Temat: komu udało sie wyleczyc z nerwicy/depresji?

opisujcie swoje historie, ale tylko te z happy endem

potrzebuję porządnego kopa

muszę uwierzyć, że warto
Jak leki postawily mnie na nogi i moj mozg zaczal funkcjonowac, poszlam do pracy ... Zaczelam zyc... Moja sytuacja finansowa nie pozwolila mi na to, zeby isc prywatnie do psychologa a w nfz nie wierze... Pozniej wyjechalam za granice, najpierw do Holandii, pozniej do Niemiec... Poprostu nie bylo takiej mozliwosci , ale czuje taka potrzebe, zrzucenia z siebie tego bagazu doswiadczen... :) I na pewno ktoregos dnia to nastapi :)

Salemka napisałam jak było u mnie. To, że miałam inny rodzaj choroby i była wywołana czymś innym, nie znaczy, że możesz mnie aż tak mocno krytykować.


zorcia Napisałam wyraźnie, że u mnie okazało się, że choroba była wywołana problemami z tarczycą. Najgorszy czas trwał pół roku a nie cała choroba. Leczyłam się 2 lata. 

Moje objawy to apatia, obniżony nastrój, brak koncentracji. Później doszły problemy ze snem. Jakieś koszmary. Budzenie się w nocy. Problemy z zasypianiem. Uroiło mi się, że muszę wymyślić jakiś wzór na zaśnięcie i dopiero wtedy zasnę Masakra. Rano było mi niedobrze. Wymiotowałam chociaż nie miałam czymś. Miałam właśnie takie nerwicowe torsje. Dodatkowo strasznie skubałam usta - to też taki nerwowy tik.

Miałam wrażenie, że nic dobrego mnie już nie spotka, że jestem głupia i nie znajdę pracy. Oddalałam się od znajomych, od chłopaka. Chciałam być sama. Nie mogłam jeść. Strasznie chudłam. Ciągle chciało mi się płakać. W szkole właściwie nie funkcjonowałam. Całe szczęście, że miałam wyrozumiałych nauczycieli, którzy rozumieli co się ze mną dzieje. Kiedy pisałam próbną maturę z matematyki zaliczyłam ją na 27% czyli nie zdałabym... parę miesięcy później na właściwej maturze zdałam rozszerzoną matematykę na 80%

Dziewczyny z tego da się wyjść! Nie bójcie się lekarzy! Szukajcie pomocy! Wszystko jedno czy Wasza depresja wynikła bez powodu czy była reakcją na jakieś traumatyczne przeżycia! Szkoda życia! 
Tak samo jak leczy się serce, tak samo mozna leczyc nerwy... :)

CinnamonGrill napisał(a):

Salemka napisałam jak było u mnie. To, że miałam inny rodzaj choroby i była wywołana czymś innym, nie znaczy, że możesz mnie aż tak mocno krytykować.

Rozumiem to! Nie rozumiem jednak dlaczego tak piszesz o lekach - w ten sposób możesz zniechęcić potrzebujące ich osoby do leczenia! Rozumiem, że to Twoje doświadczenia i szanuję je, ale zastanów się jak to mogą odebrać inni ludzie! Depresja i tak jest tematem tabu... Trzeba to przełamać i zachęcić do leczenia! A 90% chorych na depresję bardzo potrzebuje leków!

Leki pomagają! Są wręcz niezbędne przy typowej depresji!

CO do psychoterapii - nie każdy jej potrzebuje. Osoby z depresją reaktywną jak najbardziej. Jeżeli to jednak depresja typowo bez powodu - występująca jedynie w wyniku zaburzeń chemicznych w mózgu to terapia nie jest niezbędna.

Salemka napisał(a):

CinnamonGrill napisał(a):

Salemka napisałam jak było u mnie. To, że miałam inny rodzaj choroby i była wywołana czymś innym, nie znaczy, że możesz mnie aż tak mocno krytykować.
Rozumiem to! Nie rozumiem jednak dlaczego tak piszesz o lekach - w ten sposób możesz zniechęcić potrzebujące ich osoby do leczenia! Rozumiem, że to Twoje doświadczenia i szanuję je, ale zastanów się jak to mogą odebrać inni ludzie! Depresja i tak jest tematem tabu... Trzeba to przełamać i zachęcić do leczenia! A 90% chorych na depresję bardzo potrzebuje leków!Leki pomagają! Są wręcz niezbędne przy typowej depresji!CO do psychoterapii - nie każdy jej potrzebuje. Osoby z depresją reaktywną jak najbardziej. Jeżeli to jednak depresja typowo bez powodu - występująca jedynie w wyniku zaburzeń chemicznych w mózgu to terapia nie jest niezbędna.
wlasnie dlatego marze o tym, zeby przebyc psychoterapie :) Bo wiem, ze tylko wtedy uda mi sie w pelni wrocic do rownowgi :)a pod postem sie podpisuje. Pozdrawiam

ladyofdarknesss napisał(a):

