- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 maja 2015, 20:23
czy pielegniarka jest glownie od wycierania dupy i zmieniania pampersow? czy jak bede pielegniarka to mozliwe ze tego unikne tylko bede robic same zastrzyki itp?
Edytowany przez zdesperowana20142014 29 maja 2015, 20:24
30 maja 2015, 10:42
Valencia powiem Ci szczerze ze nawet jak osoba wybiera ten zawód z powołania to po czasie pojawia się tzn wypalenie zawodowe i to co początkowo się kochało robić czasem zaczyna budzić obrzydzenie - tu oczywiście pisze w ogromnym u p r o s z c z e n i u.A u Nas bardzo rzadko pomaga się pracownikom którzy są wypaleni zawodowo
to prawda, a ponad to wybierając zawód na całe życie w wieku około 18 lat, opiera się człowiek na swoich wizjach i wyobrażeniu, i bardzo często szybko dochodzi do zderzenia z rzeczywistością. Tyle, że tak jest ten świat skonstruowany, że konsekwencje swoich decyzji człowiek ponosi sam i musi tę żabę połknąć, albo się przekwalifikować, a nie tupać nóżką i strzelać fochy. W końcu kiedyś trzeba dorosnąć.
30 maja 2015, 10:47
służenia??????????do tego zawodu trzeba mieć chęć pomagania ludziom i bardziej służenia nim niż dominowania, bycia ponad.
30 maja 2015, 11:37
Ale dziwisz się? Pomijam, że mam wrażenie, że to zwykły troll, a nie poważny dylemat poważnej osoby, która wybrała zawód pielęgniarki, ale w swoim życiu miałam styczność z wieloma lekarzami, z masą pielęgniarek i na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które były miłe, po których widać było powołanie i empatie wobec pacjenta. I co najlepsze - styczność miałam przez to, że bardzo młoda osoba z mojej rodziny (lat ok. 8) trafiła do szpitala w ciężkim stanie i sama funkcjonować nie mogła przez długi czas. Tak, mimo że nie była dziadkiem, a rzekomo "normalnym pacjentem", bo przecież młodym to musiała siedzieć w pampersach, trzeba ją było karmić, myć, przebierać itd. - pełen serwis. Były pielęgniarki, które naprawdę do rany przyłóż: serdeczne, miłe, ciepłe, bo ostatecznie mają styczność z dzieckiem, a że w takim, a nie innym stanie to inna bajka. Większość jednak to była taka autorka - pieluchę mam zmieniać? Matka przyjedzie to zmieni. Mam karmić? A po co. Matka przyjedzie to to zrobi. I ok, matka to zrobi, ale matki nie ma cały dzień w szpitalu, nie może zostać na noc, różnie w życiu bywa, a dodatkowo do tego szpitala zjeżdżają ludzie z całej Polski, którzy nie mogą siedzieć nieraz latami w szpitalu przy dziecku. Gdy spotykasz wtedy taką pielęgniarkę to naprawdę do głowy przychodzą Ci różne myśli, w tym te najgorsze wobec takiej pielęgniarki. Że jest wypalenie zawodowe, że niska płaca - rozumiem frustrację, ale jest to problem wielu zawodów, nie tylko pielęgniarek. Tak, najfajniej byłoby docenić pielęgniarki, bo o ile te z przychodni niewiele robią i tu się zgadzam, że kawki piją, Onet czytają, to te szpitalne... faktycznie pracę mają ciężką, bardzo odpowiedzialną, nierzadko nieprzyjemną i takie osoby powinny być docenione, również finansowo, ale jest jak jest i wszyscy wiemy, że idąc na pielęgniarkę nie dorobimy się kokosów. Trochę jak z nauczycielem i paroma innymi zawodami - tutaj albo to lubisz, albo wypalisz się bardzo szybko, bo niemili pacjenci, brudni, bo żule, bo płaca niska itd. Nigdy nie oczekiwałam, że pielęgniarka będzie dla mnie służącą, dla kogokolwiek z mojej rodziny, ale gdy zdarzają się takie sytuacje, jak wspomniałam wyżej to naprawdę chciałabym, by pielęgniarka była zaangażowana w swoją pracę, a nie z obrzydzeniem patrzyła, bo pampersa musi zmienić.Te, które życzą autorce żeby się "obsrała" i żeby jej nikt nie pomógł- no błagam, gimnazjaliskami jesteście? Jaki poziom reprezentujecie? Zerowy. Ludzie dorośli, a zachowują się bezczelnie. Żeby Wam nie przyszło być w takiej sytuacji. Nie życz drugiemu co Tobie nie miłe...Moja Mama jest pielęgniarką.
