- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 grudnia 2014, 10:07
Jade na wigilie do siostry, ktora ma dwójke dzieci. Czy prezenty za 30 zł na dzieciaka są ok wg was? Pracuje, normalnie zarabiam, ale nie lubie robic drogich prezentów. Dodam, ze chlopczy jest moim chrzesniakiem.
6 grudnia 2014, 22:08
hahaha czym dziecko mniej ma to bardziej docenia życie hahaha dobre dobre - tłumacz sobie tak dalej
Przesada w obie strony jest nieodpowiednia. Dziecko nie powinno mieć przepychu w zabawkach. Nie należy dziecku kupować wszystkiego co zechce. Ale trzeba też umieć dziecku sprawić radość. Ty tego nie potrafisz.
6 grudnia 2014, 22:08
dokładnie tak :-) W ogole wychodze z zalozenia, że czym dziecko mniej ma, tym bardziej docenia życie.No jasne, od razu niech 500 na łebka wyda, bo Ty nie zarabiasz i wydajesz więcej. Prosto jest rozporządzać czyjąś kasą, szczególnie jak jest się utrzymanką. Poza tym w założeniu chrzestna to nie osoba wydająca miliony na dzieciaki, tylko osoba wychowująca je w wierze, i nie ma nigdzie napisane, że ma wydawać jak najwięcej się da na chrześniaka.Mi byloby wstyd.... zarabiasz 2000 tys tylko dla siebie i Ci zal wydac wiecej? najlepiej daj mu czekolade i powiedz zeby sie wypchal... fatalne podejscie do dzieci.. trzeba bylo sie nie zgodzic na bycie chrzestna, wydalabys mniej...Ja jestem studentka i nie zarabiam a na prezenty dla dzieci z rodziny mojego chlopaka wydalam 600zl..
Wychodzisz z takiego założenia, bo tak Ci łatwiej usprawiedliwić skąpstwo? Zrozumiałabym osobę, która by napisała - mam taką i taką sytuację, nie mam pieniędzy, mogę wydać 30 złotych na prezenty dla dzieci, co fajnego można im za to kupić i pewnie starałabym się coś doradzić. Ale nie bardzo rozumiem osobę, która pisze coś w stylu - żal mi wydać więcej niż 30 złotych na prezenty dla dzieciorów, im mniej będą miały tym więcej ja zaoszczędzę, co można im kupić żeby się wypchały. Zwłaszcza, że to nie są jakieś obce dzieci niezbyt lubianej koleżanki, tylko dzieci siostry, więc bliska rodzina. Jakoś nie wyobrażam sobie, że za 10 lat idę do swojego brata na Wigilię, on ma dwójkę dzieci, a ja zastanawiam się co kupić żeby mi wyszło jak najtaniej. Raczej bym się starała znaleźć prezenty, które im się jak najbardziej spodobają. Wiadomo, nie wydałabym na to całej pensji, ale też nie oglądałabym pod światło każdej złotówki (a ja z Krakowa, czyli niby skąpa jestem ;) Jak już ktoś wyżej pisał - to po co się w ogóle mordować z tą całą Wigilią? Przecież zamiast karpia można zjeść pangę, barszczyk zrobić z proszku, a zamiast ciasta podać paluszki - im mniej człowiek ma, tym bardziej docenia życie!
6 grudnia 2014, 22:09
Wygodne podejście. W takim razie nawet tych rękawiczek nie kupuj, im bardziej zmarzną ręce, tym bardziej doceni ciepło domowego ogniska. Mandarynki? A chleb z masłem to nie łaska zjeść? Rozwaliłaś mnie tym ostatnim tekstem, dawno się tak nie ubawiłam...dokładnie tak :-) W ogole wychodze z zalozenia, że czym dziecko mniej ma, tym bardziej docenia życie.No jasne, od razu niech 500 na łebka wyda, bo Ty nie zarabiasz i wydajesz więcej. Prosto jest rozporządzać czyjąś kasą, szczególnie jak jest się utrzymanką. Poza tym w założeniu chrzestna to nie osoba wydająca miliony na dzieciaki, tylko osoba wychowująca je w wierze, i nie ma nigdzie napisane, że ma wydawać jak najwięcej się da na chrześniaka.Mi byloby wstyd.... zarabiasz 2000 tys tylko dla siebie i Ci zal wydac wiecej? najlepiej daj mu czekolade i powiedz zeby sie wypchal... fatalne podejscie do dzieci.. trzeba bylo sie nie zgodzic na bycie chrzestna, wydalabys mniej...Ja jestem studentka i nie zarabiam a na prezenty dla dzieci z rodziny mojego chlopaka wydalam 600zl..
