Temat: czy miałyście wypadek samochodowy?

przeczytałam wątek "śmierć w samolocie" i żeby nie robić w nim bałaganu pomyślałam, że założę nowy, tym razem o wypadkach samochodowych. w tamtym wątku nie wypowiedział się jeszcze nikt, kto miałby poważne przeżycia związane z lotem, natomiast ciekawi mnie jak to jest z samochodami.

1. czy miałyście kiedyś wypadek samochodowy?

2. a jesli tak, to czy coś wam się stało podczas tego wypadku?

3. jesli miałyście wypadek, to czy wpłynęło to potem na wasze życie? czy bałyście się potem jeździć samochodem?

4. jesli miałyście wypadek, to jak zareagowałyście, gdy uświadomiłyście sobie, co zaszło?

1.   Miałam jeden taki wypadek, jak byłam na pierwszym roku studiów (miałam 19 lat). Jechałam jako pasażerka z wujkiem. Przed auto wybiegło nam jakieś zwierzę, sarna chyba. Oczywiście było natychmiastowe hamowanie, ale na wiele się nie zdało – samochód dosłownie dachował. To była chwila, dosłownie moment. Auto już się do niczego nie nadawało.

2.    Byłam tylko trochę potłuczona i miałam kilka siniaków, wujek też nie odniósł jakichś poważnych obrażeń. Na szczęście pomogli nam ludzie z innego auta, zatrzymali się i wezwali karetkę. Trafiliśmy do szpitala, gdzie byliśmy do następnego dnia.

3.  Od tej pory zawsze jak jeździłam jako pasażerka z kimś, to przede wszystkim pierwszą rzecz, jaką robię, to zapinam pasy (wcześniej niestety czasem o tym zapominałam), nawet na kursie prawka z rozpędu na pierwszej jeździe najpierw zapięłam pasy. Nie lubię jak ktoś, z kim jadę jeździ bardzo szybko, mam wrażenie, że jak będzie jakaś przeszkoda na drodze, to nie zdąży wyhamować. Nie wiem, czy to nie z powodu tego, jakby nie patrząc niezbyt groźnego w skutkach wypadku nie mogę zdać prawka. Może jakoś podświadomie boję się tej odpowiedzialności za własne i innych życie, jakbym została kierowcą. Wiem, ze to może trochę dziwnie brzmieć.

       4.  Chyba byłam w niezłym szoku, bo ani nie mogłam przypomnieć sobie pinu do komórki, która mi się wyłączyła (chciałam jak najszybciej zadzwonić do rodziców), no i jeszcze cały czas mówiłam, że nie chcę jechać do szpitala, że nic mi nie jest. Byłam bardzo wystraszona. Jak sobie tylko przypomniałam, że na początku samej jazdy nie miałam zapiętych pasów i wujek zwrócił mi na to uwagę, to nie mogłam później po wypadku przestać o tym myśleć, co by się stało, gdybym tych pasów nie miała zapiętych. Ciśnienie mocno mi skoczyło do góry, że w życiu takiego nie miałam (do dziś pamiętam - 170/90).

Pasek wagi

Jechalam autem do szpitala jak na ironie losu i facet wymusił pierszenstwo i we mnie wjechal. Jakie uczucie hmm beznadziejne bo chwile zanim wyjechal we mnie widzialam ze zachowuje sie jakos dziwnie na drodze ale nie wiedzialam ze ruszy z impetem na mnie. mialam do wyboru albo on walne we mnie albo uciekanie na przeciny pas gdzie jechal tir... jak sie zachowalam w trakcie wiadomo szybko zaczelam hamować ale to nic nie dalo a osoba ktora byla ze mna w aucie mi opowiadala ze  zaczelak krzyczec " o nie co on robi" no i potem byl juz trzask a potem juz pamietam jak bylam w karetce. Pasazerowi mojemu na szczescie nic sie nie stalo bo on byl wtedy najwazniejszy ja zlamana noga potluczona klatka i cos tam z kregami. Sytuacja byla zima wiec w ogole ciezko bylo na drodze wtedy nawet wyhamowac. Jak moja psychika po hmmm mialam wtedy prawko od pol roku ja sie nie balam jezdzic ale osoba ktora uczestniczyla ze mna w wypadku byla pozniej bardzo przewrazliwona gdy jechala ze mna samochodem czy z kimkolwiek innym i widziala ze ktos szybciej podjezdza z boku do glownej drogi bo miala wrazenie ze znow walne nam w samochod.

W swoim życiu miałam dwa poważne wypadki.

  • Jechałam z przyjacielem - on kierował. Zderzenie czołowe .On zginął a ja kilkadziesiąt miesięcy spędziłam w szpitalu.Najpierw byłam przykuta do łóżka,potem dzięki determinacji siedziałam na wózki a że miałam niezły upór zaczęłam chodzić. Jestem pełnosprawną kobietą.Miałam wtedy 16-17 lat
  •  Nie tyle co "akcja " działa się w aucie,ale miało związek z autem. We mnie i w moje dziecko 5 lat temu wjechało auto - pijak. Mi nic się nie stało. Synek połamany i w śpiączce. Dziś jest już zdrowym chłopcem.

