Temat: Narzekania na zawołanie, czyli czemu w ogóle to służy?

Na forum wysyp tematów o biedzie, o ciężkiej sytuacji w kraju, o tym jak strasznie się żyje nad Wisłą. Straaaaasznie....gorzej niż na Kubie, czy w Korei Północnej. Paskudna ta Polska, paskudna....

Mieszkam w sporym wojewódzkim mieście, ale pochodzę z małego miasteczka. Wcześniej mieszkałam rok w USA, a ostatnio na prawdę sporo podróżowałam. Uważam, że obecne doświadczenia dają mi prawo do wyrażenia własnej opinii na temat krzywdzących bluźnierstw autorstwa znacznej części społeczeństwa. W związku z tym ważne pytanie:

Czy jest ktoś w stanie sensownie uzasadnić z czego wynika to ciągłe narzekanie na Polskę?

Na zajęciach uzupełniających na moich studiach, jeden z doktorów ostatnio przedstawił nam dane dotyczące wzrostu PKB w Polsce po 1989 roku. Wyniki zostały zestawione z rezultatami innych państw byłego bloku wschodniego. Po upadku komuny mieliśmy najgorsze PKB, ale już w 2012 roku byliśmy krajem, który o 100% pobił wynik startowy. Zrobiliśmy największy i najszybszy progres w stosunku do reszty. Fakt np. Czesi, czy Słowacy mają od nas wyższe PKB, ale oni po aksamitnej rewolucji żyli lepiej niż Polacy. Ich gospodarka nie była tak zrujnowana jak nasza. Suma summarum Polska w tempie ekspresowym zarabia dwa razy więcej niż w roku 1990, kiedy po powstaniu nowego rządu wszystko trzeba było reformować i w zasadzie robiliśmy to ' w ciemno', bo odzyskana wolność była gigantycznym wyzwaniem.

Z autopsji. Tuż po świętach na lotnisku Okęcie dzikie tłumy do odprawy. Tabuny 'biednych' Polaków ubranych od stóp do głów w markowe ciuchy, z iPhonami i innymi jabłkami, szykowało się do lotu na przykład do Kenii, Maroka, Turcji. To nic, że wyprawa taka w środku zimy to koszt dla dwóch osób od 5 do nawet 20.000 złotych. Ci sami Polacy pewnie niedługo znowu pojadą na narty, a latem do Hiszpanii, albo Włoch dalej się opalać. Ale jesteśmy przecież straaaaaaasznie biedni. Trzeci świat przecież!!!!!

Jestem wkurzona. Wkurzona na biadolenie. Fakt; sporo Polaków ma ciężko i ledwo wiąże koniec z końcem, ale w każdym kraju, nawet wysoko rozwiniętym mają takie same dylematy!!!!Ba!!! Często jeszcze gorsze! 

Poza tym rzadko, na prawdę rzadko bierzemy pod uwagę kontekst historyczny. Ludzie!!!! Po II wojnie światowej w Warszawie były tylko gruzy. Kamień na kamieniu. Nie włączyli nas do planu Marshalla, zostaliśmy za żelazną kurtyną, pod butem Rosjan. Kiedy zachodnia Europa błogosławiona przez Amerykanów robiła postępy, My staliśmy w kolejkach po buty, czy wędlinę. Dopiero od 25 lat mamy możliwości rozwoju takie same jak miała Francja, czy Hiszpania po wojnie. I uważam, że być może nie idealnie, ale wciąż świetnie wykorzystujemy swoją szansę.

Kiedy wracam do Polski zza granicy za każdym razem nie mogę się nadziwić jak szybko staliśmy się 'zachodnią Europą'. Inwestycje w infrastrukturę, edukację, służbę zdrowia (tak, tą straszną służbę zdrowia) spowodowały, że na prawdę żyje się tutaj nad Wisłą lepiej niż gdzie indziej.

