- Dołączył: 2008-09-21
- Miasto: Złoty Stok
- Liczba postów: 118
31 stycznia 2012, 22:39
hej dziewczyny i chłopaki.
zakładam taki wesoły temat bo życie jest wesołe a los potrafi płatac figle. czasami z głupich sytuacji można wyjść obronna ręką jeśli tylko potrafimy się śmiać.
Oto moja historyjka:
Studia, mega nudny wykład dla wszystkich grup więc aula pełna ludzi. Siedzę sobie w umiarkowanym środku. Dodam tylko, że kazdy siedzi na takim krzesełku z podkładką do pisania. Chwiejne to badziejstwo jak nie wiem co.
Więc : wykład nudny a ja zmęczona. oparłam się na tym niby stoliczku zwiesiłam głowę i udaję, że notuję a w rzeczywistości wykorzystuję potencjał wykładu w 100% czyli idę sobie spać. Wszystko było by ok, gdyby nie te krzesła. Gdy zasnęłam ciężar się źle rozłożył i wywinęłam orła na podłogę wywracając kilka osób obok i przede mną. Na auli zapanowało wielkie poruszenie. Znajomi wiedzieli, że śpię buchali smiechem a wykładowca już szedł aby mnie "zabić". wtedy wpadłam na pomysł:
Nie poruszyłam się i nadal tkwiłam z twarzą na parkiecie w mało wygodnej pozycji z niepolitycznie wypiętym zadem do góry.
Pan profesor z głupiał. Był przekonany, że zasnęłam ale teraz nie był już taki pewien. Po chwili gdy zaczął zbierać mnie z podlogi udałam, że się "przebudzam" i oświadczyłam słabym głosem, że to już trzeci raz w tym tygodniu gdy mdleję....
... uwierzył a ja miałam szanse podejść do egzaminu :-) Oczywiście zwolnił mnie z reszty wykładów abym spokojnie (pod eskorta szczęśliwych znajomych także zwolnionych aby mnie eskortować) udała się do lekarza.
No to tyle na początek.
A jak wy wychodzicie z głupich sytuacji ?
- Dołączył: 2010-06-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3539
31 stycznia 2012, 22:52
Szybkie myślenie popłaca ;D
- Dołączył: 2010-03-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1204
31 stycznia 2012, 23:01
dobrze ,że jesteś kreatywna hahahah
31 stycznia 2012, 23:03
Pojechalam z moja sis do "wiekszego"miasta na zakupy. Odstawilam sie w portki dopiero co nabyte (dzinsy), ktore niestety byly zlezale...Kiedy sie poprawialam pekly mi na d*upie
![]()
no dobra moze nie na samym tylku, ale na udzie z przodu i tak kilka razy. Myslalam, ze zgubie cala nogawke. Dodam, ze byla jesien- deszcz...Chyba z godzine zesmy w "realu" pod polkami staly i rzaly jak kobyly:D
- Dołączył: 2008-09-21
- Miasto: Złoty Stok
- Liczba postów: 118
31 stycznia 2012, 23:04
kolejna historia- to zdążyło się na prawdę choć wiem wiem, że trudno w to uwierzyć.
Jestem blondynką (sztuczną ale zawsze). Tego rześkiego dnia zrobiłam sobie (nie wiem dlaczego) dwie kitki (kucyki) ot takie dziewczęce uczesanie. Byłam przed 8 rano zawieźć brata do szkoły, wróciłam do domu na śniadanie i po chwili znowu siedziałam za kierownicą aby udać się do banku- jakieś 24 km od domu.
Jadę.
szybko bo tak zazwyczaj jeżdżę, muzyczka gra a ja sobie śpiewam...
Banki - tiru riru i po sprawie. Wychodzę i widzę, że grupka ludzi dziwnie się patrzy na moje auto. Nie jest to żaden okaz więc to nie marka ich przyciągała a poza tym wśród gapiów była babcia i jakiś dziadunia- więc nie o samo auto chodziło.
Pomyślałam, że pewnie ktoś mi coś głupiego napisał bo auto było brudne. Wsiadłam i szybko odjechałam aby nie być obiektem dziwnych spojrzeń.
Zaparkowałam w centrum aby iść jeszcze na małe zakupy, korzystając z okazji, że się z woichy wyrwałam.
wysiadam i słysze jak się kot drze pod moim autem.
Padłam na ziemię jak weteran wojenny na hasło o granacie.
Nic nie ma...?!
Ale słyszę przecież wyraźnie jak się kot drze gdzieś w okolicach...no właśnie... gdzie....
...silnika!!!!
Maska w górę....nie ma...kot ryczy w wniebogłosy jakby mu wyrywano Pazury i nie tylko, ja ryczę bo wyobrażam sobie, że on cierpi i umiera, żul obok ryczy...ze śmiechu i generalnie HAKUNA MATATA
Kot jest ale jakoby go nie było, ja szukam, tłum rośnie. Milion dobrych rad typu "pani mu da kiełbasę to sam wyjdzie" itp.
