Temat: Prawo jazdy - próbować czy sobie odpuścić?

Hej! Chciałabym zapytać o wasze zdanie w kwestii zdawania prawa jazdy, Ale po kolei. Co prawda nieco już o tym wspominałam w pamiętniku, ale tak skrótowo postaram się to przedstawić:

Miałam sporą przerwę w zdawaniu prawa jazdy (prawie już rok) i teraz myślę o powrocie do zdawania. Prawko zawsze chciałam mieć, ale po tym ile stresu, nerwów i kasy kosztowały mnie egzaminy, że zrezygnowałam - wiem, to był głupi pomysł, by na tak długo zrezygnować. Na jazdach zawsze dość dobrze mi szło, bez żadnych większych problemów, instruktorzy, z którymi jeździłam byli przekonani, że powinnam bez większego trudu zdać. Z każdym egzaminem był coraz większy stres i przekonanie, ze się nie nadaję. Obecnie na razie ćwiczę z bratem mającym prawko proste manewry typu ruszanie, zawracanie, parkowanie na wszelkie możliwe sposoby. Generalnie idzie mi całkiem nieźle jak na taką przerwę, może nieco gorzej to parkowanie, zwłaszcza równoległe. No i generalnie brat mówi mi, że wiecej muszę się rozglądać i jestem nieco rozkojarzona. Ostatnio jednak nie zapominam o tym. Brat polecił mi, żebym wzięła sobie jazdy u instruktora, z którym jeździł - jest on bardzo wymagający i na każdej niemal jeździe potrafi stresować kursanta ( wiem, bo miałam z nim kiedyś jedną jazdę, czułam się jak na egzaminie). Ponoć bardzo dobrze potrafi przygotować do egzaminu. Z bratem mam na tyle dobry kontakt, że powiedził mi, że jakby co to chętnie zawiezie mnie na egzamin. Poradził mi, żebym wzięłam sobie egzamin na bardzo wczesną godzinę, bo ponoć mniejszy ruch (on też zdawał bardzo wcześnie). No i tu pojawiają się moje wątpliwości.

1. Czy po takiej przerwie jest jeszcze sens, żebym probowała zdawać na to prawko? Jedni mi mówią, że powinnam spróbować (brat), jeszcze inni, że kompletnie nie nadaję się na kierowcę, za bardzo się stresuję i pewnie i tak nie zdam (siostra). Mama mówi mi, że na moim miejscu już by nie zdawała, ale tak naprawdę wybór należy do mnie i będzie mnie wspierać w każdej decyzji. Trochę się waham, bo jednak ten stres egzaminacyjny mnie nieco przeraża.

2. Ile według was musiałabym wziąć jazd, by sobie wszystko w miarę dobrze powtórzyć? Ja myślałam tak może o 15 h, ale nie jestem pewna, czy to wystarczy. Z teorią raczej nie będę mieć problemów, dość dobrze pamiętam przepisy ruchu drogowego, musiałabym sobie nieco je odświeżyć.

Proszę Was, napiszcie, co o tym sądzicie?   

Pasek wagi

Dziękuje Wam za Wasza opinie. Problem z mną chyba polega na tym, że za bardzo się stresuję i denerwuję podczas egzaminu. A dokładniej chodzi o to, że na egzaminie jeżdżę dobrze, dopóki nie popełnię jakiegoś błędu, nawet najdrobniejszego, negatywny komentarz egzaminatora i już dalej nie mogłam się skoncentrować na jeździe, bardziej się stresuję, popełniam kolejne błędy i oblewam. Na czym oblewałam? Różnie. Przeważnie z powodu wymuszania pierwszeństwa. Potrafiłam jeździć na egzaminie 40 minut i dłużej, aż w końcu oblewałam. Zdarzały się też egzaminy, na których oblewałam już na łuku (ale bardzo rzadko). Raz też oblałam, jeżdżąć ponad godzinę -  po prostu po pewnym ciągle gasło mi auto i zostałam oblana za brak dynamiki. Po każdym kolejnym egzaminie coraz bardziej i bardziej to przeżywałam, stres brał nade mną górę.