Też z autopsji. Wyszło, że w 2014 często byłam w szpitalach, różnych. I nie jest brudno, opieka jest wspaniała, nowoczesne sale, sprzęt. Szpitale po generalnych remontach, gdzie tylko jedzenie mogłoby być smaczniejsze. Naturalnie chcielibyśmy idealnej służy zdrowia, która nigdzie na świecie nie istnieje, ale póki co ja się cieszę, że jak ktoś zasłabnie na ulicy nowa karetka szybko zabierze go na oddział ratunkowy, gdzie wykwalifikowany lekarz uzbrojony w sprzęt i nowoczesne leki mu pomoże.

Skupiamy się na sobie i nie patrzymy na cały obraz, szerszą perspektywę. Wiele razy powtarzałam i będę powtarzać, że każdy jest kowalem swojego losu. Jeśli z jakiegoś powodu nie masz pracy, zarabiasz nędzne grosze, jesteś nieszczęśliwy - ZMIEŃ TO!!! Tylko nie czekaj na cud, a już na pewno nie powtarzaj, że wszystkiemu bogu ducha winne Państwo Polskie. Nie wolno obwiniać systemu o to, że jesteśmy nieudacznikami. Ostre, ale moim zdaniem trafne określenie. 

Jeszcze raz autopsja. Siostra bliźniaczka straciła kilka lat temu pracę. W małym mieście bez perspektyw, ale dziewczyna z dużymi ambicjami i pracowita. Mimo trudności znalazła posadę. Na początku była niezadowolona, szło jej ciężko, ale się nie poddała. Dziś po kilku latach pracy zarabia w tej firmie dwa razy więcej. Jest najlepszym pracownikiem w regionie, dostaje spore premie i w wieku 25 lat zarabia kilka tysięcy na rękę. Czeka ją spory awans, jest świetna. Jestem z niej cholernie dumna, bo ona udowadnia, że w tej 'paskudnej' Polsce można WSZYSTKO jak się chce. Więc...narzekać można, ale po co tracić na to czas?

Kochani...wiadomo, że łatwiej obwinić za nasze porażki czynniki z zewnątrz, a nie zastanawiać się nad tym czy przypadkiem sami nie jesteśmy sobie winni. Ale tak szczerze: czy możecie z ręką na sercu powiedzieć, iż w waszym środowisku ci, którzy mają gorzej są w takiej sytuacji nie ze względu na własne błędy, ale ze względu na wrogie im państwo?

Kocham Polskę, jestem dumna z Polski i nie mam żadnych powodów do tego, żeby się skarżyć na życie tutaj. Perfekcji w demokracji nigdy nie ma i trzeba to zaakceptować. Zawsze będą lepsi i gorsi politycy, darmozjady i patrioci. Jesteśmy tylko ludźmi. Mieszkałam za granicą - w światowym supermocarstwie, Ameryce. Na prawdę pomiędzy ich a naszym życiem nie ma już prawie żadnej różnicy!!

Choć na chwilę życzę wszystkim, żeby spojrzeli na Polskę z innej perspektywy. Mamy wspaniałe czasy, cieszymy się tym, doceniajmy to. A przede wszystkim szukajmy swojej szansy, pomysłu i wdrażajmy to w życie. Tylko tyle albo aż tyle....

