Temat: Zycie w małym czy dużym mieście ?

co wybralybyscie ? :) i dlaczego?

Mieszkanie w odległości max 15-20 km od dużego miasta (Ze względu na perspektywy najlepiej: Poznań, Wrocław, Warszawa), może to być jakaś mała wioska, jednak koniecznie z miłym otoczeniem. Bez fabryk, smrodów, z lasami w pobliżu, spokojną okolicą. Jest się gdzie wyciszyć, pójść na spacer, a i do miasta ma się max kilkanaście minut autem. Średnie mieściny są o tyle dobre, że wszędzie jest w miarę blisko, ale z drugiej jak nie jest to miasto wojewódzkie, to nie wszystko da się tam załatwić. Wydaje mi się, że jak ktoś wychowywał się większość życia na zadupiu w takim właśnie klimacie o jakim wspomniałem, to jednak wielkomiejskie życie na dłuższą metę będzie go męczyć. 

Wilena napisał(a):

it.girl napisał(a):

W średnim, tak 100-200 tys mieszkańców ;] Wszystko jest, kino, supermarkety, przychodnie i szkoły pod nosem, tereny zielone też, ale nie ma tego pośpiechu nawet w centrum i wrażenia zatłoczenia, tysiąca jednokierunkowych, tramwajów zasuwających w każdą stronę i wielkomiejskości na siłę. Stolica województwa jest dla mnie już za duża i działa mi na nerwy. Wieczne korki, wieczne remonty, wieczni rozbiegani w każdą stronę jak wariaci ludzie, do których mimowolnie też się zaliczam.
Naprawdę? Nie pytam złośliwie, ani żeby wbić zęby, ale mieszkam w Krakowie i zastanawiam się czy to jest duże miasto. Ludzie jakoś przesadnie się nie spieszą, tłok robią głównie turyści latem, poza sezonem jest spokojniej w centrum. Wielkomiejskości na siłę nie zauważyłam. Duże miasto to może Londyn, ale tak w Polsce? Może Warszawa. Te 100 tys. mieszkańców to mi się wydaje dziura zawsze jak takie miasto odwiedzam. Ciekawa jestem od czego zależy punkt widzenia.

Dla mnie takie 100 tys. mieszkańców to miasto akurat. Mieszkałam w Legnicy, gdzie jest ciut ponad 100 tysięcy i tam czułam się najlepiej (w porównaniu do Wrocławia i mieszkania 5 km pod Wrocławiem).

OneSlip napisał(a):

Mieszkanie w odległości max 15-20 km od dużego miasta (Ze względu na perspektywy najlepiej: Poznań, Wrocław, Warszawa), może to być jakaś mała wioska, jednak koniecznie z miłym otoczeniem. Bez fabryk, smrodów, z lasami w pobliżu, spokojną okolicą. Jest się gdzie wyciszyć, pójść na spacer, a i do miasta ma się max kilkanaście minut autem. Średnie mieściny są o tyle dobre, że wszędzie jest w miarę blisko, ale z drugiej jak nie jest to miasto wojewódzkie, to nie wszystko da się tam załatwić. Wydaje mi się, że jak ktoś wychowywał się większość życia na zadupiu w takim właśnie klimacie o jakim wspomniałem, to jednak wielkomiejskie życie na dłuższą metę będzie go męczyć. 

Też tak myślałam przeprowadzając się 5 km od Wrocławia. Do granicy jadę szybko, ale Wrocław jak to Wrocław - w życiu do centrum a nawet okolic nie dojadę w kilkanaście minut. No chyba, że to niedziela z samego rana lub późny wieczór :) Do firmy mam 20 km, bez ruchu jadę max 20 minut a tak naprawdę w ile dojeżdżam? 45 minut do 1,5 godziny nawet. We Wrocławiu zawsze jest ruch i naprawdę fajnie było myśleć, że mieszkając tuż przy granicy będę szybko dojeżdżać. Chociaż moi znajomi, którzy mieszkają we Wrocławiu ale w odległej dzielnicy, np. Leśnica, dojeżdżają to centrum tak długo, jak ja :)

Wilena napisał(a):

it.girl napisał(a):

W średnim, tak 100-200 tys mieszkańców ;] Wszystko jest, kino, supermarkety, przychodnie i szkoły pod nosem, tereny zielone też, ale nie ma tego pośpiechu nawet w centrum i wrażenia zatłoczenia, tysiąca jednokierunkowych, tramwajów zasuwających w każdą stronę i wielkomiejskości na siłę. Stolica województwa jest dla mnie już za duża i działa mi na nerwy. Wieczne korki, wieczne remonty, wieczni rozbiegani w każdą stronę jak wariaci ludzie, do których mimowolnie też się zaliczam.
Naprawdę? Nie pytam złośliwie, ani żeby wbić zęby, ale mieszkam w Krakowie i zastanawiam się czy to jest duże miasto. Ludzie jakoś przesadnie się nie spieszą, tłok robią głównie turyści latem, poza sezonem jest spokojniej w centrum. Wielkomiejskości na siłę nie zauważyłam. Duże miasto to może Londyn, ale tak w Polsce? Może Warszawa. Te 100 tys. mieszkańców to mi się wydaje dziura zawsze jak takie miasto odwiedzam. Ciekawa jestem od czego zależy punkt widzenia.

