10 czerwca 2013, 19:18
Witam. :)
Wiem, że jest to forum o odchudzaniu, ale ...
czy ktoś z Was cierpi może na coś, co wymieniłam w tytule i miałby ochotę o tym porozmawiać?
Pozdrawiam...
- Dołączył: 2006-05-23
- Miasto: Essen
- Liczba postów: 1381
10 czerwca 2013, 22:12
ja mam agorafobie stwierdzona przez psychiatre... lekką na szcęscie, unikam tylko galerii i miejsc z ktorych nie moge szybko wyjść :P
- Dołączył: 2011-02-14
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 199
10 czerwca 2013, 22:38
Kurcze ja chyba tez cos mam z tych rzeczy,boje sie panicznie przejezdzac przez most a jak musze sie zatrzymac bo jest korek to rece mi sie trzesa,nie lubie chodzic w nowe miejsca musze wczesniej wiedziec co jest gdzie ustawione,boje sie konca swiata mysle caly czas o tym ze wwszystko sie skonczy ze niczego nie bedzie,jak gdzies wchodze zawsze szukam napisu wyjscie ewakuacyjne zeby gdyby cos sie stalo wiedzialabym gdzie uciekac i boje sie smierci strasznie non stop o tym mysle .. moja mama cierpi na nerwice..nie mam zadnych objawow oprocz trzesocuch sie rak..
- Dołączył: 2012-10-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1843
10 czerwca 2013, 22:53
A nie myślałaś o tym żeby stopniowo mierzyć się ze swoim strachem?
Np. zrobić sobie listę rzeczy i podzielić je na kategorie 1) rzeczy, z którymi nie mam problemu 2) rzeczy, które jestem w stanie zaakceptować ale wywołują u mnie niewielki dyskomfort 3) rzeczy, które jestem w stanie zaakceptować ale wywołują u mnie średni dyskomfort 4) rzeczy, które jestem w stanie zaakceptować ale wywołują u mnie duży dyskomfort 5) rzeczy, które nie jestem w stanie zaakceptować ale nie wywołują u mnie ataku paniki 6) rzeczy nie do zaakceptowania ze względu na taka paniki.
Gdybym miała taki problem jak Twój starałabym się stopniowo wprowadzać w życie większość sytuacji z listy 1, 2 i 3. Świadomie. Gdy zaczniesz lepiej radzić sobie z sytuacjami z listy 3 zaczęłabym wprowadzać te z listy 4. I dopiero potem 5.
Musisz zacząć się konfrontować z trudnymi sytuacjami. To chyba jedyny sposób na wyzbycie się lęków.
Może poczytaj sobie o metodach relaksacji neuromięśniowej. Wiem, że można leczyć tym fobie a służby specjalne stosują to podczas swoich szkoleń, które mogą być trudne pod względem psychicznym. Metoda ta opiera się na tym, że nie możemy się bać w momencie gdy jesteśmy zrelaksowani. Kiedy np. panicznie boimy się psów np. zaczynamy stosować tą metodę oglądając zdjęcia psów. kiedy udaje nam się zrelaksować podczas tego zaczynamy oglądać filmy. Potem np. oglądamy psy z daleka i się relaskujemy a ostatecznie konfrontujemy się z psem.
Ja dostaje napadów kaszlu w ciasnych i niskich pomieszczeniach i dodatkowo się duszę - ale jeżeli przebywam w nich częściej napady mijają. Miewam je rzadko, ale jeśli się zdarzają dążę do konfrontacji i to pomaga. Jest to bardzo nieprzyjemne ale nie robiąc tego będziesz mieć tą przypadłość przez całe życie.
Małymi kroczkami do celu! powodzenia!
Edytowany przez Rwetes 10 czerwca 2013, 22:55
- Dołączył: 2010-08-04
- Miasto:
- Liczba postów: 989
10 czerwca 2013, 23:06
Ja tez sie przylacze... Biore annafranil sr 75 na noc i doraznie Oksazepam... Jak mam atak jest mi niedobrze odkad kiedys jadac250 km busem jakis chlopak zwracal mam problem z jazda bo mnue mdli... Czasem jest lepiej czasem gorzej... W ciazy wszystko idstawilam i bylo ciezko... Mam nerwice, po poronienuach depresje... Czesto agorafobie... Z nerwow mniw mdlu, mam biegunki... Jak ja was rozumiem dziewczyny:( to ze mam przyjaciolke od serca, rodzine , meza i synka to jedyna terapia ktora cos daje...
- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Melbourne
- Liczba postów: 15329
10 czerwca 2013, 23:07
Ja mam objawy nerwicy lękowej. To co przeżyłam w tamtym miesiącu to był istny koszmar. Atak za atakiem. Raz na pogotowie, a za chwilę chęć jechania do szpitala psychiatrycznego byleby już tylko nie czuć tego dyskomfortu. Potrafiłam mieć kilka takich silnych ataków jednego dnia, czasem jeden za drugim. W pierwszym czułam, że dostanę wylewu, w drugim, że zemdleję, a w trzecim, że oszaleję. Nie wiem jak dałam radę. Przez ponad 2 tygodnie nie spałam, bo ciągle się wybudzałam i miałam kołatania serca, zawroty głowy, szumy w uszach, jakieś błyski przed oczami, drętwienie nóg i twarzy. Zaczęłam się bać zasypiać i jeszcze bardziej się nakręcałam. Codziennie myślałam, że to mój ostatni dzień.
Ale ja jestem zdania, że u mnie to wszystko ma przyczynę fizyczną. Mam kilka teorii i powoli będę wszystko sprawdzać. Nie miałam żadnych strasznych przeżyć psychicznych żeby mnie to spotkało.
Ostatni atak miałam ze 2 tygodnie temu, ale nie był już taki silny.
W ogóle za każdym razem jest inaczej, inna długość, inne objawy. Nie ma też żadnej konkretnej zasady pojawiania się takich ataków. Trudno więc mieć jedną konkretną metodę radzenia sobie z nimi, ale mi najczęściej pomaga kolorowanie kolorowanek, malowanie i rysowanie, opisywanie tego co czuję łącznie z pożegnaniami z rodziną i narzeczonym. Chyba, że czuję, że zaraz zemdleję... wtedy muszę pochodzić; a jak czuję się otumaniona i w innym świecie zakładam np. kaptur na głowę.
Ostatnio wyszłam z filharmonii przed koncertem, bo bałam się, że wyjście jest za daleko i nie zdążę dobiec do świeżego powietrza albo, że zemdleję w trakcie koncertu i przerwą grać, albo będę musiała wyjść w trakcie i wszyscy będą to komentować, że skandal i chamstwo. Boję się, że już nigdy nie będę mogła tam pójść, a przynajmniej nie prędko.
Ostatnio łapię się na tym, że bardzo dokładnie oglądam nowe miejsca, w których jestem i poszukuję drzwi, okien... wszystkiego, co zapewni mi dostęp świeżego powietrza.
- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Melbourne
- Liczba postów: 15329
10 czerwca 2013, 23:16
Rwetes napisał(a):
Gdybym miała taki problem jak Twój starałabym się stopniowo wprowadzać w życie większość sytuacji z listy 1, 2 i 3. Świadomie. Gdy zaczniesz lepiej radzić sobie z sytuacjami z listy 3 zaczęłabym wprowadzać te z listy 4. I dopiero potem 5. Musisz zacząć się konfrontować z trudnymi sytuacjami. To chyba jedyny sposób na wyzbycie się lęków.
U mnie to się nie sprawdza. A przynajmniej na razie. Ja od razu wiedziałam, że muszę się z tym wszystkim mierzyć. Np. źle się czułam w sklepie - wiedziałam, że muszę tam wrócić i się z tym zmierzyć. Było ok, a za kilka dni znowu nie mogłam długo. Jakby nie ma u mnie żadnej zasady i konkretnego miejsca, w którym spotyka mnie atak. Czasem mam go w domu, a na dworzu jest mi super; następnego dnia na dworzu jest mi bardzo źle, a w domu czuję się bezpiecznie.
No, ale jak mówiłam jestem zdania, że u mnie coś fizycznego to powoduje i pewnie dlatego.
