- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 maja 2015, 20:45
co wybralybyscie ? :) i dlaczego?
10 maja 2015, 22:19
Mieszkanie w odległości max 15-20 km od dużego miasta (Ze względu na perspektywy najlepiej: Poznań, Wrocław, Warszawa), może to być jakaś mała wioska, jednak koniecznie z miłym otoczeniem. Bez fabryk, smrodów, z lasami w pobliżu, spokojną okolicą. Jest się gdzie wyciszyć, pójść na spacer, a i do miasta ma się max kilkanaście minut autem. Średnie mieściny są o tyle dobre, że wszędzie jest w miarę blisko, ale z drugiej jak nie jest to miasto wojewódzkie, to nie wszystko da się tam załatwić. Wydaje mi się, że jak ktoś wychowywał się większość życia na zadupiu w takim właśnie klimacie o jakim wspomniałem, to jednak wielkomiejskie życie na dłuższą metę będzie go męczyć.
10 maja 2015, 22:22
Naprawdę? Nie pytam złośliwie, ani żeby wbić zęby, ale mieszkam w Krakowie i zastanawiam się czy to jest duże miasto. Ludzie jakoś przesadnie się nie spieszą, tłok robią głównie turyści latem, poza sezonem jest spokojniej w centrum. Wielkomiejskości na siłę nie zauważyłam. Duże miasto to może Londyn, ale tak w Polsce? Może Warszawa. Te 100 tys. mieszkańców to mi się wydaje dziura zawsze jak takie miasto odwiedzam. Ciekawa jestem od czego zależy punkt widzenia.W średnim, tak 100-200 tys mieszkańców ;] Wszystko jest, kino, supermarkety, przychodnie i szkoły pod nosem, tereny zielone też, ale nie ma tego pośpiechu nawet w centrum i wrażenia zatłoczenia, tysiąca jednokierunkowych, tramwajów zasuwających w każdą stronę i wielkomiejskości na siłę. Stolica województwa jest dla mnie już za duża i działa mi na nerwy. Wieczne korki, wieczne remonty, wieczni rozbiegani w każdą stronę jak wariaci ludzie, do których mimowolnie też się zaliczam.
Dla mnie takie 100 tys. mieszkańców to miasto akurat. Mieszkałam w Legnicy, gdzie jest ciut ponad 100 tysięcy i tam czułam się najlepiej (w porównaniu do Wrocławia i mieszkania 5 km pod Wrocławiem).
10 maja 2015, 22:27
Mieszkanie w odległości max 15-20 km od dużego miasta (Ze względu na perspektywy najlepiej: Poznań, Wrocław, Warszawa), może to być jakaś mała wioska, jednak koniecznie z miłym otoczeniem. Bez fabryk, smrodów, z lasami w pobliżu, spokojną okolicą. Jest się gdzie wyciszyć, pójść na spacer, a i do miasta ma się max kilkanaście minut autem. Średnie mieściny są o tyle dobre, że wszędzie jest w miarę blisko, ale z drugiej jak nie jest to miasto wojewódzkie, to nie wszystko da się tam załatwić. Wydaje mi się, że jak ktoś wychowywał się większość życia na zadupiu w takim właśnie klimacie o jakim wspomniałem, to jednak wielkomiejskie życie na dłuższą metę będzie go męczyć.
Też tak myślałam przeprowadzając się 5 km od Wrocławia. Do granicy jadę szybko, ale Wrocław jak to Wrocław - w życiu do centrum a nawet okolic nie dojadę w kilkanaście minut. No chyba, że to niedziela z samego rana lub późny wieczór Do firmy mam 20 km, bez ruchu jadę max 20 minut a tak naprawdę w ile dojeżdżam? 45 minut do 1,5 godziny nawet. We Wrocławiu zawsze jest ruch i naprawdę fajnie było myśleć, że mieszkając tuż przy granicy będę szybko dojeżdżać. Chociaż moi znajomi, którzy mieszkają we Wrocławiu ale w odległej dzielnicy, np. Leśnica, dojeżdżają to centrum tak długo, jak ja
10 maja 2015, 22:49
Naprawdę? Nie pytam złośliwie, ani żeby wbić zęby, ale mieszkam w Krakowie i zastanawiam się czy to jest duże miasto. Ludzie jakoś przesadnie się nie spieszą, tłok robią głównie turyści latem, poza sezonem jest spokojniej w centrum. Wielkomiejskości na siłę nie zauważyłam. Duże miasto to może Londyn, ale tak w Polsce? Może Warszawa. Te 100 tys. mieszkańców to mi się wydaje dziura zawsze jak takie miasto odwiedzam. Ciekawa jestem od czego zależy punkt widzenia.W średnim, tak 100-200 tys mieszkańców ;] Wszystko jest, kino, supermarkety, przychodnie i szkoły pod nosem, tereny zielone też, ale nie ma tego pośpiechu nawet w centrum i wrażenia zatłoczenia, tysiąca jednokierunkowych, tramwajów zasuwających w każdą stronę i wielkomiejskości na siłę. Stolica województwa jest dla mnie już za duża i działa mi na nerwy. Wieczne korki, wieczne remonty, wieczni rozbiegani w każdą stronę jak wariaci ludzie, do których mimowolnie też się zaliczam.
