Temat: wpadki....ojej ojej

dziewczyny!! miałyście kiedyś jakąś wpadkę bo ja tak a mianowicie:
idę sobie ulicą i nagle wpadło mi coś do oka, znalazłam pierwszy lepszy samochód i ogladam sie w lusterku coś tam wydłubuje i nagle patrze...pryszcz!!!! zaczęłam się pastwić nad nim i nagle.......
szyba w dół a tam facet...." uważaj żebyś mi tylko lusterka nie pobrudziła"

myslałam że upadnę....zrobiłam się czerwona jak burak i wyrwałam do domu...teraz się z tego smieję ale wtedy nie było mi do śmiechu

jak miałyście podobne wpadki to opowiadajcie
dziewczyny, z tą pamięcią do twarzy... nieźle body { background: #FFF; }
Jestem dopiero na 27 stronie wątku, bo dzisiaj go odkryłam. Ale jako że mnie ubawiłyście, za punkt honoru wzięłam sobie rozbawić Was :D Oby...

1) Jadę do domu autobusem. Jest mój przystanek. Wychodzę sobie spokojnie i idę w stronę domu. Sięgam do kieszeni po telefon komórkowy, żeby obadać, która godzina. Nie ma! Szarpię, macam się. Nie ma! Przebłysk, że miałam kieszen rozpiętą, więc pewnie komórka wypadła w autobusie. Autobus dopiero ruszył, bo ludzie wchodzili. No  to ja w długą! Przebiegam ulicę i biegnę zanim. Nie zdązył się rozpędzić, ale kierowca mnie nie widział. No to walę rękami o bok autobusu na całej szerokości. Mocno, bo byłam przerażona. Autobus z piskiem się zatrzymał. Kierowca otworzył drzwi, ja wparowałam do środka, dyszę, bełkoczę, że telefon komórkowy mi wypadł. Lecę do mojego siedzenia. Szukam, szukam. Nic. Na siedzeniu, pod siedzeniem, u sąsiadów. Nie ma. Zrezygnowana w końcu wychodzę z autobusu, przepraszam. Wściekła. Dopiero jak autobus odjechał zaczęłam jeszcze raz kieszeń przetrzepywać porządnie... Komórki nie było.

Zaczęłam iść w stronę domu i się tak jakoś dziwnie na dupie czułam. Okazało się, że w kieszeni miałam dziurę i komórka mi tam wpadła :D No i była właśnie na dupie :D

2) Z historii mojego kolegi.

Czasy PRL-u. Kwitł handel na stadionie dziesięciolecia w Wawie. Mój kolega handlujący ubraniami mówi mamie, że pojadą też po nową pralkę. Mama uszczęśliwiona, że kupią wymarzoną pralkę automatyczną (szczyt luksusu) i w ogóle. Kolega podchodzi do jednego stoiska, gada z jakimś gościem i bierze worek ubrań. I mówi do mamy, że na każdym straganie mają różne rzeczy, więc niech popyta o pralkę. Mama uszczęśliwiona podchodzi do sąsiedniego stoiska i pyta:
- Są automaty?
Koleś tylko zmierzył ją wzrokiem. Podnosi plandekę, a tam pełno karabinów...

Automaty :D
a ja normalnie mam lekcje do 14.10, wychodzę po (niby) ostatniej do domu i pędze na złamanie karku żeby mi autobus nie uciekł. stoję na przystanku i czekam, czekam, aż w koncu przyjeżdża. ja wkurzona że biegłam na przystanek a tu czekać muszę. dojeżdżam do domu. mój ojciec akurat miał przerwę w racy i był w domu. pyta się która godzina a ja patrzę na zegarek i co widzę? 14.05! zapomniałam iść na ostatnią lekcję... ;/
oj, blondynka ze mnie ;))
Mój chrześniak 4-letni przychodzi z przedszkola i zagaduje:
- Wiesz, ciocia, co najbardziej śmierdzi?
Ja, że nie wiem. Ten z triumfem rzuca:
- Siusiak!
Ja spokojnie mu wyjaśniam, że to głupota i w ogóle, skąd to wziął, a ten wypalił:
- Bo Maciek usłyszał, jak mama mówi do taty, żeby umył siusiaka, bo do buzi nie weźmie!