Hmm. Ja odnoszę wszystko do realiów polskich, nigdy nie byłam, dajmy na to w Nowym Jorku, wiec patrząc z tej perspektywy, tak, Kraków jest duży.

Nie wiem od czego to zależy. Ja jak się mam przecisnąć przez centrum miasta o którym pisze, albo przejść przez okolice dworca, co niezbyt często mi się zdarza, to dosłownie ch*j mnie strzela. Poza tym go nie lubię i już, w życiu nie chciałabym tam mieszkać, a za samo centum, to chyba mnie by musieli dopłacić....;D

Moje miasto akurat ma powyżej 100 tys mieszkańców, nie nazwałabym go dziurą. Bo jak pisałam, wszystko mam na miejscu, są muzea, są przychodnie i to nie 3 na krzyż, biblioteka nawet nieźle wyposażona (chociaż mogłoby być lepiej ;d), pełno terenów zielonych, do ościennych miast blisko, korki rzadko. Nie wyprowadziłabym się tam, gdzie studiuję i w drugą stronę - na wieś - też nie. Nie mówię, że to jest jakiś raj na ziemi i oaza szczęśliwości, ale naprawdę, nie jest źle ;]

Pasek wagi

Duze miasto :)

mieszkam na obrzezach prawie milionowego miasta

mam wszystko pod nosem, a zarazem spokoj, las za rogiem i czuje sie jak w malym miasteczku, nie odczuwam, ze za plecami mam wielkie miasto

rewelacja

Duzym

Mieszkam w malym miescie -wg mnie /chociaz jezdza tu trolejbusy, tramwaje i autobusty miejskie, a nawet jest male lotnisko skad tanio mozna poleciec do kilku krajow. Jest opera, teatr i kilka kin....Dla mnie to miasto jest zbyt male, naprawde nie najlepiej sie tu czuje. Juz nie wspomne o plotkarskich ludziach-sasiadach, znajacych moj zyciorys lepiej ode mnie ;)

urodzilam sie w ogromnym miescie ale nie w Polsce , mieszkalam tam 7 lat , wychowalam sie w malym miescie nad morzem , obecnie mieszkam w dużym ... powiem tak, gdy przyjezdzam do domu rodzinnego czuje jak odpoczywam, nigdy nie doceniammojego małego miasta , nigdy nie widzialam w nim tyleciszy i spokoju ile widze teraz bedac w nim 3 razy w roku , jest pieknie , cicho, spokojnie i czyste powietrze , raj na starosc, jednak obecnie wybieram zdecydowanie duze ,mimo ze jestem indywidualistka i nadmiar ludzi zdecydowanie mnie męczy ... jednak w duzych miastach sa uczelnie, firmy , korporacje , wieksze szanse na prace ,moje małe miasto to niestety fabryka bezrobotnych , zostali tam sami uczniowie , emeryci i tym ,ktorym bezrobocie odpowiada ...jasne ,ze sa sklepy , dwa zaklady drzewne , banki ,szkoly , ale tego wszystkiego jest zbyt mało a mieszkańców 40 000 .. ludzie , ktorzy po studiach zamierzaja wrocic do mojego miasteczka jedyne na co moga liczyc to na to ,ze zwolni sie miejsce na kasie w biedronce czy w TESCO , taka jest prawda .. otwierac cos wlasnego tez sie nie oplaca, bo ludzie zwyczajnie kasy nie maja , no bo z czego z emerytury czy z zasiłku ? część dojeżdża do 2 średnich miast , oba sa oddalone od mojej miejscowosci o 0,5 h jazdy , wstaja rano i dojeżdżaja do pracy ale i tam zbyt duzo roboty nie ma .. ja chce sie rozwijac , nie chodzi tylko o pieniadze ale ja lubie robicwiele rzeczy , realizowac sie na różnych płaszczyznach , w tym miescie nie ma takiej szansy mimo ,ze wizualnie jest ładne i az milo sie przyjezdza ... jednak na starosc ,kiedy juz odchowam i wyksztalce dzieci , dorobie sie czegos , nie wykluczam powrotu albo osiedlenia sie winnych malych miastach , uwielbiam spokoj , dlatego idealnym rozwiazaniem na ,,po studiach " jest dla mnie zamieszkanie na obrzeżach dużego miasta , w dzielnicy domkow jednorodzinnych ,bo w bloku nie jestem w stanie juz wytrzymac .

peryferia dużego miasta - najlepsze

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.