29 lipca 2013, 11:35
Mój pies miał ledwo 8 lat. Uśpiliśmy go tydzień po jego urodzinach. Walczył od roku z rakiem, ale te upały uaktywniły chorobę. Rak zajął krtań.
dusił się, ale chciał żyć, uśmiechał się, ale był na tabletkach i kortyzolu.
w końcu nadeszła decyzja, że trzeba mu ulzyć, bo w nocy już nie mógł spać...
Biedaczek wtulał się przed śmiercią jakby błagał, żeby mu pomóc...
Czuję się jak morderczyni.
wiem, że taka kolej losu, że to "normalne"
ale jakoś..
nie potrafię żyć bez niego, a minęły 3 dni..
Wszędzie go widzę i słyszę.
Nie miał żadnych wad, charakter idealny, usłuchany, mądry i grzeczny.
Po prostu wyjątkowy.
kolega mi dowali, że to chore, że płaczę po psie..
W sumie wszystko mi jedno - jestem chora i co z tego...
Spędziłam z nim 8 lat - kazdego dnia z nim byłam a on ze mną.
Czuję się tak bardzo bardzo źle....
- Dołączył: 2011-10-17
- Miasto: Pieszyce
- Liczba postów: 13336
29 lipca 2013, 11:53
Koledzy po prostu tego nie rozumieja, bo nie mieli takiej sytuacji pewnie. W tamtym roku mój tesć uśpił u weterynarza psa, który miał raka jader. Żył 15 lat. W kilka tygodni choroba zrobiła z niego wraka. Wymiotował żółcią, nie jadł, nie pił, nie spał, tracił orientacje, ledwo oddychał. Decyzja o uspieniu boli, tesciu do tej pory patrzy na zdjecia Kuby (psa), po wszystkim nawet chcielismy wysłać go do psychologa, bo tak to sie na nim odbiło. Absplutnie nie możesz czuc sie jak morderczyni, to trudne ale to dobra decyzja. Skróciłas mu cierpienie, które i tak prowadziło do śmierci.
Ja pamietam ta pustke jak straciłam przez wylew kochanego owczarka niemieckiego Dżekiego ;(
Nawet nie wiedziałam, ze widziałam go chwile przed agonią. Wyszłam na podwórko i zawołałam go zeby sie z nim pobawic, Podniósł tylko głowe i popatrzył na mnie więc myslałam, że po prostu chce sobie polerzec. Niestety dosłownie kilka chwil potem tata powiedział, ze cos się z nim dzieje, Wzieli go do weterynarza, ten go zbadał, dał zastrzyk na wzmocnienie, niestety nic nie pomogło. Przyczyna podobno był wylew. Skonał w bagazniku w aucie u weterynarza, rodzice moi beczeli jak dzieci. Ja też. Wciąz pamietam jego wzrok jak go wołałam chwile przed smiercia.
3 dni to malo czasu aby przebolec utrate ulubionego pupila, płacz jak i kiedy chcesz. Czas goi rany.
29 lipca 2013, 11:56
Dlatego nie chcemy już nigdy więcej psa...
Mieliśmy 2... został już tylko jeden...
"Na szczęście" mieszkam w domu i pies odszedł gdzieś daleko od domu zanim weterynarz zdążył go uśpić... Jak się nie patrzy na to to jest łatwiej.
- Dołączył: 2013-07-09
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 636
29 lipca 2013, 11:59
jak to czytałam to łzy napłynęły mi do oczu :c strasznie Ci współczuję, wiem jak musisz cierpieć, mój pies też jest już stary i jak sobie pomyślę, że kiedyś odejdzie to.. :(
29 lipca 2013, 12:00
tak..też więcej nie chcę tego przeżywać, ból jest wprost przekropny...
dzięki za słowa otuchy, bardzo tego potrzebuję...ja twardzielka za dychę... :(((
29 lipca 2013, 12:01
Manuela00x napisał(a):
jak to czytałam to łzy napłynęły mi do oczu :c strasznie Ci współczuję, wiem jak musisz cierpieć, mój pies też jest już stary i jak sobie pomyślę, że kiedyś odejdzie to.. :(
mój był młody, ciało w super stanie, wnętrzności również. ale rak - nadziąślak wytworzył się w pysku, potem zajął krtań...jakie to niesprawiedliwe....dlaczego on? :(((((((((((((((((((((((
- Dołączył: 2013-04-10
- Miasto:
- Liczba postów: 3026
29 lipca 2013, 12:03
Rozumiem ze to boli, przykro mi :( Ale lepiej uśpic niz zeby sie biedak męczył
- Dołączył: 2009-01-27
- Miasto: Tarnów
- Liczba postów: 39
29 lipca 2013, 12:14
Bardzo Ci współczuję, wiem co przeżywasz. Mój piesek miał 6 lat jak musiałam się z nim pożegnać. Też musiałam podjąć decyzje o uspieniu, miał padaczkę. Męczył się bardzo. Usnął na moich kolanach. Był wspaniałym psem, moim pierwszym. Teraz mija dwa lata, i dalej tęsknię za nim. Myślałam że nie bedę już mieć nigdy psa, bo nie chciałabym przeżywać drugi raz usypiania. Los zdecydował inaczej. Mam psa innej rasy, charakterem też innego. Ale tamtego wspominam. Wiem, że teraz jesteś smutna i przeżywasz, ale czasami tak trzeba, aby ulżyć cierpieniu. Trzymaj się.
29 lipca 2013, 12:15
marta50 napisał(a):
Bardzo Ci współczuję, wiem co przeżywasz. Mój piesek miał 6 lat jak musiałam się z nim pożegnać. Też musiałam podjąć decyzje o uspieniu, miał padaczkę. Męczył się bardzo. Usnął na moich kolanach. Był wspaniałym psem, moim pierwszym. Teraz mija dwa lata, i dalej tęsknię za nim. Myślałam że nie bedę już mieć nigdy psa, bo nie chciałabym przeżywać drugi raz usypiania. Los zdecydował inaczej. Mam psa innej rasy, charakterem też innego. Ale tamtego wspominam. Wiem, że teraz jesteś smutna i przeżywasz, ale czasami tak trzeba, aby ulżyć cierpieniu. Trzymaj się.
Tez mlodo Ci umarł...bosh jakie to straszne...
- Dołączył: 2012-09-17
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 16
29 lipca 2013, 12:44
Bardzo współczuje wiem co czujesz
![]()
moja sunia odeszła miesiąc temu miała 6 miesięcy ,wada genetyczna wątroby ,nie było ratunku ,była ze mną króciutko ale pokochałam ją bardzo niestety los bywa okrutny :(
29 lipca 2013, 13:04
Zupełnie Cię rozumiem. Pamiętam jak mój pies zginął, bo jakiś idiota wolał potrącić psa siedzącego na poboczu niż wjechać w dziurę w asfalcie.
Przez 2 tygodnie chodziłam nieprzytomna, na lekach uspokajających, rodzina to samo. Ale u Ciebie jest inaczej, bo uśpiliście psiaka, więc pewnie myślisz, co by było gdybyście o tym nie zdecydowali. Jedno jest pewne, że on już nie cierpi, zasnął w spokoju. Mój pies wycierpiał się przed śmiercią, miał wylew, uszkodzone organy wewnętrzne, nie dało się go już uratować, umarł u weterynarza na rękach
Edytowany przez funnygames 29 lipca 2013, 13:05