Temat: Najwieksza wtopa zycia ;) Lub cos krepujaco- rozsmieszajacego ;)

Przydazylo wam sie w zyciu cos tak krepujacego, ze na sama mysl pala was policzki? Nie wstydzcie sie ;) Ja nikomu nie powiem ;)


Na lotnisku w Brukseli udalam sie za potrzeba w wiadome miejsce. Byl wieczor i pani sprzataczka  myla podloge ;) Wpakowalam sie do kabiny...robie swoje w pozycji narciarza...i nagle otwieraja sie drzwi :D Nie wiem ktora z nas byla bardziej zdziwiona :D Popatrzyly my sobie w oczy przez kilka sekund...ja nie przerwalam...nieda sie przerwac :D  Szczesliwie mam male szanse na spotkanie z ta kobieta ;) Mam nadzieje, ze ona cieplo mnie wspomina::D
Pasek wagi

maharet17 napisał(a):

5. jestem mało spostrzegawcza, do tego stopnia, że często nie poznaję znajomych na ulicy. jak byłam w liceum, to chłopak często po mnie przychodził pod szkołę. tego dnia też się tak umówiliśmy. wychodzę ze szkoły - nigdzie go nie ma, więc idę z koleżankami przy okazji narzekając, że nie przyszedł. one cały czas się głupio uśmiechają. okazało się, że on szedł cały czas obok mnie:/6.

Zrobiłam podobnie, pojechałam z koleżanką do pracy nad morzem, robiłyśmy jako kelnerki, pracuje jak mróweczka, w kelnerskim stylu trzymam na rękach 3 talerze, podchodzi do mnie człowiek z uśmiechem coś tam zaczyna mówić a ja "proszę usiąść za chwilkę Pana obsłużę" i dopiero po chwili załapałam, że chłopak przyjechał mnie odwiedzić :D
Od wielu lat w naszej rodzinie krazy anegdotka na moj temat, jak to ja 4-letnia dziewczynka wrzucilam na tacke w kosciele pieniazek, nie zrozumialam co ksiadz mi odpowiedzil i na caly regulator w kosciele zapytalam mame "dlaczego ten pan mi powiedzial >Bog zapchac<
Dostalam po lapach a polowa ludzi w kosciele ryczala ze smiechu
jeszcze sobie jedną rzecz przypomniałam:

zawsze miałam nadwagę. w gimnazjum miałyśmy jechać z koleżanką na obóz. wybrałyśmy góry - no bo obie lubimy góry, wydawało się, że będzie fajnie. 
nie doczytałyśmy, że to obóz sportowy :p
podczas jednego z marszobiegów po górach (tempo było naprawdę zabójcze, ja zwykle chodziłam po górach rekreacyjnie), wlokłam się na samym końcu grupy. Dostałam mega zadyszki, myślałam, że zaraz płuca wypluję. Podchodzi do mnie wychowawczyni i pyta: "dziecko, ty masz astmę?" - myślałam, że się ze wstydu pod ziemię zapadnę;p
ale plusem obozu było to, że schudłam:D
Pasek wagi
W gimnazjum na wsi mieliśmy na prawdę małą salę sportową.... graliśmy w kosza... no i mądra ja jak tylko przejęłam piłkę kozłuje, biegnę do kosza, rzucam, trafiam... ale przed ścianą za koszem nie wyhamowałam i po prostu w nią wbiegłam, odbiłam się od niej i plackiem padłam.... ale przypał...
Kiedyś jak byłam w liceum jeszcze, po wyjściu ze szkoły biegnę na miejski bo widzę że już podjeżdża na przystanek...ledwo zdążyłam, wskakuje do niego a drzwi się zamykają... i mnie ścisnęły jakiś chłopak wciągnął mnie do środka, ale plecak który miałam na plecach został po drugiej stronie drzwi... i tak jechałam do następnego przystanku, gdzie musiałam wysiąść bo ze wstydu już nie mogłam. Na drugi dzień w szkole wszyscy sobie historie opowiadali o tym jak to przekomicznie wyglądało... nie przepuszczałabym że drzwi w autobusie zatrzaskują się z taką siłą... teraz mam uraz do drzwi ruchomych...

