- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 października 2014, 22:30
Chciałam zapytać...może bardziej zobaczyć coś na wzór statystyk , czy zdarzały Wam się/jak często docinki na temat waszej tuszy? Bo czytam tu o takich sytuacjach, a ja szczerze, ani w szkole, ani w pracy nigdy się z tym nie spotkałam. Raz tylko, taki osiedlowy chamek cos powiedział, ale że to cham, i menel, to jakoś nie szczególnie się przejełam....I dla mnie to jakaś abstrakcja, że obcy ludzie na ulicy/ koledzy ze szkoły/[pracy walą jakieś teksty bo sama sie z tym nie spotkałam...
10 października 2014, 13:06
Poza tym laski, co się przejmujecie. Schudniecie i będziecie laski a idiocie mózgu nie przeszczepisz. Serio przejmujecie się opiniami jakiś pijaczków i ludzi, z którymi nie macie do czynienia. No co innego rodzina, ciotki ale obce osoby to bez przesady. Zobaczycie jak ciotki będą jadem zionąć jak schudniecie. Będzie gorzej niż teraz, bo takie osoby lubią wyładowywać to, że są tak naprawdę nikim albo mają żałosne życie. Bo naprawdę, skoro nie ma o czym rozmawiać tylko o tym czy dupa urosła tej czy tamtej - to trzeba mieć żałosne życie.
10 października 2014, 13:06
Tak, spotkało mnie mnóstwo docinków z rodziny, a najbardziej przykre jest to, że miałam 5 kg nadwagi, a moja matka grubo ponad 50 kg, mój brat tak samo 20 - 30 kg nadwagi, a wyzywano mnie, że mam kłody a nie nogi, że nie mieszczę się w spodnie, tłusta świnia/beka, że nic nie robie tylko jem, że niedługo przestane ruszać nogami itd... A powtarzam - miałam 5 kg nadwagi przy wzroście 178cm... Więc nie wyglądałam jakbym miała jakąkolwiek nadwagę bo jestem wysoka... I bolało bardzo, szczególnie, komentarze od matki, która jest 2x grubsza ode mnie i niższa o jakieś 15 cm albo więcej, no cóż. A tak to coś z przed paru miesięcy, chłopaczki z auta, które przejeżdżało obok wydarło się "ale masz wielką dupę", także zniszczyli mi do końca dzień, który zaczął się w bardzo dobrym humorze... Dalsza rodzina też obgaduje za plecami jak przytyje 2 kg, szczerze wam powiem, że nie wiem o co chodzi, bo 3/4 mojej dalszej rodziny jest w stanie otyłości II stopnia i więcej, a każdy tylko obgaduje mnie, dziewczynę w tym momencie 178 cm, waga 83 kg.
Edytowany przez helpiamalive 10 października 2014, 13:07
10 października 2014, 13:53
a mi docinali czasami, ale raczej w dzieciństwie (co dziwne, wtedy nie miałam nadwagi, byłam zawsze w normie, choć bliżej górnej granicy niż dolnej) mysle ze miało wpływ to, że przyjazniłam się z 'osiedlową dżagą' która po drzewach latała, za chłpakami tez - wiec na zasadzie kontrastu zostałam tą brzydszą. W każdym razie tak to odbierałam. Raz szłam ze szczupłą koleżanką i jakiś łepek skomentował że sie dobraly, gruba i chuda (wtedy też nie miałam nadwagi ale byłam na pewno grubsza sporo od niej), innym razem dzieciaki na podwórku mi dogadały że mam wielką dupę... także ten... no nie jest miło. Raz chłopak w którym się kochałam powiedział mi coś koszmarnie niemiłego, niby nie złośliwie, ale zostało mi w głowie na zawsze. Także ja fajnie nie miałam i moja samoocena pewnie dlatego taka postrzępiona teraz jest.
10 października 2014, 14:22
za każdym razem gdy spotykam się z rodziną muszę liczyć się z docinkami. Ostatnio babcia powitała mnie tekstem ''ale masz dupe jak szafa'. A nogi to juz nie mogłyby byc grubsze'' Nie widziałam sie z nią z 6 lat, specjalnie zapier.lałam do Polski wczesniej by ją dorwać u rodziców i się spotkać. Chyba nie muszę pisać że żałowałam jak cholera :/
edit. dodam że waże 69kg i mam 170cm
Edytowany przez beautyinme 10 października 2014, 14:22
10 października 2014, 14:30
Nie wiem co jest nie tak z tymi rodzinami... Na prawde czasem mam wrażenie, że dla nich nie ma nic ważniejszego od tego, żeby powiedzieć córce/siostrze/wnuczce, że ma grubą dupe... Chore, szczególnie, że to sie zdarza najczęściej jeśli dziewczyna jest szczupła, albo ma lekką nadwagę... A potem dziewczyny popadają w anoreksje a rodziny wyzywają je od głupich.
