- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 kwietnia 2015, 22:34
Zgadzacie się z tym? Taka wieczorna rozkmina. ;) Zastanawiam się czy jeszcze jest w ogóle prawdziwa miłość, czy jedynie seks, jakieś przywiązanie, wygoda.. piszcie co myślicie :)
Edytowany przez c8a739e1069fdae22ffa2a466b480bd7 10 kwietnia 2015, 22:36
10 kwietnia 2015, 23:28
Wiesz ostatnio taki starszy pan tłumaczył mi że on ma taką sytuacje że u niego od początku żona kochała bardziej to nie znaczy że on nic do niej nie czuję tylko jego uczucia są i były słabsze. I twierdził że to jest dobra sytuacja- żona się stara dba o niego itd. Twierdził że znacznie lepiej jest być z związku tą osobą która kocha mniej . Lepiej żeby to facet za tobą szalał niż ty za nim.
Ten kto kocha mniej może mieć przewagę psychiczną i dlatego rządzić. Przykre.
10 kwietnia 2015, 23:42
to my przejmujemy sie oboje. ;) czasem kiedy on kest zajęty lub sie poklocimy - ja. Kiedy ja wyjde z kumplem i zorganizuje sobie czas bez niego - on.
U mnie jest podobnie, chociaż częściej rządzę ja, chyba dlatego, ze jestem bardziej dojrzała, a mój Daniel to taka trochę pierdoła, lubię się nim "opiekować". Jemu tez to odpowiada, aczkolwiek kiedy ja potrzebuje wsparcia, zawsze jest przy mnie.
11 kwietnia 2015, 00:48
myśle, że niekoniecznie mniej się kocha. Czasami jest tak, że bardziej jednak podejmowanie ważnych decyzji jest czasem męczące. Nie wiem czy miłość to tylko seks, przywiązanie i wygoda. Według mnie wygodniej być singlem, seks w jakimś tam wieku się konczy, a przywiązanie to chyba nic złego. Miłość to chyba jednak coś wiecej. Staranie się, przejęcie czy tej drugiej osobie jest ciepło, czy dobrze się czuje, jaki ma nastrój, czy nie jest chora. Chęć wykrzyczenia całemu światu jak bardzo go kocham. Wybaczanie sobie nawet jeśli coś nas mocno zabolało. Nieskończenie wiele tematów. Kłótnie, ale zawsze zakończone zgodą, porozumienia. Jeszta to dodatek :)
11 kwietnia 2015, 01:49
W sumie, zależy co się uznaje za kochanie. W moim przypadku to zdanie bardzo się zgadza, bo miłość w moim wykonaniu to ustępowanie, kompromisy na moją niekorzyść i takie rzeczy. Czyli rządzi mój facet, który jest bardziej egoistą mimo, że też mnie kocha. Cóż począć :D/
11 kwietnia 2015, 09:20
aJak można kochać mniej albo bardziej? Albo sie kocha albo nie kocha... Proste. Wydaje mi się,że ''rządzi'' (bo jak względem? co na obiad?) ten kto ma mocniejszy charakter,ale przecież związek to nie tylko rządzenie i ustawianie sobie drugiej osoby. Można czasami ustąpić.
11 kwietnia 2015, 16:10
Jak ktoś lubi czuć, że ktoś go kocha mniej i tak całe życie no to ok, taki związek przetrwa. Niestety może być tak, że po wielu latach pozna się osobę, która pokaże mu czy jej co to kochać i odejdzie.
11 kwietnia 2015, 16:54
prawda! jest również cos takiego że ten kto pierwszy pokaże że się zakochał ten jest na straconej pozycji, bo zawsze będzie pierwszy przepraszał, będzie bardziej zabiegał o związek, bardziej sie starał i cierpiał
11 kwietnia 2015, 17:41
prawda! jest również cos takiego że ten kto pierwszy pokaże że się zakochał ten jest na straconej pozycji, bo zawsze będzie pierwszy przepraszał, będzie bardziej zabiegał o związek, bardziej sie starał i cierpiał
Widzę, że zrozumiałaś o co mi chodziło :D Cieszę się, bo nie wszystkim się to udało. Nie chodziło mi tak dosłownie, a właśnie o to co piszesz - ten bardziej cierpiał, bardziej się starał
11 kwietnia 2015, 18:21
Nie jestem pewna, czy istnieje cos takiego jak ''kochanie mniej'', uwazam, ze najwieksza role odgrywa dominujaca osobowosc. Niektorzy sa naturalnymi przywodcami, ekstrawertykami, sa bardzo pewni siebie, lubia ludzi i ludzie ich. Jak sie jest z taka osoba, ktora wie, ze ma powodzenie i z latwoscia znajdzie sobie kogos innego, a samemu jest sie powiedzmy mniej smialym, niepewnym siebie, to czlowiek bardziej sie stara, godzi na sytuacje ktore sa dla niego niezbyt komfortowe, moze czuc sie przez to wykorzystany i tym samym ''miec gorzej''. Pomimo, ze partner moze go kocha
11 kwietnia 2015, 19:59
Dla mnie takie problemy to jakaś podstawówka a nie poważny związek, tym bardziej małżeństwo, nie miewam takich bo z mężem kochamy się po równo i jak ktoś coś palnie to przeprasza i nikt nie cierpi katuszy. Każde z nas stara się jednakowo mocno by to co jest między nami trwało , rozwijało się i płonęło namiętnością....o matko ale powiedziałam . Ale w poprzednich związkach faktycznie Ja miałam zawsze lepiej bo kochałam mniej, mniej się starałam a moi biedni byli cierpieli przeze mnie taka byłam zołza
.