Temat: Praca na produkcji-wstyd?

Hej, mam 21 lat, studiuję dziennie i od lipca ma 3 miesiące wakacji (w tym jeden miesiąc praktyk). Chciałabym podjąć jakąś pracę, ale w moim mieście bardzo o nią ciężko. Już rok temu szukałam i nic sensownego nie znalazłam, a chciałabym w końcu zarobić swoje pierwsze pieniądze. Moja wymarzona praca na wakacje, to praca w jakimś sklepie odzieżowym. Wysyłam, roznoszę cv i zadnego odezwu. Ostatnio widziałam ogłoszenie, że szukają osób do pracy na produkcji-coś związanego z działem spożywczym (musiałabym się dowiedzieć jeszcze). Tutaj targają mną wątpliwości. 

Z jednej strony chcę iść do jakiejkolwiek pracy, bo nie chcę przesiedzieć w domu całych wakacji. Z drugiej strony mam 21 lat i mogłabym znaleźć sobie cos ambitniejszego-szczególnie, że moja mama pokłada we mnie takie nadzieje(nie raz sugerowała)..z trzeciej strony wiem, że znalezienie czegoś ambitniejszego będzie niełatwe... z czwartej strony czuję sie jak nieudacznik zyciowy, bo nikt mnie nie chce nigdzie zatrudnić.

Wiem, problem jak z podstawówki, no ale wypowiedzcie się, co byście zrobiły, co o tym sądzicie.

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

meggi93 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Ja bym nie poszła. Harówka za marne grosze. Lepiej próbuj znaleźć coś w zawodzie, bo jak wsiąkniesz w jakieś sklepy czy produkcje, to się już nie wygrzebiesz.
No przepraszam ale tutaj się nie zgodzę.. Pamiętaj że żadna praca nie hańbi
Praca może i nie, ale niektóre zarobki owszem.
Nie wszyscy są jednak nadętymi warszawskimi słoikami...

Pijesz do tego, że mam Warszawę w profilu? Z tym słoikiem to akurat nie trafiłaś, bo urodziłam się w tym mieście, podobnie jak moi rodzice. I żadnych słoików od nich nie biorę. No, chyba że mama zrobi papryczkę albo ogóry kiszone, to zawsze wezmę, bo pyszne są :D

Nie rozumiem, dlaczego większość osób widzi tylko dwa wyjścia - harować za grosze, jak niewolnik, albo żerować na mężu lub rodzicach. Ja wiem, że w tym kraju trudno o dobrą pracę, ale zawsze warto walczyć o coś lepszego, niż ochłapy. Z mojego roku na studiach najlepiej się obecnie urządziły te osoby (nieliczne), które zamiast robić w sklepie/na ulotkach/w call centre stawiali pierwsze kroki w zawodzie i robili to nieprzerwanie przez 5 lat. Zdobywali doświadczenie, czyli to co najważniejsze. Na każdej rozmowie o pracę pierwsze, co chce wiedzieć rekruter to: "gdzie pani pracowała? Co pani tam robiła? Co pani umie?" I co można powiedzieć, jak się stało przy taśmie, a chce się np. pracować w reklamie?

Pasek wagi

Żaden wstyd, wstydem jest nie pracowanie w wieku +20 lat i byciu na utrzymaniu rodziców. Nie mówię tu o studentach, bo niestety nie które kierunki kolidują z praca, ale o osobach po prostu leniwych. Praca na produkcji jest jak każda inna :)

ja tak dorabialam na studiach jedne wakacje i cala rzesza studentow pracuje w takich fabrykach przez HR :) razem z kolezankami wyladowalysmy w fabryce czekolady  omniomniom :D a kilka razy w piekarni i gitara. Co to za wstyd? Praca to praca! A stawka byla swietna. Aurotko, nie ma w okolicy agencji pracy? Oni chetnie przyjmuja studentow.

