- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 stycznia 2015, 10:43
Hej Wszystkim!
Moim problemem jest mianowicie siedzenie w domu. Opowiem Wam moją historię. Mam 20 lat, skończyłam liceum ogólnokształcące, zdałam maturę i zdecydowałam się na studia. Wyprowadziłam się z domu do większego miasta. Pół roku studiowałam, po czym stwierdziłam, że kierunek, który studiuję to nie jest to. To nie był trafny wybór. Wróciłam do domu. I tak się zaczęło.. Nie mogę znaleźć pracy, chciałam od września zapisać się do szkoły fryzjerskiej. Od zawsze się tym interesowałam i już byłam zdecydowana, aż nagle przyszedł wrzesień, mój brak wiary w siebie i strach wziął górę.. Nie poszłam. Jeżeli chodzi o pracę, to miałam kilka propozycji staży, ale.. wstyd mi nawet to pisać, bo zdaję sobie z tego sprawę, jak marnuję swoje życie.. Czuję się samotna, z rodzicami mam same problemy, oni sami ze sobą mają problemy, wiecznie w konflikcie.. Po drugie mój ojciec strasznie mnie męczy w temacie pracy. Rozumiem go po części, jestem dorosła, powinnam sama o siebie zadbać, ale nie mam żadnego wsparcia emocjonalnego ze strony mojej rodziny, od zawsze słyszałam słowa typu: jesteś do niczego, nic nie osiągniesz, z niczym sobie nie poradzisz... Może właśnie dlatego w siebie nie wierzę i zamykam się w czterech ścianach mojego smutnego pokoju. Jeżeli chodzi o przyjaciół, mam kilku, ale oni studiują (mieszkają w innym mieście), pracują, więc nie zawsze mają czas.. Nie chcę całe życie przesiedzieć w domu. Chcę znaleźć pracę, odnaleźć swoje powołanie, rozpocząć naukę w jakimś konkretnym kierunku, wyprowadzić się z domu, żyć spokojnie.. Proszę, doradźcie mi, jak znaleźć odwagę, jak być pewną siebie i jak zmienić swoje życie?
12 stycznia 2015, 12:43
Masz hobby? Wyjdź do ludzi... Uderzaj w wolontariat - zwierzęta, domy opieki, fundacje... Potem można wyjechać na turnusy i wkręcić się w pracę. Tzn. robisz to co zawsze, ale zaczynają płacić. Nie myśl "nie nadaję się" tylko "spróbuję" - wyjdziesz z domu nabierzesz pewności. Powodzenia.
Edytowany przez 4ee47495213e3e174407599e049b421a 12 stycznia 2015, 12:43
12 stycznia 2015, 13:09
też mam podobnie już dwa lata w domu siedzę.... żadnej pracy nie dostałam, cios za ciosem w policzek. chciała bym coś robić, nie wiem jak to zmienić i teraz już raczej nie zmienię bo jestem w ciąży. próbój coś robić, jeśli coś uda Ci się znaleźć to to bierz.
12 stycznia 2015, 13:28
a może dopytaj się w urzędzie pracy o wysłanie Cię najakiś kurs? tylko proszę nie pisz, że jesteś nieśmiała i niezapytasz w związku z tym...
musisz się sama ogarnąć i działać...nikt za Ciebie tego nie zrobi, a rodziców nie zmienisz.
