Temat: Potrącony kot.

Właśnie wróciłam z biegania. Po drodze zobaczylam lezącego koło ulicy kota, zauważyłam, że jest z nim coś nie tak po tym jak leżał z dziwnie ułożonymi nogami i sapał. Nie miałam przy sobie telefonu, więc zatrzymałam pierwsze lepsze auto i poprosiłam żeby kierowca zadzwonił na straż pożarną (niech go uratują albo dobiją). Dyspozytor ze straży kazał mi zadzwonić do straży miejskiej, a że jest już późno to nikt nie odebrał, bo już tam nie pracują.

Co mam zrobić ? Mam straszne wyrzuty sumienia, ze go tam zostawiłam. Zaniosłam mu trochę wody, ale ten na mój widok tylko zaczął przeraźliwie miauczeć. Nie mógł ruszać tylnymi łapkami. 
Gdybym miała taką możliwość, to wzięłabym go domu a jutro do weterynarza, ale niestety..

cod3d napisał(a):

Ciekawy jest ten temat, w sytuacji gdy nie ma jakis sluzb , to najrozsadniej jest dobic kota tak by bylo szybko.

w jaki sposób dobiłbyś szybko kota, który leży potrącony na ulicy?

Paulina220490 napisał(a):

Wystarczyło zawieźć kota do najbliższego schroniska..

nie każdy ma prawo jazdy i swój samochód albo kierowcę na zawołanie, żeby w środku nocy wiózł zmasakrowanego kota do schroniska.

beatrx napisał(a):

Paulina220490 napisał(a):

Wystarczyło zawieźć kota do najbliższego schroniska..
nie każdy ma prawo jazdy i swój samochód albo kierowcę na zawołanie, żeby w środku nocy wiózł zmasakrowanego kota do schroniska.
Tak...albo do całodobowej lecznicy dla zwierząt.... i oczywiście zostaje jeszcze kwestia rachunku za ewentualne leczenie zwierzaka (choć uśpienie w sumie też jest płatne)...
trzeba było dzwonić dalej do tej straży i krzyczeć. to ich obowiązek reagować.
No i co? Ktoś pomógł temu kotu, czy nadal tam leży?

mynte napisał(a):

trzeba było dzwonić dalej do tej straży i krzyczeć. to ich obowiązek reagować.
Straż miejska pracuje do 17 czy 18.... Mogła sobie dzwonić..... Dajcie już dziewczynie spokój! Ciekawe czy taką samą aferę rozpętałybyście jeżeli chodziłoby o lisa albo sarnę???
Miałam kiedyś podobną sytuację. Akurat byłam pieszo, było już ciemno i na moich oczach potrącił jakiś &^&*%* tego biednego kociaka. Nie miałam co z nim zrobić, wyglądał na sparaliżowanego. Wróciłam do domu, dzwoniłam do siostry kiedy wróci, bo ma samochód. Tata był, on ma samochód, ale miał w dupie to że kot się męczył, ignorował mnie. To już wzięłam ręcznik i miałam wyjść z buta po niego. Ale tak się złożyło że akurat siostra wróciła to pojechałyśmy po niego, zadzwoniłyśmy do weterynarza (prywatnie, bo było późno). On zbadał kotka, obejrzał. Okazało się, że nic mu nie jest. Nie mogę wyjść z podziwu do tej pory, bo naprawdę wyglądał na sparaliżowanego, czołgał się, miał jakby zdeformowane tylne łapki. A walnął w niego ten samochód naprawdę mocno. Także jakimś cudem wyszedł z tego cało.
I ja bym na Twoim miejscu poszukała telefonu do jakiejś lecznicy, dobrze by było prywatnie do jakiegoś lekarza, jeśli nie masz jak kotka przetransportować, to może weterynarz po niego przyjedzie.
W każdym razie nie zostawiaj go tam na pastwę losu :(
Pasek wagi

aga2793 napisał(a):

Miałam kiedyś podobną sytuację. Akurat byłam pieszo, było już ciemno i na moich oczach potrącił jakiś &^&*%* tego biednego kociaka. Nie miałam co z nim zrobić, wyglądał na sparaliżowanego. Wróciłam do domu, dzwoniłam do siostry kiedy wróci, bo ma samochód. Tata był, on ma samochód, ale miał w dupie to że kot się męczył, ignorował mnie. To już wzięłam ręcznik i miałam wyjść z buta po niego. Ale tak się złożyło że akurat siostra wróciła to pojechałyśmy po niego, zadzwoniłyśmy do weterynarza (prywatnie, bo było późno). On zbadał kotka, obejrzał. Okazało się, że nic mu nie jest. Nie mogę wyjść z podziwu do tej pory, bo naprawdę wyglądał na sparaliżowanego, czołgał się, miał jakby zdeformowane tylne łapki. A walnął w niego ten samochód naprawdę mocno. Także jakimś cudem wyszedł z tego cało.I ja bym na Twoim miejscu poszukała telefonu do jakiejś lecznicy, dobrze by było prywatnie do jakiegoś lekarza, jeśli nie masz jak kotka przetransportować, to może weterynarz po niego przyjedzie.W każdym razie nie zostawiaj go tam na pastwę losu :(
Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, ale ten temat powstał w niedzielę wieczorem...
Nie, nie zwróciłam uwagi :D To będzie na przyszłość
Pasek wagi

Dajcie są wygadać obrończyniom zwierząt. Jakie z nich bohaterki, jak jej dokopału. Z jaką dumą i wysoko podniesioną głową mogą teraz chodzi, że postawiły się w obronie tego kota. Jaki kawał dobrej roboty dla tego kota zrobiły. Chyba nawet przez to nie zasną dzisiaj.. z tych emocji...

Proponuję jeszcze założyc fanpage na pejsbuku dla tego koteczka i marsz milczenia.

 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.