LuluPodMostem to zalezy z tymi stawkami, bo przez HR na umowe zlecenie mielismy lepsza kase niz osoby, ktore pracowaly w fabryce normalnie. Wyciagalismy ponad 2000 i niektorzy stali pracownicy troche sie wkurzali, no i nie dziwie sie, bo my bylismy tylko do pomocy i po prosu wykonywalismy polecenia, tyle ze oni mieli umowe o prace. A jesli dziewczyna faktycznie nie ma innej opcji niz isc bezposrednio do fabryki to juz lepiej aby tak popracowala i miala cokolwiek niz siedziala na 4 literach cale wakacje. Dla mnie to szok, ze ma 21 lat i jeszcze nigdzie nie pracowala.

Pasek wagi

LuluPodMostem napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

meggi93 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Ja bym nie poszła. Harówka za marne grosze. Lepiej próbuj znaleźć coś w zawodzie, bo jak wsiąkniesz w jakieś sklepy czy produkcje, to się już nie wygrzebiesz.
No przepraszam ale tutaj się nie zgodzę.. Pamiętaj że żadna praca nie hańbi
Praca może i nie, ale niektóre zarobki owszem.
Nie wszyscy są jednak nadętymi warszawskimi słoikami...
Pijesz do tego, że mam Warszawę w profilu? Z tym słoikiem to akurat nie trafiłaś, bo urodziłam się w tym mieście, podobnie jak moi rodzice. I żadnych słoików od nich nie biorę. No, chyba że mama zrobi papryczkę albo ogóry kiszone, to zawsze wezmę, bo pyszne są Nie rozumiem, dlaczego większość osób widzi tylko dwa wyjścia - harować za grosze, jak niewolnik, albo żerować na mężu lub rodzicach. Ja wiem, że w tym kraju trudno o dobrą pracę, ale zawsze warto walczyć o coś lepszego, niż ochłapy. Z mojego roku na studiach najlepiej się obecnie urządziły te osoby (nieliczne), które zamiast robić w sklepie/na ulotkach/w call centre stawiali pierwsze kroki w zawodzie i robili to nieprzerwanie przez 5 lat. Zdobywali doświadczenie, czyli to co najważniejsze. Na każdej rozmowie o pracę pierwsze, co chce wiedzieć rekruter to: "gdzie pani pracowała? Co pani tam robiła? Co pani umie?" I co można powiedzieć, jak się stało przy taśmie, a chce się np. pracować w reklamie?

To jest praca na wakacje - mi jako pracodawcy nie opłacałoby się inwestować w pracownika na 2 miesiące (3ci to ponoć praktyki), by potem znowu zostać na lodzie, bo dziewczyna wraca na studia i nie widzi możliwości pogodzenia ich z pracą. Jeśli komuś potrzebne są pieniądze to nie wybrzydza. Widać nie znalazłaś się w takiej sytuacji. Inni owszem, więc mają inne zdanie.
Zresztą... studia... wszyscy chcą studiować i pracować w biurze, korporacji, nie wiadomo gdzie i zarabiać kokosy. Czy gospodarka opiera się na białych kołnierzykach? 