Już tak nie demonizuj, bo średnio Ci to wychodzi. Akurat autorka ma rację, sporo dzieci jest teraz rozpieszczonych własnie przez taką rozrzutność osób robiących prezenty, i znam całe mnóstwo takich przypadków. Uważam, że lepiej jest od małego uczyć dziecko, żeby cieszyło się nawet najdrobniejszymi rzeczami, bo tutaj ktoś pieprznie za przeproszeniem z każdej strony jakieś super-ultra-niesamowite i drogie prezenty, a za parę lat sytuacja się zmieni, dziecko dostanie coś "gorszego" i będzie wielkie rozczarowanie, foszek, tupanie nogami, beznadziejna atmosfera. Sami tworzymy pokolenie małych tyranów. Inaczej wyglądałaby sytuacja, jakby dzieciak dostał jakiś super prezent raz na jakiś czas, ale teraz z tego co widzę na przykładzie najbliższego otoczenia, to jest zupełnie inaczej, i wcale nie wpływa to dobrze.
6 grudnia 2014, 22:10
Wygodne podejście. W takim razie nawet tych rękawiczek nie kupuj, im bardziej zmarzną ręce, tym bardziej doceni ciepło domowego ogniska. Mandarynki? A chleb z masłem to nie łaska zjeść? Rozwaliłaś mnie tym ostatnim tekstem, dawno się tak nie ubawiłam...dokładnie tak :-) W ogole wychodze z zalozenia, że czym dziecko mniej ma, tym bardziej docenia życie.No jasne, od razu niech 500 na łebka wyda, bo Ty nie zarabiasz i wydajesz więcej. Prosto jest rozporządzać czyjąś kasą, szczególnie jak jest się utrzymanką. Poza tym w założeniu chrzestna to nie osoba wydająca miliony na dzieciaki, tylko osoba wychowująca je w wierze, i nie ma nigdzie napisane, że ma wydawać jak najwięcej się da na chrześniaka.Mi byloby wstyd.... zarabiasz 2000 tys tylko dla siebie i Ci zal wydac wiecej? najlepiej daj mu czekolade i powiedz zeby sie wypchal... fatalne podejscie do dzieci.. trzeba bylo sie nie zgodzic na bycie chrzestna, wydalabys mniej...Ja jestem studentka i nie zarabiam a na prezenty dla dzieci z rodziny mojego chlopaka wydalam 600zl..
ciesze sie, ze poprawilam ci humor
6 grudnia 2014, 22:10
no wiem wiem - dajesz marne 30zł i myślisz, że sprawa załatwiona. Sama na pewno wiesz, że za taką kwotę nic szczególnego nie można kupić - dlatego najlepiej dać kasę rodzicom dziecka i niech dokładają.
6 grudnia 2014, 22:13
Już tak nie demonizuj, bo średnio Ci to wychodzi. Akurat autorka ma rację, sporo dzieci jest teraz rozpieszczonych własnie przez taką rozrzutność osób robiących prezenty, i znam całe mnóstwo takich przypadków. Uważam, że lepiej jest od małego uczyć dziecko, żeby cieszyło się nawet najdrobniejszymi rzeczami, bo tutaj ktoś pieprznie za przeproszeniem z każdej strony jakieś super-ultra-niesamowite i drogie prezenty, a za parę lat sytuacja się zmieni, dziecko dostanie coś "gorszego" i będzie wielkie rozczarowanie, foszek, tupanie nogami, beznadziejna atmosfera. Sami tworzymy pokolenie małych tyranów. Inaczej wyglądałaby sytuacja, jakby dzieciak dostał jakiś super prezent raz na jakiś czas, ale teraz z tego co widzę na przykładzie najbliższego otoczenia, to jest zupełnie inaczej, i wcale nie wpływa to dobrze.Wygodne podejście. W takim razie nawet tych rękawiczek nie kupuj, im bardziej zmarzną ręce, tym bardziej doceni ciepło domowego ogniska. Mandarynki? A chleb z masłem to nie łaska zjeść? Rozwaliłaś mnie tym ostatnim tekstem, dawno się tak nie ubawiłam...dokładnie tak :-) W ogole wychodze z zalozenia, że czym dziecko mniej ma, tym bardziej docenia życie.No jasne, od razu niech 500 na łebka wyda, bo Ty nie zarabiasz i wydajesz więcej. Prosto jest rozporządzać czyjąś kasą, szczególnie jak jest się utrzymanką. Poza tym w założeniu chrzestna to nie osoba wydająca miliony na dzieciaki, tylko osoba wychowująca je w wierze, i nie ma nigdzie napisane, że ma wydawać jak najwięcej się da na chrześniaka.Mi byloby wstyd.... zarabiasz 2000 tys tylko dla siebie i Ci zal wydac wiecej? najlepiej daj mu czekolade i powiedz zeby sie wypchal... fatalne podejscie do dzieci.. trzeba bylo sie nie zgodzic na bycie chrzestna, wydalabys mniej...Ja jestem studentka i nie zarabiam a na prezenty dla dzieci z rodziny mojego chlopaka wydalam 600zl..
zgadzam sie w 100%
mam wrażenie, ze wiekszosc tutaj osob prowadzi konsumpcyjny tryb zycia, skoro tyle opinii, ze trzydziesci zlotych na prezent to za malo. Za 30 zlotych mozna z dzieckiem pojsc do zoo i nikt mi nie powie ze to jest glupi prezent.
