Temat: Niepracujące matki

Co myślicie o niepracujących matkach? Nie mowię tu o mamach niemowlaków czy dzieci niepłnosprawnych. Ale matkach, ktore miją dziecko lub dwójkę w wieku wczesnoszkolnym lub późnoprzedszkolnym i tłumaczą swoje siedzenie w domu posiadaniem dzieci. Nie mogą pójść do pracy bo dzieci przecież nie mogą być poza domem do 16, bo tylko one potrafią z dziećmi odrobić lekcje, żaden inny opiekun, bo obiad trzeba ugotować, bo tyle prac w domu. Jak myślicie, jest to lenistwo czy nieporadność życiowa?

a dla mnie dziecko to skarb i kazda wspolnie spedzona chwila jest warta wiecej niz kazdy pieniadz. Dlatego pracuje tylko dorywczo i wiekszosc czasu spedzam z moim maluchem. A jak ktos lubi kiedy omijaja go najpiekniejsze chwile w zyciu to jego wybor.

Ja bym chyba nie mogła nie pracować, chciałabym choć na pół etatu, dla mnie kobieta, która siedzi w domu, 'bo dziecko', tak jakby zabiera sobie ... no nie wiem? Okno na świat zewnętrzny, plus w 100% zdaje się na 'łaskę męża'. 

Tzn, nikomu źle nie życzę, ale gdyby nagle mąż znalazł sobie inną, a kobieta swoich pieniędzy nie ma, od paru lat nie pracuje i jakby nie było, wydaje jego pieniądze (choć widziałam, że uważacie, że to 'wasze', wspólne... dla mnie tak może uważać, jeśli cokolwiek sie dokładam, choćby 500 zł z połowy etatu...).

Aha i o realizowaniu się 'panienek za ladą' ... a pracowałaś kiedyś za tą ladą? Bo wbrew powszechnej opinii i paniusiom, które chodzą i rozrzucają rzeczy po sklepach, bo przecież 'pani poskłada', a jej sie nie chce 2 kroków zrobić, taka robota nie polega na składaniu ubrań, tylko i wyłącznie. W zasadzie to mały pikuś. Trzeba mieć łeb jak sklep (;D) żeby wszystko ogarnąć, praca w sklepie po 13h to jest wariactwo, trzeba być znawcą prawa konsumenckiego, sprzedawcą, dekoratorem, kierownikiem, sprzątaczką i księgową w jednym. A przy tym mega odpornym psychicznie, by jeszcze takie komentarze i  swoje wiecznie niezadowolone kierownictwo znosić ... ;/ przepraszam za off top. 

Mimo wszystko wolałabym chyba nadal 'realizować się za ladą' jak teraz np. na pół etatu (szkoda, że stanowisk kierowniczych na pół etatu nie ma ;/) niż nie robić nic zawodowo. Mimo że nie raz mam to ochotę rzucić w diabły i faktycznie - może zazdroszczę kobietom, które nie muszą pracować - nie wiem osobiście, czy na dłuższą metę tak bym chciała.

Pasek wagi

pogwizdek1 napisał(a):

Sylwia_25 napisał(a):

Ja znowu jestem zdania, że bardzo dużo kobiet "spełniających się zawodowo" z nowobogackich domów ma przesłonki na oczach i nic się dla nich nie liczy tylko kariera i pieniądze. A dzieci stęsknione za rodzicami muszą zadowolić się jedynie towarzystwem opiekunek. Przykre :( 
 A wcale ze nie. trzeba miec umiar we wszystkim. wcale nie jestem z nowobogackiego domu, ba nawet nie mam swojego i wcale praca nie przeslania mi wszystkiego. a moje dzieci sa szczesliwe, bo maja spelniona zawodowo mame, ktora po pracy poswieca im maksimum czasu. O matkach niepracujacych zdania nie zmienie. Nawet jeszcze dołoże. Potem na starosc tez nie beda miec emerytur i znow pozostanie mops i inne takie hocki klocki czyli cale zycie bedziemy na nie pracowac.

Już widzę te pracujace zawodowo matki, które po 8 godzinach pracy wracają pełne werwy i siły do domu i poświęcają dziecku maksimum czasu. A mieszkanie samo się posprząta, jedzenie samo się zrobi. Pewnie bawią się na maksa :) Czy dzieci są szczęśliwe to się okaże jak będą starsze. Czy wtedy będą mówić tak jak vitalijki, które wypowiadały się wcześniej,że wolałyby mieć mamę w domu czy wręcz przeciwnie.

mo.nika napisał(a):

pogwizdek1 napisał(a):

Sylwia_25 napisał(a):