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

meggi93 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Ja bym nie poszła. Harówka za marne grosze. Lepiej próbuj znaleźć coś w zawodzie, bo jak wsiąkniesz w jakieś sklepy czy produkcje, to się już nie wygrzebiesz.
No przepraszam ale tutaj się nie zgodzę.. Pamiętaj że żadna praca nie hańbi
Praca może i nie, ale niektóre zarobki owszem.
Nie wszyscy są jednak nadętymi warszawskimi słoikami...
Pijesz do tego, że mam Warszawę w profilu? Z tym słoikiem to akurat nie trafiłaś, bo urodziłam się w tym mieście, podobnie jak moi rodzice. I żadnych słoików od nich nie biorę. No, chyba że mama zrobi papryczkę albo ogóry kiszone, to zawsze wezmę, bo pyszne są Nie rozumiem, dlaczego większość osób widzi tylko dwa wyjścia - harować za grosze, jak niewolnik, albo żerować na mężu lub rodzicach. Ja wiem, że w tym kraju trudno o dobrą pracę, ale zawsze warto walczyć o coś lepszego, niż ochłapy. Z mojego roku na studiach najlepiej się obecnie urządziły te osoby (nieliczne), które zamiast robić w sklepie/na ulotkach/w call centre stawiali pierwsze kroki w zawodzie i robili to nieprzerwanie przez 5 lat. Zdobywali doświadczenie, czyli to co najważniejsze. Na każdej rozmowie o pracę pierwsze, co chce wiedzieć rekruter to: "gdzie pani pracowała? Co pani tam robiła? Co pani umie?" I co można powiedzieć, jak się stało przy taśmie, a chce się np. pracować w reklamie?
To jest praca na wakacje - mi jako pracodawcy nie opłacałoby się inwestować w pracownika na 2 miesiące (3ci to ponoć praktyki), by potem znowu zostać na lodzie, bo dziewczyna wraca na studia i nie widzi możliwości pogodzenia ich z pracą. Jeśli komuś potrzebne są pieniądze to nie wybrzydza. Widać nie znalazłaś się w takiej sytuacji. Inni owszem, więc mają inne zdanie. Zresztą... studia... wszyscy chcą studiować i pracować w biurze, korporacji, nie wiadomo gdzie i zarabiać kokosy. Czy gospodarka opiera się na białych kołnierzykach? 

na to wychodzi :) a gdyby nie 'robole' to by nie było ciekawie. Ktoś musi np. wyprodukować okno, wytopić szybę, na które się naklei tę reklamę. 

anastazja2812 napisał(a):

LuluPodMostem to zalezy z tymi stawkami, bo przez HR na umowe zlecenie mielismy lepsza kase niz osoby, ktore pracowaly w fabryce normalnie. Wyciagalismy ponad 2000 i niektorzy stali pracownicy troche sie wkurzali, no i nie dziwie sie, bo my bylismy tylko do pomocy i po prosu wykonywalismy polecenia, tyle ze oni mieli umowe o prace.

To mnie akurat nie dziwi, że mieliście wyższe stawki. Umowa o pracę jest bardziej opodatkowana, niż zlecenie. Pracownik na śmieciówce jest ogólnie tańszy, więc może więcej dostać do ręki.

_morena napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

meggi93 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Ja bym nie poszła. Harówka za marne grosze. Lepiej próbuj znaleźć coś w zawodzie, bo jak wsiąkniesz w jakieś sklepy czy produkcje, to się już nie wygrzebiesz.
No przepraszam ale tutaj się nie zgodzę.. Pamiętaj że żadna praca nie hańbi
Praca może i nie, ale niektóre zarobki owszem.
Nie wszyscy są jednak nadętymi warszawskimi słoikami...
Pijesz do tego, że mam Warszawę w profilu? Z tym słoikiem to akurat nie trafiłaś, bo urodziłam się w tym mieście, podobnie jak moi rodzice. I żadnych słoików od nich nie biorę. No, chyba że mama zrobi papryczkę albo ogóry kiszone, to zawsze wezmę, bo pyszne są Nie rozumiem, dlaczego większość osób widzi tylko dwa wyjścia - harować za grosze, jak niewolnik, albo żerować na mężu lub rodzicach. Ja wiem, że w tym kraju trudno o dobrą pracę, ale zawsze warto walczyć o coś lepszego, niż ochłapy. Z mojego roku na studiach najlepiej się obecnie urządziły te osoby (nieliczne), które zamiast robić w sklepie/na ulotkach/w call centre stawiali pierwsze kroki w zawodzie i robili to nieprzerwanie przez 5 lat. Zdobywali doświadczenie, czyli to co najważniejsze. Na każdej rozmowie o pracę pierwsze, co chce wiedzieć rekruter to: "gdzie pani pracowała? Co pani tam robiła? Co pani umie?" I co można powiedzieć, jak się stało przy taśmie, a chce się np. pracować w reklamie?
To jest praca na wakacje - mi jako pracodawcy nie opłacałoby się inwestować w pracownika na 2 miesiące (3ci to ponoć praktyki), by potem znowu zostać na lodzie, bo dziewczyna wraca na studia i nie widzi możliwości pogodzenia ich z pracą. Jeśli komuś potrzebne są pieniądze to nie wybrzydza. Widać nie znalazłaś się w takiej sytuacji. Inni owszem, więc mają inne zdanie. Zresztą... studia... wszyscy chcą studiować i pracować w biurze, korporacji, nie wiadomo gdzie i zarabiać kokosy. Czy gospodarka opiera się na białych kołnierzykach? 
na to wychodzi :) a gdyby nie 'robole' to by nie było ciekawie. Ktoś musi np. wyprodukować okno, wytopić szybę, na które się naklei tę reklamę. 

