Temat: Czy 30 zł na prezent dla dzieciaka pod choinke to za mało??

Jade na wigilie do siostry, ktora ma dwójke dzieci. Czy prezenty za 30 zł na dzieciaka są ok wg was? Pracuje, normalnie zarabiam, ale nie lubie robic drogich prezentów. Dodam, ze chlopczy jest moim chrzesniakiem.

Myślę, że to mało. Sama tylko dorabiam, i mając 300 zl zarobku w tym roku wydam na prezenty ok 250, także to nie tak, że moje gadanie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Po prostu, od czasu do czasu można zaoszczędzić na sobie, jeśli się chce, to się da.

Pasek wagi

RybkaArchitektka napisał(a):

mam propozycję dla tych, które uważają, że 30 zł danie dziecku w prezencie czy to w gotówce, czy w zabawce czy w ubranku...to wstyd...Proponuję sformuować inaczej pytanie, albo lekko je zmienić...czy danie 30 zł na święta nieznajomemu dziecku z domu dziecka bądź pogotowia opiekuńczego, bądź dla jakiejś paczki, którą organizuje pomoc katolicka/humanitarna...czy to mało? czy wrzucice 30 zł bądź podarujecie tę sumę bez wahania dla jakiegoś obcego dziecka? 

Ale to nie jest sciepa narodowa, ktora ma zapewnic jakies podstawowe warunki.

Nyasu napisał(a):

Myślę, że to mało. Sama tylko dorabiam, i mając 300 zl zarobku w tym roku wydam na prezenty ok 250, także to nie tak, że moje gadanie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Po prostu, od czasu do czasu można zaoszczędzić na sobie, jeśli się chce, to się da.

a za co żyłaś przez ostatni rok? za te 50 zł które ci zostały? opłaciłaś rachunki za to i pewnie jeszcze na wakacjach byłaś...?

cancri napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

mam propozycję dla tych, które uważają, że 30 zł danie dziecku w prezencie czy to w gotówce, czy w zabawce czy w ubranku...to wstyd...Proponuję sformuować inaczej pytanie, albo lekko je zmienić...czy danie 30 zł na święta nieznajomemu dziecku z domu dziecka bądź pogotowia opiekuńczego, bądź dla jakiejś paczki, którą organizuje pomoc katolicka/humanitarna...czy to mało? czy wrzucice 30 zł bądź podarujecie tę sumę bez wahania dla jakiegoś obcego dziecka? 
Ale to nie jest sciepa narodowa, ktora ma zapewnic jakies podstawowe warunki.

wiem, że to nie jest zbiórka narodowa...ale skoro to jest MAŁO NA PREZENT DLA DZIECKA...to proponuję z własnej kieszeniuszczęśliwić jakieś dziecko...przecież /wszystkie dzieci nasze są/..?

RybkaArchitektka napisał(a):

cancri napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

mam propozycję dla tych, które uważają, że 30 zł danie dziecku w prezencie czy to w gotówce, czy w zabawce czy w ubranku...to wstyd...Proponuję sformuować inaczej pytanie, albo lekko je zmienić...czy danie 30 zł na święta nieznajomemu dziecku z domu dziecka bądź pogotowia opiekuńczego, bądź dla jakiejś paczki, którą organizuje pomoc katolicka/humanitarna...czy to mało? czy wrzucice 30 zł bądź podarujecie tę sumę bez wahania dla jakiegoś obcego dziecka? 
Ale to nie jest sciepa narodowa, ktora ma zapewnic jakies podstawowe warunki.
wiem, że to nie jest zbiórka narodowa...ale skoro to jest MAŁO NA PREZENT DLA DZIECKA...to proponuję z własnej kieszeniuszczęśliwić jakieś dziecko...przecież /wszystkie dzieci nasze są/..?