Salemka napisał(a):

CinnamonGrill napisał(a):

Salemka napisałam jak było u mnie. To, że miałam inny rodzaj choroby i była wywołana czymś innym, nie znaczy, że możesz mnie aż tak mocno krytykować.
Rozumiem to! Nie rozumiem jednak dlaczego tak piszesz o lekach - w ten sposób możesz zniechęcić potrzebujące ich osoby do leczenia! Rozumiem, że to Twoje doświadczenia i szanuję je, ale zastanów się jak to mogą odebrać inni ludzie! Depresja i tak jest tematem tabu... Trzeba to przełamać i zachęcić do leczenia! A 90% chorych na depresję bardzo potrzebuje leków!Leki pomagają! Są wręcz niezbędne przy typowej depresji!CO do psychoterapii - nie każdy jej potrzebuje. Osoby z depresją reaktywną jak najbardziej. Jeżeli to jednak depresja typowo bez powodu - występująca jedynie w wyniku zaburzeń chemicznych w mózgu to terapia nie jest niezbędna.
wlasnie dlatego marze o tym, zeby przebyc psychoterapie :) Bo wiem, ze tylko wtedy uda mi sie w pelni wrocic do rownowgi :)a pod postem sie podpisuje. Pozdrawiam

Powodzenia i udanego powrotu do pełni równowagi psychicznej :)
Zawsze można z tego wyjść. Ważne, żeby dać sobie pomóc
hmmm ciekawy temat --- z checia poczytam jesienia jestem nie do zycia .
Więc udało mi się wyjść ( chyba mogę tak napisać) z nerwicy lękowej. Przez pięć lat nie miałam nawrotu stanów lękowych. Dopiero w tym roku raz mnie "strzyga dopadła" ale za wysoko mierzyła zawodowo i przeraziłam się, ze może mi się udać. Na szczęście sobie poradziłam z tym napadem:) Nauczyłam sobie dawać radę z wieloma konfliktowym sytuacjami i teraz jestem zupełnie innym człowiekiem. Jestem na haju/szczęśliwa jestem 24 h na dobę, nawet jak mi coś nie wyjdzie. Mam i doceniam swoich przyjaciół jak nigdy w życiu i uważam, że jestem szczęściarą, że ich mam. Moja choroba zaczęła się w wieku 17 lat od depresji-wtedy były pierwsze oznaki (oczywiście konflikty, które doprowadziły do depresji zaczęły się wcześniej) , nieleczonej zresztą.  Dostałam się na studia i wtedy wyszło wszystko:  zaczęłam się jąkać na egzaminach, bałam się wchodzić na zajęcia na salę, bałam się odezwać na zajęciach, bałam się książkę przeczytać. Po pół roku poszłam do psychiatry, dostałam silne leki antydepresyjne i poczułam się jakbym odzyskała władzę nad sobą. Powoli z tego wychodziłam, poszłam do pracy non -profit i tak powoli przestałam się ograniczać do swojego świata lęku. Bywało lepiej i gorzej, nauczyłam sobie wybaczać i lubić siebie. Miała miałam też chłopaka do dupy, po psychotropach spada libido...no możecie się domyślić co się działo, jak koleś musiał rozładować napięcie i podniecenie seksualne. Ale olał mnie w końcu, ja nie byłam w stanie z nim zerwać i dzięki temu, że się mną znudził i jak to mówił, że mu "psuje humor ". Uwolniona od niego poznałam świetnych ludzi i poznałam siebie, wcześniej tylko się krytykowałam i nie pozwalałam sobie na nic, na kolczyki, na ubrania, na dobre jedzenie, nic.Żyłam w klatce. Dalej mam przyjaciela , kolegę byłego z którym znamy się 10 lat i to jest cudowne, że mimo mojej choroby nigdy się nie odwrócił. Mam pracę, którą zawsze chciałam mieć, w kilku  organizacjach wysokiego szczebla związanych z kulturą szczególnie z filmem. Ostatnio przeszłam 2 etap kwalifikacji do zagranicznej stacji telewizyjnej. Ale pilnować się zawsze muszę. Mówić więcej o swoich uczuciach, uprawiać sport-to warunek konieczny i generalnie się rozpieszczać. Nie boję się, że mi nerwica wróci, bo wiem, ze umiem nad tym zapanować. A jestem sama, ale nie boje się tego, tak jak kiedyś. Zawsze jak mam doła to dzwonie po znajomych albo do nich jadę. A na związek narazie się nie zdecyduję, bo za często podróżuje. Ups rozpisałam się:) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.