Oczywiście, że gospodarka opiera się głównie na "robolach". Mało tego, obecnie "robol" zarobi często więcej, niż magister. Mam na myśli zawody typu hydraulik, tokarz, budowlaniec, mechanik samochodowy itp. No, ale przecież autorka jest studentką, więc domyślam się, że "robolem" nie chce zostać, bo do tego nie musiałaby studiować, tylko np. iść do zawodówki, ewentualnie jakiegoś technikum. A przy dużych aspiracjach na polibudę (no, chyba że na polibudzie studiuje, ale jakoś nie doczytałam).

Pasek wagi

LuluPodMostem napisał(a):

anastazja2812 napisał(a):

LuluPodMostem to zalezy z tymi stawkami, bo przez HR na umowe zlecenie mielismy lepsza kase niz osoby, ktore pracowaly w fabryce normalnie. Wyciagalismy ponad 2000 i niektorzy stali pracownicy troche sie wkurzali, no i nie dziwie sie, bo my bylismy tylko do pomocy i po prosu wykonywalismy polecenia, tyle ze oni mieli umowe o prace.
To mnie akurat nie dziwi, że mieliście wyższe stawki. Umowa o pracę jest bardziej opodatkowana, niż zlecenie. Pracownik na śmieciówce jest ogólnie tańszy, więc może więcej dostać do ręki.

_morena napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

meggi93 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Ja bym nie poszła. Harówka za marne grosze. Lepiej próbuj znaleźć coś w zawodzie, bo jak wsiąkniesz w jakieś sklepy czy produkcje, to się już nie wygrzebiesz.
No przepraszam ale tutaj się nie zgodzę.. Pamiętaj że żadna praca nie hańbi
Praca może i nie, ale niektóre zarobki owszem.
Nie wszyscy są jednak nadętymi warszawskimi słoikami...
Pijesz do tego, że mam Warszawę w profilu? Z tym słoikiem to akurat nie trafiłaś, bo urodziłam się w tym mieście, podobnie jak moi rodzice. I żadnych słoików od nich nie biorę. No, chyba że mama zrobi papryczkę albo ogóry kiszone, to zawsze wezmę, bo pyszne są Nie rozumiem, dlaczego większość osób widzi tylko dwa wyjścia - harować za grosze, jak niewolnik, albo żerować na mężu lub rodzicach. Ja wiem, że w tym kraju trudno o dobrą pracę, ale zawsze warto walczyć o coś lepszego, niż ochłapy. Z mojego roku na studiach najlepiej się obecnie urządziły te osoby (nieliczne), które zamiast robić w sklepie/na ulotkach/w call centre stawiali pierwsze kroki w zawodzie i robili to nieprzerwanie przez 5 lat. Zdobywali doświadczenie, czyli to co najważniejsze. Na każdej rozmowie o pracę pierwsze, co chce wiedzieć rekruter to: "gdzie pani pracowała? Co pani tam robiła? Co pani umie?" I co można powiedzieć, jak się stało przy taśmie, a chce się np. pracować w reklamie?
To jest praca na wakacje - mi jako pracodawcy nie opłacałoby się inwestować w pracownika na 2 miesiące (3ci to ponoć praktyki), by potem znowu zostać na lodzie, bo dziewczyna wraca na studia i nie widzi możliwości pogodzenia ich z pracą. Jeśli komuś potrzebne są pieniądze to nie wybrzydza. Widać nie znalazłaś się w takiej sytuacji. Inni owszem, więc mają inne zdanie. Zresztą... studia... wszyscy chcą studiować i pracować w biurze, korporacji, nie wiadomo gdzie i zarabiać kokosy. Czy gospodarka opiera się na białych kołnierzykach? 
na to wychodzi :) a gdyby nie 'robole' to by nie było ciekawie. Ktoś musi np. wyprodukować okno, wytopić szybę, na które się naklei tę reklamę. 
Oczywiście, że gospodarka opiera się głównie na "robolach". Mało tego, obecnie "robol" zarobi często więcej, niż magister. Mam na myśli zawody typu hydraulik, tokarz, budowlaniec, mechanik samochodowy itp. No, ale przecież autorka jest studentką, więc domyślam się, że "robolem" nie chce zostać, bo do tego nie musiałaby studiować, tylko np. iść do zawodówki, ewentualnie jakiegoś technikum. A przy dużych aspiracjach na polibudę (no, chyba że na polibudzie studiuje, ale jakoś nie doczytałam).