Hmm. Ja odnoszę wszystko do realiów polskich, nigdy nie byłam, dajmy na to w Nowym Jorku, wiec patrząc z tej perspektywy, tak, Kraków jest duży.
Nie wiem od czego to zależy. Ja jak się mam przecisnąć przez centrum miasta o którym pisze, albo przejść przez okolice dworca, co niezbyt często mi się zdarza, to dosłownie ch*j mnie strzela. Poza tym go nie lubię i już, w życiu nie chciałabym tam mieszkać, a za samo centum, to chyba mnie by musieli dopłacić....;D
Moje miasto akurat ma powyżej 100 tys mieszkańców, nie nazwałabym go dziurą. Bo jak pisałam, wszystko mam na miejscu, są muzea, są przychodnie i to nie 3 na krzyż, biblioteka nawet nieźle wyposażona (chociaż mogłoby być lepiej ;d), pełno terenów zielonych, do ościennych miast blisko, korki rzadko. Nie wyprowadziłabym się tam, gdzie studiuję i w drugą stronę - na wieś - też nie. Nie mówię, że to jest jakiś raj na ziemi i oaza szczęśliwości, ale naprawdę, nie jest źle ;]
Edytowany przez it.girl 10 maja 2015, 22:50
11 maja 2015, 08:35
mieszkam na obrzezach prawie milionowego miasta
mam wszystko pod nosem, a zarazem spokoj, las za rogiem i czuje sie jak w malym miasteczku, nie odczuwam, ze za plecami mam wielkie miasto
rewelacja
11 maja 2015, 08:39
Duzym
11 maja 2015, 09:01
Mieszkam w malym miescie -wg mnie /chociaz jezdza tu trolejbusy, tramwaje i autobusty miejskie, a nawet jest male lotnisko skad tanio mozna poleciec do kilku krajow. Jest opera, teatr i kilka kin....Dla mnie to miasto jest zbyt male, naprawde nie najlepiej sie tu czuje. Juz nie wspomne o plotkarskich ludziach-sasiadach, znajacych moj zyciorys lepiej ode mnie ;)
Edytowany przez RybkaArchitektka 11 maja 2015, 09:02
11 maja 2015, 09:23
urodzilam sie w ogromnym miescie ale nie w Polsce , mieszkalam tam 7 lat , wychowalam sie w malym miescie nad morzem , obecnie mieszkam w dużym ... powiem tak, gdy przyjezdzam do domu rodzinnego czuje jak odpoczywam, nigdy nie doceniammojego małego miasta , nigdy nie widzialam w nim tyleciszy i spokoju ile widze teraz bedac w nim 3 razy w roku , jest pieknie , cicho, spokojnie i czyste powietrze , raj na starosc, jednak obecnie wybieram zdecydowanie duze ,mimo ze jestem indywidualistka i nadmiar ludzi zdecydowanie mnie męczy ... jednak w duzych miastach sa uczelnie, firmy , korporacje , wieksze szanse na prace ,moje małe miasto to niestety fabryka bezrobotnych , zostali tam sami uczniowie , emeryci i tym ,ktorym bezrobocie odpowiada ...jasne ,ze sa sklepy , dwa zaklady drzewne , banki ,szkoly , ale tego wszystkiego jest zbyt mało a mieszkańców 40 000 .. ludzie , ktorzy po studiach zamierzaja wrocic do mojego miasteczka jedyne na co moga liczyc to na to ,ze zwolni sie miejsce na kasie w biedronce czy w TESCO , taka jest prawda .. otwierac cos wlasnego tez sie nie oplaca, bo ludzie zwyczajnie kasy nie maja , no bo z czego z emerytury czy z zasiłku ? część dojeżdża do 2 średnich miast , oba sa oddalone od mojej miejscowosci o 0,5 h jazdy , wstaja rano i dojeżdżaja do pracy ale i tam zbyt duzo roboty nie ma .. ja chce sie rozwijac , nie chodzi tylko o pieniadze ale ja lubie robicwiele rzeczy , realizowac sie na różnych płaszczyznach , w tym miescie nie ma takiej szansy mimo ,ze wizualnie jest ładne i az milo sie przyjezdza ... jednak na starosc ,kiedy juz odchowam i wyksztalce dzieci , dorobie sie czegos , nie wykluczam powrotu albo osiedlenia sie winnych malych miastach , uwielbiam spokoj , dlatego idealnym rozwiazaniem na ,,po studiach " jest dla mnie zamieszkanie na obrzeżach dużego miasta , w dzielnicy domkow jednorodzinnych ,bo w bloku nie jestem w stanie juz wytrzymac .