Pasek wagi

Zgodzę się z tym że Polska dostała "po zadku" w swojej historii nie raz i faktycznie cudów zbudować się nie da w krótkim czasie (historia troche inaczej odmierza czas). Daleka jestem od narzekania dla zasady, ale naprawdę nie mogę powiedzieć ani jednego dobrego słowa na szeroko pojęty system. Wywodzę się z "niższej" warstwy społecznej, mieszkałam na wielkim blokowisku, spotykałam się z taką codzienną, szarą biedą. Edukacja była jaka taka- ale nie idealna, bo np. zmieniające się ciągle wymogi odnośnie podręczników sprawiały że nałapałam mnóstwo jedynek za to że nie było mnie stać na książki, wprowadzenie mundurków to samo- państwo do tego nie dokładało, za wszystko musiałeś płacić sam. Teraz na studiach (studiuję tylko dlatego że mieszkam w miejscu gdzie jest uczelnia, inaczej nie miałabym na to warunków finansowych) widzę absurdy które wymyśla sobie ministerstwo: KRK, księgi jakości, komisje, kierunki zamawiane, finansowanie projektów- to jest po prostu żenada i są to słowa także profesorów którzy współpracując z zagranicznymi pracownikami naukowymi mają porównanie jak to wygląda w innych krajach. Jeśli chodzi o rozwój przemysłu w Polsce (bo już prawie nie ma polskiego przemysłu, jest przemysł w Polsce) to zawdzięczamy go tylko i wyłącznie zagranicznemu kapitałowi- państwu nie opłaca się utrzymywać hut, kopalni, stoczni, a zagranicznym inwestorom jakoś się to opłaca... Pracuję dorywczo z kobietami które dostają po 1500 złotych miesięcznie za praktycznie cały tydzień pracy, umowa zlecenie, praca bardzo ciężka. Bo nie mają wykształcenia (z różnych powodów, nie tylko dlatego że są głupie), bo są za stare na inną pracę, bo są na rencie ale im nie wystarcza na życie. Zasiłek dla bezrobotnych obejmuje osoby dopiero po jakimś czasie od utracenia pracy (za co żyć przez kilka miesięcy?). O służbie zdrowia też mogę powiedzieć tylko kilka dobrych słów- trafiłam kiedyś na jednego dobrego lekarza w ramach NFZ. Nie chodzi o to że twierdzę że Polska to dno, tylko że naprawdę ciężko MI się tu żyje (mam w rodzinie osoby które dobrze sobie radzą i nie narzekają, głównie ze względu na sytuację finansową).Nie mam pewności że gdzie indziej byłoby lepiej, ale może warto spróbować. 

Pasek wagi

Trafiłaś w sedno. Mieszkam w małym mieście i nie widzę żadnej biedy, samochody prosto z salonu, wille na obrzeżach a w galeriach tłumy ludzi ale z tego należy się tylko cieszyc :) Oczywiscie jest jeszcze sporo do poprawy, jak w każdym państwie ale moim znajomym, rodzinie żyje się tu dobrze. 

Wisterya napisał(a):

Cubana. napisał(a):

Z jednej strony tak a z drugiej:Ludzie umierają w szpitalach, przyjeżdżają na oddział ratunkowy - siedzą z odciętym palcem w ręce czy siekierą w głowie i nikt nie znajduje dla nich czasu. Wykrwawiają się i umierają na sorach. Lepiej wyjść na ulicę i zadzwonić po karetkę niż wzywać ją z domu - lekarz na dyspozytorce milion razy próbuje Ci wmówić, że Twój problem nie jest tak poważny jak Ci się wydaje - musisz jechać do szpitala sama, wzywasz taxi - na miejscu magia soru - nikt się Tobą nie interesuje a kiedy już jest Twoja kolej okazuje się, że jeszcze pół godziny i byłoby za późno. Ale przecież to nie był poważny problem.Starsi ludzie - poprzedni system udowodnił im, że właściwie skoro i tak nic nie ma to podejmowanie nie wiadomo jakich prac nie jest konieczne. No i praca zawsze się znajdzie. Pracujesz przez x lat jak mróweczka a Twoja emerytura wynosi 800 zł. 250 musisz wydać na leki. Musisz opłacić prąd, gaz. Jako emeryt musisz sobie dorabiać, a jeśli jesteś zbyt schorowany to albo pomaga Ci rodzina albo jesteś zdany na łaskę losu i błaganie o pomoc u innych. Ludzie płacą państwu kasę - miesiąc w miesiąc. Po to by na starość te pieniądze do nich wróciły. Podnoszą wiek emerytalny - szansa, że dożyjesz jest mniejsza. No i szansa, że te pieniądze faktycznie do Ciebie wrócą jeszcze mniejsza - państwo po cichu alarmuje.Wyprzedają nasze dobra narodowe - temat na czasie - kopalnie nie funkcjonują jak powinny bo pieniądze idą nie na wynagrodzenie górników ale miliony są oddawane prezesom i innym grzejącym stołeczki. Tak sobie można mnożyć przykłady przez pół roku.
wiesz co, ale bajki wyssane z palca piszesz. Jakoś nie wierzę, ze gościu z siekiera w głowie siedzi na SORze i nikt na niego uwagi nie zwraca.... Aż ze śmiechu padłem prawie jak to sobie wyobrazilam! Kolejki sa wszędzie, i wszędzie sa przypadki mniej i bardziej pilne. Po kilku patologicznych przypadkach nie mozna oceniać całości. 

