Temat: niezdana matura poprawkowa-pomocy!

Co robić w przypadku gdy 1 pkt mi zabrakło z matury poprawkowej ?  można się gdzieś odwołać aby ponownie sprawdzili ?  w szkole się pisze takie pismo ?  i gdzie muszę jechać ? jak to wygląda ? miał tak ktoś ?

Arya. napisał(a):

Masakra, a później z takimi ludźmi trzeba się użerać na studiach... Uczyć się nie chce, ale do "walczenia o swoje" to zawsze pierwsi 

Też mnie powala taka postawa. Zamiast się przyznać (pomijam sytuację kiedy ktoś nie zdał bo był chory/ktoś z bliskich zachorował poważnie/lub inne rodzice na prawdę poważne wypadki) "tak, skoro nie zdałam matury na to marne 30% to widocznie jestem za głupia na studia, albo zbyt leniwa i się nie uczyłam" i dojść do wniosku, że albo się na studia nie nadaję a sprzedawcy w sklepie też są bardzo potrzebni, albo przestaję być leniwa, uczę się i poprawiam za rok to się "walczy o swoje". Te 30% to jest na prawdę żenujący poziom. A potem mam na studiach takie osoby, które po sto razy podchodzą do jednego egzaminu i nie rozumieją co wykładowcy do nich mówią. Szczerze? Nie chciałabym żeby leczyć mnie lekarz, który miał 30% na maturze z biologii, nie chciałabym żeby bronił mnie w sądzie adwokat, który zdał swoją na 28% i wywalczył to 30% - analogicznie nigdy nie chciałabym mieć do czynienia z niedouczonym ekonomistą, który nie był w stanie dwa razy zdać matmy.

niesmiala1994 napisał(a):

....]i taką odpowiedź lubię :)  daje motywacje do działania :)  a co do innych jeśli wybitny fizyk nie  umie zrobić interpretacji dzieła literackiego to od razu znaczy , że jest idiotą spisanym na straty ? Nie uważam się za nikogo wybitnego , ale swoją wartość znam i także znam swoje mocne strony . Nie pchałabym się na studia ekonomiczne gdybym nie dawała sobie z tym rady . Nie idę na bankowość czy rachunkowość  tylko chciałam iść na handel zagraniczny - kierunek , który opiera się głównie na gospodarce i językach obcych .

Gdybyś napisała że chcesz iść na polonistykę czy filologię to jeszcze ok, matma zbędna, ale niestety na handlu zagranicznym będziesz miała matematykę w postaci na pewno statystyki oraz makro i mikro ekonomii. Te przedmioty nie muszą wcale nazywać się matematyka ale niestety zwłaszcza statystyka to czysta matma i to w tej bardziej wrednej postaci niż miałaś do tej pory.

statystyka nie taka straszna...miałam rok i zdałam z palcem w tyłku na 3,5 /plus ćwiczenia na 4 i laboratoria ze statystyki, tak tak, też na 4/...to było na uniwerku, a ludzie wylatywali przez statystykę...

oprócz tego całe  5 lat studiów fizykę miałam i matmy trochę...a w liceum nie miałam z matmy podstawowej więcej niż mierny /no i z matmy rozszerzonej miałam dostateczny/..

wszystkoda się zdać i przejść...

Wilena napisał(a):

Arya. napisał(a):