autorka nie szuka teraz czegoś na stałe a na wakcje,  chce dorobić na swoje potrzeby, poza tym wielu zaczynało od taśmy a skończyło jako kierownicy, byli lepsi od tych z ulicy po studiach, bo wiedzieli co się dzieje w firmie, jak to wszystko wygląda i na czym polega od podszewki, poza tym można zdobyć znajomości, same plusy, ale nie lepiej siedzieć w domu.

_morena napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

anastazja2812 napisał(a):

LuluPodMostem to zalezy z tymi stawkami, bo przez HR na umowe zlecenie mielismy lepsza kase niz osoby, ktore pracowaly w fabryce normalnie. Wyciagalismy ponad 2000 i niektorzy stali pracownicy troche sie wkurzali, no i nie dziwie sie, bo my bylismy tylko do pomocy i po prosu wykonywalismy polecenia, tyle ze oni mieli umowe o prace.
To mnie akurat nie dziwi, że mieliście wyższe stawki. Umowa o pracę jest bardziej opodatkowana, niż zlecenie. Pracownik na śmieciówce jest ogólnie tańszy, więc może więcej dostać do ręki.

_morena napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

meggi93 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Ja bym nie poszła. Harówka za marne grosze. Lepiej próbuj znaleźć coś w zawodzie, bo jak wsiąkniesz w jakieś sklepy czy produkcje, to się już nie wygrzebiesz.
No przepraszam ale tutaj się nie zgodzę.. Pamiętaj że żadna praca nie hańbi
Praca może i nie, ale niektóre zarobki owszem.
Nie wszyscy są jednak nadętymi warszawskimi słoikami...
Pijesz do tego, że mam Warszawę w profilu? Z tym słoikiem to akurat nie trafiłaś, bo urodziłam się w tym mieście, podobnie jak moi rodzice. I żadnych słoików od nich nie biorę. No, chyba że mama zrobi papryczkę albo ogóry kiszone, to zawsze wezmę, bo pyszne są Nie rozumiem, dlaczego większość osób widzi tylko dwa wyjścia - harować za grosze, jak niewolnik, albo żerować na mężu lub rodzicach. Ja wiem, że w tym kraju trudno o dobrą pracę, ale zawsze warto walczyć o coś lepszego, niż ochłapy. Z mojego roku na studiach najlepiej się obecnie urządziły te osoby (nieliczne), które zamiast robić w sklepie/na ulotkach/w call centre stawiali pierwsze kroki w zawodzie i robili to nieprzerwanie przez 5 lat. Zdobywali doświadczenie, czyli to co najważniejsze. Na każdej rozmowie o pracę pierwsze, co chce wiedzieć rekruter to: "gdzie pani pracowała? Co pani tam robiła? Co pani umie?" I co można powiedzieć, jak się stało przy taśmie, a chce się np. pracować w reklamie?
To jest praca na wakacje - mi jako pracodawcy nie opłacałoby się inwestować w pracownika na 2 miesiące (3ci to ponoć praktyki), by potem znowu zostać na lodzie, bo dziewczyna wraca na studia i nie widzi możliwości pogodzenia ich z pracą. Jeśli komuś potrzebne są pieniądze to nie wybrzydza. Widać nie znalazłaś się w takiej sytuacji. Inni owszem, więc mają inne zdanie. Zresztą... studia... wszyscy chcą studiować i pracować w biurze, korporacji, nie wiadomo gdzie i zarabiać kokosy. Czy gospodarka opiera się na białych kołnierzykach? 
na to wychodzi :) a gdyby nie 'robole' to by nie było ciekawie. Ktoś musi np. wyprodukować okno, wytopić szybę, na które się naklei tę reklamę. 
Oczywiście, że gospodarka opiera się głównie na "robolach". Mało tego, obecnie "robol" zarobi często więcej, niż magister. Mam na myśli zawody typu hydraulik, tokarz, budowlaniec, mechanik samochodowy itp. No, ale przecież autorka jest studentką, więc domyślam się, że "robolem" nie chce zostać, bo do tego nie musiałaby studiować, tylko np. iść do zawodówki, ewentualnie jakiegoś technikum. A przy dużych aspiracjach na polibudę (no, chyba że na polibudzie studiuje, ale jakoś nie doczytałam).
autorka nie szuka teraz czegoś na stałe a na wakcje,  chce dorobić na swoje potrzeby, poza tym wielu zaczynało od taśmy a skończyło jako kierownicy, byli lepsi od tych z ulicy po studiach, bo wiedzieli co się dzieje w firmie, jak to wszystko wygląda i na czym polega od podszewki, poza tym można zdobyć znajomości, same plusy, ale nie lepiej siedzieć w domu.