Konsternacja...
O, mamoooooo!! :)))))))
Ha! Dalej z cyklu "Nasze dzieciaki".

Mój tata bawi się z wnuczkiem. Lepią tam ludziki z modeliny. Tata sięga po jakiś kolor, a wnuczek się drze:
- Zostaw, bo ci przyjeb*ę w ten kaczy łeb!
Oooo.... !!! No ja bym zdebiala, lekko mowiac! :O

Ja na praktykach (musialam przez nie przejsc na 3cim roku). Akurat zajecia w klasie 4 czy 5. Klasowy rozrabiaka, zamiast sluchac, co mowie, kreci sie i bawi w najlepsze. Jako zem sympatyczna;) , mowie:

-Piotrus, ale ty mi sie teraz nei podobasz...

A on:
-Ale tylko dzisiaj, czy tak ogolnie?

:))))
Dzieciaki są kochane!

Sama uwielbiam mojego chrześniaka, mimo że nieraz kompletnie mnie zaskakuję i ja - etatowa gaduła - zapominam języka w gębie :-)

Znowu "Nasze dzieciaki".

Przedszkolanka ciągle męczy moją siostrę i jej męża, że chrześniak jest nieznośny, niepoukładany itd. Co odbierają go z przedszkola, zawsze ona im marudzi. Byli z dzieckiem u psychologa (podejrzenie ADHD), a ten, że to normalne zdrowe dziecko, tylko bardzo żywe i widocznie przedszkolanka sobie nie radzi z nim.

Przedszkolanka z wyglądu jest jak facet. Konkretnie jak Helga z gestapo. W domu ma przezwisko "Esesmaniec". Szwagier zawsze opowiada, że "ten esesmaniec znowu dzisiaj nakapował na dzieciaka", "powiedział, że dzieciak był nieznośny i robi jej na złość". Wszystko byłoby okej, gdyby kiedyś ten mój chrześniak nie powitał w pewien uroczy poranek swojej przedszkolanki tymi słowami:
- Dzień dobry esesmańcu!


Buahahahahahahahahaha!!!!:))))))))
Z tego blogu, co padł link:

Z pewnego forum:
Na koniec podróży - desperackie poszukiwania toalety w Sztokholmie. Potrzeba była nagląca, a w pobliżu żadnego WC. Ostatnim wysiłkiem woli dobrnąłem do czegoś w rodzaju knajpy dla harleyowców. "Parking tylko dla harley?ów - japońskie maszyny będą złomowane" - głosił znak przed wejściem. Z trudem przyswoiłem literki, a pot już obficie zrosił moje czoło. W pędzie minąłem brodatego właściciela rozpartego przed wejściem. W środku było jakby pustawo, ale nie zwróciłem na to uwagi. Uwagę pochłonęła strzałka z napisem WC. Resztkami woli dopadłem klamki i znalazłem się w krainie ulgi. W środku obmyśliłem taktykę.
"Facet sobie pewnie myśli, że jestem cham i hołota i tylko do WC wpadłem. To ja mu pokażę, że to nieprawda. Kawy już wieki nie piłem, trudno, odżałuję i zamówię, chociaż cena pewnie z kosmosu" - kombinowałem myjąc ręce. Wychodzę, patrzę, a tu właściciel stoi przede mną uśmiechnięty i zagaja:
- Hello!
- Hello! - Odpowiadam i pytam, czy nie mógłbym dostać czegoś do picia.
- Sorry synu, to moje mieszkanie! - Rzecze brodacz.
Odprowadził mnie do drzwi. A mógł zabić...

http://gafa.blox.pl

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.