Ja znowu jestem zdania, że bardzo dużo kobiet "spełniających się zawodowo" z nowobogackich domów ma przesłonki na oczach i nic się dla nich nie liczy tylko kariera i pieniądze. A dzieci stęsknione za rodzicami muszą zadowolić się jedynie towarzystwem opiekunek. Przykre :( 
 A wcale ze nie. trzeba miec umiar we wszystkim. wcale nie jestem z nowobogackiego domu, ba nawet nie mam swojego i wcale praca nie przeslania mi wszystkiego. a moje dzieci sa szczesliwe, bo maja spelniona zawodowo mame, ktora po pracy poswieca im maksimum czasu. O matkach niepracujacych zdania nie zmienie. Nawet jeszcze dołoże. Potem na starosc tez nie beda miec emerytur i znow pozostanie mops i inne takie hocki klocki czyli cale zycie bedziemy na nie pracowac.
Już widzę te pracujace zawodowo matki, które po 8 godzinach pracy wracają pełne werwy i siły do domu i poświęcają dziecku maksimum czasu. A mieszkanie samo się posprząta, jedzenie samo się zrobi. Pewnie bawią się na maksa :) Czy dzieci są szczęśliwe to się okaże jak będą starsze. Czy wtedy będą mówić tak jak vitalijki, które wypowiadały się wcześniej,że wolałyby mieć mamę w domu czy wręcz przeciwnie.

A  te wszystkie kobiety mieszkają w domu same, tak? Tzn. one + dziecko? Drugiej osoby dorosłej nie ma?

-

Moja mama zawsze pracowała, , w dodatku gdy byłam mała, to jeszcze na uczelni wyższej, więc było pełno roboty, ale dla mnie też jakoś czas był ;]

Pasek wagi

Nie oceniam takich kobiet, jakis powod jest, moze w niektorych przypadkach lenistwo ale w wiekszosci poprostu troska o dom i dzieciaki. Ale tez bez przesady- wiek14 lat to juz nie male dziecko, samo niech sie uczy cos ugotowac, odgrzac obiad itp itd bo pozniej z takich dzieci co im mamusie tylki podcieraja robia sie kaleki zyciowe i nic nie potrafia zrobic. Nas (mnie i brata) mama normalnie zostawiala w domu juz w wieku 7 i 4 lat (moj brat starszy), sami wracalismy z przedszkola i szkoly do domu bo mielismy okolo pol kilometra, mieszkalismy wtedy na pradze i zazwyczaj bawilismy sie w domu ze 3 godziny, rodzice wracali z pracy- zawsze jedzenie bylo zrobione i normalnie sobie radzilismy. W podstawowce bylo ciezko, zarabialismy wynajmujac kwatery i sie nie przelewalo, w kazde wakacje szykowalam gosciom sniadania, dekorowalam salatki, obieralm mamie ziemniaki, w 6klasie robilam juz wszystkie posilki, jak wracalam ze szkoly mamy zawsze nie bylo (praca pielegniarki-prawie non stop w pracy) wiec obiady zazwyczaj robilam sama i tak zostalo. Za to tez w sumie jestem wdzieczna, jak patrze na kogos w moim wieku kto nie umie kompletnie nic zrobic to mysle wlasnie ze to wina matek- zawsze wszystko pod nos a pozniej widac efekty

Pasek wagi

Ja zawsze pracowalam w swoim zyciu, mam 3 dzieci i nadal pracuje, nie wyobrazam sobie zebym siedziala w domu.Zawsze to 2 wyplaty ,a nie jedna, bo moj maz tez pracuje.

Pasek wagi

it.girl napisał(a):

mo.nika napisał(a):

pogwizdek1 napisał(a):

Sylwia_25 napisał(a):

Ja znowu jestem zdania, że bardzo dużo kobiet "spełniających się zawodowo" z nowobogackich domów ma przesłonki na oczach i nic się dla nich nie liczy tylko kariera i pieniądze. A dzieci stęsknione za rodzicami muszą zadowolić się jedynie towarzystwem opiekunek. Przykre :( 
 A wcale ze nie. trzeba miec umiar we wszystkim. wcale nie jestem z nowobogackiego domu, ba nawet nie mam swojego i wcale praca nie przeslania mi wszystkiego. a moje dzieci sa szczesliwe, bo maja spelniona zawodowo mame, ktora po pracy poswieca im maksimum czasu. O matkach niepracujacych zdania nie zmienie. Nawet jeszcze dołoże. Potem na starosc tez nie beda miec emerytur i znow pozostanie mops i inne takie hocki klocki czyli cale zycie bedziemy na nie pracowac.
Już widzę te pracujace zawodowo matki, które po 8 godzinach pracy wracają pełne werwy i siły do domu i poświęcają dziecku maksimum czasu. A mieszkanie samo się posprząta, jedzenie samo się zrobi. Pewnie bawią się na maksa :) Czy dzieci są szczęśliwe to się okaże jak będą starsze. Czy wtedy będą mówić tak jak vitalijki, które wypowiadały się wcześniej,że wolałyby mieć mamę w domu czy wręcz przeciwnie.
A  te wszystkie kobiety mieszkają w domu same, tak? Tzn. one + dziecko? Drugiej osoby dorosłej nie ma?-Moja mama zawsze pracowała, zawsze pełno roboty, ale i czas dla mnie jako dziecka jakoś był ;]

