- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 października 2014, 22:30
Chciałam zapytać...może bardziej zobaczyć coś na wzór statystyk , czy zdarzały Wam się/jak często docinki na temat waszej tuszy? Bo czytam tu o takich sytuacjach, a ja szczerze, ani w szkole, ani w pracy nigdy się z tym nie spotkałam. Raz tylko, taki osiedlowy chamek cos powiedział, ale że to cham, i menel, to jakoś nie szczególnie się przejełam....I dla mnie to jakaś abstrakcja, że obcy ludzie na ulicy/ koledzy ze szkoły/[pracy walą jakieś teksty bo sama sie z tym nie spotkałam...
10 października 2014, 08:29
Ja ostatio spotkalam stara znajoma nie widzialam jej z 3 lata.... I ten tekst---- ooooo bedzie dzidziuś???? Niemilo....
10 października 2014, 08:35
z docinkami sie nie spotkalam, z zyczliwymi (naprawde) aczkolwiek bolesnymi uwagami owszem, natomiast kiedys w autobusie, w godzinach szczytu, pewna mocno szczupla (zeby nie powiedziec wysuszona) pani patrzyla na mnie tak, jakbym to ja jedna caly ten tlok robila... cos tam cmoknela czy skomentowala pod nosem, nie wiem co... bez znaczenia, nawet jakbym wazyla wtedy 40 kilo, to i tak bym sie musiala nad nia pochylic zeby w waskim przejsiu przepuscic za soba osobe... do dzis nie moge sobie tego darowac...
10 października 2014, 09:05
Hmm... kiedy byłam bardzo gruba (ponad stówa na liczniku) to najbardziej hardkorowy tekst usłyszałam na przystanku autobusowym.
Podszedł do mnie koleś i prosto w twarz wycedził "jaka ty jestes, ku***, brzydka!". No cóż, dla 19-latki średnio trochę trudne w odbiorze wyznanie, ale jak widać nadal żyję i mam się całkiem dobrze. A z innych - mój ojciec się zawsze nabijał, mówił "chudniesz w takim tempie, że koło po 80tce będziesz super laską". Z dalszego otoczenia - ostatnie dwie klasy podstawówki (7,8) był koszmarne, ale potem nauczyłam się pyskować i w liceum nikt już nie miał odwagi
10 października 2014, 10:14
Cała podstawówka, gimnazjum i początek szkoły średniej. Maciora, świnia, grubas, nie mieścisz się w drzwiach, zabierz tą grubą dupę, na buchtę wymieniać dalej? Nie powiem psychikę zryło nie raz płakałam mamie w ramię. Poniekąd moja wina jak wyglądałam... Przez co sama dla siebie w tej chwili jestem bardziej surowsza a swojego ciała chyba nigdy nie zaakceptuje.
10 października 2014, 10:32
Jeżeli ktoś mi docina (a zdarza się rzadko) to zawsze odpowiadam, że "ja schudnąć mogę, ale Tobie mózgu nie przybędzie" i tyle.
10 października 2014, 10:32
W szkole raczej nie, w domu słyszałam mnóstwo docinków. Z wagą w normie wpadłam w objadanie w tajemnicy, i dopiero przytyłam.
I czasem mam w sobie taki żal, że może gdyby nie tamto, to całe życie miałam wagę w normie, i nie przejmowała się wielkim chudnięciem i wielkim tyciem...
10 października 2014, 10:34
A ja przez większość życia, zwłaszcza na przełomie podstawówy i średniej, słyszałam docinki na każdym kroku, chociaż nie byłam jakimś mega grubasem (158-160 cm i 60-65 kg). Nieprzychylne uwagi lub jednoznaczne aluzje na temat mojego wyglądu leciały praktycznie od wszystkich: rodziny, sąsiadów, rówieśników, miłych pań sprzedawczyń (coś w stylu "O, jaka dobrze odżywiona/duża dziewczyna, trzeba poszukać większego rozmiaru.") Poza tym zawsze trafiało tak, że w każdej klasie, w której byłam, byłam najgrubsza lub druga w kolejności od najgrubszych. Złośliwe, aczkolwiek niezbyt wyszukane, komentarze leciały od chudziutkich koleżanek, ale co ciekawe - również dziewczyna sporo grubsza ode mnie często mi docinała. Powód był prosty: nie potrafiłam się odgryźć. Najgorzej jednak wspominam czas, kiedy miałam 20 lat, wtedy przytyłam do 75 kg i dopiero się zaczęło: w szkole nie było dnia, żeby ktoś nie zwyzywał mnie od grubasów czy brzydali. Na studiach było znacznie lepiej, mimochodem schudłam z 10 kg, wyglądałam "w miarę", a i ludzie byli bardziej kulturalni. Druga fala komentarzy zaczęła się rok temu, jak znów sporo przytyłam, osoby, które wcześniej mówiły mi komplementy, teraz zaczęły robić aluzje ("Jak ty się zmieniłaś. A byłaś taka fajna, zgrabna") lub mówić wprost ("Jak ty przytyłaś, nie jesteś czasem w ciąży?"). W tej chwili nie przypominam sobie jakichś mega złośliwości. Natomiast raz zdarzyło się, że jakiś zalany cham, stojący pod murem w towarzystwie swoich ziomków, wrzasnął za mną na ulicy. Było to na pewno do mnie (szłam ze szczupłą koleżanką), coś w ten deseń: "O, ku***a, ale gruba świnia, ja pi***e, jaki spaślak, je***y gruby babsztyl!!!". Gorsze od tych wyzwisk było tylko to, że moja koleżanka była świadkiem tego "przedstawienia". Było mi cholernie głupio z tego powodu.
