Temat: Czy bezrobotna znaczy gruba?

W mojej grupie językowej jest kobieta ma 30 lat. Chodzi o to ze jeszcze 8 miesięcy temu wazyla 51kg, teraz wazy 71kg. I twierdzi ze przytyla te 20kg bo nie ma pracy i siedzi w domu. Dodam ze ciągle je jakieś batoniki, i uważa ze jak pójdzie do pracy to to zrzuci wszysto. Czy wy tez tyjecie bo jesteście bezrobotne. Czy myśli cię ze to tylko jej wymowka żeby się obzerac? 
To zależy jak kto spędza czas będąc bezrobotny.. bo można siedzieć i nie robić nic = jeść z nudów, albo zawsze znaleźć sobie zajęcie jeśli ktoś jest rezolutny, taka prawda ;)
Pasek wagi
 Ja pracowałam i przytyłam ale moja mama jak tylko straciła pracę to przytyła 15 kg a poszła do pracy i schudła. 
Pasek wagi

.morena napisał(a):

wrednababa54 napisał(a):

.morena napisał(a):

wrednababa54 napisał(a):

olecka napisał(a):

Ja na przykład twierdzę, że gdybym nie pracowała i siedziała w domu łatwiej było by mi schudnąć czy utrzymać wagę, ponieważ: jadła bym regularnie, wstawała i kładła się o tych samych godzinach, nie było by wymówki na siłownię ("bo w pracy się zmęczyłam i nie mam siły"). W domu jedzenie mnie w ogóle nie kusi, za to w pracy co chwilę coś na mnie patrzy, a to chipsy, a to batoniki, energetyki itp.To wymówka, tylko i wyłącznie.
jesli mieszkasz sama to takale ja mieszkam z partnerem ktory miewa zachcianki i nie da sie nie jesc jak chce zamowic pizze albo chce frytki, hamburgery itp. kolega na weekend wpada i w koszyku oprocz piw laduja prazynki cispy itp. swojego czasu zamawialismy pizze - 2 lub 3
stać Was na te rzeczy a na zdrowe jedzenie nie? Przecież frytki są okropnie drogie, przelicz sobie ile kosztuje paczuszka w porównaniu do kg ziemniaków... za cene tej pizzy nakupiłabyś sobie serków i jogurtów na tydzień... i tak właśnie marnuje się pieniądze. 
teraz pizzy nie zamawiamy a frytki kosztuja 9 zl 2 kg paczka. wiec na upartego drogo nie jestale powiem tak. nie wtracamy sie jedno do drugiego do konta. chce partner frytki wystawia 5 zl z portfela i mowi idz kupic. albo mowi zebym kupila a on jutro kupi np mleko i jajka. dlatego ciezko jest tu o skladke na jedzenie. np nie tlumacze sie partnerowi ze wzielam b-smarta z kfc. on o tym nie wie i nie kontroluje na co wydalam. a ostatnio go jadlam 24 czy 25. poza tym druga kwestia - smak. nie zawsze mamy ochote na to czy na tamto. partner np wyrzuca niektore moje surowki bo nie chce ich jesc i co mam zrobic?  on chce mieso i ziemniaki albo nie bedzie pol dnia jadl jedzenia. 
To niech nie je a surówki Ty sobie zostaw. Ziemniaki i mięso też są przecież ok, byle nie pływające w tłuszczu.

teraz to sie zmuszam do nich bo mi nie smakuja. jedyne te gotowe albo z jadlodajni. mnie moje surowki juz nie smakuja. najchetniej to zjem duszana marchew i tyle. reszta nie podchodzi mi. i tez dzisiaj pol wyrzucilam 