Zgadzam się z tym co piszesz, każdy oczekuje, że jego dzieckiem/ bliskim zajmą się ludzie odpowiedzialni, którzy zadbają o niego jak należy. Jeszcze trzeba wziąć pod uwagę fakt, że na oddziale dzieci/ chorych dorosłych jest wiele, a pielęgniarek zaledwie kilka. Mają one zrobić zastrzyki/ zmierzyć ciśnienie/ poroznosić leki/ zabierać na badania/ pobierać krew/ mierzyć poziom cukru/ ważyć/ czuwać nad stanem zdrowia chorych i wieeeele innych zajęć. Czasami nie wystarcza im czasu, by od razu przebrać dziecko. (jest to wina zbyt małej ilości pielęgniarek na dyżurze. Oczywiście mówię tu o normalnych pielęgniarkach- nie o jakichś niekompetentnych, które się wymigują od zadań i czekają na rodziców. I takie przypadki się zdarzają, ale jest to mniejszość). W 100% się zgadzam z tym co piszesz, ale moja wypowiedź, którą zacytowałaś dotyczyła czegoś innego.... po co komuś życzyć czegoś złego? Swoją opinię można wyrazić bez bezczelnych "życzliwości" aby ktoś poczuł coś na własnej skórze...
Wydaje mi się, że z pielęgniarkami można naprawdę wszystko załatwić swoją ODPOWIEDNIĄ postawą. Bycie miłym, zrozumienie dla ich naprawdę ciężkiej pracy, taktowne podejście i nie sprawianie wrażenie " bo mi się należy i tyle" potrafi zdziałać cuda!!! Wystarczy odpowiednie podejście, zwykłe "proszę o.." a wiele da się załatwić bez niepotrzebnych złości. Pielęgniarka to też człowiek, ma swoje uczucia, może być zmęczona/ może mieć ciężki dzień. Jestem zdania, że personel medyczny powinien być miły i uczynny, powinien dbać o dobro chorych, stwarzać przyjemną atmosferę. Ale to powinno działać w obie strony :) I jeszcze raz podkreślam- piszę o normalnych pielęgniarkach, bo wiem, że i gburowante z natury/ stale niemiłe się trafią...
edit: zawsze jak idę na badania czy cokolwiek do szpitala/ przychodni czy lekarza to podkreślam, że mam mamę pielęgniarkę i wiem jaka to ciężka praca (mówię z perspektywy członka rodziny i z opowieści mamy). I powiem Wam... podejście do mnie jako pacjenta zmienia się od razu na o wiele lepsze. :)
Edytowany przez LepszaWersja 30 maja 2015, 11:41
30 maja 2015, 11:55
Lepsza Wersja bo tak jest. Bo panie często są z góry bojowo nastawione bo często są atakowane przez drugą stronę.