12 stycznia 2015, 13:29
potraktuj zmiany zadaniowo - jedna na raz ale zacznij i skończ. trzeba się przełamać raz, potem drugi i trzeci, zobaczyć, że "to nie gryzie" i jakoś pójdzie. tak naprawdę czego się obawiasz? że ktoś na ciebie źle spojrzy? że nie dostaniesz od razu tego co chcesz? nikt cię nie zabije, nie trafisz do szpitala z tego powodu, nie zostaniesz też bezdomną, bo rodzice są jacy są ale mieszkasz u nich. skoro więc wszystkie najgorsze scenariusze cię ominą to czemu by nie wyjść z domu i próbować? nic nie tracisz (poza siedzeniem w swojej beznadziei).
dokładnie
12 stycznia 2015, 13:40
no sorry ale czytam, i tak staż nie bo jakieś ale, szkoły się wystraszyłam, psychologa się boje, no to całe życie Ci zejdzie na boje się, a później rodzice umrą i zostaniesz bez kasy, bez szkoły, bez doświadczenia i dupa. i co bogatego chłopa znajdziesz? hmmm, to też nie takie proste. albo trzeba się ruszyć i ogarnąć, albo pozostaje trumne kupić...tylko za co? p.s. patrząc na nick pomyślałam o moim bracie który jest rocznikiem 94. pracuje od 16 r.ż. nie, bo musiał, tylko bo chciał. pracuje na papierosy, paliwo, i swoje przyjemności. uczy się w technikum. w sumie to ma dwie prace jako kierowca w pizzeri w weekendy, i jako mechanik popołudniami. po szkole. i ma tez czas na znajomych.
No tak.. boję się zacząć cokolwiek, niczego nie jestem pewna.. co do szkoły byłam tak zdeterminowana, byłam pewna, że to jest TO, ale przyszedł czas zajęć, a ja stwierdziłam, że to była pomyłka.. Dzisiaj dochodzę do pewnych wniosków, że to nie była pomyłka. Bardzo bym chciała podjąć się nauki w tym kierunku, ale wtedy to była tylko przykrywka.. Bałam się, sama nie potrafię określić czego. Na rozmowę z psychologiem raczę się zdecyduję, wiem że to by mi pomogło.. Ze stażami wyglądało to tak, iż również się bałam. Czego? Krytyki, że ktoś mnie źle oceni, wyśmieje, tak jak robił to mój ojciec (i robi nadal). Bardzo podziwiam takich ludzi, jak Twój brat, którzy potrafią w beznadziejnych sytuacjach zawsze sobie jakoś poradzić. Też chciałabym osiągnąć taki stan, wyjść do ludzi, walczyć o siebie.. Zdaję sobie z tego sprawę, jaka jestem nieporadna. Chcę to zmienić, tylko najtrudniej jest zacząć..
12 stycznia 2015, 13:43
Może to by Ci pomogło odzyskać wiarę w siebie?takie małe wakacje:)
http://erasmuspolska.pl/evs-we-francji-od-marca-2015-na-2-mies/
12 stycznia 2015, 13:44
a może dopytaj się w urzędzie pracy o wysłanie Cię najakiś kurs? tylko proszę nie pisz, że jesteś nieśmiała i niezapytasz w związku z tym...musisz się sama ogarnąć i działać...nikt za Ciebie tego nie zrobi, a rodziców nie zmienisz.
Nie jestem jakaś super nieśmiała. nie boję się rozmawiać z ludźmi, wyrażać własną opinię czy o coś zapytać.. Po prostu w siebie nie wierzę, nie wierzę, że coś mi się uda, że mogę być w czymś dobra i się sprawdzić w czymkolwiek. Boję się krytyki, wyśmiania, że ktoś pociągnie mnie jeszcze bardziej w dół..
W urzędzie byłam, żadnych możliwości rozwoju dla mnie na ten czas nie ma, być może pojawią się jakieś nowe oferty stażów pod koniec tego miesiąca.
12 stycznia 2015, 13:50
Jak przeczytałam pierwsze 4 zdania to miałam wrażenie, że to ja pisałam ten post, serio. 20 lat, zaczęte studia, ale po pół roku przerwane. Z tym, że ja zaczełam na nowo inne. Więc może nie będę stricte doradzać, ale powiem jak to było u mnie. Aczkolwiek zaznaczę, że powrót do domu rodzinnego to był głupi pomysł. Ja być może zrobiłabym tak samo, ale na szczęście w mieście zatrzymał mnie mój chłopak. I chwała mu za to.