- Dołączył: 2012-10-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1843
10 czerwca 2013, 23:48
Hm, to jeżeli to by nie pomagało to pewnie zaczęłabym spisywać swoje myśli w momencie, gdy czuję się źle. Albo po ataku co czułam gdy to się działo. Szukałabym jakiś wspólnych myśli. Bo może być tak, że jakieś miejsce stało się lękowe bo np. mieliśmy dużo czasu na myślenie w tym miejscu i zamiast wiązać to uczucie z naszymi odczuciami w związku z przemyśleniami zaczęliśmy je wiązać z jakąś konkretną sytuacją. A nie jesteśmy tego świadomi. Mnie się co prawda zbytnio nie śni zbyt często. Ale gdybym je miała zapisywałabym co mi się śniło. Nawet te abstrakcyjne. I szukała jakiś powiązań. Jeżeli coś nas trapi to gdzieś musi w końcu wyjść co to jest. Jeżeli psycholog, albo zaufana osoba byłaby w stanie mi pomóc znaleźć te powiązania to byłoby fajnie.
roogirl alergie często mogą powodować różne dziwne odczucia. Może przeżycia z poprzedniego miesiąca były związane właśnie z kwitnięciem jakiś roślin? Ja np. bardzo silnie reaguje na konwalie. Nie mogę być z nimi w jednym pomieszczeniu. Bo albo dostaje właśnie atak kaszlu, albo zaczynam się dusić, albo mnie kicha.
Edytowany przez Rwetes 10 czerwca 2013, 23:50
- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Melbourne
- Liczba postów: 15329
11 czerwca 2013, 00:09
Nie, nie... ja pierwsze objawy podobne do tych z ostatniego miesiąca zaczęłam odczuwać kiedy były mrozy i drzewa żadnych liści nie miały. Ale jak mówię jest kilka fizycznych rzeczy, które mogą powodować lęki i ja to wszystko sprawdzam.
Ja już próbowałam wiązać to z tyloma rzeczami, że czułam, że nic mi nie zostało. Jak udało mi się coś znaleźć i 2 napady spełniły jakiś warunek to przy następnej okazji i takich samych warunkach atak np. nie wystąpił. Tak, jak mówisz wyróżniłam kilka typów myśli, ale nic z tego dalej nie wynika. Ja naprawdę sporo to analizowałam, ale na razie się kupy nie trzyma.
- Dołączył: 2007-12-15
- Miasto: Rivendell
- Liczba postów: 9028
11 czerwca 2013, 00:26
Ja niestety mam od roku;/ Chyba jedyne co pomoże na dłuższą metę to psychoterapia....Jakos sobie radzę , ale coz to za zycie:)
Co do objawow somatyczych - trudności z oddychaniem, bezsennosc, trudnosci z przelykaniem sliny. przyspieszone bicie serca, uderzenia gorąca, zawroty głowy, uczucie jakby zaraz miało się zemdlec/umrzec/ ewentualnie ze zaraz oszaleję + oczywiscie nieuzasadniony wewnetrzny lęk.....mimo tłumaczenia sobie ze to tylko moj wymysł bo nic mi nie grozi.
Zaczęło się odkąd w lipcu 2012 trafiłam pod kroplówkę do szpitala, (brak potasu, magnezu itp)....Od tej pory jesli dzien wczesniej napiję się alkoholu to na drugi dzien łykam pełno tabletek z tymi elemntami bo wydaje mi sie sobie je wypłukałam od razu co powoduje napady lęku...Masakra.
Do tej pory też boję się intensywniej ćwiczyc, zeby nie dostac zadyszki - co powoduje u mnie problemy ze zlapaniem oddechu. Juz w domu ciągle zwracają mi uwagę czemu tak ciężko oddycham czasami w ciągu dnia lub przed zaśnięciem.
Edytowany przez Effusia90 11 czerwca 2013, 00:33
11 czerwca 2013, 02:05
Dziewczyny tylko nie pakujcie się w leki. Któraś z Was pisała, że leki nowej generacji są bezpieczne. Fajnie, po miesiącu działają, część objawów znika. Ale pomyślałyście o tym, że nawet takie trzeba odstawić na czas ciąży? Może o tym jeszcze nie myślicie, ale przyjdzie ten czas.
Poza tym leki nie leczą , tylko maskują objawy. Z lękiem trzeba się zmierzyć, ponoć innej drogi nie ma. Tak jak napisała Rwetes - metoda małych kroków. Nie oczekujcie, że jak raz się uda, to kolejny raz już będzie ok. Być może lepiej będzie za 3 razem, a być może za 50-tym To jest masa pracy nad sobą i własnymi myślami. Bo chwilę przed napadem paniki jest zawsze jakaś MYŚL. Trzeba nauczyć się ją zauważać i pracować na nią.