Eh odrobina życzliwości na co dzień działa cuda
30 maja 2015, 11:55
Zgadzam się z tym co piszesz, każdy oczekuje, że jego dzieckiem/ bliskim zajmą się ludzie odpowiedzialni, którzy zadbają o niego jak należy. Jeszcze trzeba wziąć pod uwagę fakt, że na oddziale dzieci/ chorych dorosłych jest wiele, a pielęgniarek zaledwie kilka. Mają one zrobić zastrzyki/ zmierzyć ciśnienie/ poroznosić leki/ zabierać na badania/ pobierać krew/ mierzyć poziom cukru/ ważyć/ czuwać nad stanem zdrowia chorych i wieeeele innych zajęć. Czasami nie wystarcza im czasu, by od razu przebrać dziecko. (jest to wina zbyt małej ilości pielęgniarek na dyżurze. Oczywiście mówię tu o normalnych pielęgniarkach- nie o jakichś niekompetentnych, które się wymigują od zadań i czekają na rodziców. I takie przypadki się zdarzają, ale jest to mniejszość). W 100% się zgadzam z tym co piszesz, ale moja wypowiedź, którą zacytowałaś dotyczyła czegoś innego.... po co komuś życzyć czegoś złego? Swoją opinię można wyrazić bez bezczelnych "życzliwości" aby ktoś poczuł coś na własnej skórze... Wydaje mi się, że z pielęgniarkami można naprawdę wszystko załatwić swoją ODPOWIEDNIĄ postawą. Bycie miłym, zrozumienie dla ich naprawdę ciężkiej pracy, taktowne podejście i nie sprawianie wrażenie " bo mi się należy i tyle" potrafi zdziałać cuda!!! Wystarczy odpowiednie podejście, zwykłe "proszę o.." a wiele da się załatwić bez niepotrzebnych złości. Pielęgniarka to też człowiek, ma swoje uczucia, może być zmęczona/ może mieć ciężki dzień. Jestem zdania, że personel medyczny powinien być miły i uczynny, powinien dbać o dobro chorych, stwarzać przyjemną atmosferę. Ale to powinno działać w obie strony :) I jeszcze raz podkreślam- piszę o normalnych pielęgniarkach, bo wiem, że i gburowante z natury/ stale niemiłe się trafią...Ale dziwisz się? Pomijam, że mam wrażenie, że to zwykły troll, a nie poważny dylemat poważnej osoby, która wybrała zawód pielęgniarki, ale w swoim życiu miałam styczność z wieloma lekarzami, z masą pielęgniarek i na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które były miłe, po których widać było powołanie i empatie wobec pacjenta. I co najlepsze - styczność miałam przez to, że bardzo młoda osoba z mojej rodziny (lat ok. 8) trafiła do szpitala w ciężkim stanie i sama funkcjonować nie mogła przez długi czas. Tak, mimo że nie była dziadkiem, a rzekomo "normalnym pacjentem", bo przecież młodym to musiała siedzieć w pampersach, trzeba ją było karmić, myć, przebierać itd. - pełen serwis. Były pielęgniarki, które naprawdę do rany przyłóż: serdeczne, miłe, ciepłe, bo ostatecznie mają styczność z dzieckiem, a że w takim, a nie innym stanie to inna bajka. Większość jednak to była taka autorka - pieluchę mam zmieniać? Matka przyjedzie to zmieni. Mam karmić? A po co. Matka przyjedzie to to zrobi. I ok, matka to zrobi, ale matki nie ma cały dzień w szpitalu, nie może zostać na noc, różnie w życiu bywa, a dodatkowo do tego szpitala zjeżdżają ludzie z całej Polski, którzy nie mogą siedzieć nieraz latami w szpitalu przy dziecku. Gdy spotykasz wtedy taką pielęgniarkę to naprawdę do głowy przychodzą Ci różne myśli, w tym te najgorsze wobec takiej pielęgniarki. Że jest wypalenie zawodowe, że niska płaca - rozumiem frustrację, ale jest to problem wielu zawodów, nie tylko pielęgniarek. Tak, najfajniej byłoby docenić pielęgniarki, bo o ile te z przychodni niewiele robią i tu się zgadzam, że kawki piją, Onet czytają, to te szpitalne... faktycznie pracę mają ciężką, bardzo odpowiedzialną, nierzadko nieprzyjemną i takie osoby powinny być docenione, również finansowo, ale jest jak jest i wszyscy wiemy, że idąc na pielęgniarkę nie dorobimy się kokosów. Trochę jak z nauczycielem i paroma innymi zawodami - tutaj albo to lubisz, albo wypalisz się bardzo szybko, bo niemili pacjenci, brudni, bo żule, bo płaca niska itd. Nigdy nie oczekiwałam, że pielęgniarka będzie dla mnie służącą, dla kogokolwiek z mojej rodziny, ale gdy zdarzają się takie sytuacje, jak wspomniałam wyżej to naprawdę chciałabym, by pielęgniarka była zaangażowana w swoją pracę, a nie z obrzydzeniem patrzyła, bo pampersa musi zmienić.Te, które życzą autorce żeby się "obsrała" i żeby jej nikt nie pomógł- no błagam, gimnazjaliskami jesteście? Jaki poziom reprezentujecie? Zerowy. Ludzie dorośli, a zachowują się bezczelnie. Żeby Wam nie przyszło być w takiej sytuacji. Nie życz drugiemu co Tobie nie miłe...Moja Mama jest pielęgniarką.
