- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 czerwca 2014, 00:11
Wczoraj miałam bezsenną noc i dziś najwyraźniej szykuje sie druga z rzędu, dlatego zaciekawiło mnie jak to u was wygląda, zdarzyło wam się nie spać parę nocy raz po razie? Jak się wtedy czuliście, daliście radę jako tako funkcjonować?
12 czerwca 2014, 10:17
60 godzin. Pod koniec chodziłam jak pijana ;)
Czasem człowiekowi wydaje się, że coś jest niemożliwe, ale jak sytuacja zmusza, albo ktoś się bardzo postara, to wszystko się da ;P
Natomiast w pracy najdłużej byłam 24 h - pracowałam na stacji benzynowej, zmiany po 12 godzin. Kiedy już miałam iść do domu, osoba która miała przyjść na drugą zmianę zadzwoniła, że nie może przyjść i że obdzwoniła wszystkich i nikt nie może jej zastąpić. Zapytała, czy ja bym tego nie zrobiła. A, że dobra ze mnie duszyczka ;P to się zgodziłam i zostałam na drugie 12 h. Ogólnie nie polecam ;P ale wiadomo, w pracy trzeba dobrze żyć ze wszystkimi - Ty raz komuś zrobisz przysługę, on później się odwdzięczy... choć nie zawsze :P
12 czerwca 2014, 11:16
Heh ja te dwie noce plus dwa dni, ale mialam taki maraton na studiach, ze np. w jednym lutym nie przespalam tak ponad polowy nocy w miesiacu, i to byl moj najwiekszy hardkor.
12 czerwca 2014, 11:48
31 godzin.
Wstałam ok. 9 ....Poszłam na 18 do pracy.... W pracy do 6 rano..... Po pracy na 2h do domu, bo na 8 było szkolenie... Po nim zebranie..... ok. 14 wyszłam z pracy, pojechaliśmy na obiad... Do domu weszłam po 16 :-D Usiadłam..I padłam :)
60 godzin. Pod koniec chodziłam jak pijana ;)Czasem człowiekowi wydaje się, że coś jest niemożliwe, ale jak sytuacja zmusza, albo ktoś się bardzo postara, to wszystko się da ;PNatomiast w pracy najdłużej byłam 24 h - pracowałam na stacji benzynowej, zmiany po 12 godzin. Kiedy już miałam iść do domu, osoba która miała przyjść na drugą zmianę zadzwoniła, że nie może przyjść i że obdzwoniła wszystkich i nikt nie może jej zastąpić. Zapytała, czy ja bym tego nie zrobiła. A, że dobra ze mnie duszyczka ;P to się zgodziłam i zostałam na drugie 12 h. Ogólnie nie polecam ;P ale wiadomo, w pracy trzeba dobrze żyć ze wszystkimi - Ty raz komuś zrobisz przysługę, on później się odwdzięczy... choć nie zawsze :P
Ja też stacja i też po 12h xD
Koleżanka miała taką sytuację jak Ty ( ja się nie zgodziłam ,bo byłam po maratonie i marzyłam o wolnym) i została po dniówce na nockę. Ale rano niczym zombie :P tez nie polecała ;-)
Edytowany przez FammeFatale22 12 czerwca 2014, 11:50
12 czerwca 2014, 13:02
Kiedys jak wyjechałam na work and trawel do USA i pracowałam w pt od rana do wiecozra, potem wieczorem pojechaląm do drugiej roboty na zmianę, pracowałam do rana w sobotę, potem pojechałam do domu wziąć prysznic i wróciłam do pierwszej pracy na cały dzień + wieczór(pracowaliśmy od 9-12 w nocy). Tak ok 13 zaczeło mi sie robić słabo, musiałam dostać osobę do pomocy. na szczęście mój kierownik wiedział że nockę spędziałm w pracy i przymykał oko na moją niedyspozycje. na noc jak wróciłam do domu, to najlepsze że odechciało mi się spać... kolejne go dnia na szczęście miałam wolne :-) Wyszło łącznie jakieś 43-44h. Podobnie było kiedy pisałam pracę magisterską. z tym że robiłam sobie kilkunastominutowe drzemki.
12 czerwca 2014, 15:42
ponad 72 godziny. Z tego ponad połowa w pracy bo około 40 godzin tam spędziłam wtedy. Jeszcze nie miałam halucynacji ale omamy słuchowe, odjazd.
12 czerwca 2014, 22:15
60 godzin. Pod koniec chodziłam jak pijana ;)Czasem człowiekowi wydaje się, że coś jest niemożliwe, ale jak sytuacja zmusza, albo ktoś się bardzo postara, to wszystko się da ;PNatomiast w pracy najdłużej byłam 24 h - pracowałam na stacji benzynowej, zmiany po 12 godzin. Kiedy już miałam iść do domu, osoba która miała przyjść na drugą zmianę zadzwoniła, że nie może przyjść i że obdzwoniła wszystkich i nikt nie może jej zastąpić. Zapytała, czy ja bym tego nie zrobiła. A, że dobra ze mnie duszyczka ;P to się zgodziłam i zostałam na drugie 12 h. Ogólnie nie polecam ;P ale wiadomo, w pracy trzeba dobrze żyć ze wszystkimi - Ty raz komuś zrobisz przysługę, on później się odwdzięczy... choć nie zawsze :P
O matko.A ta osoba wiedziała, że byłaś na nocce? Bo jeśli tak, to za samą bezczelność powiedziałabym: nie. Chyba, że sytuacja typu szpital, śmierć kogos bliskiego, ale dalej nie. Zadzwoniłabym do szefa i powiedziała, że w tym momencie (ewentualnie za 2h zanim sam nie przyjedzie) zamykam i wychodzę... bez przesady. ;o
12 czerwca 2014, 23:37
1 noc to max
13 czerwca 2014, 08:38
O matko.A ta osoba wiedziała, że byłaś na nocce? Bo jeśli tak, to za samą bezczelność powiedziałabym: nie. Chyba, że sytuacja typu szpital, śmierć kogos bliskiego, ale dalej nie. Zadzwoniłabym do szefa i powiedziała, że w tym momencie (ewentualnie za 2h zanim sam nie przyjedzie) zamykam i wychodzę... bez przesady. ;oNatomiast w pracy najdłużej byłam 24 h - pracowałam na stacji benzynowej, zmiany po 12 godzin. Kiedy już miałam iść do domu, osoba która miała przyjść na drugą zmianę zadzwoniła, że nie może przyjść i że obdzwoniła wszystkich i nikt nie może jej zastąpić. Zapytała, czy ja bym tego nie zrobiła. A, że dobra ze mnie duszyczka ;P to się zgodziłam i zostałam na drugie 12 h.
Zamknąć bym nie zamknęła, bo pracowałam na całodobowym orlenie :D który jest otwarty 365 dni w roku i nigdy nie jest zamknięty, nie ma do niego chyba nawet kluczy :P i zmiany były po dwie osoby, więc nie byłam sama. Sytuacja była taka, że właśnie w grę wchodził szpital, czy coś... w każdym razie coś poważnego. I dana osoba obdzwoniła wszystkich, którzy mogliby ją ewentualnie zastąpić, ale nikt nie mógł i zapytała mnie. Wiedziała, że jestem już po 12 h pracy i prawie mnie błagała, nawet kasę obiecywała - oczywiście nie przyjęłam. No cóż, jakoś przeżyłam, nie było AŻ TAK źle :)