Nie wiem, ja np. dzisiaj już jako dorosła osoba bym się skrajnie źle czuła z myślą, że mama przeze mnie została w domu, nie mogła się realizować zawodowo (a wiem, że lubi bardzo swoją pracę i nie idzie do niej tylko po to, żeby odbębnić te 8 godzin), etc. Nie mówię, że praca po 12 godzin jest super, ale po prostu nie pojmuję, że ktoś może być szczęśliwy spędzając czas tylko w domu z dzieckiem. Żeby nie było, wolny wybór, nie potępiam, po prostu nie rozumiem. I chyba części osób umknęło o czym pisała autorka wątku, pisała nie o całkiem małych dzieciach, tylko takich w wieku przedszkolnym/szkolnym. Czy przedszkolak potrzebuje mamy w domu kiedy jest w przedszkolu? - na te pół etatu by można pracować nawet. Albo dziecko szkolne, siedmiolatek mający kilka lekcji (plus potencjalnie jakieś kółka, języki, dodatkowe zajęcia) cierpi bo mamy nie ma w domu kiedy on jest w szkole? :P I j.w. - matka tylko ma sprzątać i gotować? A tatuś co robi w tym czasie?

Najwięcej hałasują widzę te które dzieci nie mają :p 

Propos... to niektórzy tak "harują" w pracy, że spokojnie też można by ich nazwać nierobami :D

U mojej córki w klasie kilkoro dzieci przychodzi bez śniadania bo rodzice jedzą lunche w pracy a dziecko przecież zje obiad w szkole ...a że w połowie lekcji jest głodne...trudno..... 4 klasistki zażywają środki na odchudzanie swoich matek (tajemnica)

Są plusy i minusy każdego wyboru ...ale po co wnikać w czyjeś życie? 

Naprawdę trzeba w to brnąć? Równie dobrze można napisać, że :

  • 40 latka bez męża  to  stara panna...(raczej nikt nie nazwie jej karierowiczką;))
  • Kobieta która nie chce dzieci - wygodnicka egoistka 
  • Kobieta z nadwagą - leniwa 

A zostawić dziecko samo w domu ... pewnie można :D

nihilll napisał(a):

To wybór indywidualny. W Krakowie do przedszkoli chodzą 2latki więc nie ma problemu jeśli ktoś chce do pracy wrócić. Może w Warszawie przyjmują do przedszkoli czy żłobków dopiero od 5roku życia i to już matkę w domu wiąże.
ja z rodzenstwem szlismy do normalnego publicznego wiejskiego przedszkola jak mielismy 2 do max 3 lat. warunkiem bylo to, by dzieci byly samodzielne na poziomie starszych dzieci. byla duza grupa 3latkow, wiec tu ani duze miasto nie jest potrzebne, ani to zadna nowosc by takie dzieci wysylac do przedszkoli, bo do przedszkola zaczelismy chodzic 20 lat temu.

jak kobieta chce zostaw w domu, partner sie na to zgadza i kasa tez sie zgadza to nie ma problemu. ale jak twierdzi ze jej 14letnie dzieci musza miec obiad i posptzatane po szkole i dlatego

moga pracowac to juz jest zwykla niezaradnosc i lenistwo. widze co przez caly dzien robia moje sasiadki wychowujace dzieci - doslownie nic. z reszta i tak by pracy nie znalazly, nie oszukujmy sie ze niepracujace matki to wyksztalcone kobiety z doswiadczeniem zawodowym i fachem w reku, ktore poswiecaja kariere dla dzieci. 

skrzydlata napisał(a):

a dla mnie dziecko to skarb i kazda wspolnie spedzona chwila jest warta wiecej niz kazdy pieniadz. Dlatego pracuje tylko dorywczo i wiekszosc czasu spedzam z moim maluchem. A jak ktos lubi kiedy omijaja go najpiekniejsze chwile w zyciu to jego wybor.

a dla mnie to co piszesz to masakra... uważam że nie można zatracac siebie i żyć tylko dzieckiem. dziecko będzie starsze i będzie miało swoje życie, a co wtedy z Twoim życiem, skoro najpiekniejsze chwile to te z dzieckiem...? niektóre z Was chyba zapominają że oprócz bycia matkami, jesteście KOBIETAMI, często żonami/partnerkami i to powinno być równie ważne, jak nie ważniejsze.

zostanie w domu kojarzy mi się z brakiem jakichkolwiek ambicji i byciem taka "ciepła klucha".

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.