Wiem, którą wypowiedź cytowałam i cytowałam ją nieprzypadkowo, ponieważ kiedy masz do czynienia z takimi sytuacjami to te "bezczelne", jak je nazywasz, życzliwości same wręcz cisną się na usta, a młódką wybitną nie jestem i nie zwykłam życzyć innym ludziom źle, przy tym jednak nadal jestem również tylko człowiekiem i chociaż sama nie pisałam żadnych "serdeczności", to rozumiem, że niektórym osobom cisną się one na usta, gdy ktoś mówi, że ma ochotę iść do jakiejkolwiek pracy, by czytać Onet i pić kawkę, a w momencie, gdy dodatkowo mówimy jeszcze o tak odpowiedzialnym zawodzie, jak zawód pielęgniarki, to już w ogóle ręce opadają. Rozumiem, że pielęgniarek jest mało, że one mają swoje obowiązki - tak, biorę na to poprawkę, ale jak dziś pamiętam, jaka była sytuacja wówczas i wiem, że nie wynikała ona (właściwie to one, bo nie była to jednorazowa sytuacja) z nadmiaru obowiązków. Podkreślam, że spotkałam się i z fajnymi, dobrymi pielęgniarkami, ale akurat tych widziałam mniej. Odpowiednia postawa, czyli jaka? Bo wielokrotnie zdarzało się, że prośbami nie szło niczego załatwić z paniami, załatwić trzeba było albo opieprzem, albo pieniędzmi i nigdy nikt od nas nie miał podejścia względem nich "bo mi się należy", ale gdy np. dzieciak zostaje sam na noc, chce mu się pić i nie ma mu kto szklanki podać, bo jest zajęty czymś innym, niekoniecznie robotą, to jest tu coś nie tak. Jak dziś pamiętam też te pielęgniarki, które były do rany przyłóż - miłe, serdeczne, z dziećmi z tego szpitala wręcz zaprzyjaźnione, zawsze pogadały, jak miały czas to z dzieciakami siedziały i po prostu były, bo nie do każdego mógł zawitać rodzic.
I tak jak napisałaś - piszesz o miłych i normalnych pielęgniarkach, a ja piszę o tych, z którymi w większości miałam niestety bezpośredni lub pośredni kontakt i wobec takich pań to cóż, niemiłe słowa i życzenia nieraz cisną się na usta, tyle tylko, że o ile widzę dojrzałą kobietę, która mogła się wypalić, to jeszcze jakoś ją tłumaczę, bo rozumiem, że pracując za grosze, mając stresującą i odpowiedzialną pracę człowiek może w końcu zgorzknieć, ale gdy ktoś dopiero zaczyna swoją karierę w zawodzie i już ma taką a nie inną postawę wobec swoich obowiązków, to wybacz, ale przez myśl przechodzi mi niejedna serdeczność względem takiej osoby. Po co komuś życzyć czegoś złego? Ano właśnie, dlatego że jak pielęgniarki jesteśmy tylko ludźmi i gdy sobie pomyślę, że mogłabym mieć takie nieszczęście spotkania kogoś tak "zaangażowanego" w swoją pracę, to włącza mi się "gorszy dzień" i brak taktownego podejścia do takiej osoby.