Zresztą, przecież surówki na upartego można jeść na kilka razy (zależy ile tej surówki jest). Kiedy ja robię np. rybkę na obiad sobie owijam folią aluminiową i smażę na tym samym oleju co narzeczonemu rybkę w panierce. Wtedy rybka ta moja wychodzi jakby gotowana, zero tłuszczu. Piersi z kurczaka sobie gotuję, mojemu łakomczuchowi smażę. Idzie to bardzo ładnie i sprawnie pogodzić, tylko trzeba czasem pomyśleć.
Pasek wagi
Z jednej strony to wymówka, ale z drugiej strony to nie aż tak do końca. Niestety, ale zdrowa zbilansowana dieta bogata w owoce, warzywa i dobre produkty nie należy do najtańszych. U mnie przykładowo zwykły chleb to koszt ok 2 zł natomiast razowiec to już ponad 4 zł. Osobiście znam osoby, które po utracie pracy przytyły no może nie po 20 kilo ale od 5-10 kg i to właśnie ze względu na ceny żywności. Objadanie się słodyczami i batonami to inna bajka to tylko wymówka i zwykłe obżarstwo. 
Coś może w tym być. Siedzisz w domu, nic nie robisz, cały dzień przez TV, podjadanie- a waga rośnie. Ja sama jak mam wolne i jestem w domu widzę, że więcej jem
moja mama po pójściu do pracy schudła 5 kg.. miała mniej czasu na jedzenie i musiała się ruszać bo niestety ta praca nie była pracą za biurkiem

olecka napisał(a):

Zresztą, przecież surówki na upartego można jeść na kilka razy (zależy ile tej surówki jest). Kiedy ja robię np. rybkę na obiad sobie owijam folią aluminiową i smażę na tym samym oleju co narzeczonemu rybkę w panierce. Wtedy rybka ta moja wychodzi jakby gotowana, zero tłuszczu. Piersi z kurczaka sobie gotuję, mojemu łakomczuchowi smażę. Idzie to bardzo ładnie i sprawnie pogodzić, tylko trzeba czasem pomyśleć.

to moze bardziej chodzi o urozmaicenie. glownie mieso dostaje od tesciowej. czasem moj tata da. kiedys dostalam kilka porcji schabowych, teraz 2 podwojne piersi, kilo lopatki, ja zadko kiedy kupuje mieso w wiekszych ilosciach chyba ze mamy zachciewajki. jak partner chce zeby bylo tanio to robie zupe na kostkach albo kopytka 

takze staram sie to wykorzystywac rozstadnie. wczoraj byl kurczak, dzisiaj placki jutro gulasz na 2-3 dni. za x czasu moze byc ryba. w miedzy czasie 3 zupy 

mam te rybe pomrozona sprzed swiat - kilka obiadow, ale jak partner slyszy osci? to nie chce, chyba ze raz na ruski rok  to zje 

czasem partnera nie ma wiec nie oplaca mi sie gotowac garsc makaronu czy 2 ziemniaki smazyc kotleta i trzec marchew, to robie cos szybkiego albo pol gotowca. raz zrobilam sobie zupke chinska bo zostalo mi sie 2 zl w portfelu a partner oznajmil ze zostaje u rodziny. 

Ja myślę, że to nie zupelnie wymówka, tylko zajadanie stresów, ja jak byłam na bezrobociu również schudłam, ale to dlatego, że byłam w tak wielkim stresie, że nie jadłam, bo nie byłam w stanie jeśc, do tego zaczęłam biegać, jak wróciłam do pracy, ot waga wróciła + kilka ekstr kg ;)
Ale to ze jak jest sie w domu ma sie wiecej czasu to nie do konca prawda, bo przeciez wiele z nas ma problemy z jedzeniem w weekendy, siedzimy w domu i wyjadamy... tez to czasem jeszcze mam

.morena napisał(a):

Ja akurat uważam, że właśnie siedząc w domu ma się dużo czasu i bardziej można schudnąć (można jeść regularnie co te 3 godziny, jest czas na przygotowanie zdrowego posiłku, na ćwiczenia) niż chodząc do pracy, gdzie czasem nie ma czasu zjeść albo je się szybko byle co a wieczorem ogromna kolacja, ewentualnie na mieście, że o braku chęci na ćwiczenia nie wspomnę, jeśli ktoś pracuje na zmiany czy więcej niż 8h (oczywiście, są ludzie, którzy potrafią to pogodzić).

zdecydowanie masz rację!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.