U mnie po przerwaniu dość szybko pierwszych studiów nadszedł okres załamania. Żadnych znajomych z liceum bo są w innych miastach, żadnych znajomych ze studiów bo to byli ludzie którzy nie wychodzili z domu (informatycy), także nikogo nie miałam poza swoim chłopakiem. Nie miałam też studiów i pracy. To był dla nas cięęęężki okres. Dziwię mu się, że to wytrzymał. Bywało tak, że przez tydzień czy więcej, jak przyjeżdżał codziennie albo co 2 dzień to się kłóciłam. Non stop. O wszystko. Później znalazłam pracę, dorywczą, gł. na weekendy, ale zawsze coś, trochę to moje życie ruszyło, potem znalazłam pracę w tygodniu. W październiku zaczęłam studia, już zaczęłam kombinować czy ich nie rzucić, zmienić, albo coś, ale jednak stwierdziłam, że licencjat zrobię. A poza tym? Dziś byłam na rozmowie w sprawie pracy na weekendy. Myślę, że mam duże szanse dostać tą pracę, a jeśli nie to chcę iść do szkoły policealnej na weekendy bo być może nie będę robić tego co wyznaczają mi studia a to co bym chciała po szkole policealnej. Także już jestem zajęta na tygodniu i w weekendy. Dodatkowo chłopak przyjeżdża, a ja ruszyłam w końcu ze sportem. Codziennie coś. Siłownia, basen, samoobrona, taniec. I to też mi bardzo pomaga. Także moja rada dla Ciebie - nie siedź w domu. I nie myśl za dużo. Albo zacznij studia na nowo, albo szkoła policealna, praca, kursy, sport. Cokolwiek. Ja im mniej mam czasu tym lepiej. Gdy zaczynam myśleć to od razu pojawiają się te negatywne myśli. A tak. I prędko wracaj do miasta:) (I jeśli nie masz drugiej połówki, a chciałabyś ją mieć - szukaj. U mnie wysypali się wszyscy "przyjaciele" i jedyna osoba na której mogę polegać w 100% to mój chłopak. To na prawdę duże oparcie. Nie chcę robić reklamy, ale ja swojego poznałam na sympatia.pl i poznałam tam też kilku innych kolegów, także według mnie godny uwagi portal a może i Ty tam znajdziesz kogoś dla siebie :))
12 stycznia 2015, 13:50
ja mysle z przydalby ci sie solidny kop od losu, to moze bys sie przemogla by cos z soba zrobic, u mnie byla to smierc mamy jak mialam 19 lat, wtedy nie bylo a bo sie boje, a bo sobie nie poradze, wszyscy sasiedzi i dalsza rodzina mysleli ze skoncze w rynsztoku, a mimo to zaczelam pracowac (udzielac korki, dorabiac sobie jakos), studiowalam jak szalona by miec styp naukowe i robilam wszystko byle tylko nie miec czasu dla siebie bo jabym zaczela sie wtedy rozczulac to rozsypalabym sie na kawalki, wiec sorry, ale zal mi ciebie, tobie po prostu wygodnie na utrzymaniu rodzicow, cieply obiadek na stole, lozeczko i zero zmartwien i wszystko o czym mowisz to tylko wymowki byle sie dalej obijac
12 stycznia 2015, 13:52
Tak się zaczyna depresja, idź do psychologa albo psychiatry, nie potrzeba skierowania. Sama chorowałam na depresję z podobnego powodu, przeszłam załamanie nerwowe zakończone próbą samobójczą. Nie masz czego się wsytydzić
Bez przesady. Owszem, depresja się tak może zacząć bo i u mnie bywały stany około depresyjne, ale tutaj nie pomoże psycholog czy psychiatra a dużo zajęć. Praca, nauka itd