- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 maja 2015, 10:10
ma ktoś z was taką sytuację że jego rodzicami trzeba się zajmować 24h/dobę ? przebierać, myć, karmić itp. Zajmujecie się tym same czy oddałyście ich do zolu itp? myslicie ze to dobre rozwiazanie?
19 maja 2015, 19:00
19 maja 2015, 19:06
Nie jestem w takiej sytuacji, ale zastanawiam się, co by było, gdybym sama była ciężko chora i trzeba by się mną cały czas opiekować. I myślę, że wolałabym zostać "oddana" niż zawracać komuś głowę, jeśli na przykład mieszkanie byłoby małe, a osoby z rodziny zajęte pracą. Najlepszym wyjściem jest pielęgniarka w domu i osoba do pomocy - jeśli kogoś na to stać. Moja ciocia pracuje jeżdżąc do Niemca w podeszłym wieku. Ten pan jest już tak schorowany, ze nie wstaje z łóżka i przychodzą tam pielęgniarki, jest moja ciocia do takiej pozamedycznej pomocy, jego żona, a syn mieszka w domu przy tej samej ulicy i przychodzi codziennie, posiedzieć, porozmawiać. Ale gdyby dom opieki był porządny, ładne pokoje i wszystko na poziomie-to czemu nie?
19 maja 2015, 19:07
Ja się opiekuję mamą w ten sposób. Jest ciężko. Przez to straciłam też jeden etat, ale nie żałuję chociaż nie kryję złości, bo jeszcze muszę zapłacić za zmarnowane zlecenie. Mimo to nie wyobrażam sobie, jakbym mogła ją gdzieś oddać. Przecież to nie zużyta rzecz, tylko żywy człowiek tylko trochę "popsuty" :)
19 maja 2015, 19:24
Dokładnie, mam wrażenie że wiele z wypowiadających się osób nie ma pojęcia jak wygląda opieka nad taką chorą osobą. Wam się wydaje, że po prostu będziecie mieć w domu takiego wielkiego, grzecznego niemowlaka, który poleży w łóżku, poślini się, pogada od rzeczy, któremu trzeba będzie zmieniać pampersy, myć go i karmić. Tak jak dziewczyny piszą - w wielu przypadkach to są bluzgi, rękoczyny, paskudne niespodzianki w stylu kupy w szafie, niszczenie rzeczy, zachowania zagrażające życiu typu odkręcanie gazu, wpuszczanie do domu obcych ludzi, wplątywanie się w kołdrę z lamy za 20000zł (bo taka osoba często nie została (jeszcze) ubezwłasnowolniona), ucieczki z domu. Nieprzespane noce, skargi sąsiadów, spierdzielone dzieciństwo waszych dzieci, problemy w małżeństwie, często wyjście z rynku pracy na kilka lat, kończące się dużymi problemami z powrotem na ten rynek. Problemy finansowe - nie ma co się czarować, opieka nad osobą obłożnie chorą nie jest tania, leki, pampersy, materace przeciwodleżynowe, masaże, łóżka, wózki, pompy i inne tego typu rzeczy kosztują - i to niemało. Wyobraźcie sobie, że macie powiedzmy 5 tysięcy z dwóch pensji, po czym okazuje się że jedno musi z pracy zrezygnować - zostaje wam 2-3 tysiące, z czego spora część pójdzie na wyżej wymienione akcesoria. Dodatki i zasiłki tego nie pokryją. Łatwo jest pisać, że nigdy bym nie oddała - bo widzicie zdrowych ludzi, sami też na chwilę obecną nie macie wielkich trosk. Dla mnie życie przez kilkanaście/kilkadziesiąt lat poświęcając się całodobowo opiece nad kimkolwiek to jest życie obok życia i sądzę, że nie byłabym w stanie zajmować się taką osobą z należnym zaangażowaniem i troską - bo frustrowałoby mnie życie, jakie mam i pewnie oskarżałabym o to swojego podopiecznego.
19 maja 2015, 19:31
Comfy dopowiedzialas to o czym ja zapomnialem napisac. Temat jest trudny dlatego wyjatkowo jak na mnie zadnej z wypowiedzi nie osadzam a wszystkim odpowiem jednym zdaniem. Nigdy nie mow nigdy bo nie wiesz co cie w zyciu czeka.