Po prostu jeśli ktoś na starcie ma podejście "robić i się nie narobić", narzeka że musi studiować tyle lat, a potem pracować za przysłowiowe psie pieniądze, to ja się pytam, co o nim myślisz? Tak szczerze? Masz dla takiej osoby zrozumienie? Ja nie mam. Studia wybieramy sami, wiemy jakie czekają nas potem możliwości, możemy sobie określić, co prawdopodobnie będziemy robić, w jakim zawodzie i za ile pracować, więc skoro już na wstępie ma się tak roszczeniową postawę, że ciężko studiuję i jestem panią na włościach, pacjent ma się kłaniać i mi dziękować, to mimowolnie nóż w kieszeni mi się otwiera. I tutaj zakończę, by nie rzucać tymi złośliwymi i bezczelnymi życzeniami :)
Edytowany przez eb1b73fb5c952e8827275d12cb3ef614 30 maja 2015, 11:57
30 maja 2015, 12:09
Wiem, którą wypowiedź cytowałam i cytowałam ją nieprzypadkowo, ponieważ kiedy masz do czynienia z takimi sytuacjami to te "bezczelne", jak je nazywasz, życzliwości same wręcz cisną się na usta, a młódką wybitną nie jestem i nie zwykłam życzyć innym ludziom źle, przy tym jednak nadal jestem również tylko człowiekiem i chociaż sama nie pisałam żadnych "serdeczności", to rozumiem, że niektórym osobom cisną się one na usta, gdy ktoś mówi, że ma ochotę iść do jakiejkolwiek pracy, by czytać Onet i pić kawkę, a w momencie, gdy dodatkowo mówimy jeszcze o tak odpowiedzialnym zawodzie, jak zawód pielęgniarki, to już w ogóle ręce opadają. Rozumiem, że pielęgniarek jest mało, że one mają swoje obowiązki - tak, biorę na to poprawkę, ale jak dziś pamiętam, jaka była sytuacja wówczas i wiem, że nie wynikała ona (właściwie to one, bo nie była to jednorazowa sytuacja) z nadmiaru obowiązków. Podkreślam, że spotkałam się i z fajnymi, dobrymi pielęgniarkami, ale akurat tych widziałam mniej. Odpowiednia postawa, czyli jaka? Bo wielokrotnie zdarzało się, że prośbami nie szło niczego załatwić z paniami, załatwić trzeba było albo opieprzem, albo pieniędzmi i nigdy nikt od nas nie miał podejścia względem nich "bo mi się należy", ale gdy np. dzieciak zostaje sam na noc, chce mu się pić i nie ma mu kto szklanki podać, bo jest zajęty czymś innym, niekoniecznie robotą, to jest tu coś nie tak. Jak dziś pamiętam też te pielęgniarki, które były do rany przyłóż - miłe, serdeczne, z dziećmi z tego szpitala wręcz zaprzyjaźnione, zawsze pogadały, jak miały czas to z dzieciakami siedziały i po prostu były, bo nie do każdego mógł zawitać rodzic. I tak jak napisałaś - piszesz o miłych i normalnych pielęgniarkach, a ja piszę o tych, z którymi w większości miałam niestety bezpośredni lub pośredni kontakt i wobec takich pań to cóż, niemiłe słowa i życzenia nieraz cisną się na usta, tyle tylko, że o ile widzę dojrzałą kobietę, która mogła się wypalić, to jeszcze jakoś ją tłumaczę, bo rozumiem, że pracując za grosze, mając stresującą i odpowiedzialną pracę człowiek może w końcu zgorzknieć, ale gdy ktoś dopiero zaczyna swoją karierę w zawodzie i już ma taką a nie inną postawę wobec swoich obowiązków, to wybacz, ale przez myśl przechodzi mi niejedna serdeczność względem takiej osoby. Po co komuś życzyć czegoś złego? Ano właśnie, dlatego że jak pielęgniarki jesteśmy tylko ludźmi i gdy sobie pomyślę, że mogłabym mieć takie nieszczęście spotkania kogoś tak "zaangażowanego" w swoją pracę, to włącza mi się "gorszy dzień" i brak taktownego podejścia do takiej osoby.Po prostu jeśli ktoś na starcie ma podejście "robić i się nie narobić", narzeka że musi studiować tyle lat, a potem pracować za przysłowiowe psie pieniądze, to ja się pytam, co o nim myślisz? Tak szczerze? Masz dla takiej osoby zrozumienie? Ja nie mam. Studia wybieramy sami, wiemy jakie czekają nas potem możliwości, możemy sobie określić, co prawdopodobnie będziemy robić, w jakim zawodzie i za ile pracować, więc skoro już na wstępie ma się tak roszczeniową postawę, że ciężko studiuję i jestem panią na włościach, pacjent ma się kłaniać i mi dziękować, to mimowolnie nóż w kieszeni mi się otwiera. I tutaj zakończę, by nie rzucać tymi złośliwymi i bezczelnymi życzeniami :)Zgadzam się z tym co piszesz, każdy oczekuje, że jego dzieckiem/ bliskim zajmą się ludzie odpowiedzialni, którzy zadbają o niego jak należy. Jeszcze trzeba wziąć pod uwagę fakt, że na oddziale dzieci/ chorych dorosłych jest wiele, a pielęgniarek zaledwie kilka. Mają one zrobić zastrzyki/ zmierzyć ciśnienie/ poroznosić leki/ zabierać na badania/ pobierać krew/ mierzyć poziom cukru/ ważyć/ czuwać nad stanem zdrowia chorych i wieeeele innych zajęć. Czasami nie wystarcza im czasu, by od razu przebrać dziecko. (jest to wina zbyt małej ilości pielęgniarek na dyżurze. Oczywiście mówię tu o normalnych pielęgniarkach- nie o jakichś niekompetentnych, które się wymigują od zadań i czekają na rodziców. I takie przypadki się zdarzają, ale jest to mniejszość). W 100% się zgadzam z tym co piszesz, ale moja wypowiedź, którą zacytowałaś dotyczyła czegoś innego.... po co komuś życzyć czegoś złego? Swoją opinię można wyrazić bez bezczelnych "życzliwości" aby ktoś poczuł coś na własnej skórze... Wydaje mi się, że z pielęgniarkami można naprawdę wszystko załatwić swoją ODPOWIEDNIĄ postawą. Bycie miłym, zrozumienie dla ich naprawdę ciężkiej pracy, taktowne podejście i nie sprawianie wrażenie " bo mi się należy i tyle" potrafi zdziałać cuda!!! Wystarczy odpowiednie podejście, zwykłe "proszę o.." a wiele da się załatwić bez niepotrzebnych złości. Pielęgniarka to też człowiek, ma swoje uczucia, może być zmęczona/ może mieć ciężki dzień. Jestem zdania, że personel medyczny powinien być miły i uczynny, powinien dbać o dobro chorych, stwarzać przyjemną atmosferę. Ale to powinno działać w obie strony :) I jeszcze raz podkreślam- piszę o normalnych pielęgniarkach, bo wiem, że i gburowante z natury/ stale niemiłe się trafią...Ale dziwisz się? Pomijam, że mam wrażenie, że to zwykły troll, a nie poważny dylemat poważnej osoby, która wybrała zawód pielęgniarki, ale w swoim życiu miałam styczność z wieloma lekarzami, z masą pielęgniarek i na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które były miłe, po których widać było powołanie i empatie wobec pacjenta. I co najlepsze - styczność miałam przez to, że bardzo młoda osoba z mojej rodziny (lat ok. 8) trafiła do szpitala w ciężkim stanie i sama funkcjonować nie mogła przez długi czas. Tak, mimo że nie była dziadkiem, a rzekomo "normalnym pacjentem", bo przecież młodym to musiała siedzieć w pampersach, trzeba ją było karmić, myć, przebierać itd. - pełen serwis. Były pielęgniarki, które naprawdę do rany przyłóż: serdeczne, miłe, ciepłe, bo ostatecznie mają styczność z dzieckiem, a że w takim, a nie innym stanie to inna bajka. Większość jednak to była taka autorka - pieluchę mam zmieniać? Matka przyjedzie to zmieni. Mam karmić? A po co. Matka przyjedzie to to zrobi. I