Ja sotatnio miałam wtope, bolał mnie brzuch bo dostałam @ wracam późno po ZUMBIE, ale patrze że jest apteka czynna więc postanowiłam pójść po tabletki no i tam taki Pan otworzył okienko i pyta sie co potrzebuje no a ja ze tabletki, ale chce zapłacić kartą, no więc te Panie mgr mówią ze i tak musze wejść no ok daje karte wpisuje PIN a tu brak środków na koncie, no myślałam że ze wstydu się spale a jeszcze dzień wcześniej miałam tam jakieś ponad 10 zł, a tabl 7,59. Nawet nie wiecie jakie moje zdziwinie było gdy ja usłyszłam że nie mam kasy tych 10 zł :/ Musiałam od kolezanki pozyczyć...
Na lotnisku, przed odlotem do Polski. Przechodze przez wrota, i "piszczy". Pozdejmowalam juz buty, paski, kolczyki, etc, a nadal piszczy. Facet sprawdza mnie detektorem od stop do glow i dochodzi do wniosku, ze to fiszbiny w biustonoszu. 
Powrot - na lotnisku w Polsce to samo... Zrezygnowana wskazuje na moje dwie XXXLki i mowie, ze to pewnie "te dwie", a facet: nie, to bransoletka:-))) Myslam, ze sie spale ze wstydu:-)))
U mnie na wsi był nieduży sklep, ale samoobsługowy. Poszłam pewnego razu po jakies drobiazgi. Akurat była taka godzina, ze nie było nikogo oprcz dwóch ekspedientek. Chodzac miedzy regałami puściłam, jak mi się zdawało, niegroźnego cichacza po czym uciekłam z miejsca zdarzenia  Po chwili uslyszalam jak ekspedientki głosno zastanawiaja sie co tak śmierdzi i czy może ktoś szamba nie wywozi.. Zaczely nawet otwierać okna. Spaliłam buraka i szybko wyszłam. Strasznie mi było wstyd, ale jak opowiedziałam historię koleżankom to ryły ze śmiechu chyba z poł godziny 

requiem29 napisał(a):

Albo "odruchy bezwarunkowe" inaczej.. była zima, przebieram nóżkami w szpileczkach i nagle nogi sobie ja sobie, wygrzmociłam się w samym centrum miasta, zamiast szybko wstać i iść dalej z szelmowskim uśmiechem zrobiłam sobie (siedząc na śniegu) śnieżkę po czym wstałam, rzuciłam ją przed siebie i poszłam dalej, że niby taki miałam właśnie zamiar, ludzie patrzyli na mnie jak na debila :D po chwili dopiero do mnie dotarło co zrobiłam.



hahhahahah :D
Słonko1987, to jeszcze nic...
Ogólnie mam w portfelu wieeeleee kart, głównie z programów lojalnościowych lub biblioteczne. Kilka razy zdarzyło mi się przeciągnąć pasek zamiast wsadzić chip i jak głupia czekałam na wbicie PIN-u... Gorzej, jak któregoś razu wsadziłam kartę właśnie biblioteczną, chcąc zapłacić za zakupy... Laska na kasie miała ze mnie ubaw, bo jeszcze łamanym szwedzkim próbowałam wyjaśnić pomyłkę...

Często zdarza mi się mówić "GuD moron" zamiast "Gu moron" (Bóg poranek zamiast dzień dobry)...
I jako że pracuję głównie z Polakami i uzywam głównie polskiego, to niejednokrotnie przy kasie w sklepie zamiast "hej" mówiłam "cześć/ dzień dobry" lub zamiast "tack" - nasze piękne "dziękuję"... Zazwyczaj wtedy szybko się dematerializuję...

MarnotrawnaCoraVitalii napisał(a):

Słonko1987, to jeszcze nic...Ogólnie mam w portfelu wieeeleee kart, głównie z programów lojalnościowych lub biblioteczne. Kilka razy zdarzyło mi się przeciągnąć pasek zamiast wsadzić chip i jak głupia czekałam na wbicie PIN-u... Gorzej, jak któregoś razu wsadziłam kartę właśnie biblioteczną, chcąc zapłacić za zakupy... Laska na kasie miała ze mnie ubaw, bo jeszcze łamanym szwedzkim próbowałam wyjaśnić pomyłkę...Często zdarza mi się mówić "GuD moron" zamiast "Gu moron" (Bóg poranek zamiast dzień dobry)... I jako że pracuję głównie z Polakami i uzywam głównie polskiego, to niejednokrotnie przy kasie w sklepie zamiast "hej" mówiłam "cześć/ dzień dobry" lub zamiast "tack" - nasze piękne "dziękuję"... Zazwyczaj wtedy szybko się dematerializuję...

ha ha pewnie pomyślała że w Polsce nie ma takich wymysłów :D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.