Temat: Do osób po maturze

Jak długo uczyliście się do matury?:) Chodzi mi o naprawdę ciężką naukę, rozpoczętą np. w momencie posiadania już jakichś podstaw.
I jak na tym wyszliście? Czy żałujecie, że zbyt mało się uczyliście? Jak udało Wam się zdać?
Ja myślę nad rozpoczęciem intensywnej nauki dopiero po studniówce, jednakże wzięłam sobie j. polski i historię jako przedmioty rozszerzone, więc obawiam się, że wykuć wszystko w 100dni będzie niemożliwością.
Tylko, że ja mam na tyle dobrą sytuację, że uczę się w liceum zaocznym i nic poza nauką mnie na razie nie obowiązuje, więc mogę poświęcić jej tyle czasu, ile zechcę, czyli nawet całe dni. Co Wy na to?:) Pozdrawiam serdecznie.
Carowna, tego samego się obawiam. No, ale możemy wziąć pod uwagę fakt, iż mam ogrom wolnego czasu- każdy dzień wolny. Więc jeśli codziennie będę się uczyła, to chyba nie powinno być aż tak źle? Ok., jest to pamięciówka, ale też nie taka straszna:) Bardziej boję się matematyki.
Mysle ze 3 miesiace ci spokojnie starcza. Rety ja nawet nie pameitam co z matury dostalam. chyba 4 albo 5 z biologii. Cale szczescie zdawalam jeszcze stara mature:).
Pasek wagi
Ja zaczęlam sie uczyć solidnie w lutym:).
Pasek wagi
uważam że najlepszym czasem jest zacząć początkiem stycznia/ po studniówce ruszyć z kopyta. jeżeli zalezy Ci an dobrych wynikach, na dobrych studiach, i pracy która zapewni Ci godne życie, to lepiej ogólnie naukę potraktować na serio. ucz się tak aby sie nauczyć, anie sidzieć na nimi godzinami i zapamiętać z tego wszystkiego garstkę

dla mnie bardzo pomocne były repetytoria do każdego z przedmiotów, a do matury ustnej z polskiego na minimum trzeba mieć przeczytane wszystkie lektury jakie masz w prezentacji, do co języka obcego: ćwicz rozmówki non stop, różne różniste i obrazki, najlepiej zkimś kto ten język dobrze zna

powodzenia

BardzoGoKocham napisał(a):

No, ale możemy wziąć pod uwagę fakt, iż mam ogrom wolnego czasu- każdy dzień wolny. Więc jeśli codziennie będę się uczyła, to chyba nie powinno być aż tak źle?
Nie bierzesz pod uwagę tego, że (przykładowo) 40 godzin nauki w jednym tygodniu absolutnie nie równa się 40 godzinom nauki rozłożonym na miesiąc. Siedząc po osiem godzin dziennie przez pięć dni nie nauczysz się z historii tyle, co przez dwadzieścia dni, ucząc się po dwie godziny - jest to fizycznie niewykonalne, bo słabnące skupienie, bo pamięć krótkotrwała, bo za krótki czas na utrwalenie, bo trzeba często zmieniać zakres wiedzy (przedmiot w sensie), żeby móc się skoncentrować itp. Może faktycznie przesadzam i dasz radę sporo zrobić przez 3 m-ce, ale lepiej być systematycznym i robić coś godzinę dziennie przez rok, niż po 12 godzin dziennie przez miesiąc, choć czasowo wychodzi niby to samo.

Ludzie tu piszą o biologii, matematyce... Ale to jest zupełnie co innego, historia (na maturze, nie jako przedmiot akademicki) w rozszerzeniu to jest 100% rycia bani datami i faktami, konkretami - nie masz miejsca, by pozwolić sobie wnioskować... Pytają Cię o konkret i chcą konkretu. Ja historię uwielbiam, ale nie w wydaniu szkolnym, które jest złe i wymaga świetnej pamięci.
spokojnie dziewczyno zdąrzysz xD Matura wcale nie jest taka straszna:)

ja sie uczyłam tak solidnie dzień przed maturą z danego przedmiotu (i to tylko z polskiego, matmy i geografii, z angielskiego i wosu nic nie tknęłąm) ;) bardzo mało ale wogóle nie żałuje:)

pl ustny: 95   pisemny  70 (tu zawaliłam bo lektury ŻADNEJ nie czytalam)
matma: 90
ang: pisemny 88 i ustny 75
wos: 40 (no tu mogłam coś zajrzeć ale nie było mi potrzebne)
geo 70

Pasek wagi

Ja właśnie też zaczęłam się uczyć jakoś od stycznia, ale tak intensywnie... wydaje mi się że na prawde na spokojnie zdążysz... byle bez stresu :) U mnie to wyglądało mniej więcej tak:

- geografia rozszerzona od stycznia, codziennie (książki, repetytoria, zestawy ćwiczeń, stare matury... generalnie wszystko co się da)... jakieś ponad 70 %... dowalili nam zadania z astronomi co oczywiście olałam bo "tego nigdy nie było" :P

- niemiecki rozszerzony od stycznia, codziennie (matury próbne, stare, repetytoria, słówka... miałam terroryzującą nas nauczycielke :P klasa niemieckiego.... sraliśmy ogniem za przeproszeniem ale teraz dziękuję jej za to z całego serca!!! nigdy w życiu nie doszła bym do tego co mam bez niej!)... chyba 90% z pisemnej i 100% z ustnej

- polski podstawa... czytałam wszytskie lektury i miałam bardzo dobrą nauczycielkę która przykładała dużą wagę do opracowania ich więc uczyłam się tylko na tydzień przed maturą... przypomnienie wszytskich epok i tyle.... 91% pisemna i ustna 75% (prezentacja napisana samodzielnie bez najmniejszego sprawdzania przez innych nauczycieli czy takie tam...)

- matma rozszerzona... to jest wogóle polewka :P... dosłownie kilka dni pomiędzy maturami.... wyliczenie kilku arkuszy maturalnych i jakieś 40% było... tak na wszelki wypadek gdybym się nigdzie nie dostała to zawsze można na jakąś polibude iść :P

Generalnie MATURA TO BZDURA na studiach to sie dopiero zaczyna.... wiem wiem łatwo się mówi i ja też strasznie przeżywałam... co ci biedni rodzice ze mną przeżyli :P ale spoko... przyłożysz sie trochę i będzie git! powodzenia ;)

ja zaczęlam się uczyć z miesiąc przed matura, matura zdana bardzo dobrze
to zalezy jaki kto jest, jak szybko wchodzi wiedza do glowy...
Pasek wagi
               
Pasek wagi
Tak naprawdę sama z siebie uczyłam się bardzo mało. Owszem, chodziłam na lekcje, na fakultety i korki i głównie tam się czegoś uczyłam. W domu miałam zawsze ciekawsze zajęcia niż siedzenie nad książkami i robienie notatek. Trochę bardziej się ogarnęłam na tydzień przed maturą, ale to było już bardziej takie powtórki materiału niż jakieś zakuwanie. I mimo tego, że byłam takim śmierdzącym leniem jeżeli chodzi o naukę, to zdałam maturę bardzo dobrze- przedmioty na podstawie zdałam na 86%, 94% i 77%. A rozszerzenie na równe 70%.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.