W końcu JEST! znalazłam kota w zderzaku- spojlerze. Już teraz rozumiem co się stało. Auto po odwiezieniu brata nagrzało się a mały kociak (których było na podwórku kilka) wlazł przez szparę aby się zagrzać. Ja wyskoczyłam z domu on siedział cicho no i wio...pojechałam. Muzyka grała to nie słyszałam jak on się darł. Pod bankiem chyba zemdlał bo jak wyszłam to się nie darł...
No i co teraz. jest kot, wiem gdzie ale tam nie idzie nawet palca wcisnąć a kota widać ino grzbiet i widać, że jest wciśnięty - pewnie pędem powietrza.
Ktoś rzucil hasło, że do warsztatu, na podnośnik. nie wiedziałam gdzie jest warsztat najbliższy. Nagle żulik, chyc do autka i że on mi pokaże (dobry człowiek swoja drogą).
Okazało się że podjechaliśmy pod autoryzowany warsztat Fiata. Ja mam volzwagena więc ...
Wchodzi zapłakana blondynka do warsztatu. Pan pyta w czym może pomóc i widzi przez szybe auto- że to nie fiat.
Blondynka na to "trzeba wyciągnąć mi kotka!"
Tak to musiałao wyglądą debilnie, że mi facet nie uwierzył. Długo trwało aż zakumał o co mi chodzi. Po wielku dyskusjach auto stanęło na podnośniku. 3 mechaników odkręciło pól podwozia i wyciągnęli kotka- całego i zdrowego.
ja z kotkiem (z dziwnym tikiem nerwowym nie wiedzieć skąd)na rękach idę do szefa, że chcę zapłacić za pomoc a on mi na to:
"ale my nie mamy wyciągania kotków w cenniku:-) "
pojechałam.
zanim dojechałam do domu i pracy juz wszyscy wiedzieli co się stało i ryczeli ze śmiechu bo mechanik znał kolegę itp itd..
Kot żyje do dziś, dziwnie podskakiwał przez kilka tygodni ale mu minęło. Nazywa się Volzwagen. Trafił do kochającej rodziny.
Miał przygodę życia kiedy po dziurawej szosie pędziłam 130 km/h myślę, że nigdy nie zapomni tego uczucia "wiatru we włosach "
31 stycznia 2012, 23:05
xD xD xD
przypomina mi sie jedna sytuacja. jechalam autobusem ze szkoly do domu i bylam baaaardzo glodna. a mialam niestety tylko serek topiony dosyc spory w zlotym, blyszczacym opakowaniu.... bylo juz dosyc pozno, w autobusie troche przyciemnawo .. nagle do autobusu wchodzi chlopak ktory mi sie podobal a ja akurat siedzialam na pierwszym siedzeniu za kierowca. spojrzal na moja wycagnieta reke z serkiem topionym i widzialam ze juz chcial zapytac co to jest xd a ja wykazalam sie refleksem i przylozylam serek do ucha i zaczelam udawac ze rozmawiam przez telefon xd. po "rozmowie" schowalam serek do torebki a kolega powiedzial ze mam bardzo fajny zloty telefon.... xd
ach dzieci dzieci...
- Dołączył: 2009-07-25
- Miasto: Aha
- Liczba postów: 4104
31 stycznia 2012, 23:05
ja nigdy nie zapomne, ze malam juz 2 podejscie zaliczenia na studiach z filozofii.. Zalozylam sie z profesorem, ze w ciagu 5 sekund rozsmiesze go. Zaspiewalam kolorowe kretki. wyszlam z pokoju zaliczeniem:)
- Dołączył: 2009-05-29
- Miasto: Kielce
- Liczba postów: 2660
31 stycznia 2012, 23:12
szumol fajnie opowiadasz te historie, ciekawie sie czyta ta z kotem wymiata
- Dołączył: 2008-09-21
- Miasto: Złoty Stok
- Liczba postów: 118
31 stycznia 2012, 23:14
hehe tak tak, moje miłe panie. Trzeba potrafić się śmiać.
Nie zapomnę jak sprzedawałam bilety do pewnej atrakcji turystycznej. Był tlum ludzi, każdy kupował bilety, z każdym krótka gadka. Potem miałam przerwę na obiad. Poszłam do baru zjeść pierogi z jagodami bo właśnie był sezo na na nie.
Zjadłam i wróciłam. Chwilkę rozmawiałam z koleżankami i znowu zaczęłam sprzedawać bilety.
Dodam, że to było dawno jka byłam super fajna nastolatką.
Do okienka podchodzi super facet. Pyta o bilety ale zaczepnie próbuje zagadać. Ja na to wszystko chciałam pokazać swój uśmiech nr 1 i wyszczerzyłam się na maxa. Nikt mi nie powiedział jednak, że mam po tych jagodach czarno sine zęby!
Mina faceta była na oskara. Wziął bilet i uciekł. Ja nie wiedziałam o co chodzi a kumpele leżały i kwiczały ze smiechu. Wredne małpy swoja drogą he he :-)