Temat: Niepracujące matki

Co myślicie o niepracujących matkach? Nie mowię tu o mamach niemowlaków czy dzieci niepłnosprawnych. Ale matkach, ktore miją dziecko lub dwójkę w wieku wczesnoszkolnym lub późnoprzedszkolnym i tłumaczą swoje siedzenie w domu posiadaniem dzieci. Nie mogą pójść do pracy bo dzieci przecież nie mogą być poza domem do 16, bo tylko one potrafią z dziećmi odrobić lekcje, żaden inny opiekun, bo obiad trzeba ugotować, bo tyle prac w domu. Jak myślicie, jest to lenistwo czy nieporadność życiowa?

Wiesz bo to trochę ,,nie sprawiedliwe,, że ktoś sumiennie wypełnia swoje obowiązki-sprząta czy opiekuje się chorymi, a nie dostaje godnego wynagrodzenia tak by mieć na ewentualną nianię w razie czego. To też praca i powinna być godnie opłacana. Nie każdy będzie lekarzem. Nie bierzesz pod uwagę tego, że potrzebne są różne zawody i nie wszyscy załapią te najbardziej opłacane. Nie bierzesz też pod uwagę różnic środowiskowych i predyspozycji psychicznych. Narzekanie jest okropne, ale brak empatii również. Dla mnie we wszystkim brak tej równowagi.

Wilena napisał(a):

iA ktoś twierdzi, że chorujące dziecko to wymówka dla matki żeby nie pracować? 8 dni urlopu na żądanie w roku (sumuję urlop matki i ojca), jest więcej niż 8 sytuacji, kiedy zupełnie zdrowiutkie dziecko rano budzi się chore? Najczęściej są jakieś objawy i można z wyprzedzeniem załatwić opiekunkę/babcię/sąsiadkę/kogokolwiek innego, a nawet jak nie ma to jest te 8 dni. I nie :) Nikt Ci nie poda namiarów na żłobek, do którego przyjmują chore dzieci. Gdyż ponieważ do żadnego nie przyjmują. Pozostaje opiekunka, a jeżeli wynagrodzenie opiekunki jest zaporowe to jak już wyżej pisałam, pretensje tylko do siebie, że masz taką, a nie inną pracę. Plus po raz setny przypominam, że dyskusja nie dotyczy dzieci w żłobku, nikt nie neguje, że malutkie dziecko, które często choruje nie potrzebuje matki częściej w domu. Rozmawiamy o dzieciach 4-5 letnich i tych w wieku szkolnym. 

Babcia nie przyjedzie 700 km, sasiadki pracuja tez.

8 dni na chorowanie nie zawsze wystarcza, ja mialam 10 i nie starczylo.A prace znalazlam zeby mi godzinami ze zlobkiem pasowalo, bo chcialam na pol etattu, a malego poruszajac niebo i ziemie (czyt.Jugendamt)udalo sie wcisnac na popoludnie.

Nie zarabialam tez malutko jak na mimi job, 650 eu na pol etatu. Zlobek plus niania (potrzebowalam na 2 godz duziennie i potem go wiozla do zlobka) to polowa z tego byla. Plus moje dojazdy do pracy zostawalo mi 200 eu z tej wyplaty. Na pelnie 5 godzin niania wzielaby 500 eu. Nodla mnie to kuz bylo ta duzo.

Pasek wagi

Wilena... studiujesz, jesteś na czyimś utrzymaniu, czy żyjesz samodzielnie i pracujesz? Masz tak wyidealizowany pogląd na życie... Wszystkie kobiety powinny być wysoko wykształcone a jak ktoś ośmielił się zostać sprzątaczką czy sprzedawcą nie powinien mieć dzieci. Chyba nie chce mi się już dalej rozwijać wypowiedzi chociaż nóż się w kieszeni otwiera... 

BeAWoman napisał(a):

Wilena... studiujesz, jesteś na czyimś utrzymaniu, czy żyjesz samodzielnie i pracujesz? Masz tak wyidealizowany pogląd na życie... Wszystkie kobiety powinny być wysoko wykształcone a jak ktoś ośmielił się zostać sprzątaczką czy sprzedawcą nie powinien mieć dzieci. Chyba nie chce mi się już dalej rozwijać wypowiedzi chociaż nóż się w kieszeni otwiera... 