Ja akurat mam dwie chrzesnice, robie prezenty dzieciom siostry mojego faceta i co roku robie paczki z prezentami dla dzieci ze swietlicy spolecznej. Wiec uszczesliwiam z mojej kieszeni pare dzieciakow. 

Autorka nie ma problemow z kasa, po prostu zuli i kombinuje jakby tu w ogole dzieciom nic nie dac. Jesli ktos daje te 30 zlotych od serca, bo wiecej nie ma, to tak jest to duzo, i na pewno jest to duzo wiecej warte niz prezent za kilka stow od kogos, dla kogo to nie jest problemem. Ale przeczytaj sobie caly watek.

aglex25 napisał(a):

Uważam, że to bardzo mało. Prawdę mówiąc nie wiem, co można kupić za taką kwotę. Święta są raz w roku i dzieci chciałyby dostać naprawdę wymarzoną zabawkę, a nie byle co bo ich zabawka była za droga. Tym bardziej, że zaoszczędzić to możesz na dorosłych, albo zrobić prezenty tylko dla dzieci. Ja mam 8 dzieci w rodzinie i synek dostanie zestaw toot toot driver (180zł), siostrzenica latającą wróżkę (90zł), siostrzeniec 2 Thomasy (160zł), bratanek traktor (70zł), bratanica puzzle magnetyczne (40zł), chrześniak męża pada do playstation (240zł), moja chrześnica 2 lalki monster high (200zł) a jej brat lego ze spidermanem (100zł). Nie żałuję ani złotówki, prezenty zaczęłam już kupować pod koniec września aby nie zwaliło mi się nagle wszystko na głowę. Wiem, że są trafione na 100%  a radość dzieciaczków będzie bezcenna:)

bez obrazy...ale na co dziecku playstation????? matko, jakie ceny!!!!

a gdzie tu miejsce na kreatywność...wszystko gotowe, nawet puzle magnetyczne /właśnie się dowiedziałam, że coś takiego istnieje/...w dupkach się przewraca-tyle powiem...i dzieciom potem też.

czytałam kiedyś, że angelina jolie wraz z bradem uczyli dzieci robić ręcznie prezenty na gwiazdkę...aby każde dziecko obdarowało swoje rodzeństwo czymś, co samo wytworzy...rysunek itp...

Problem tkwi nie w kwocie (za małej czy wystarczającej), nie w "dzieciakach" (rozpuszczonych prezentami ), nie w konsumpcjonizmie wypierającym inne wartości, tylko w podejściu samej autorki. Która od pierwszego posta konsekwentnie przekonuje, że najchętniej nic by nie dała i chce załatwić ten "problem" jak najmniejszym kosztem - rzucić siostrze 3 dychy na odczepnego i mieć z głowy. To przykre, bo uważam, że jak ktoś nie ma ochoty dawać prezentu, to niech lepiej go nie robi wcale. Wolałabym nic nie dostać niż mieć świadomość, że ktoś mi robi łaskę, bo czuje się przymuszony. I nie ma co zwalać winy na dzieci, że żądają drogich podarunków - większość kilkulatków ucieszyłaby się z kredek czy naklejek od cioci. Ale najpierw trzeba CHCIEĆ.

no właśnie czytam cały wątek i oczy przecieram...ja się odzwyczaiłam po prostu od polskości...za granicą nikt takich  prezentów nie daje...nikt nie komentuje, nikt nie wyzywa od skner...bo sknera to nic nie da, nawet czekolady...

nie rozumiem jak można kogoś nazywać sknerą, bo chce podarować 30 zł...??/ a co to ma do tego, że autorka zarabia 2 tyś zł...