Masakra, a później z takimi ludźmi trzeba się użerać na studiach... Uczyć się nie chce, ale do "walczenia o swoje" to zawsze pierwsi 
Też mnie powala taka postawa. Zamiast się przyznać (pomijam sytuację kiedy ktoś nie zdał bo był chory/ktoś z bliskich zachorował poważnie/lub inne rodzice na prawdę poważne wypadki) "tak, skoro nie zdałam matury na to marne 30% to widocznie jestem za głupia na studia, albo zbyt leniwa i się nie uczyłam" i dojść do wniosku, że albo się na studia nie nadaję a sprzedawcy w sklepie też są bardzo potrzebni, albo przestaję być leniwa, uczę się i poprawiam za rok to się "walczy o swoje". Te 30% to jest na prawdę żenujący poziom. A potem mam na studiach takie osoby, które po sto razy podchodzą do jednego egzaminu i nie rozumieją co wykładowcy do nich mówią. Szczerze? Nie chciałabym żeby leczyć mnie lekarz, który miał 30% na maturze z biologii, nie chciałabym żeby bronił mnie w sądzie adwokat, który zdał swoją na 28% i wywalczył to 30% - analogicznie nigdy nie chciałabym mieć do czynienia z niedouczonym ekonomistą, który nie był w stanie dwa razy zdać matmy.

szczerze , nie rozumiem tego toku myslenia 

ja mialam stara mature , polski obowiazkow , i jakis przedmiot obowiozkowy obcy ustnie , wiaodmo jak to wygladało sciagni sciagi i jeszcze raz sciagi ,  szlo sie do WC z nauczycielem  , który po drodze Ci wyjasnil co masz pisac jak etc

jakos pokonczyli ci ludzie potem medycyne , prawo , ekonomie, handle zagraniczne 

W dużej mierze ocena zależy od tego na jakich prowadzących się trafi. Ja w liceum z fizyki ledwo co na 2 zdawałam. Na studiach miałam 4,5 więc jednak jest różnica. 
Oczywiście że wszystko da się zdać. Miałam na studiach przedmiot o pięknej nazwie "metody obliczeniowe i symulacja", wedłóg prowadzącego to była czysta matematyka którą powinni w podstawówce zrozumieć.... O ile z analizy matematycznej, algebry, statystyki zdawałam na 5 praktycznie bez przygotowania, o tyle tutaj mając pytania  to i tak 5 razy podchodziłam do egzaminu. Ale tak to już jest gdy rozpisywało się wzór tą prostą matematyką na dwie strony a4 z czego ja rozumiałam trzy symbole.

izabelalalka785 napisał(a):

....szczerze , nie rozumiem tego toku myslenia ja mialam stara mature , polski obowiazkow , i jakis przedmiot obowiozkowy obcy ustnie , wiaodmo jak to wygladało sciagni sciagi i jeszcze raz sciagi ,  szlo sie do WC z nauczycielem  , który po drodze Ci wyjasnil co masz pisac jak etcjakos pokonczyli ci ludzie potem medycyne , prawo , ekonomie, handle zagraniczne 

Nie wiem do jakiej szkoły Ty chodziłaś ale u mnie nie było ścigania. Każdy kto próbował natychmiast wylatywał z sali. Poza tym sorry ale o ile jeszcze powiedzmy zrozumiem robienie ściągi do sprawdzianu z miesięcznego materiału o tyle robienie ściągi na maturę to głupota.

Też zdawałam starą maturę, jako drugi przedmiot miałam matematykę właśnie, dlatego jak widzę obecne arkusze zadań to nie wiem czy śmiać się czy płakać.

izabelalalka785 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Arya. napisał(a):