19 maja 2015, 19:38
Dokładnie, mam wrażenie że wiele z wypowiadających się osób nie ma pojęcia jak wygląda opieka nad taką chorą osobą. Wam się wydaje, że po prostu będziecie mieć w domu takiego wielkiego, grzecznego niemowlaka, który poleży w łóżku, poślini się, pogada od rzeczy, któremu trzeba będzie zmieniać pampersy, myć go i karmić. Tak jak dziewczyny piszą - w wielu przypadkach to są bluzgi, rękoczyny, paskudne niespodzianki w stylu kupy w szafie, niszczenie rzeczy, zachowania zagrażające życiu typu odkręcanie gazu, wpuszczanie do domu obcych ludzi, wplątywanie się w kołdrę z lamy za 20000zł (bo taka osoba często nie została (jeszcze) ubezwłasnowolniona), ucieczki z domu. Nieprzespane noce, skargi sąsiadów, spierdzielone dzieciństwo waszych dzieci, problemy w małżeństwie, często wyjście z rynku pracy na kilka lat, kończące się dużymi problemami z powrotem na ten rynek. Problemy finansowe - nie ma co się czarować, opieka nad osobą obłożnie chorą nie jest tania, leki, pampersy, materace przeciwodleżynowe, masaże, łóżka, wózki, pompy i inne tego typu rzeczy kosztują - i to niemało. Wyobraźcie sobie, że macie powiedzmy 5 tysięcy z dwóch pensji, po czym okazuje się że jedno musi z pracy zrezygnować - zostaje wam 2-3 tysiące, z czego spora część pójdzie na wyżej wymienione akcesoria. Dodatki i zasiłki tego nie pokryją. Łatwo jest pisać, że nigdy bym nie oddała - bo widzicie zdrowych ludzi, sami też na chwilę obecną nie macie wielkich trosk. Dla mnie życie przez kilkanaście/kilkadziesiąt lat poświęcając się całodobowo opiece nad kimkolwiek to jest życie obok życia i sądzę, że nie byłabym w stanie zajmować się taką osobą z należnym zaangażowaniem i troską - bo frustrowałoby mnie życie, jakie mam i pewnie oskarżałabym o to swojego podopiecznego.
Otóż to!
19 maja 2015, 19:53
Ciężko zapewne podjąć taką decyzję, ale miałam w domu jeden taki przypadek osobę chorą i wiem jak wiele pracy to kosztuje. Niekiedy człowiek jest z problemem sam i nie ma bliskich, a z czegoś też musi żyć. Nie każdego też stać na dom opieki dla najbliższej osoby, bo to też są koszty. W mojej rodzinnej miejscowości mam odwrotną sytuację, bo 84 letnia kobieta opiekuje się od 10 lat synem 59l. po udarach. W tygodniu przychodzi na godzinę opiekunka, która zrobi jej zakupy i w czymś pomoże. Syna do ośrodka nie odda, bo on ma rentę a ona niską emeryturę. Sąsiedzi z bloku jej pomagają. Widzę, jak z każdym dniem ona sama podupada na zdrowiu. Ale nie ma wyboru. Myślę, że jak człowiek nie znajdzie się w danej sytuacji to nie ma co wyrokować i mówić że on by zrobił tak a nie inaczej.
19 maja 2015, 20:30
Nie oddałabym nigdy. Mogłabym co najwyżej wynająć kogoś do pomocy, kiedy nie byłoby mnie w domu, ale na pewno nie oddałabym. Ani ich, ani męża, gdyby coś mu się stało, ani dziecka gdyby urodziło się chore. Czasem miłość wymaga poświęceń. Ot po prostu.
19 maja 2015, 21:24
Jestem jedynaczką ,ale wiem że rodziców bym nie oddała za żadne skarby. Inaczej pewnie byłoby z dalszą rodziną. Teraz mamy w rodzinie taką sytuację ,ze ciocia cierpi na demencję - ma prawie 90 lat , wiek niestety zrobil swoje - umysl jak u dziecka. Bije sama siebie, uderza glowa o sciany, skacze z laska do rodziny.. Dziadkowie nie chca jej oddac, ale niestety chyba bedzie to koniecznie - bo jak tak dalej pojdzie to ciotka wykonczy i siebie i dziadków... w takiej sytuacji..
19 maja 2015, 22:56
Mam nadzieję, że moja córka nie będzie taka głupia, żeby uwiązać się przy mnie jeżeli przestanę być samodzielna i niepoczytalna, i tracić na mnie czas, który mogłaby poświęcić sobie , swojej rodzinie i swoim dzieciom...
Zresztą mam nadzieję, że za te 30 czy 40 lat możliwość eutanazji będzie już powszechna i sama załatwię tę sprawę odpowiednio wcześnie...