Nie piszę żadnych bajek. Ojciec mojej koleżanki siedział z nożem w plecach w kolejce - o siekierze słyszałam w telewizji. O gościu odciętym z palcem w ręku słyszałam od kogoś z mojego otoczenia kto był na sorze. Po co te osoby miałyby kłamać? 

Parę patologicznych przypadków? Ja z patologią spotykam się non stop - może dlatego w moim odczuciu to tak świetnie nie funkcjonuje.

Chmurq - bardzo ladnie to napisalas - bo co innego narzekac dla samej zasady a co innego stwierdzic, ze niektorym ludziom w roznych sytuacjach zyje sie ciezko oraz ze jest wiele absurdow, ktore dobrze by bylo zlikwidowac (bo nie da sie ukryc, ze jest ich cala masa). A probowac szczescia gdzie indziej zawsze mozna...

A ja powiem z drugiej strony- zauważyłam, że często ideologię sukcesu osiągniętego własną ciężką pracą wyznają ludzie którzy na na starcie mieli jakieś tam udogodnienia. Nie chcę umniejszać ich osiągnięć ale oni nie zawsze zdają sobie sprawę, że nie wszyscy mieli po równo na starcie, nie każdy dostał od rodziny na bilet na samolot, a czasem na bilet autobusowy do szkoły  oddalonej o 30 km w rodzinie nie starcza (Polska to nie tylko miasta). Praktycznie nie znam ludzi którzy pochodząc z ubogich środowisk zrobili świetną karierę (bo na to prócz samozaparcia potrzeba kilku innych czynników). 

Im dłużej żyję tym bardziej razi mnie zarówno narzekactwo w które łatwo popaść czując się przegranym jak i wciskanie kitu o wybitnych osiągnięciach zdobytych własną i tylko własną ciężką pracą. Polska to ubogi kraj i kraj nierówności społecznych to są ciężkie tematy w które trzeba by było wejść głębiej i rozpatrywać pewne sytuacje indywidualnie. Są ludzie którzy tracąc pracę mają nóż na gardle w postaci kredytu, są tacy którzy nawet jak stracą pracę to rodzice ich przyjmą, utrzymają i pomogą do czasu znalezienia kolejnej, a są tacy których rodzice będą upominać się o dokładanie się do czynszu choćby za cenę pracy na kasie (i wtedy powodzenia w rozwijaniu kariery). Są rodziny/związki gdzie partnersko ustala się: ja zarabiam dużo więc Ty sobie spokojnie się dokształcaj, nie musisz pracować a są takie gdzie ktoś nazwie osobę studiującą leniem, nierobem i wyśle do pracy bo w sumie to nie ma za co żyć. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Nie zgadzam się z Tobą kompletnie, ale dziewczyny wcześniej już w miarę napisały to samo, co myślę, więc nie ma sensu powielać.

Piszę tylko w jednej kwestii - kochani, pisze się "NAPRAWDĘ", a nie "na prawdę".

edit:

Wilena napisał(a):

krysiakowalska napisał(a):

Kingyo napisał(a):