Masakra, a później z takimi ludźmi trzeba się użerać na studiach... Uczyć się nie chce, ale do "walczenia o swoje" to zawsze pierwsi 
Też mnie powala taka postawa. Zamiast się przyznać (pomijam sytuację kiedy ktoś nie zdał bo był chory/ktoś z bliskich zachorował poważnie/lub inne rodzice na prawdę poważne wypadki) "tak, skoro nie zdałam matury na to marne 30% to widocznie jestem za głupia na studia, albo zbyt leniwa i się nie uczyłam" i dojść do wniosku, że albo się na studia nie nadaję a sprzedawcy w sklepie też są bardzo potrzebni, albo przestaję być leniwa, uczę się i poprawiam za rok to się "walczy o swoje". Te 30% to jest na prawdę żenujący poziom. A potem mam na studiach takie osoby, które po sto razy podchodzą do jednego egzaminu i nie rozumieją co wykładowcy do nich mówią. Szczerze? Nie chciałabym żeby leczyć mnie lekarz, który miał 30% na maturze z biologii, nie chciałabym żeby bronił mnie w sądzie adwokat, który zdał swoją na 28% i wywalczył to 30% - analogicznie nigdy nie chciałabym mieć do czynienia z niedouczonym ekonomistą, który nie był w stanie dwa razy zdać matmy.
szczerze , nie rozumiem tego toku myslenia ja mialam stara mature , polski obowiazkow , i jakis przedmiot obowiozkowy obcy ustnie , wiaodmo jak to wygladało sciagni sciagi i jeszcze raz sciagi ,  szlo sie do WC z nauczycielem  , który po drodze Ci wyjasnil co masz pisac jak etcjakos pokonczyli ci ludzie potem medycyne , prawo , ekonomie, handle zagraniczne 

Ale wtedy były jeszcze egzaminy wstępne na studia? Bo jeżeli tak to jednak trochę inna sytuacja, matura była formalnością, prawdziwa weryfikacja wiedzy następowała już na poziomie uczelni. Teraz matura decyduje o wszystkim, ściągać za bardzo też się nie da, więc jednak to jedyne "sito" przez, które można odsiać ludzi, którzy powinni się jeszcze poduczyć. Może jestem niesprawiedliwa i obserwacja tylko na przykładzie ludzi, których znam, ale ci którzy mieli dobre wyniki matur spokojnie sobie radzą na studiach, ci którzy zdali słabo i jakimś cudem się prześlizgnęli (czyt. "wywalczyli sobie") poprawiają egzaminy po sto razy i chyba nie rozumieją co mówią do nich prowadzący ćwiczenia bo na pytanie proszę wymienić odpowiadają "tak" :P (przykład z życia wzięty). Poza tym z tego co mi opowiada mama i starsze kuzynki to matura była kiedyś trudniejsza, teraz na prawdę te 30% to jest śmieszne przy tym poziomie. Próbowałam pisać kiedyś maturę z hiszpańskiego, a uczyłam się go wtedy parę miesięcy, spokojnie bym zdała. Nie na jakiś powalający wynik, ale zdałabym - więc jak można tych 30% nie wyciągnąć? Po prostu mi się to w głowie nie mieści i potem jeszcze pretensje do komisji i egzaminatorów, tak jakby oni mieli obowiązek komuś znaleźć ten jeden punkt. Co z tego, że ktoś myśli, że jak podstawi liczby i udowodni na jednym przykładzie to udowodnił twierdzenie :P Należy się ten punkt jak psu buda i już!

Wilena napisał(a):

izabelalalka785 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Arya. napisał(a):