Miałam też 3 mniejsze kolizje

  • Podczas jazdy z dużej góry , otworzyła się maska .Wpadliśmy w poślizg i zatrzymaliśmy się tuż przy jeziorze
  • Zimna - ślisko - ojciec wpadł w poślizg i zatrzymaliśmy się tuż przy drzewie
  • 2 lata temu jechałam taksówką - ja i dziecko. Drogę zajechało nam auto,kierowca wpadł w poślizg , koziołkowaliśmy i ostatecznie wylądowaliśmy w rowie. Zanim ktoś do nas podszedł minęła wieczność. Ludzie się nawet nie zatrzymali. Po jakimś czas pomogli nam seniorzy - Niemcy , którzy zatrzymali inne auto ( a tam dresiarze :D ) - bardzo nam wszyscy pomogli.

pyzia1980 napisał(a):

W swoim życiu miałam dwa poważne wypadki.Jechałam z przyjacielem - on kierował. Zderzenie czołowe .On zginął a ja kilkadziesiąt miesięcy spędziłam w szpitalu.Najpierw byłam przykuta do łóżka,potem dzięki determinacji siedziałam na wózki a że miałam niezły upór zaczęłam chodzić. Jestem pełnosprawną kobietą.Miałam wtedy 16-17 lat Nie tyle co "akcja " działa się w aucie,ale miało związek z autem. We mnie i w moje dziecko 5 lat temu wjechało auto - pijak. Mi nic się nie stało. Synek połamany i w śpiączce. Dziś jest już zdrowym chłopcem.Miałam też 3 mniejsze kolizjePodczas jazdy z dużej góry , otworzyła się maska .Wpadliśmy w poślizg i zatrzymaliśmy się tuż przy jeziorzeZimna - ślisko - ojciec wpadł w poślizg i zatrzymaliśmy się tuż przy drzewie2 lata temu jechałam taksówką - ja i dziecko. Drogę zajechało nam auto,kierowca wpadł w poślizg , koziołkowaliśmy i ostatecznie wylądowaliśmy w rowie. Zanim ktoś do nas podszedł minęła wieczność. Ludzie się nawet nie zatrzymali. Po jakimś czas pomogli nam seniorzy - Niemcy , którzy zatrzymali inne auto ( a tam dresiarze :D ) - bardzo nam wszyscy pomogli.

Bardzo ci współczuje takich przeżyć.

Kiedy my wpadliśmy do rowu, samochód stał pionowo (na boku). Od razu jednak, nawet nie zdążyliśmy ochłonąć, jacyś ludzie podbiegli i zaczęli nas wyciągać, pytali czy nic sie nie stało, czy wezwać pogotowie itp. A potem jak czekaliśmy na assistance przy wraku auta, ciagle ktoś sie zatrzymywał i pytał czy nie pomoc... Niektórzy przejeżdżali, gapili sie i jechali dalej. Najlepsi byli ci, którzy zatrzymywali sie, widzieli ze nc nam ńie jest i pytali 'a co sie stalo'?

tak

ja jako młody kierowca miałam stłuczke z...  ogrodzeniem wtedy bardzo tym się przejęłam pomimo że był to samochód firmowy.  Nie jeździłam przez prawie rok potem się przewzielam i jeżdżę juz 6 lat bez najmniejszej stłuczki

miałam wypadek jako pieszy uczestnik ruchu...często  przebiegałam przez ulicę bez pasów, albo naczerwonym świetle..zawsze się udawało..aż przeprowadziłam się do warszawy, inne  miasto, szybsze..nowa praca.

mój pierwszy poranek wtym mieście, idę pierwszy dzień do nowej pracy, nie znam rozkładu miasta i autobusów...widzę swój autobus uciekający z pętli autobusowej i przebiegam naczerwonym świetle...nagle trzask,uderzyło wemnie auto, leże na ulicy, ale moja jedyna myśl, aby wstać, że jakwstanę, to wszystko będzie dobrze...wstaję i biegnę przed siebie, ale autobus ucieka, a ja jestem bez butów torebki zaś kobieta, która we mnie uderzyła, ma opartą głowę o kierownicę...

zawozi mnie ona do pracy...tam po kilku godzinach dostaję szoku, trzęsiawki, mówię jednej dziewczynie o wypadku, w razie  czego...nie rozumiem w pracy co ludzie do mnie mówią, zamykam się w toalecie i płaczę...

na szczęście nic się nie stało...w domu śpię ponad 12 godzin, miałam ogromne szczęście, że nic się nie stało, bo nie miałam ubezpieczenia i byłam sama wobcym mieście,

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.