Czasem nie potrzeba komentarzy, wystarczy czyjeś wymowne spojrzenie, zachowanie. Widziałam, z jaką niechęcią patrzyli na mnie znajomi, kiedy przytyłam, z jaką rezerwą zaczęli się do mnie odnosić. Jakby brzydziło ich samo patrzenie na mnie. Podejrzewam, że niektóre dziewczyny trzymały się ze mną, bo na moim tle błyszczały, jedna nawet tego specjalnie nie ukrywała.
Jednakże autorem największych złośliwości na mój temat byłam ja sama. Tyle tego było, że cały dzień można by wymieniać.
Edytowany przez LodziaZakapior 10 października 2014, 10:37
10 października 2014, 10:39
Macie szczęscie, że na takich nie trafiacie. Ja mam tak praktycznie chociaż raz na 1-2 tygodnie, a gdy byłam w LO lub wcześniej to kilka razy dziennie słyszałam takie dogadywanie. Najbardziej bolesne było dla mnie to gdy od byłej już przyjaciółki usłyszałam, że kilka lat przes znajomych byłam nazywana rózówą świnią (często nosiłam się na różowo). Doprowadziło to do mojem próby samobójczej, a pózniej dla takiego odchudzania, że nie mogłam chodzić przez anemie, która była tak zaawansowana. Do rodziców nie mam absolutnie jakichkolwiek pretensjj, że mnie nie odchudzali. Wprost przeciwnie, od 12 roku życia byłam pod opieką lekarza z kliniki otyłości dziecięcej. Niestety mona astma, tarczyca i póznien słaba wola pokazały co potrafią. Teraz jest ok, schudłam 40kg sama (waga na pasku nieaktualna), ale ciągle mam w głowie, że jestem grubasem.
10 października 2014, 10:41
najwięcej przykrych słow usłyszałam od rodziców, od nieznajomych to chyba nigdy.
10 października 2014, 12:16
Mi raz tylko kumpel w luźnej rozmowie powiedział, że jak schudłabym to byłabym super laska. Ale tak żadnych chamskich odcinków nigdy nie doświadczyłam.
w wakacje 25 kg? że niby jak ?mnie prześladowali całe gimnazjum... było też coś w liceum ale po drugiej klasie w wakacje schudłam ze 25 kg... w 2 miesiące i nagle te co mi ubliżały, chciały zostać moimi koleżankami O_o
No u mnie jedna dziewczyna schudła w gimnazjum jakieś 20 kilka kilo w wakacje. Jest dosyć wysoka, podobno ważyła 90 kg a po wakacjach już 60 kilka. Nie do poznania, wszyscy byli w szoku. Do dzisiaj, czyli jakieś 10 lat trzyma wagę bez jojo. Ale sama przyznała, że jadła mało i ciągle ćwiczyła.
Poza tym laski, co się przejmujecie. Schudniecie i będziecie laski a idiocie mózgu nie przeszczepisz. Serio przejmujecie się opiniami jakiś pijaczków i ludzi, z którymi nie macie do czynienia. No co innego rodzina, ciotki ale obce osoby to bez przesady. Zobaczycie jak ciotki będą jadem zionąć jak schudniecie. Będzie gorzej niż teraz, bo takie osoby lubią wyładowywać to, że są tak naprawdę nikim albo mają żałosne życie. Bo naprawdę, skoro nie ma o czym rozmawiać tylko o tym czy dupa urosła tej czy tamtej - to trzeba mieć żałosne życie.
Edytowany przez b579623742d605d4bd7ce974c9cd7788 10 października 2014, 12:21