Aha ... A nie pomyślałaś, że to własnie to zbiorcze narzekanie jest motorem do zmian , skoro było  bardzo źle, a może być lepiej  ? Ludzie nie godzą się na pewne warunki. Skoro widzą, że dzieje się niesprawiedliwość i krzywda, mówią o tym głośno i bardzo dobrze. To właśnie nie jest żadna Korea, by milczeć pod groźbą represji , póki jesteśmy państwem demokratycznym mamy prawo sprzeciwić się choćby władzy państwowej. Wypowiadasz się podając za przykład jedynie swoje spostrzeżenie , swojej rodziny , ale zapominasz, że kraj to nie tylko wy i nie każdy jednolicie  doświadczył dobrodziejstw i wspaniałości obecnego systemu o których piszesz. Jeżeli ktoś ma możliwości pokierować swoim losem to bardzo dobrze, ale nie każdemu starczy ciepłych, dobrze opłacanych posad, choćby nie wiem jakie miał ambicje. Nie chodzi też o to , by w Polsce żyło się dobrze tylko bogatym i wysoko postawionym. Gwarantowanie  godnego bytu socjalnego obywatelom nie zależy od tego, czy Kowalski ma ambicję się uczyć, czy zdobywać wyższe posady. Chodzi też o szarego , przeciętnego człowieka na którego czeka szereg pułapek jak cudowny NFZ, wspaniała emerytura , idealne szkolnictwo i edukacja. Wiele się tutaj rozbija właśnie o służbę zdrowia, która w ogóle nie wygląda tak jak Ty to przedstawiasz. Ludzie niejednokrotnie umierają pod szpitalami i w domach bo są niewiarygodni ...a z resztą co ja tu będę ...według Ciebie narzekać. Skoro jest Ci w pełni zajebiście i masz uszy zamknięte na potrzeby obywateli tego wspaniałego kraju to tylko pozazdrościć .
otóz to! dziewczyny by chciały by Polacy siedzieli cicho i przyklaskiwali poczynaniom polityków. Praca do 67.rż-super!, ukradzione składki OFE-super , Polacy na wszytko się zgadzają a potem płaczą. Niestety narzekają tylko w czterech ścianach a nie wyrażą swojego sprzeciwu przy urnach, nie wjadą na ulicę. Pzrceiez w innych krajach dlatego jest lepiej bo ludzie potrafią się buntować. A wam się jeszcze nie podoba ze Polacy narzekają, ja się pytam co by było gdyby nie narzekali?
Co się tak wszyscy uczepili tych 67 lat? Dawne granice (65 dla mężczyzn i 60 dla kobiet) powstały za Bismarcka, jakby nie patrzyć to dwa wieku temu, kiedy opieka medyczna wyglądała zupełnie inaczej i była całkiem inna długość życia. Ludzie byli na tej emeryturze maksymalnie kilka lat. A teraz są po 20 i dłużej niekiedy - to nic dziwnego, że nie ma pieniędzy na emerytury (już pomijam to, że ludzi się rodzi coraz mniej i potem nie ma kto na nie pracować). Mój dziadek pracował długo po 70. - bo sobie nie wyobrażał nic nie robić i dobrze się czuł. Nie mówię, że 67 jest dobre dla każdego (co innego praca fizyczna, a co innego umysłowa, różne ludzie mają choroby i różnie się czują) - ale tak przekrojowo patrząc to podniesienie tych granic kiedy wzrasta średnia długość życia zbrodnią chyba nie jest. 

Czy Ty żartujesz? A zdajesz sobie sprawę ile ludzie dostają emerytury po takiej "wspaniałej" i usłanej różami pracy oraz zarabiania tyle co nic? Nic dziwnego, że nie ma pieniędzy? W głowie mi się to nie mieści. Ludzi zarabiają śmieszne pieniądze, większość muszą oddać na rachunki i ZUS, a potem nawet im się to nie zwraca w jednej milionowej procenta. Warto się zastanowić najpierw, zamiast pisać takie wyssane z palca argumenty.

Pasek wagi

Nigdy nie narzekałam. Nigdy w życiu nie miałam lekko, ale za nic nie wyjechałabym gdzie indziej - po prostu ciężko pracuję na to, żeby móc żyć lepiej.

