- Dołączył: 2009-01-03
- Miasto: Koszalin
- Liczba postów: 191
30 września 2012, 17:09
Jestem ciekawa jak podchodzicie do tego przedmiotu w szkole?
Jestem nauczycielem matematyki... mam uczyć też fizyki i zastanawiam się jak podejść do tematu...
wiem, że to znienawidzony przedmiot...
- Dołączył: 2012-02-18
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 273
30 września 2012, 19:26
w tym roku fiza mi odeszła,w gimnazjum nie lubiłam,pan nie tłumaczył,ale w liceum spoko była,jakoś tak wyszło że z koleżanką siadłam w pierwszej ławce,więc powiem,że mnie zaciekawiła i gdybym miała ją też w tym roku to zdawałabym na maturze ;d.polecam Ci robić doświadczenia,podawać przykłady z życia codziennego i jest taki fajny program 'naukowy zawrót głowy' możesz brać coś stamtąd polecam ;d
- Dołączył: 2011-10-21
- Miasto: Gdynia
- Liczba postów: 174
30 września 2012, 19:36
Ja byłam w trudnej szkole średniej. Tzn. były tam wszystko odpadki, bo przyjmowali wszystkich, a połowa się nie utrzymywała. Nasza lekcja fizyki wygladała tak, ze nauczyciel (młody) pisał mega notatki na tablicy. Nikt tego oczywiście nie przepisywał. Albo przepisywali z przymusu. A później to tłumaczył, czego oczuwiście nikt nie słuchał. Cięzko z nami bylo...
- Dołączył: 2009-06-30
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1147
30 września 2012, 19:37
ja miałam fizyke w liceum na bardzo wysokim poziomie i to wygladalo tak: najpierw teoria, bardzo dokladnie omówiona, wzory, przykłady, potem zadania, dużo zadania domowego, ale bylam na mat-fizie. plu nauczyciel byl z powolania fizykiem i nauczycielem. Był bardzo ostry i wymagający ale wszyscy bardzo go lubilismy. Dziwi mnie Twój post, bo jak nie wiesz jak uczyć to moze minelas sie z powolaniem?
30 września 2012, 19:46
uwielbiałam fizykę, myślę, że nie tak jak znienawidzona jest przez umysły ścisłe historia, tak przez humanistów fizyka, czyli ogólnie nie ma się czym przejmować
- Dołączył: 2010-08-28
- Miasto: Langalde
- Liczba postów: 1491
30 września 2012, 19:51
Ja nie lubię fizyki.Mam wrażenie,że ''prawo kirchoffa'' to jakieś wyzwisko. Wiecie np. ''ty durny kirchoffie'' :) Pani jest spoko,a to,że nie lubię przedmiotu to moje własne urojenia...
- Dołączył: 2012-04-28
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 44
30 września 2012, 19:53
U mnie czyli w pierwszej klasie liceum wygląda to tak, że przychodzimy na lekcje pan sprawdza obecność, potem ktoś idzie do odpowiedzi albo jest kartkówka (kartkówki są co druga lekcję bo mamy tylko jedną godzinę tygodniowo). Zaczyna się lekcja Pan podaje temat i np 5 punktów do niego i rozwijamy każdy punkt. Wszyscy w szkole wiedzą, że pyta ostatnie ławki więc to jedyna lekcja gdzie wszystkie ławki licząc od przodu są zajęte a tyły wolne. U nas udział w lekcji bierze cała klasa pyta wszystkich po kolei bierze do tablicy do doświadczeń itd. Według mnie bardzo motywuje do nauki :)
- Dołączył: 2011-11-15
- Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem
- Liczba postów: 14712
30 września 2012, 19:55
U mnie w liceum pan rzucał kredą w twarz, jak ktoś się oglądał na lekcji, albo targał za uszy.. Przedmiot wydawał mi się bardzo ciekawy, ale przez to, że miałam nauczyciela, którego nie lubiłam i uczniowie go nie szanowali, to nie chciało mi się uczyć fizyki.. Zresztą pan twierdził, że jestem głąbem, więc powyżej miernej nigdy nie miałam..
O dziwo, na studiach miałam multum fizyki i radziłam sobie tak samo jak moja koleżanka z którą mieszkałam w akademiku, która w liceum skończyła fizykę na 6 i wygrała jakąś olimpiadę, przez co dostała się bez egzaminu na polibudę, na ten sam kierunek co i ja...
Nie ma reguł, naprawdę. Grunt to dobry nauczyciel..
- Dołączył: 2011-09-07
- Miasto: Radom
- Liczba postów: 3231
30 września 2012, 19:58
Ja nie pojmuję fizyki, więc w ogóle nie wiem co się działo, tak jakby nauczyciel mówił po chińsku. Duzo osób było w tej samej sytuacji i nauczyciel chyba to widział bo do tablicy brał zazwyczaj tych co cokolwiek rozumieli. Ale też Pani próbowała tym bardziej niekumatym tłumaczyć jak były jakieś zadania, podchodziła indywidualnie do ławki czasami. a na kartkówkach zawsze było jakieś pytanie ratunkowe z definicji, żeby można było jakoś zaliczyć .
Jeny, cieszę się, że mam to już za sobą :)
30 września 2012, 20:00
W gimnazjum miałam 5 (!) nauczycieli przez 3 lata, każdy równie beznadziejny co poprzedni. Dlatego jak poszłam do LO byłam mocno uprzedzona do tego przedmiotu, jako, że byłam w klasie humanistyczniej miałam fizykę tylko 2 lata a facet okazał się... naprawdę wybitny. Przede wszystkim był bezczelny, lubił się pośmiać, pożartować - w dodatku zajęcia urozmaicał różnymi anegdotami, filmami, pokazywał nam rzeczy spoza materiału, które były ciekawe i mogły kogoś zainteresować a ograniczał samą czysta matematykę.
- Dołączył: 2009-01-03
- Miasto: Koszalin
- Liczba postów: 191
30 września 2012, 20:01
Nussi napisał(a):
. Dziwi mnie Twój post, bo jak nie wiesz jak uczyć to moze minelas sie z powolaniem?
bo ja tą fizykę na 'przyczepkę' dostałam...
jestem matematykiem z 7letnim stażem i spoko się w tym czuje... mam wypracowane metody pracy....
a fizyka... moje pierwsze zetknięcie- jednak to inny przedmiot...
z racji swojego zawodu- umiem i znam fizykę, ale metodyki jej nie znam...
[prawdopodobnie zrobie studia podyplomowe- jeśli ta fizykę będę musiała dłużej uczyć]