- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 sierpnia 2014, 18:03
przeczytałam wątek "śmierć w samolocie" i żeby nie robić w nim bałaganu pomyślałam, że założę nowy, tym razem o wypadkach samochodowych. w tamtym wątku nie wypowiedział się jeszcze nikt, kto miałby poważne przeżycia związane z lotem, natomiast ciekawi mnie jak to jest z samochodami.
1. czy miałyście kiedyś wypadek samochodowy?
2. a jesli tak, to czy coś wam się stało podczas tego wypadku?
3. jesli miałyście wypadek, to czy wpłynęło to potem na wasze życie? czy bałyście się potem jeździć samochodem?
4. jesli miałyście wypadek, to jak zareagowałyście, gdy uświadomiłyście sobie, co zaszło?
23 sierpnia 2014, 19:17
ja miałam wypadek jako pasażerka. Rok leczenia, operacja, rehabilitacje, trauma jeżdżenia samochodem z kim kol wiek, depresja +20kg na szczęście udało mi się z tego wyjść już w 90 %. Teraz pozostała ciągła niepewność
23 sierpnia 2014, 19:48
Ja miałam tylko drobne stłuczki i byłam pasażerem, ale dziwi mnie pogląd mojej rodziny i np brata który mówi , że "jego to nie dotyczy". Wręcz przeciwnie, każdy kto jest kierowcą jest na to narażony i trzeba myśleć za innych. Nie lubię jak mój brat szybko jeździ, sama mam prawko ale jeżdżę uważnie i nie wyprzedzam na trzeciego
Szukasz inspiracji modowych i informacji o hitach tego sezonu? Wejdź na tego bloga http://www.internetoweszalenstwa.e-blogi.pl/komentarze,213992.html i oglądaj setki inspiracji!
Edytowany przez WilletteEVIL74 26 lipca 2015, 10:31
23 sierpnia 2014, 19:50
Dzięki Bogu nie miałam. Jak zaczynałam jeździć pięć lat temu to bardzo się bałam i za każdym razem odmawiałam Aniele Boży stróżu mój :) tak mi to weszło w nawyk że teraz za każdym razem jak wsiadam za kółko odmawiam w myślach tą modlitwę jak zaczynam jechać :D
23 sierpnia 2014, 19:53
co za bzdura - każdego to dotyczy.
mojej znajomej rodzice jechali samochodem naprawdę z bezpieczną prędkością, na zakręcie z przeciwnej strony ktoś wyprzedzał, wjechał na ich pas ruchu i doszło do czołówki. ojciec tej dziewczyny był ranny ale przeżył, a matka zginęła. takich wypadków jest mnóstwo, kiedy ktoś ginie nie ze swojej winy.
i jak ten temat pokazuje, wiele jest osób które miało wypadek w samochodzie, a w samolocie jednak nie.
23 sierpnia 2014, 19:55
Ja miałam w 2005 roku wypadek, kierował mój kolega, wyprzedzaliśmy samochód. Jechaliśmy pod górkę a z przeciwka jechał tir, kolega nie zdążył wyprzedzić, oboje zginęliśmy na miejscu...
23 sierpnia 2014, 20:11
Ja miałam w 2005 roku wypadek, kierował mój kolega, wyprzedzaliśmy samochód. Jechaliśmy pod górkę a z przeciwka jechał tir, kolega nie zdążył wyprzedzić, oboje zginęliśmy na miejscu...
i jak to wpłynęło na ciebie poza tym, że jesteś w zaświatach? dalej się odchudzasz? :-D
23 sierpnia 2014, 20:44
Jak bylam dzieckiem bylam przewozona karetka z jednego do drugiego szpitala i w karetke wjechal kierowaca ciezarowki ktory sie zagapil. Pamietam tylko tyle ze wszystkie szyby polecialy do przodu i obudzialm sie w szpitalu jak mama nade mna plakala. Mialam zadrapania, rozbita glowe ale nic powaznego w sumie. Kiedys jechalam z mezem zima i wpadlismy w poslizg, kierowal maz. Zero panowania nad kierownica i autem, samochod polecial na przeciwlegly pas po czym znowu na nasz a nastepnie do rowu na betonowy pacholek. Na szczeacie nic sie nie stalo ale strasznie sie wystraszylam.
Moja mama miala tez dosyc powazny wypadek. Padal deszcz, na przeciwko niej jechala kobieta ktora dopiero od tygodnia miala prawko, wpadla w poslizg, póścila kierownice i zamknela oczy, przekozlowala, walnela w samochod mojej mamy ktory oparl sie na przydroznej figurce Matki Boskiej (betonowe ogrodzenie), mama miala uraz kregoslupa, babka wyladowala na wozku inawlidzkim. Mama dlugi czas bala sie jezdzic.
Moj wujek jechal po zakrapianej imprezie z kolega (kolega kierowal, obaj pod wplywem alko). Wypadli z drogi, kolega zginal na miejscu, wujek ledwo przezyl mial wiele operacji , rok lezal w szpitalu.
Kolezanki ojciec tez wracal z kolega z imprezy, obaj po %, tez wypadli z drogi. Przezyli, ale kolezanki tata wyladowal na wozku inwalidzkim i kupe kasy wysadzil od tamtego.
23 sierpnia 2014, 20:54
Dzięki Bogu, nie miałam.
Z bliższych mi historii, znajoma miała wypadek na skuterze - miała kilka operacji na połamaną rękę i na stałe ma w ręce druty, śruby czy jakieś inne cholerstwo.
Znajomy mojego męża wsiadł na motor z kolegą, obaj po alko. Mieli wypadek, pasażer zginął. Znajomy siedział w więzieniu.
A tak to na szczęście jakieś małe kolizje, samochód pyknięty czy coś (ale zawsze w niebezpiecznej sytuacji czuję, jakby serce mi się zatrzymywało na moment, i strasznie się boję).
23 sierpnia 2014, 20:57
1. tak.
2. nic.
3 tak.
4. byłam w szoku, dopiero ocknęłam się jak usłyszałam od taty 'nic Wam nie jest?'
23 sierpnia 2014, 21:07
Ale tak jak mówicie, dotyczy to wszystkich, nie tylko kierowców. Mój kolega mając 17 lat wracał do domu skuterem. Skręcał w lewo (na pasie dla skręcających, który był wydzielony dwiema wysepkami + linia ciągła przed), ale komuś się spieszyło. Facet busem chciał wyprzedzić samochód przed sobą, a wysepki w ogóle mu nie przeszkadzały, Skręcając w lewo nie patrzy się do tyłu, było jasno, więc nie widział świateł. Facet trafił go w głowę, kask pękł na pół, zmarł po 3 dniach w szpitalu.