Edytowany przez helpiamalive 10 października 2014, 14:31
10 października 2014, 15:58
Mnie wyzywali w szkole :( Tzn. w podstawówce i gimnazjum. Niektóre koleżanki, koledzy - ja nie uważam żebym była wtedy osobą jakoś strasznie otyłą - miałam może z 5 kg nadwagi maksymalnie i po prostu większe uda i tyłek, bo jestem sylwetkową gruszką. Nie miałam podwójnego podbródka ani ciążowego brzucha a jednak nie raz słyszałam, że grubas, że świnia, że brzydka. Koszmarem było dla mnie chodzenie do szkoły a osoby naprawdę grube zwłaszcza dziewczyny to już w ogóle nie miały życia :( Ja i tak byłam dosyć łagodnie traktowana, bo przyjaźniłam się z jedną z najładniejszych dziewczyn w klasie i wiele osób chciało także się przy niej blisko trzymać.
Powiem Wam, że cholernie niska samoocena została mi do dziś. Unikam za wszelką cenę luster np. na mieście - jeżeli w jakimś się przejrzę przypadkowo to mam ochotę już więcej nie wyjść z domu. Bardzo mnie te osoby skrzywdziły i myślę, że już nigdy nie pomyślę o sobie, że jestem naprawdę ładna.
Obecnie mam trochę satysfakcji, bo większość dziewczyn, które wtedy tak mi dokuczały i wtedy były szkielecikami teraz mają naprawdę duże problemy z wagą a ich dzieci są za przeproszeniem zapasione - ciekawe jak one się poczują kiedy te biedne dzieciaki usłyszą takie słowa jakimi one mnie kiedyś nazywały.
Jeden z chłopaków, mój największy dręczyciel odezwał się do mnie na portalu społecznościowym chociaż nie przyjęłam jego zaproszenia do znajomych i bardzo nalegał żebyśmy się spotkali, jaka ze mnie ładna dziewczyna itp. Powiedziałam, że chcę żeby wiedział, że w tamtym momencie niszczył mi życie i nie chcę już nigdy więcej nawet o nim słyszeć. Odpowiedział jedynie "no co Ty, przecież byliśmy wtedy dziećmi".
10 października 2014, 16:31
Ja się spotkałam i to nie raz. Kiedyś się tym przejmowałam ale obecnie mam to gdzieś.
10 października 2014, 17:09
Do dnia dzisiejszego słyszę komentarze na temat mojej tuszy. Nie jest to przyjemne i mimo, że podchodzę do tego już z coraz większym dystansem - nadal mnie to przejmuje. W pierwszym dniu w nowej pracy usłyszałam kiedyś od mojej przełożonej, że "to, że jestem przy tuszy nie znaczy, że mam pracować mniej wydajnie niż inni", a lekarz, specjalista od spraw metabolizmu - przywitał mnie w swoim gabinecie słowami: "chce pani usiąść? (wskazuje krzesło) a pani się tam w ogóle zmieści?". Przykładów tego rodzaju mogę podać milion.
10 października 2014, 18:58
Do dnia dzisiejszego słyszę komentarze na temat mojej tuszy. Nie jest to przyjemne i mimo, że podchodzę do tego już z coraz większym dystansem - nadal mnie to przejmuje. W pierwszym dniu w nowej pracy usłyszałam kiedyś od mojej przełożonej, że "to, że jestem przy tuszy nie znaczy, że mam pracować mniej wydajnie niż inni", a lekarz, specjalista od spraw metabolizmu - przywitał mnie w swoim gabinecie słowami: "chce pani usiąść? (wskazuje krzesło) a pani się tam w ogóle zmieści?". Przykładów tego rodzaju mogę podać milion.
Jeszcze mi się przypomniało odnośnie lekarza... Moja lekarka kazała mi jeść same marchewki, żebym schudła. Gdy wchodziłam do gabinetu witała mnie słowami : ''no to ile przytyliśmy?!'' (z chamskim akcentem oczywiście) bez żadnego za przeproszeniem dzień dobry, ani pocałuj mnie w dup*. Byłam wtedy dzieciakiem...bolało jak cholera. Bratu w wypisie napisała kiedyś, że jeśli nie schudnie to więcej nie przyjmie go na oddział...A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie miała ona nic wspólnego z dietetyką, sama była tłusta i spasiona jak nie wiem (nie obrażając grubszych osób oczywiście, ale spieprzyła mi ładny kawałek życia i nie umiem mówić o niej inaczej) i często można było ją spotkać jak sobie wędrowała korytarzem do swojego pokoju z tacką z gigantycznym kawałkiem kurczaka ociekającego tłuszczem.