26 listopada 2011, 14:29
Ja tego nie praktykuję jak coś. ;) Pytam, bo moja koleżanka ze szkoły wycięła sobie raz na ręce serce takie jak w sali samobójców. Wiedziałam też chłopaka z bandażem na nadgarstku. Myślicie, że to żałosne?
Ja twierdzę, że to karanie samego siebie.
- Dołączył: 2011-11-19
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 349
26 listopada 2011, 16:37
za pare lat będą cierpieć przez swoją głupote bo dla osoby która będzie dla nich nic nie znaczyć (bo tak często jest, za pare lat szczególnie w wieku 13-16 lat, się człowiek zakocha ale w wieku 23 lat już ta osoba dla niego czesto nic nie znaczy) pocieły sobie reke/noge czy cokolwiek. A później ani w krókim rękawku nie wyjdziesz bo wstyd ;/
- Dołączył: 2011-11-19
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 349
26 listopada 2011, 16:47
Semfura napisał(a):
Sa dwa wyjscia albo maja cos z glowa(glupota)albo maja
ze soba.W dwoch przypadkach potrzebna pomoc
albo są tacy głupi i robią to by być modnym/fajnym
26 listopada 2011, 16:58
Jeśli chodzi o mnie to czuję się jak ofiara. Nie lubię tych dziewczyn tak nieśmiałych, zamkniętych w sobie, wiecznie z miną pobitego psa, a sama się taką czuję. Od podstawówki czuję się jak ta gorsza. Przez co? Przez pierdolone ocenianie mnie po wyglądzie. Mam tzw. zajączka, nie aż tak mocnego, ale jest, od zawsze miałam problemy z wagą itp. Niby tylko wygląd, ale ja jestem po prostu samotna. Mam 1 zaufaną przyjaciółkę, ale widzimy się tylko w weekendy. W szkole też niby mam znajomych itd. Na przerwach nie jestem sama. A jednak najchętniej chodziłabym w masce. W podstawówce wpadłam w depresję, potem anoreksja, ryczałam po nocach w pokoju i myślałam o samobójstwie a teraz jestem gruba. Po prostu mam dosyć, a nie chcę sprawiać wrażenia ofiary.
Przepraszam, że tak narzekam ale muszę dzisiaj z kimś pogadać. ;/
- Dołączył: 2005-12-28
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 314
26 listopada 2011, 16:59
nnnnnn nnnniiie mmmammmm niccc prrrzecziwko... co za durny temat!!!!!
- Dołączył: 2011-06-17
- Miasto: Dąbrowa Górnicza
- Liczba postów: 2501
26 listopada 2011, 17:21
Jeśli ktoś ma problemy natury psychicznej to tnie się miejscach mało widocznych- uda, brzuch. Bo ból towarzyszący temu przynosi chwilową ulgę i nie robi tego na pokaz- chociażby obwiązywanie nadgarstków bandazami., jeśli już to dziewczyny noszą w tych miejscach zazwyczaj mnóstwo branzoletek itd a chłopcy opaski sportowe lub zegarek. Jeśli ktoś wycina sobie wzorki to jest to zwykła chęć zwrócenia na siebie uwagi lub zwykły idiotyzm wyssany z telewizji. On się tnie, ma problemy jak ja, jest nastolatkiem takim ja, ja też sie będę ciać bo nie mogę pogadać z rodzicami.
- Dołączył: 2010-03-04
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 5352
26 listopada 2011, 17:56
"tnę swoje problemy" - dużo osób wbrew pozorom tak robi. Osobiście znam 4 - po 20 roku życia każdy więc nie sami nastolatkowie.
raz w życiu mi się zdarzyło. Jeden jedyny ale za to tak głęboko że ciesze się że to przeżyłam.
nie warto.
26 listopada 2011, 18:27
jedni uważają to za idiotyzm drudzy, za odreagowanie a trzeci mają to gdzieś ;)
osobiście nie rozumiem nastolatków którzy są, jak napisało tu parę osób typem "nikt mnie nie rozumie", "potnę się dla zabawy" i tak dalej. ale natomiast wiem coś na ten temat i wspieram osoby takie, które nie potrafią sobie poradzić ze sobą, emocjami, które się w nich piętrzą i- uwaga- wstydzą się tego co robią.
przyznam się- sama miałam prawie trzyletni epizod zabawy nożyczkami, cyrklem, czy kluczami. niestety jestem osobą, która nie potrafi okazywać swoich emocji, wszystko przyjmuję "na chłodno" a potem muszę odreagować. a nie widziałam innego sposobu jak ukaranie samej siebie za niespełnienie oczekiwań swoich i innych na mój temat. uwierzcie mi, osoby, które nie robią tego dla zabawy nigdy Wam wprost nie powiedzą, że ot wzięły żyletkę i wyryły parę dziur. albo zaczną zmyślać, że kot, że się zadrapały, że skręcały szafkę i zawadziły o wystający gwóźdź. ja do tej pory wstydzę się blizn które mam na rękach, choć prawie rok nie zrobiłam sobie krzywdy, jestem na siebie wściekła jak muszę założyć krótki rękaw, bo mam wrażenie, że jestem wręcz emocjonalnie naga i każdy się na mnie gapi, mimo, że teraz już tego tak nie widać. miałam dwie terapie, jedna nieskuteczna, druga już prowadzona równolegle z leczeniem farmakologicznym i dopiero od niedawna udaje mi się w inny sposób reagować na stres, na złość, smutek, czy najzwyczajniejsze zmęczenie życiem.
nigdy nie popierałam i popierać nie będę tej formy 'odstresowania się', teraz zdałam sobie sprawę z tego, że można poćwiczyć, posłuchać głośno muzyki (broń Boże smętów ;>) czy po prostu porozmawiać z przyjacielem. albo napisać co się czuje. to pomaga, choć na początku nie chciało mi się w to wierzyć. cóż, w końcu lepiej sobie zrobić krzywdę i jeszcze bardziej się zdołować niż zastanowić się nad problemem i próbować go rozwiązać...
- Dołączył: 2011-09-24
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 72
26 listopada 2011, 18:43
Jakie kutwa odreagowywanie- kalecząc własne ciało, robiąc sobie krzywdę? Brak poszanowania dla własnego ciała, życia...
Jeżeli ktoś naprawdę czuje że nie radzi sobie ze sobą niech zasięga rady specjalistów- są psychologowie, psychiatrzy, terapeuci, specjalne placówki... Jedna wielka KPINA ;P