6 grudnia 2014, 22:16
Już tak nie demonizuj, bo średnio Ci to wychodzi. Akurat autorka ma rację, sporo dzieci jest teraz rozpieszczonych własnie przez taką rozrzutność osób robiących prezenty, i znam całe mnóstwo takich przypadków. Uważam, że lepiej jest od małego uczyć dziecko, żeby cieszyło się nawet najdrobniejszymi rzeczami, bo tutaj ktoś pieprznie za przeproszeniem z każdej strony jakieś super-ultra-niesamowite i drogie prezenty, a za parę lat sytuacja się zmieni, dziecko dostanie coś "gorszego" i będzie wielkie rozczarowanie, foszek, tupanie nogami, beznadziejna atmosfera. Sami tworzymy pokolenie małych tyranów. Inaczej wyglądałaby sytuacja, jakby dzieciak dostał jakiś super prezent raz na jakiś czas, ale teraz z tego co widzę na przykładzie najbliższego otoczenia, to jest zupełnie inaczej, i wcale nie wpływa to dobrze.Wygodne podejście. W takim razie nawet tych rękawiczek nie kupuj, im bardziej zmarzną ręce, tym bardziej doceni ciepło domowego ogniska. Mandarynki? A chleb z masłem to nie łaska zjeść? Rozwaliłaś mnie tym ostatnim tekstem, dawno się tak nie ubawiłam...dokładnie tak :-) W ogole wychodze z zalozenia, że czym dziecko mniej ma, tym bardziej docenia życie.No jasne, od razu niech 500 na łebka wyda, bo Ty nie zarabiasz i wydajesz więcej. Prosto jest rozporządzać czyjąś kasą, szczególnie jak jest się utrzymanką. Poza tym w założeniu chrzestna to nie osoba wydająca miliony na dzieciaki, tylko osoba wychowująca je w wierze, i nie ma nigdzie napisane, że ma wydawać jak najwięcej się da na chrześniaka.Mi byloby wstyd.... zarabiasz 2000 tys tylko dla siebie i Ci zal wydac wiecej? najlepiej daj mu czekolade i powiedz zeby sie wypchal... fatalne podejscie do dzieci.. trzeba bylo sie nie zgodzic na bycie chrzestna, wydalabys mniej...Ja jestem studentka i nie zarabiam a na prezenty dla dzieci z rodziny mojego chlopaka wydalam 600zl..
Crunchy, czytaj ze zrozumieniem. Nikt nie mówi, że prezent za 30 złotych jest wart potępienia. Gdyby autorka znalazła coś co dzieci ucieszy w tej kwocie, a nie mogła sobie pozwolić na większe wydatki, to byłoby jak najbardziej w porządku. Mam małe kuzynki i na przykład wiem, że bardziej by się cieszyły z brokatowych naklejek (które by naklejały na wszystko i pokazywały każdemu kto tylko miałby jeszcze siłę oglądać), niż z drogich lalek, które by wylądowały w kącie - ale no właśnie, ja to wiem. Jakbym im kupiła naklejki to dlatego, że wiem że by się im spodobały, nie dlatego że bym skąpiła na lalkę. To jest ta jakże subtelna różnica. Plus piszesz o małych tyranach ciągle obdarowywanych piekielnie drogimi prezentami, autorka napisała że kupuje prezenty na urodziny i na święta - dwa razy do roku to chyba nie jest jakieś rozpuszczanie dziecka jak dziadowski bicz, zwłaszcza prezentem za 30 złotych?
6 grudnia 2014, 22:18
30 ? wejscie do zoo? to pewnie jakiegos badziewnego, na pewno nie do tego we Wrocławiu ;)
6 grudnia 2014, 22:19
Owszem, ale autorka nie ma zamiaru za 30 złotych iść do zoo, ani kupować jakiegokolwiek prezentu, tylko jako chrzestna się dokłada. I to nie koleżance, tylko dziecku którego jest chrzestną, i to jeszcze dziecku własnej siostry.
Mój brat ma właśnie takich chrzestnych, i zawsze, ale to zawsze było mu głupio, jak inne dzieci dostawały prezenty oprócz rodziców od chrzestnych, a on nie. Na szczęście mój chrzestny traktował go też jak chrześniaka i zawsze jak dawał prezent mi, dawał też jemu.
Edytowany przez cancri 6 grudnia 2014, 22:21
6 grudnia 2014, 22:19
nie, nie wstyd mi. Sorry, ale kokosów nie zarabiam, zebym miala 100 zlotych dawac. Dwa razy w roku kupuje prezenty urodzinowe- mysle ze to naprawde za duzo- a mam tez inne osoby w rodzinie, i inne wydatki
2 razy w roku to za dużo?? Ja nie wiem jakim trzeba być człowiekiem aby takie coś napisać i w ten sposób myśleć... 2 razy w roku tracisz zapewne nie więcej jak sto zł za oba prezenty wnioskując po Twoich wypowiedziach i uważasz,że to za dużo? Ale jesteś zgorzkniała... Nie wiem jak może Cie nie cieszyć radość dziecka.. Nikt nie mówi abyś wydawałą połowę wypłaty ale stwierdzenie,ze to za dużo jest straszne..