- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 listopada 2010, 17:30
Czy któraś z Was ma może taki problem, że przez swoje kompleksy boi się otworzyć? I gdy chłopak zaczyna angażować się w rozmowy i tzw 'kręcenie' to wy się wycofujecie? Że nagle przestajecie odpisywać i wydaje wam się że tak będzie lepiej? Ja właśnie próbuje z tym walczyć... to nawet podchodzi pod igranie z czyimiś uczuciami. A i jest jeszcze taka sprawa, że interesują mnie jedynie chodzące ideały. A jak tu się przemóc i nie oceniać ludzi po okładce? Chcę kogoś poznać ale po krótkim czasie włącza mi się blokada i wycofanie. Gdzie moje uczucia? :(
Jeśli też Was coś takiego męczy to podzielcie sie swoimi przeżyciami, bo czasem fajnie wiedzieć, że nie jesteś z tym sama...
24 listopada 2010, 21:07
24 listopada 2010, 21:09
Edytowany przez zielonegroszki 24 listopada 2010, 21:10
24 listopada 2010, 21:15
tak wiem, ale jak patrze na te parki to sama bym tak chciała...zakochać się :) Tylko, że jak jest okazja być z kimś, i poznania go i otworzenia się przed tą osobą to również mój mózg wariuje... włącza alarm i powiadomienie ''uciekaj''
a czy faceci wstydliwi? Nie zawsze, mi sie raczej podobają pewni siebie i tacy którzy wiedzą czego chcą.
Edytowany przez Nerkaa 24 listopada 2010, 21:16
24 listopada 2010, 21:20
24 listopada 2010, 21:28
24 listopada 2010, 21:30
24 listopada 2010, 21:46
24 listopada 2010, 21:51
24 listopada 2010, 22:00
Ja mam lat 24, pierwszego chłopaka miałam w wieku 16 lat, wiecie, pierwsza miłość etc.
Rzucił mnie - chociaż nie, on to określił jako przerwę
Bolało bardzo i miałam potem ten sam problem co wcześniej, czyli ten o którym piszecie Wy.
Byłam zakompleksiona, uważałam że nie mogę podobać się żadnemu facetowi, a jeśli już wiedziałam że któryś na mnie leci, to uciekałam, bałam się jak cholera,
Nie miałam nikogo przez ładny kawał czasu, nawet na studniówkę poszłam z bratem chłopaka mojej psiapsióły, poznałam go dopiero w dniu imprezy (ale zabawa była przednia)
i wiecie co?
I przyszedł kiedyś taki dzień, a właściwie wieczór, kiedy spotkałam JEGO, całkiem przypadkiem, znaliśmy się wcześniej z widzenia, nawet rozmawialiśmy ze sobą raz - parę lat wcześniej.
Wymieniliśmy wtedy parę zdań, i każde poszło w swoją stronę. Ale widać tak miało być, że On mnie potem znalazł. I tak został
Tak więc na każdego przyjdzie czas, jak to mawiała moja psiapsiióła: każda potwora znajdzie swego amatora