Temat: Studia dzienne a zaoczne.

Na moim wydziale zauważyłam pewną niesprawiedliwość między studentami dziennymi, a zaocznymi.
Student zaoczny może mieć 4 warunki, student dzienny 1.
Student zaoczny ma (u tego samego prowadzącego!) całkowicie inne wymagania odnośnie identycznego przedmiotu, łatwiejsze kolokwia i niższy próg zaliczenia (u nas 70, u nich 45).
Moja znajoma, olewająca wszystko studentka zaoczna, dostaje maile od prowadzących z prośbą o zaliczenie kolokwium. Pewien profesor powiedział nam ostatnio na zajęciach, że to jest prawda i on się z tym nie kryje - faworyzują zaocznych, bo oni dają pieniądze (600 zł miesięcznie), my - dzienni - nie płacimy, wiec im wszystko jedno czy odpadnie 1 osoba, czy 200. 
W związku z tym, że dyplom dostaje się identyczny za całkowicie inny poziom umiejętności, trochę czuję niesmak i trochę mi przykro - mam dużo znajomych, którzy odpadli, potrafiąc kilka razy więcej od zaocznych, którzy wiodą prym. Wiem, że mogę się zapisać na zaoczne, jeżeli chcę, ale jednak te dwa dyplomy, które miały informować o podobnym wykształceniu, dzieli bardzo wiele... Wiem, że nie powinno studiować się wyłącznie dla papierka, jednak chciałabym, by przyszły pracodawca widział, że potrafię więcej i włożyłam więcej pracy w zdobycie owego, niż osoba leserująca kilka lat.

Na Waszych uczelniach też tak jest - oddzielne zasady dla różnych trybów? Czy uważacie, że jest to w porządku?

PS: Nie, ja nie wyrzucam swoich żalów, jak mi zarzucacie ; ). I nie twierdzę, że każdy zaoczny to idiota, co i tak przejdzie. Mówię Wam tylko o realiach tego, jak jest u mnie i pytam, czy też się z tym spotkaliście. Chcę mieć rozeznanie, czy jest to masowe zjawisko, czy tylko mój wydział to praktykuje.
Studiuje zaocznie, na prywatnej uczelni więc nie mam porównania takiego jak Ty, ale szczerze mówiąc nie mam ocen za brzydko mówiąc, siedzenie i pierdzenie w stołek. Swoją średnią wypracowałam sama, ucząc się i kując po pracy. Może na Twojej uczelni jest tak że jak się płaci to się wymaga. Ale nie wszędzie tak jest. Jak ktoś studiuje dla papierka to pracodawca szybko to zweryfikuje.
Często jest w ten sposób, ale nie na wszystkich uczelniach. Zaoczni też nie miewają tak łatwo przez to, że nie mogą wpaść i czegoś skonsultować z prowadzącym, bo w tygodniu ich nie ma, a jak przychodzi sesja, to o matko, pięć zaliczeń w jednym dniu... Studiowałam i dziennie i zaocznie, ale różne kierunki.
Pasek wagi
To pogódź się również z tym, że życie nie jest sprawiedliwe.
Pasek wagi

BedeMama92

oczywiście tymi słowami tego problemu nie określiłaś, ale ja i tak zinterpretowałam to jako pewne uogólnienie. W końcu opisujesz jakiś problem.

Dlatego też wyjaśniłam, że nie wszędzie jest tak jak u Ciebie.

Balonkaa napisał(a):

To pogódź się również z tym, że życie nie jest sprawiedliwe.


Już dawno się z tym pogodziłam. Teraz tylko zadałam pytanie, czy tak duża różnica między progiem zaliczenia i programem panuje wszędzie. Bo z taką "niesprawiedliwością" można walczyć, na przykład zmieniając uczelnię. 
U nas jest państwowa uczelnia i zajęcia zaoczne są OKROJONE godzinowo, więc nie dziwne, że mają inne egzaminy. My na dziennych mamy 45 godzin zajęć, oni mają 15, my 30 oni 7... No to na pewno nie ogarną tego samego, nie będą mieć z tego samego egzaminu. No i jednak - oni płacą, oni wymagają. Sama mam zamiar iść na mgr zaocznie i nie dlatego, że chcę mieć łatwiejsze egzaminy, ale dlatego, że tak mi będzie prościej w życiu.
Jedna jest prawda - ci, po zaocznych (pracują gdzieś prawda?) będą mieć 5 lat doświadczenia, a po dziennych - ktoś ma 5 lat luki (chyba, że pracuje od początku na pełny etat, ale to niemożliwe u mnie było na kierunku). I pracodawca nie patrzy na "umiejętności" tak jak napisałaś, tylko na doświadczenie. Taka jest prawda, smutna, ale prawda
przepisz się na zaoczne

sexy.Daria napisał(a):

przepisz się na zaoczne


Nie chcę, bo:
1) Przy dziecku nie miałabym nawet jak zarobić na te studia.
2) Wolę wiedzieć więcej, niż mniej.
3) Lubię miejsce w którym jestem.

Ale wiem, że dużo ludzi uważa mój kierunek za łatwy i byle jaki głównie przez zaocznych absolwentów, którzy U MNIE naprawdę niewiele muszą z siebie dać. I to jest jedyna rzecz, która mnie jakkolwiek "boli".
A na jakiej uczelni jesteś? UW, WSFiZ?
Skończyłam zarówno studia dzienne, jak i zaoczne na AGH. I osobiście uważam, że studia zaoczne to była kpina. Wymagania stawiane przez wykładowców były śmiesznie niskie, terminów Bóg jeden wie ile, zezwolenie na ściąganie na porządku dziennym. Większość osób nawet nie udawała, że się uczy. Prawda jest taka, że na moim roku AGH wypuściło ze swoich murów co najmniej kilkanaście osób, które na studiach dziennych wyleciałby po semestrze, nie mówiąc już o uzyskaniu jakiegokolwiek tytułu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.