Z instruktorami tez miałam różnie. Z pierwszym naprawdę kiepsko mi szło, nie był za sympatyczny, dołował mnie, nic kompletnie się przy nim nie nauczyłam. A że byłam taka bardzo, bardzo nieśmiała, to bałam się zmienić na innego. Podchodziłam do egzaminu kiepsko przygotowana, wtedy jazda samochodem nie wydawała się taka przyjemna. Dopiero kolejny instruktor sprawił, że polubiłam jazdę samochodem, poczułam, że naprawdę mogę być dobrym kierowcą. Potrafił doskonale wszystko wyjaśnić, jazdy były dla mnie wprost przyjemnością. No, ale też jakoś nie mogłam zdać tego egzaminu. Nawet instruktor się dziwił, że nie mogę zdać, skoro tak dobrze szły mi jazdy (jego słowa). Po jakimś egzaminie wstyd mi było znowu do niego iść na jazdy (bo ile można?). Zmieniłam znowu na innego (z którym jeździła moja siostra) i też mi się super z nim jeździło. Znów historia się powtórzyła - na jazdach zero stresu, wszystko ładnie mi wychodziło, bez problemów, jazda samochodem sprawiała mi przyjemność, a na egzaminach -  nerwy, stres i oblewałam. Właśnie po ostatnim oblanym egzaminie całkowicie się załamałam i po prostu poddałam się. Dlatego też niektórzy z moich bliskich doradzili mi, bym na przekór sobie właśnie poszła do tego bardzo wymagającego instruktora. Że jak się przyzwyczaję do tak stresujących jazd, to wtedy będę bardziej odporniejsza na stres, na egzaminie. Brat na niego często narzekał, że jest taki okropny i mocno stresuje podczas jazdy, ale jednak nie zmienił instruktora, zdał egzamin i teraz jeździ swoim autkiem, muszę przyznać, że ostrożnie i bezpiecznie (a on był zawsze taki niecierpliwy i w goracej wodzie kąpany, chciał  wszystko mieć na zaraz, natychmiast). Jak wcześniej wspomniałam, jeździłam z nim raz (niedawno, chciałam sprawdzić co pamiętam po tak długiej przerwie). O dziwo, nie było tak tragicznie, jak myślałam. Oczywiście popełniłam trochę błędów - mniej i bardziej poważnych, dostałam małe opr i komentarz, że nie znam teorii - on przywiązuje dużą uwagę do znajomości przepisów ruchu drogowego,potrafi dokładnie przepytać, zadaje szczególowe/dokładne i podchwytliwe pytania. Po pierwszym niezdanym nowym teoretycznym egzaminie chodziłam do jego szkoły jazdy na wykłady, no i bez problemów zdałam wtedy tę teorię.

Pasek wagi

próbować ja sama mam spora przerwę ale chcę znów zacząć robić. 

Ja Ci powiem tak, dla mnie egzamin na prawko był najbardziej stresowym egzaminem do jakiego podeszłam, ostatnio nawet obrona była dla mnie lajtowa, a na egzaminie na prawko po prostu masakra ze stresu. 

Pierwszy egzamin - obłam mnie w-ce dr wordu (ponoć on zawsze stara się oblać) na tym, że jak wjechałam przodem do koperty to tylni zderzak wystawał mi coś o ok cm :P druga próba już w nerwach auto mi zgasło :( 

Drugi egzamin -egzaminator rewelacja! miły, przystojny, LUDZKI ale ja co? Najpierw z górki zjeżdżałam i auto mi się rozpędziło a ja zamiast przychamować to pojechałam 60km/h, druga pomyłka - wymijanie dostawczaka na MOIM osiedlu gdzie jest strefa, a ja chcąc szybko go wyminąć miałam ok 45km/h  zamiast za nim od razu zhamować to drugi raz przekroczenie - a to już było ok 2km od WORKU bo już wracaliśmy - a wszystko było bezbłędnie :( 

Trzeci - wymuszenie na skrzyżowaniu bo koleś z naprzeciwka włączył nagle kierunek - zawiodła zasada ograniczonego zaufania

Czwarty - ZDANY bez błędnie z zawracaniem na własnej bramie :D dodam że ten egzaminator był bardzo taki hmm no nie za miły i byłam pewna że mnie obleje. AHA zdałam bo nikomu nie powiedziałam o tym egzaminie i idąc tam już aż tak bardzo mi nie zależało, bo wiedziałam że nikomu nie będę musiała znowu tłumaczyć krok po kroku kolejnej swojej porażki - to mi dużo pomogło :)

potem 3 lata nie jeździłam, rok temu zaczęłam przez 3 miechy szło mi całkiem nieźle, złamałam nogę , kolejne 7 miesięcy bez auta i od miesiąca jeżdżę, dziś pierwszy raz sama trochę pojeździłam i to w mieście, parkingi, zawracania i wsio super :P Aczkolwiek w sobotę jechałam przez miasto nocą, zmiana organizacji ruchu z uwagi na remonty, jadę sobie jednokierunkową a tu nagle się skończyła a ja nadal ostro lewym pasem - mój Luby mi zwrócił uwagę :P ale wstyd hehe

Ale tak czy siak nie poddawaj się, i najlepiej może niech tylko brat wie że kontynuujesz, nie mów nikomu, kto Ci radzi żebyś odpuściła, serio ;) 

AHA i jak ktoś powie, że skoro nie radzisz sobie ze stresem przy egzaminatorze to co dopiero w ruchu, to nie zwracaj uwagi ;) ja na egzaminie ze stresu umierałam, serio, a na drodze, nie powiem, jeszcze czasami włączy mi się stresik ale to nie ma porównania! Nawet już raz jadę sobie miastem ok 70km/h a tu dym spod maski! Ale nie spanikowałam, szybko zjechałam w boczne uliczki, i okazał się tylko, że pękł przewód od chłodnicy i płyn wylewając się na gorący silnik parował tak że wyglądało to jak dym ;) 

POWODZENIA!