2 lata temu brałam ślub...opiszę może jakie prezenty się daje...od brata męża /mieszka w niemczech, jest dyrektorem w międzynarodowej firmie/..dostaliśmy 150 e czyli 600 zł...od chrzestnego męża...20 e czyli 80 zł, mnóstwo kwot po 50e czyli 200 zł i to od całej rodziny np 4 osobowej...największy prezent z francuskiej części rodziny zrobił nam wujek, kupił wina za ponad 200 e czyli 8 stówek...i były szef mojego męża, który zawsze był hojny dla męża i świetnie się mu powodzi...też dał 200 euro czyli 800 stówek...ja tu piszę o ślubie....a gwiazdka to coś mniejszego...

zaś moja polska rodzina...nie dość, że dostałam drogie prezenty od nich, to jeszcze kwiatki do urzędu /jak trzeba/, plus kasę po 400 euro od każdej rodziny.....naprawdę byłam w szoku...a mój mąż w jakim...tutaj się takich sum nie daje...tym bardziej, że ta moja polska rodzina  owszem-zamożna, ale w porównaniu do zarobków tych w euro...to tamtym dużo lepiej się powodzi..

nikt też się nas nie pytał kto i ile dał...bo to jest naprawdę bez kultury...ja od swoich chrzestnych z polski /nie zaprosiłam ich/  dostałam obrus-bardzo fajny, naprawdę byłam bardzo zadowolona i mile zaskoczona...

tutaj dzieci się tak nie rozbestwia prezentami...naprawdę...tylko zepsuć można dziecko...chrzestni są od trzymania do chrztu, a nie od spełniania kaprysów dorosłych i ich dzieci...w zoku jestem gdy czytam ten wątek

Uwazasz, ze uszczesliwianie dzieci na swieta, to kaprys? (a przez uszczesliwianie dzieci rozumiem tu danie im prezentu pod choinke). Przeciez tu nie ma mowy o ekstremalnych przypadkach wydania kilkuset zlotych, a o daniu calych 50 zlotych na swieta wlasnemu chrzesniakowi, gdzie dziewczyna daje prezenty dwa razy w roku. Bez przesady.

Jak czytam ten wątek to mam podobne myśli co Rybka. Może temat został niefortunnie sformułowany, autorka dziwne gafy sadzi itd itp, ale to co tu przeczytałam niestety na własnej skórze odczułam onegdaj.

W życiu różnie bywa, z pieniędzmi zwłaszcza. Czasami jest aż nadmiar, czasami brak. Jak miałam dobrą passę kupowałam obfite prezenty dla rodziny, jak kiepski rok to nic bo nie dało rady, albo coś małego. I pamiętam, że jak ja dawałam duże prezenty rodzinie się nie przelewało i dali mi jakieś drobnostki słowa nie rzekłam ( w końcu kolejny krem do stóp się zawsze przyda ;) ). Dali co mogli, tyle. Święta nie są po to, żeby sobie w portfel patrzeć. Ale potem, gdy miałam gorszy czas, roku jednego kupiłam skromne podarunki to byście widzieli skrzywione twarze... dorosłych. Bo dzieci bawiły się przednie swoimi niewyrafinowanymi maskotkami. Dzieci były szczęśliwe, to dorośli kwasili atmosferę. Bardzo mnie to ubodło. Ot taka faktycznie polska hipokryzja i niewdzięczność.

Jam jest człek pamiętliwy i konsekwentny. Doświadczając tej dwulicowości i pazerności teraz, niezależnie od tego czy siedem lat tłustych czy chudych przeżywam, daję skromnie. I z uśmiechem patrzę na skrzywione miny, oto jak hasełka o rodzinnych świętach i duchowych wymiarach mają się do rzeczywistości. Dzieci uszczęśliwisz, ale dorośli już obcenią twoją rolę ciotki/wujka/chrzestnego i przeliczą na złotówki.

Także do tematu, za 30 zł to lepiej by było samemu coś wymyślić, zakupić, żeby się dziecko cieszyło (a nie się składać, no ale...). Lepiej by chociaz te 50 zł, większe pole manewru, ale znowu- nie wnikam. Dziecko się ucieszy z dobrze obmyślonej niespodzianki, a dorośli i tak będą niezadowoleni, więc nie ma co sobie nimi głowy zawracać.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.