- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 stycznia 2013, 20:58
30 stycznia 2013, 21:37
30 stycznia 2013, 21:39
30 stycznia 2013, 21:42
To niech nie je a surówki Ty sobie zostaw. Ziemniaki i mięso też są przecież ok, byle nie pływające w tłuszczu.teraz pizzy nie zamawiamy a frytki kosztuja 9 zl 2 kg paczka. wiec na upartego drogo nie jestale powiem tak. nie wtracamy sie jedno do drugiego do konta. chce partner frytki wystawia 5 zl z portfela i mowi idz kupic. albo mowi zebym kupila a on jutro kupi np mleko i jajka. dlatego ciezko jest tu o skladke na jedzenie. np nie tlumacze sie partnerowi ze wzielam b-smarta z kfc. on o tym nie wie i nie kontroluje na co wydalam. a ostatnio go jadlam 24 czy 25. poza tym druga kwestia - smak. nie zawsze mamy ochote na to czy na tamto. partner np wyrzuca niektore moje surowki bo nie chce ich jesc i co mam zrobic? on chce mieso i ziemniaki albo nie bedzie pol dnia jadl jedzenia.stać Was na te rzeczy a na zdrowe jedzenie nie? Przecież frytki są okropnie drogie, przelicz sobie ile kosztuje paczuszka w porównaniu do kg ziemniaków... za cene tej pizzy nakupiłabyś sobie serków i jogurtów na tydzień... i tak właśnie marnuje się pieniądze.jesli mieszkasz sama to takale ja mieszkam z partnerem ktory miewa zachcianki i nie da sie nie jesc jak chce zamowic pizze albo chce frytki, hamburgery itp. kolega na weekend wpada i w koszyku oprocz piw laduja prazynki cispy itp. swojego czasu zamawialismy pizze - 2 lub 3Ja na przykład twierdzę, że gdybym nie pracowała i siedziała w domu łatwiej było by mi schudnąć czy utrzymać wagę, ponieważ: jadła bym regularnie, wstawała i kładła się o tych samych godzinach, nie było by wymówki na siłownię ("bo w pracy się zmęczyłam i nie mam siły"). W domu jedzenie mnie w ogóle nie kusi, za to w pracy co chwilę coś na mnie patrzy, a to chipsy, a to batoniki, energetyki itp.To wymówka, tylko i wyłącznie.
teraz to sie zmuszam do nich bo mi nie smakuja. jedyne te gotowe albo z jadlodajni. mnie moje surowki juz nie smakuja. najchetniej to zjem duszana marchew i tyle. reszta nie podchodzi mi. i tez dzisiaj pol wyrzucilam
30 stycznia 2013, 21:42
30 stycznia 2013, 21:43
30 stycznia 2013, 21:49
30 stycznia 2013, 21:51
30 stycznia 2013, 21:58
Zresztą, przecież surówki na upartego można jeść na kilka razy (zależy ile tej surówki jest). Kiedy ja robię np. rybkę na obiad sobie owijam folią aluminiową i smażę na tym samym oleju co narzeczonemu rybkę w panierce. Wtedy rybka ta moja wychodzi jakby gotowana, zero tłuszczu. Piersi z kurczaka sobie gotuję, mojemu łakomczuchowi smażę. Idzie to bardzo ładnie i sprawnie pogodzić, tylko trzeba czasem pomyśleć.
to moze bardziej chodzi o urozmaicenie. glownie mieso dostaje od tesciowej. czasem moj tata da. kiedys dostalam kilka porcji schabowych, teraz 2 podwojne piersi, kilo lopatki, ja zadko kiedy kupuje mieso w wiekszych ilosciach chyba ze mamy zachciewajki. jak partner chce zeby bylo tanio to robie zupe na kostkach albo kopytka
takze staram sie to wykorzystywac rozstadnie. wczoraj byl kurczak, dzisiaj placki jutro gulasz na 2-3 dni. za x czasu moze byc ryba. w miedzy czasie 3 zupy
mam te rybe pomrozona sprzed swiat - kilka obiadow, ale jak partner slyszy osci? to nie chce, chyba ze raz na ruski rok to zje
czasem partnera nie ma wiec nie oplaca mi sie gotowac garsc makaronu czy 2 ziemniaki smazyc kotleta i trzec marchew, to robie cos szybkiego albo pol gotowca. raz zrobilam sobie zupke chinska bo zostalo mi sie 2 zl w portfelu a partner oznajmil ze zostaje u rodziny.
Edytowany przez wrednababa54 30 stycznia 2013, 22:01
30 stycznia 2013, 22:05
30 stycznia 2013, 22:15
Ja akurat uważam, że właśnie siedząc w domu ma się dużo czasu i bardziej można schudnąć (można jeść regularnie co te 3 godziny, jest czas na przygotowanie zdrowego posiłku, na ćwiczenia) niż chodząc do pracy, gdzie czasem nie ma czasu zjeść albo je się szybko byle co a wieczorem ogromna kolacja, ewentualnie na mieście, że o braku chęci na ćwiczenia nie wspomnę, jeśli ktoś pracuje na zmiany czy więcej niż 8h (oczywiście, są ludzie, którzy potrafią to pogodzić).