- Dołączył: 2013-08-15
- Miasto: warszawa
- Liczba postów: 291
31 stycznia 2014, 19:07
Hej :) Nie miejcie mnie za dziwadło, ale przyznam szczerze, że nie rozumiem, dlaczego każde wyjście do klubu to takie wydarzenie dla moich koleżanek? Wcześniej studiowałam w mniejszym mieście ( Olsztyn) i te imprezy wyglądały tak, że po domówce, bez większego przygotowania ( oczywście mocniejszy makijaż, fajniejszy ciuch był )szliśmy gdzieś do klubu. Teraz jestem w Warszawie i przede mną pierwszy wypad do klubu. Jak widzę, jak moje koleżanki szykują się do niego - przewalona cała szafa, nowe szminki, peelingi itd, buty brane na zmianę... to mam wrażenie, że one szykują się jak na studniówkę.
I już czuję, że w gronie równie wypiększonych dziewczyn będzie mi dziwnie, pewnie jak sierotka marysia będę tam wyglądała.... Odechciało mi się...
1 lutego 2014, 12:11
Zależy od klubu. Ja byłam w dużym mieście w dwóch:
1) sami studenci, ubrani jak na uczelnię, na luzie, było spoko
2) klub duży, super muzyka, światła itp, ale ludzie... laski w sukienkach obcisłych w panterkę za tyłek, obcasy na 15cm, kręcą tyłkiem przed każdym kolesiem, masakra jakaś.
Oczywiście też w tym 2 czułam się jak sierotka w moich jeansach i bluzce. Także to zależy od klubu. No i jak widać od znajomych;)
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88341
1 lutego 2014, 12:26
Ajjj roznie bywa. Czasem na domowke potrafie sie stroic 2h, a na disco do klubu wychodze jak stoje :P U mnie zalezy od humoru w sumie, ale czasem mam ochote sie wystroic jak strus w Boze Cialo :P