Ale jakie w domu? Napisałam tylko, że ja bym nie poszła, bo wolałabym coś innego. Moim zdaniem taka praca jest ciężka, nieopłacalna i nic nie wnosi do naszego CV. Dorobić można na różne sposoby, niekoniecznie wypruwając sobie flaki.

Pasek wagi

LuluPodMostem napisał(a):

_morena napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

anastazja2812 napisał(a):

LuluPodMostem to zalezy z tymi stawkami, bo przez HR na umowe zlecenie mielismy lepsza kase niz osoby, ktore pracowaly w fabryce normalnie. Wyciagalismy ponad 2000 i niektorzy stali pracownicy troche sie wkurzali, no i nie dziwie sie, bo my bylismy tylko do pomocy i po prosu wykonywalismy polecenia, tyle ze oni mieli umowe o prace.
To mnie akurat nie dziwi, że mieliście wyższe stawki. Umowa o pracę jest bardziej opodatkowana, niż zlecenie. Pracownik na śmieciówce jest ogólnie tańszy, więc może więcej dostać do ręki.

_morena napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Adriana82 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

meggi93 napisał(a):

LuluPodMostem napisał(a):

Ja bym nie poszła. Harówka za marne grosze. Lepiej próbuj znaleźć coś w zawodzie, bo jak wsiąkniesz w jakieś sklepy czy produkcje, to się już nie wygrzebiesz.
No przepraszam ale tutaj się nie zgodzę.. Pamiętaj że żadna praca nie hańbi
Praca może i nie, ale niektóre zarobki owszem.
Nie wszyscy są jednak nadętymi warszawskimi słoikami...
Pijesz do tego, że mam Warszawę w profilu? Z tym słoikiem to akurat nie trafiłaś, bo urodziłam się w tym mieście, podobnie jak moi rodzice. I żadnych słoików od nich nie biorę. No, chyba że mama zrobi papryczkę albo ogóry kiszone, to zawsze wezmę, bo pyszne są Nie rozumiem, dlaczego większość osób widzi tylko dwa wyjścia - harować za grosze, jak niewolnik, albo żerować na mężu lub rodzicach. Ja wiem, że w tym kraju trudno o dobrą pracę, ale zawsze warto walczyć o coś lepszego, niż ochłapy. Z mojego roku na studiach najlepiej się obecnie urządziły te osoby (nieliczne), które zamiast robić w sklepie/na ulotkach/w call centre stawiali pierwsze kroki w zawodzie i robili to nieprzerwanie przez 5 lat. Zdobywali doświadczenie, czyli to co najważniejsze. Na każdej rozmowie o pracę pierwsze, co chce wiedzieć rekruter to: "gdzie pani pracowała? Co pani tam robiła? Co pani umie?" I co można powiedzieć, jak się stało przy taśmie, a chce się np. pracować w reklamie?
To jest praca na wakacje - mi jako pracodawcy nie opłacałoby się inwestować w pracownika na 2 miesiące (3ci to ponoć praktyki), by potem znowu zostać na lodzie, bo dziewczyna wraca na studia i nie widzi możliwości pogodzenia ich z pracą. Jeśli komuś potrzebne są pieniądze to nie wybrzydza. Widać nie znalazłaś się w takiej sytuacji. Inni owszem, więc mają inne zdanie. Zresztą... studia... wszyscy chcą studiować i pracować w biurze, korporacji, nie wiadomo gdzie i zarabiać kokosy. Czy gospodarka opiera się na białych kołnierzykach? 