Masakra, a później z takimi ludźmi trzeba się użerać na studiach... Uczyć się nie chce, ale do "walczenia o swoje" to zawsze pierwsi 
Też mnie powala taka postawa. Zamiast się przyznać (pomijam sytuację kiedy ktoś nie zdał bo był chory/ktoś z bliskich zachorował poważnie/lub inne rodzice na prawdę poważne wypadki) "tak, skoro nie zdałam matury na to marne 30% to widocznie jestem za głupia na studia, albo zbyt leniwa i się nie uczyłam" i dojść do wniosku, że albo się na studia nie nadaję a sprzedawcy w sklepie też są bardzo potrzebni, albo przestaję być leniwa, uczę się i poprawiam za rok to się "walczy o swoje". Te 30% to jest na prawdę żenujący poziom. A potem mam na studiach takie osoby, które po sto razy podchodzą do jednego egzaminu i nie rozumieją co wykładowcy do nich mówią. Szczerze? Nie chciałabym żeby leczyć mnie lekarz, który miał 30% na maturze z biologii, nie chciałabym żeby bronił mnie w sądzie adwokat, który zdał swoją na 28% i wywalczył to 30% - analogicznie nigdy nie chciałabym mieć do czynienia z niedouczonym ekonomistą, który nie był w stanie dwa razy zdać matmy.
szczerze , nie rozumiem tego toku myslenia ja mialam stara mature , polski obowiazkow , i jakis przedmiot obowiozkowy obcy ustnie , wiaodmo jak to wygladało sciagni sciagi i jeszcze raz sciagi ,  szlo sie do WC z nauczycielem  , który po drodze Ci wyjasnil co masz pisac jak etcjakos pokonczyli ci ludzie potem medycyne , prawo , ekonomie, handle zagraniczne 
Ale wtedy były jeszcze egzaminy wstępne na studia? Bo jeżeli tak to jednak trochę inna sytuacja, matura była formalnością, prawdziwa weryfikacja wiedzy następowała już na poziomie uczelni. Teraz matura decyduje o wszystkim, ściągać za bardzo też się nie da, więc jednak to jedyne "sito" przez, które można odsiać ludzi, którzy powinni się jeszcze poduczyć. Może jestem niesprawiedliwa i obserwacja tylko na przykładzie ludzi, których znam, ale ci którzy mieli dobre wyniki matur spokojnie sobie radzą na studiach, ci którzy zdali słabo i jakimś cudem się prześlizgnęli (czyt. "wywalczyli sobie") poprawiają egzaminy po sto razy i chyba nie rozumieją co mówią do nich prowadzący ćwiczenia bo na pytanie proszę wymienić odpowiadają "tak" :P (przykład z życia wzięty). Poza tym z tego co mi opowiada mama i starsze kuzynki to matura była kiedyś trudniejsza, teraz na prawdę te 30% to jest śmieszne przy tym poziomie. Próbowałam pisać kiedyś maturę z hiszpańskiego, a uczyłam się go wtedy parę miesięcy, spokojnie bym zdała. Nie na jakiś powalający wynik, ale zdałabym - więc jak można tych 30% nie wyciągnąć? Po prostu mi się to w głowie nie mieści i potem jeszcze pretensje do komisji i egzaminatorów, tak jakby oni mieli obowiązek komuś znaleźć ten jeden punkt. Co z tego, że ktoś myśli, że jak podstawi liczby i udowodni na jednym przykładzie to udowodnił twierdzenie :P Należy się ten punkt jak psu buda i już!

były ale tez nie na wszytskie kierunki, czasem był konkurs swiadectw , 

co do matur i nauki w Lo i studiów czasem jest kolosalna róznica, znam osoby co tak srednio sobie radziły w Lo posżły na studia, nie wiem złapały bakcyla czy co:? i  teraz sa specjalistami w tym czy tym , czesc tez poszła i po pierwszym semestrze wyleciała 

Ja na maturze miałam rachunek różniczkowy do rozwiązania. Więc jednak ciut inny poziom. I niestety prawdą jest to że prawdziwy sprawdzian był na egzaminach wstępnych dopiero, a tam nie był tego że coś się "wywalczy". Albo się umiało albo nie.

niesmiala1994 napisał(a):

wydaje mi się , że ja trafiłam na bardzo konserwatywnego egzaminatora , który tych pkt nie szukał . pominęłam po prostu żeby przyrównać do zera tylko od razu rozłożyłam na nawiasy , ale wynik dobrze wyszedł . w poniedziałek pojadę do mojej szkoły i jeszcze pogadam z moją matematyczką , która też jest egzaminatorką , może rozwieje moje wątpliwości .

Pracę w której brakuje 1 punktu do zdania, sprawdza kilku egzaminatorów. Oni szukają tego punktu. Jeśli nie znaleźli, to niestety nie ma go. W Twoich rozwiązaniach są błędy, nie ma poprawnego zapisu.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.