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

Co się tak wszyscy uczepili tych 67 lat? Dawne granice (65 dla mężczyzn i 60 dla kobiet) powstały za Bismarcka, jakby nie patrzyć to dwa wieku temu, kiedy opieka medyczna wyglądała zupełnie inaczej i była całkiem inna długość życia. Ludzie byli na tej emeryturze maksymalnie kilka lat. A teraz są po 20 i dłużej niekiedy - to nic dziwnego, że nie ma pieniędzy na emerytury (już pomijam to, że ludzi się rodzi coraz mniej i potem nie ma kto na nie pracować). Mój dziadek pracował długo po 70. - bo sobie nie wyobrażał nic nie robić i dobrze się czuł. Nie mówię, że 67 jest dobre dla każdego (co innego praca fizyczna, a co innego umysłowa, różne ludzie mają choroby i różnie się czują) - ale tak przekrojowo patrząc to podniesienie tych granic kiedy wzrasta średnia długość życia zbrodnią chyba nie jest. 
Czy Ty żartujesz? A zdajesz sobie sprawę ile ludzie dostają emerytury po takiej "wspaniałej" i usłanej różami pracy oraz zarabiania tyle co nic? Nic dziwnego, że nie ma pieniędzy? W głowie mi się to nie mieści. Ludzi zarabiają śmieszne pieniądze, większość muszą oddać na rachunki i ZUS, a potem nawet im się to nie zwraca w jednej milionowej procenta. Warto się zastanowić najpierw, zamiast pisać takie wyssane z palca argumenty.

Ale co ma piernik do wiatraka? Ustalenie nizszego wieku emerytalnego sprawiloby, ze emerytury bylyby wyzsze? O czym ty w ogole opowiadasz? Przeciez nikt tu nie mowi, ze ZUS jest fajny a emerytury wysokie! Emerytury sa niskie, bo pieniadze z podatkow i ubezpieczen spolecznych sa zle zagospodarowane. A im wiecej ludzi na emeryturze, tym mniej pieniedzy beda dostawac, czysta matematyka. Fakt, ze to "mniej" powinno byc duzo wieksze niz jest, ale tego akurat nikt nie kwestionuje.

Polska faktycznie jest pięknym krajem, i tu się moje pozytywne myśli na jej temat urywają. Od zdania matury całe czas byłam pozytywnie nastawiona na życie, mówiłam sobie, że ciężką pracą, determinacją itp. "zdobędę świat". Chciałam zarabiać przynajmniej 2 tys. na umowę o pracę i być zdrowa. Myślę, że to nie były wygórowane marzenia. Niestety moje myślenie szybko się zmieniło. Dołączyłam do grona narzekających. Najbardziej nienawidzę polskiego prawa, które chroni przestępców i zwyrodnialców. Zostałam okradziona przez komornika, który "pomylił się" i zamiast komuś innemu, to mi ściągnął kasę z konta, co na to policja i prawo? Jak na razie nic, od 2 lat walczę o kasę której pewnie nie dostanę. Zostałam zgwałcona, co na to policja? NIC Musiałam się wyprowadzić żeby tego dupka nie widzieć. Mojej księgowej odbiło i nie chce oddać mi dokumentów firmy, nie mogę przez to rozliczyć dwóch miesięcy i już teraz PIT-u. Co na to policja? Otóż tu powiedzieli jednak jedno zdanie: "Przykro nam, ale mamy związane ręce, nie możemy tego nie możemy tamtego, bo takie jest prawo" Co chwile wysyłam pisma, jeżdżę po urzędach tłumacze się z tego i co na to Urząd Skarbowy? Kara w wysokości 1,5 tys. Zamiast sobie spokojnie pracować w biurze, to co chwilę gdzieś jeżdżę i psuje sobie nerwy, świecę oczami przed urzędnikami i różnymi instytucjami. Dla mnie i znajomych te sytuacje i tłumaczenia policji itp. są absurdalne, ale dla prawa polskiego niestety nie. Prawo polskie nie wie kto jest winny gdy np. ja zostałam zgwałcona, wybiera między mną a tym dupkiem (no cóż faktycznie duży dylemat) Zachorowałam, miałam nowotwór. Niestety mimo iż płacę ponad 1000 zł Zus-u miesięcznie, to muszę leczyć się prywatnie, bo to kolejki, bo to jest refundowane, a to nie, bo to trzeba zrobić badania jak najszybciej itp. Oczywiście na leczenie wzięłam kredyt (pochodzę z biednej rodziny, mąż także). Odkąd mam firmę to mam same problemy. Przeszkodą zawsze jest prawo. Zamknąć też nie mogę, bo mam długi i kredyt na firmę, zaraz mi pewnie komornik na chatę by wlazła. Firma zarejestrowana jest na dom rodziców, więc to już w ogóle nieciekawa sytuacja. I żeby nie było nie jestem leniwa, raczej jestem pracoholikiem. Trudno mi widzieć plusy w mieszkaniu tu gdzie mieszkam. Moje otoczenie też nie ma łatwo. Znajomi po studiach z dyplomami na umowach o dzieło, zlecenie z 1300 zł na rękę. Mieszkamy tu z rodzicami. Praca zarobkowa może i jest, ale na czarno, bez świadczeń, zdolności kredytowej itp. Wierze, że gdzieś w tej Polsce żyje się dobrze, ale jeszcze nie wiem gdzie. Cieszę się, że co niektórym tu wiedzie i żyje się dobrze, i oby tak zostało. Doszłam do wniosku, że aby komuś żyło się dobrze to 50ciu musi żyć się źle. 

