. Polecam bloga jakoszczedzacpieniadze.pl . Lepiej wydawać świadomie, niż co miesiąc zastanawiać się na co nam poszła cała pensja A wracając do tematu wątku - 1200 zł to mało na samodzielne dorosłe życie, ale w przypadku studentki, która będzie miała opłacony akademik to wystarczająca kwota. Wiadomo, że nie poszaleje z zakupami, ale na jedzenie, chemię i podstawowe potrzeby powinno wystarczyć. Wiadomo, że dziewczyna jest jeszcze pod opieką rodziców, nie musi więc z tej kwoty nic odkładać, w przypadku większych niezaplanowanych wydatków będzie miała wsparcie rodziców (tak zakładam). Buty, ciuchy pewnie też będą jej kupować rodzice, w przypadku wizyty u dentysty też chyba nie będzie musiała płacić z budżetu na jedzenie. Myślę, że osoby, które wypowiadały się w tamtym wątku nie do końca doczytały wypowiedź autorki i stąd nieporozumienia.Zdradź mi proszę jak. 2 osoby jedzą, mają dobre kosmetyki i obuwie za 750zł (odliczmy benzynę)? No nie uwierzę.Tzn kurczę serio. Może ja za dużo chcę od życia? Pracuję więc chcę mieć na dobre jedzenie, chcę spokojnie móc kupić nowe ciuchy czy buty na zimę, chcę móc spontanicznie wyjeżdżać na weekendy ze znajomymi (ostatnio prawie każdy weekend spędzam poza domem - na Woodstock wydałam 250zł a dowiedziałam się dzień wcześniej, że jadę), chcę móc wychodzić na piwo, do kina, do teatru.Nie chcę się martwić z czego naprawię samochód jak coś strzeli czy wymienię komputer (narzędzie pracy) kiedy z tym się coś stanie. No i na fajnym mieszkaniu w dobrej lokalizacji też mi zależało. Nie wyobrażam sobie pracować i cały czas się zastanawiać - w tym miesiącu kupię książkę a za miesiąc pójdę do kina.Nie rozumiem.. Ja zarabiam 900zl. Z tego oplacam małe rachunki, benzyne (150zł miesięcznie) mam na jedzenie, srodki czystosci, pozadne obuwie i kosmetyki. Nie place tylko czynszu bo mieszkam w domu. Mam na przyjemności, typu basen, książka, nowe dobre kosmetyki (the balm itd) Nie każdego miesiąca wszystko, ale zawsze sobie coś kupie. Leki, karma dla psa. Farby do włosów (farbuje 2 razy w miesiącu dwoma opakowaniami) Mysle, ze to tylko kwestia umiejetnosci gospodarowania gotówką.. Dodam, że 'utrzymuje' męża. On sqoje pieniądze inwestuje.
4 sierpnia 2015, 18:46
Też czasem tak pomyślę , ale wiadomo, że w życiu są różne sytuacje. Czasami kobieta zostaje sama z dziećmi (partner umiera) i naprawdę nie ma możliwości pracy na pełen etat. Pomimo porządnego zawodu, zarobki są słabe Zresztą w jednym wątku na vitalii przeczytałam, że dzieci to szczęście i koniecznie trzeba je mieć jak najszybciej, a że nie ma kasy to trudno. Trzeba jakoś przebiedować (byleby dwójka dzieci była minimum)Mnie również to BARDZO irytuje. W szczególności teksty pełne pretensji do świata i ludzi, którzy mają czelność chcieć przyjemnego życia:"Ja mam 1500 zł dochodu i muszę utrzymać trójkę dzieci!" No *^&#@ a czyja to wina, że sobie ktoś narobił dzieci, a o porządny zawód już nie miał chęci zadbać?
Zgadza się, ale ludzie których spotkało jakieś nieszczęście bardzo rzadko wyrzucają swoje frustracje w internecie.
Na ogół ci od "życie to nie bajka!" sami sobie zgotowali taki los i zrobili by wszystko żeby ściągnąć innych do swojego poziomu.
Ja nikomu dzieci nie zrobiłam i na żadne też nie zamierzam płacić. Nie zamierzam też mieć poczucia winy z powodu tego, że zarabiam 5 razy więcej niż oni i prowadzę "puste" wygodnickie życie.