na to wychodzi :) a gdyby nie 'robole' to by nie było ciekawie. Ktoś musi np. wyprodukować okno, wytopić szybę, na które się naklei tę reklamę. 
Oczywiście, że gospodarka opiera się głównie na "robolach". Mało tego, obecnie "robol" zarobi często więcej, niż magister. Mam na myśli zawody typu hydraulik, tokarz, budowlaniec, mechanik samochodowy itp. No, ale przecież autorka jest studentką, więc domyślam się, że "robolem" nie chce zostać, bo do tego nie musiałaby studiować, tylko np. iść do zawodówki, ewentualnie jakiegoś technikum. A przy dużych aspiracjach na polibudę (no, chyba że na polibudzie studiuje, ale jakoś nie doczytałam).
autorka nie szuka teraz czegoś na stałe a na wakcje,  chce dorobić na swoje potrzeby, poza tym wielu zaczynało od taśmy a skończyło jako kierownicy, byli lepsi od tych z ulicy po studiach, bo wiedzieli co się dzieje w firmie, jak to wszystko wygląda i na czym polega od podszewki, poza tym można zdobyć znajomości, same plusy, ale nie lepiej siedzieć w domu.
Ale jakie w domu? Napisałam tylko, że ja bym nie poszła, bo wolałabym coś innego. Moim zdaniem taka praca jest ciężka, nieopłacalna i nic nie wnosi do naszego CV. Dorobić można na różne sposoby, niekoniecznie wypruwając sobie flaki.

Według mnie nigdy nic nie wiadomo, ktoś ją tam może dostrzeże, może pozna kogoś, kto jej pomoże znaleźć pracę w zawodzie, a jakby miała inne alternatywy to by nie pytała na forum. I taka praca to wcale nie jakiś obóz pracy.

TypBudowyJablko napisał(a):

Zawsze będziesz miała co wpisać do CV  A powiem szczerze że dziwnie wyglądają CV ludzi np 25-27 -letnich bez żadnego doświadczenia.

Powiedzmy... Bo jak starasz się o pracę np. jako automatyk, to guzik kogo obchodzi, że wcześniej zbierałaś wzorowo szparagi. Wpisuje się doświadczenie dotyczące pozycji, o którą się stara.

Ale ja też bym poszła. Fajnie mieć swoje pieniądze. A nie widzę też, szczerze mówiąc, dużej różnicy pomiędzy pracą na produkcji, a w sklepie czy jako kelnerka. Dla mnie prestiż taki sam. Byle nie wyzyskiwali, że będziesz dostawać za ostrą harówę 5 zeta na godzinę... A ambitniejszej pracy płatnej w zawodzie wyuczonym po 2 roku studiów nie znajdziesz (prawdopodobieństwo 99%). Chyba że programujesz ;P Reszta pracodawców nie chce płacić studenciakom ani ich zatrudniać, chyba że w ramach wolontariatu, ale to też w specyficznych miejscach np. placówkach badawczych.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.