Pasek wagi

Całkowicie się z Tobą zgadzam, że egzamin na prawko to najbardziej stresowy egzamin. Zanim zaczęłam przygodę z prawem jazdy uważałam, że sesje egzminacyjne na studiach i obrony licencjata/magistra są bardzo stresujące. Zmieniłam zdanie, gdy już miałam kilka egzaminów na prawko za sobą i przestałam się prawie w ogóle przejmować tym "trudnymi" egzaminami na studiach.

Też jestem za tym, by jak najmniejszej ilości osób mówić, kiedy mam egzamin. Jest mniejsza presja na to, że trzeba zdać, czy później tłumaczyć się, czueu się nie zdało, a w związku z tym mniejszy stres na pewno.

A ostatni tekst o radzeniu sobie ze stresem na egzaminie wiele razy syszałam. I tu również przychylam się do Twojego zdania. Egzaminator to obca osoba, nie wiadomo, co można się po niej spodziewać, jaki jest. No i też taki stres, że śledzi nasze poczynania za kierownicą, patrzy i ocenia nas krytycznie. Jazda już samemu to co innego.

Paradoksalnie pewnie też się tak bardzo stresuję, bo za bardzo mi zawsze zależało, myślałam, że teraz już  muszę zdać (każdy kolejny egzamin, większy stres), no i wiadomo, że wtedy nerwy są większe. Chyba powinnam sobie odpuścić takie myślenie, bo do niczego dobrego mnie ono nie doprowadzi.

Pasek wagi

Ja robiłam kurs w 2005 roku - 2 razy nie zdałam i zrobiłam przerwę, aż 9-tetnią...i dałam radę zdać po takiej przerwie, ale wiadomo jazdy dodatkowe trzeba wykupić i nie stresować się :)

nie odpuszczaj:) nie zdają tylko ci którzy rezygnują.

ja prawo jazdy robiłam 2 lata hah :D mój instruktor miał dużo ludzi i cieżko było sie z nim ugadać, po za tym robiłam sobie wakacyjną przerwę, potem jak oblałam 2 raz to zrobiłam sobie przerwę, bo przed maturą byłam... ta przerwa przedłużyła sie do prawie roku po czym postanowiłam spróbować, wykupiłam dzień przed egzaminem tylko jedną godzinkę (wcześniej trochę jeździłam po jakichś zadupiach autem mojego chłopaka), poszłam na luzie, bo i tak byłam pewna, że po takiej przerwie nie zdam (tym bardziej, że przez ten rok zaczęli jakieś remonty dróg, wszystko rozkopane w Kielcach, zupełnie inaczej się jeździło) i o dziwo zdałam :D jedynie zestresowałam się jak zobaczyłam, że będę jexdziła z egzaminatorem, który już raz mnie oblał :D

Ja też mam długą przygodę z robieniem prawka, ale nie poddałam się. Kiedy po kilkumiesięcznej przerwie poczułam, że to jest TEN dzień, pojechałam z wielkim entuzjazmem na egzamin z przekonaniem, że zdam (choć mój instruktor bardziej sceptycznie i próbował delikatnie studzić mój entuzjazm :D). No i udało się! :) Bardzo ważne jest pozytywne nastawienie, dopiero wtedy mi się udało, choć wcześniejsze egzaminy też były dla mnie ogromnym stresem...

Pasek wagi

Jeszcze raz dzięki za Wasze opinie. Zdecydowałam, że ponownie spróbuję. Dziś dzwoniłam do tego instruktora i ustaliłam "pierwsze" 2 godziny jazdy, po to, żeby sobie co nieco przypomnieć na początek. Z jednej strony podekscytowana, z drugiej troszkę zdenerwowana, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Trzymajcie proszę na mnie kciuki, startuję jutro o 13. :)

Pasek wagi

Ja za to mam tendencję do gadania i zagadywałam egzaminatora cały czas. ;D Nie mogłam uwierzyć w to, że zdałam. Wyszliśmy z samochodu i dalej zagaduję 'to ile osób Pan dziś oblał?' a on 'nikogo. u mnie wszyscy zdają' to ja uśmiech i 'to cieszę się że na Pana trafiłam'. ;D Po zdanym egzaminie mordka nie przestaje się cieszyć, bo to pewne osiągnięcie na całe życie w większości przypadków, którego nie trzeba będzie powtarzać. ;) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.