- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 kwietnia 2015, 22:34
Zgadzacie się z tym? Taka wieczorna rozkmina. ;) Zastanawiam się czy jeszcze jest w ogóle prawdziwa miłość, czy jedynie seks, jakieś przywiązanie, wygoda.. piszcie co myślicie :)
Edytowany przez c8a739e1069fdae22ffa2a466b480bd7 10 kwietnia 2015, 22:36
10 kwietnia 2015, 22:52
Jak nic prawda! Ale to tez pewnie od wieku zależy, i dojrzałości. Ale za młodu tak często bywa, bo miłość odmóżdża.
10 kwietnia 2015, 22:56
Ja myślę że miłość istnieje :) Seks to oczywiście ważny dodatek. Ja na przykład nie myślę o nim 24/7
10 kwietnia 2015, 23:08
Z własnego doświadczenia wiem, że to prawda. Byłem w związkach, w których kochałem bardziej i głównie cierpiałem. Raz zdarzył mi się taki, w którym widziałem, że zaangażowanie drugiej osoby jest o wiele większe, i przez to, że zależało mi mniej, zminimalizowało się także moje cierpienie, mniej się przejmowałem, nie byłem tak skłonny do poświęceń.
10 kwietnia 2015, 23:13
czasem "rządzę" (co za okropne slowo) ja, czasem mąz. Czasem on pozwala mi sie porzadzic, czasem ja udaje, z to on ma ostatnie słowo. Bywa roznie i kochamy sie szalenczo, co sobie okazujemy ze zmienną intensywnoscią. Nie wytrzymalabym w zwiazku gdzie nie vzuje sie wystarczajaco kochana, ze ja sie spalam i poswiecam, a owy osobnik tylko czasem laskawie mnie przytuli czy przyniesie zlamanego kwiatka.
milosc to nie jest przeciaganie liny, ale ciagniecie jej wspolnie przeciw trudnosciom.
flirt i kokieteria są potrzebne, ale nie znosze gierek.
wlasnie dlatego mąz został moim mezem a ja jego żoną. Od momentu poznania nie bylo gierek pt" zadzwonic teraz czy za 2dni/odpisac tak czy inaczej zeby sobie nie pomyslal, ze mi zalezy/ze sie narzucam". Nie w moim stylu jest wysylanie setek wiadomosci, ale kiedy mialam ochote go zobaczyc lub do niego napisac a on akurat milczal- po prostu to robilam. On tak samo.
Edytowany przez patasola 10 kwietnia 2015, 23:17
10 kwietnia 2015, 23:16
czasem "rządzę" (co za okropne slowo) ja, czasem mąz. Czasem on pozwala mi sie porzadzic, czasem ja udaje, z to on ma ostatnie słowo. Bywa roznie i kochamy sie szalenczo, co sobie okazujemy ze zmienną intensywnoscią. Nie wytrzymalabym w zwiazku gdzie nie vzuje sie wystarczajaco kochana, ze ja sie spalam i poswiecam, a owy osobnik tylko czasem laskawie mnie przytuli czy przyniesie zlamanego kwiatka. milosc to nie jest przeciaganie liny, ale ciagniecie jej wspolnie przeciw trudnosciom.
Niestety chyba nie zrozumiałaś, bo te "rządzić" to tak nie do końca dosłownie. Chodzi bardziej o to, że lepiej ma ten, komu mniej zależy, kto się mniej przejmuje.
Edytowany przez c8a739e1069fdae22ffa2a466b480bd7 10 kwietnia 2015, 23:16