TROCHĘ SOBIE TU PONARZEKAŁAM I JEST MI LEPIEJ ;-D

Pasek wagi

caiyah napisał(a):

A ja powiem z drugiej strony- zauważyłam, że często ideologię sukcesu osiągniętego własną ciężką pracą wyznają ludzie którzy na na starcie mieli jakieś tam udogodnienia. Nie chcę umniejszać ich osiągnięć ale oni nie zawsze zdają sobie sprawę, że nie wszyscy mieli po równo na starcie, nie każdy dostał od rodziny na bilet na samolot, a czasem na bilet autobusowy do szkoły  oddalonej o 30 km w rodzinie nie starcza (Polska to nie tylko miasta). Praktycznie nie znam ludzi którzy pochodząc z ubogich środowisk zrobili świetną karierę (bo na to prócz samozaparcia potrzeba kilku innych czynników). Im dłużej żyję tym bardziej razi mnie zarówno narzekactwo w które łatwo popaść czując się przegranym jak i wciskanie kitu o wybitnych osiągnięciach zdobytych własną i tylko własną ciężką pracą. Polska to ubogi kraj i kraj nierówności społecznych to są ciężkie tematy w które trzeba by było wejść głębiej i rozpatrywać pewne sytuacje indywidualnie. Są ludzie którzy tracąc pracę mają nóż na gardle w postaci kredytu, są tacy którzy nawet jak stracą pracę to rodzice ich przyjmą, utrzymają i pomogą do czasu znalezienia kolejnej, a są tacy których rodzice będą upominać się o dokładanie się do czynszu choćby za cenę pracy na kasie (i wtedy powodzenia w rozwijaniu kariery). Są rodziny/związki gdzie partnersko ustala się: ja zarabiam dużo więc Ty sobie spokojnie się dokształcaj, nie musisz pracować a są takie gdzie ktoś nazwie osobę studiującą leniem, nierobem i wyśle do pracy bo w sumie to nie ma za co żyć. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

są osoby, nie jest ich dużo ale są, które naprawdę osiągnęły coś tylko i wyłącznie własną ciężką pracą, bez pomocy i wsparcia rodziny i przyjaciół, trzeba się tylko zaprzeć w sobie i obsesyjnie dążyć do celu i nie ma że boli, nie ma że jest ciężko, trza się zmusić i walczyć ze wszystkich sił by się udało, mając tylko jeden cel przed oczami, szczerze mówiąc po latach nie polecam tej drogi, jeśli ma się wyjście to już chyba lepiej zarabiać mniej i mieć spokój, mi wszyscy mówią że mi się udało w życiu, że osiągnęłam wszystko co chciałam i mam mase szczęścia, mam świetną pracę i zarabiam dużo, ale nikt tak naprawdę nie wie ile mnie to kosztowało..

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.