ok, matka to zrobi, ale matki nie ma cały dzień w szpitalu, nie może zostać na noc, różnie w życiu bywa, a dodatkowo do tego szpitala zjeżdżają ludzie z całej Polski, którzy nie mogą siedzieć nieraz latami w szpitalu przy dziecku. Gdy spotykasz wtedy taką pielęgniarkę to naprawdę do głowy przychodzą Ci różne myśli, w tym te najgorsze wobec takiej pielęgniarki. Że jest wypalenie zawodowe, że niska płaca - rozumiem frustrację, ale jest to problem wielu zawodów, nie tylko pielęgniarek. Tak, najfajniej byłoby docenić pielęgniarki, bo o ile te z przychodni niewiele robią i tu się zgadzam, że kawki piją, Onet czytają, to te szpitalne... faktycznie pracę mają ciężką, bardzo odpowiedzialną, nierzadko nieprzyjemną i takie osoby powinny być docenione, również finansowo, ale jest jak jest i wszyscy wiemy, że idąc na pielęgniarkę nie dorobimy się kokosów. Trochę jak z nauczycielem i paroma innymi zawodami - tutaj albo to lubisz, albo wypalisz się bardzo szybko, bo niemili pacjenci, brudni, bo żule, bo płaca niska itd. Nigdy nie oczekiwałam, że pielęgniarka będzie dla mnie służącą, dla kogokolwiek z mojej rodziny, ale gdy zdarzają się takie sytuacje, jak wspomniałam wyżej to naprawdę chciałabym, by pielęgniarka była zaangażowana w swoją pracę, a nie z obrzydzeniem patrzyła, bo pampersa musi zmienić.Te, które życzą autorce żeby się "obsrała" i żeby jej nikt nie pomógł- no błagam, gimnazjaliskami jesteście? Jaki poziom reprezentujecie? Zerowy. Ludzie dorośli, a zachowują się bezczelnie. Żeby Wam nie przyszło być w takiej sytuacji. Nie życz drugiemu co Tobie nie miłe...Moja Mama jest pielęgniarką.
Nie mam dla takiej osoby zrozumienia, bo jak napisalaś- młode osoby powinny kochać tą pracę- w końcu wybrały ten kierunek. Nie wybiera się go z przypadku w końcu (a jeśli ktoś tak robi to zaraz będzie miał dość...). Nie znajduję usprawiedliwienia dla takich osób, ale nie życzę im niczego złego. Karma wraca i tyle.
Uwierz, przy ludzkim podejściu, poproszeniu w miły sposób aby pielęgniarka np. zaglądnęła do dziecka w nocy i podała mu picie- kurcze - nie odmówi. Serio. (chyba, że taka nieludzka... ale to pomijam) Ale trzeba to rozegrać odpowiednio strategicznie :D Może ja mam jakieś wyjątkowe podejście do pielęgniarek, że mi się zawsze udaje wszystkie zmienić w miłe? Nawet jeśli początkowo sprawiają wrażenie "czego ty ode mnie znowu chcesz...". Przy pobieraniu krwi zawsze sobie pogadam, zawsze się z nimi pośmieję... A gdy jakaś jest niemiła to nie odbijam piłeczki, a jestem serdeczna i ona się zmienia...
Ale podkreślam, że jeśli po moim miłym stosunku do pielęgniarek/ miłych próśb i zrozumiena/ odpowiedniej postawy- nie zaopiekowałyby się moim dzieckiem nalezycie to wlączyłby mi się totalny agresor. Jestem okropnie waleczna jeśli chodzi o takie sprawy i zrobiłabym na oddziale piekło. Choć mam mamę pilęgniarkę... :P Chodzi mi tylko o to, że czasami zachowanie pielęgniarek jest zależne od nas :) I możemy cuda zdziałać ludzką postawą.
30 maja 2015, 13:49
hehe ok ale pomagac ludziom mozna nie tylko przez zmienianie pampersow... rozwala mnie takie podejscie
30 maja 2015, 18:39
służenia??????????do tego zawodu trzeba mieć chęć pomagania ludziom i bardziej służenia nim niż dominowania, bycia ponad.
Służenia pomocą. Nie uczyli Cię tego na tych wielce kształcących studiach? Czy może na wykłady się nie chodziło i zdało na ściągach chodzący intelekcie?