Studiuję, mieszkam z rodzicami i po części jestem na ich utrzymaniu, mam dwa stypendia i pracuję (dostaję pozwy, researche pod katem opinii prawnych i tłumaczenia głównie do domu, plus czasem w weekendy muszę być w pracy) - więc podejrzewam, że gdybym musiała to mogłabym bym się z tych pieniędzy utrzymać jeżeli chodzi o to czy jestem "rozpuszczoną księżniczką żerującą na dorobku rodziców", bo już się parę razy z tym tekstem spotkałam :P I nie mówię, że nie powinien, indywidualna sprawa każdego. Po prostu mówię, że nie rozumiem tych wiecznych pretensji do świata u niektórych i marudzenia, że jest tak ciężko. No jak ktoś musi pracować 8 godzin przy kasie i jeszcze nie stać go na opiekunkę bo zarabia mało, to będzie ciężko. Można było tak sobie życiem pokierować żeby było lżej, a nie płakać potem. I zgadzam się co do tego, że w idealnym świecie każdy powinien mieć jakiś godny standard życia, ale jeżeli ma się wiedzę że zawód sprzątaczki prawdopodobnie tego standardu nie zapewni to dziwi mnie potem zdziwienie, że jednak tej idylli brak. Tyle. 

Po prostu mówię, że nie rozumiem tych wiecznych pretensji do świata u niektórych i marudzenia, że jest tak ciężko.

Może gdybyś miała inne warunki rozwoju zrozumienie by się pojawiło. 

Można było tak sobie życiem pokierować żeby było lżej, a nie płakać potem.

Czasem to życie kieruje człowiekiem, wbrew jego życzeniom.

Wileno nie chcę Cie obrażać, ale Twoje tu wypowiedzi kojarzą mi się z wypowiedziami Świnki Peppy (jeśli nie oglądałaś to taka mała mądralińska)

Wilena napisał(a):

BeAWoman napisał(a):

:P I nie mówię, że nie powinien, indywidualna sprawa każdego. Po prostu mówię, że nie rozumiem tych wiecznych pretensji do świata u niektórych i marudzenia, że jest tak ciężko. No jak ktoś musi pracować 8 godzin przy kasie i jeszcze nie stać go na opiekunkę bo zarabia mało, to będzie ciężko. Można było tak sobie życiem pokierować żeby było lżej, a nie płakać potem. I zgadzam się co do tego, że w idealnym świecie każdy powinien mieć jakiś godny standard życia, ale jeżeli ma się wiedzę że zawód sprzątaczki prawdopodobnie tego standardu nie zapewni to dziwi mnie potem zdziwienie, że jednak tej idylli brak. Tyle. 

Nie marudze, zew mi ciezko zyc, ciezko mi pracowac, ale bez tej pracy sie moge obyc i nie czuje sie przez to gorsza, niedowartosciowana. Nie iem dlaczego inni ludzie probuja tak bardzo probuja wpedzic niepracujace osoby w poczucie winy  i wciskac im jak to bardzo sa nieszczesliwe, ba wciskac ze nie beda mialy na ksiazki dla dzieci.

Pasek wagi

kama844 napisał(a):

Po prostu mówię, że nie rozumiem tych wiecznych pretensji do świata u niektórych i marudzenia, że jest tak ciężko.Może gdybyś miała inne warunki rozwoju zrozumienie by się pojawiło.  Można było tak sobie życiem pokierować żeby było lżej, a nie płakać potem.Czasem to życie kieruje człowiekiem, wbrew jego życzeniom.Wileno nie chcę Cie obrażać, ale Twoje tu wypowiedzi kojarzą mi się z wypowiedziami Świnki Peppy (jeśli nie oglądałaś to taka mała mądralińska)

Nie obrażam się ;) i nie wykluczam, że mogę mieć spojrzenie na świat oderwane od rzeczywistości. Rozumiem, że są ludzie którym jest na prawdę ciężko, oni są chory, rodzice są ciężko chorzy, żyją w skrajnej biedzie. Ale chyba nie wszyscy. Wystarczy zobaczyć na wyniki matur, ile osób co roku nie wyrabia tych marnych 30%, albo na uczelnie - ile osób studiuje jakieś słabe kierunki będące fabryką bezrobotnych (w większości przypadków) - część nie wyrabia tych 30% bo ma w domu ojca alkoholika, zajmuje się rodzeństwem i pracuje dorywczo, nie neguję - współczuję, ale to część - śmiem stwierdzić, że większej części po prostu się nie chciało, zaczęła się uczyć w marcu przed maturą, imprezy były ciekawsze, etc. O to mi chodzi, że wszystko może się wydarzyć i życie może złamać każdemu plany, ale często ludzie tych planów nie mają w ogóle a potem mówią "życie". 

I nie wciskam nikomu, że ma się czuć gorszy bo nie pracuje. Po prostu wiem, że ja bym się wykończyła psychicznie i czuła nieszczęśliwa nie mogąc się realizować zawodowo. Stąd zastanawiam się jak innym się udaje nie zwariować. Nie mówię, że mam monopol na szczęście, tylko że nie umiem pojąć innego punktu widzenia. Tak samo jak jest dla mnie dziwne, że ktoś nosi sari, je robaki, albo nie wiem, głosuje na PiS :P - nie mówię zdejmuje to, nie jedz, nie głosuj, po prostu gdzieś tam pojawia się myśl "na prawdę w tym wygodnie, to jest na prawdę smaczne, na prawdę się zgadzasz z ich polityką?"

Wilena"I nie wciskam nikomu, że ma się czuć gorszy bo nie pracuje. Po prostu wiem, że ja bym się wykończyła psychicznie i czuła nieszczęśliwa nie mogąc się realizować zawodowo. Stąd zastanawiam się jak innym się udaje nie zwariować. Nie mówię, że mam monopol na szczęście, tylko że nie umiem pojąć innego punktu widzenia. Tak samo jak jest dla mnie dziwne, że ktoś nosi sari, je robaki, albo nie wiem, głosuje na PiS :P - nie mówię zdejmuje to, nie jedz, nie głosuj, po prostu gdzieś tam pojawia się myśl "na prawdę w tym wygodnie, to jest na prawdę smaczne, na prawdę się zgadzasz z ich polityką?"

Widocznie nie masz zadnych innych powodow do szczescia i do radosci, przynajmniej na razie wiec odnajdujesz sie w pracy(nic w tym zlego ani dziwnego).Ale niektorzy odnajduja to w wychowywaniu dziecka.

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Wilena"I nie wciskam nikomu, że ma się czuć gorszy bo nie pracuje. Po prostu wiem, że ja bym się wykończyła psychicznie i czuła nieszczęśliwa nie mogąc się realizować zawodowo. Stąd zastanawiam się jak innym się udaje nie zwariować. Nie mówię, że mam monopol na szczęście, tylko że nie umiem pojąć innego punktu widzenia. Tak samo jak jest dla mnie dziwne, że ktoś nosi sari, je robaki, albo nie wiem, głosuje na PiS :P - nie mówię zdejmuje to, nie jedz, nie głosuj, po prostu gdzieś tam pojawia się myśl "na prawdę w tym wygodnie, to jest na prawdę smaczne, na prawdę się zgadzasz z ich polityką?"

Widocznie nie masz zadnych innych powodow do szczescia i do radosci, przynajmniej na razie wiec odnajdujesz sie w pracy(nic w tym zlego ani dziwnego).Ale niektorzy odnajduja to w wychowywaniu dziecka.

Zabijcie mnie, ale dalej nie pojmuję. Mogę zadać bardzo personalne pytanie? - czy jesteś/byłaś tak całkiem szczęśliwa spędzając czas z dzieckiem w domu i nie pracując? Bo kilka razy napisałaś "to pokażcie mi żłobek gdzie przyjmą chore dziecko" i podobne komentarze, więc odniosłam wrażenie że chciałabyś wrócić do pracy jednak - więc szczęściem byłaby możliwość pracy i znalezienia lepszego żłobka/opiekunki, a nie rezygnacja z pracy. A poza tym skoro wychowanie dziecka 24/7 daje tyle radości to skąd potem tyle kobiet ma depresję, mówi (nawet tu, na forum), że wszystkie obowiązki ma na swoich plecach i ma tego serdecznie dość, etc. ?

Może nie oderwane od rzeczywistości, co Twoja ,,rzeczywistość,, z natury rzeczy różni się od ,,rzeczywistości,, innych ludzi. Nie wiem, może to młode pokolenie ze szkoły takie rzeczywiście jest(imprezowe i olewające), nie mam styczności. Ale nie uogólniaj tego proszę na wszystkich ludzi.

tylko że nie umiem pojąć innego punktu widzenia

Do tego własnie potrzebna jest empatiia, nawet jeśli się z kimś nie zgadzamy wewnętrznie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.