25 maja 2011, 08:37
Dziewczyny......zaczelam w marcu kurs prawa jazdy, jestem po teorii i po 5 jeździe.Nigdy wczesniej nie mialam do czynienia z samochodem, wiec pierwsze jazdy to byly moje pierwsze chwile za kółkiem.Bylam juz 2 x na placyku, 2x wracalam po mieście (łódź), a tak to gdzies tam cwiczylismy na oślej łączce.Rzecz w tym, ze strasznie sie ta jazdą stresuję i ogolnie jakos cięzko mi idzie załapanie niektórych rzeczy, czuję sie jak kompletna kretynka, bo powinnam cos tam wiedziec, a nie wiem albo nie robie tego, albo teoretycznie wiem, a praktycznie nie potrafie ogarnąć...mama jakies dziwne problemy, zeby wszystko ladnie plynnie bez zastanawiania sie zrobic, czasem czuje sie bezradna i w ogole wydaje mi sie ze nigdy kierowcy ze mnie nie będzie...macie/ mialyscie tez takie wrazenia? jak radzic sobie ze stresem w samochodzie i ogolnie jak zmienic nastawienie z ' jestem beznadziejna' na ' postaram sie i bedzie dobrze'? aha, no i jaki stosunek mieli do was wasi instruktorzy? moj jest ogolnie ok, ale ostatnio zaczyna sie irytowac i mowi, ze 'takiego przypadku jak ja to jeszcze nie widzial'....:(
Edytowany przez ramayana 25 maja 2011, 09:10
25 maja 2011, 13:17
Może poszłaś za wcześnie? Ja zaczęłam kurs mając 18 lat - a wtedy człowiek myśli że może wszystko w tym wieku.. ;p Po 4 nieudanych egzaminach zrobiłam przerwę, przez ten czas nie chciałam słuchać nic na ten temat, po 3 latach przeniosłam papiery do innego ośrodka.. teraz sobie śmigam od jakiegoś czasu... :))
- Dołączył: 2009-05-01
- Miasto: Zawiercie
- Liczba postów: 25
25 maja 2011, 13:37
Kochana ! Uwierz w siebie, a może chcesz cos na siłę zrobić?
Ja kończąc 17scie lat od razu czekałam na dzień kiedy będę mogła zapisać się na kurs prawa jazdy, nie trzymała kierownicy wczesniej w rękach, a na drugiej godzinie już pojechałam do większego miasta. Miałam zdać po to by sobie umilić życie wygodą, a teraz jestem zapaloną fanką motoryzacji i przede mną są starty w streetach ulicznych . :)
Pamiętaj, nic na siłę, na wszystko potrzeba czasu, może i Tobie do tego tez jest on potrzebny, pamiętaj nawiąż z instruktorem dobry kontakt bo i to podstawą jest bys nie czuła się tak jakbys siedziała na szpilkach. POWODZENIA :)
25 maja 2011, 13:52
a ja wlasnie ide na piątą godzine, mam takie samo podejscie jak Ty:) boje sie jak cholera ale ide:D siedzac przed kompem sie przeciez nie nauczymy nie?:)
25 maja 2011, 13:59
ja też się właśnie uczę, też jestem po 5 godzinach (2 na placu, 2 po mieście, 1 po jakiś pobocznych, wiejskich drogach) i mam to samo wrażenie co TY! identycznie, u mnie instruktorka mówi, że spokojnie, że na początku nikt przecież dobrze nie jeździ i że się nauczę. moje miasto jest małe, ona mnie chce teraz zabrać do Poznania (tam będę zdawać egzamin), a ja czuję, że sobie nie poradzę, ale jechać muszę.. cały czas się zastanawiam czy tylko ja taki gamoń czy inni też tak mają, ale jak gadam z ludźmi z kursu ode mnie to wszyscy robimy tak samo, jakieś głupoty, więc się tak nie przejmuje ;p i Ty też się nie przejmuj!
25 maja 2011, 15:15
Mój instruktor na początku był fajny, cierpliwy, miły, grzeczny, a tak mniej więcej w połowie zrobił się nie do wytrzymania. Nic mu nie odpowiadało, wg niego wszystko robiłam źle, zawsze miałam złą prędkość, zawsze miałam źle lusterka poustawiane, bo twierdził, że na pewno w nich nic nie widzę (chociaż nie wiem na jakiej podstawie to oceniał, bo to ja w nie patrzyłam a nie on!!!) . Ludzie są różni, nie martw się tym jak coś mu nie pasuje albo jak Ci głupio dogaduje. Co do jazdy to na zajęciach praktycznych się nie stresowałam. Na egzaminie praktycznym jak wsiadłam do samochodu to ogarniał mnie błogi spokój/ Gorzej było jak już prawko zdałam i sama w godzinach szczytu jeździłam po mieście.
- Dołączył: 2010-08-25
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 20
25 maja 2011, 15:43
Chyba każda z nas myślałą na poczatku podobnie;) Ja miałam to szczęscie że mój instruktor był równym gościem i robił wszystko abym sie nie stresowała-opowiadał śmieszne kawały albo nucił piosenki w z radia zachęcając do tego i mnie;) Nigdy na mnie nie krzyczał, nie irytował się. Na moje koszmarne błędy mówił że mam czas poprawic i tak było, w połowie godzin miałam wrażenie że mogę jeździć cały czas. A zaczynałam od miasta, dopiero potem miałam plac.
Dziewczyny, głowy do góry, grunt to pozytywnie myśleć. 1 egzaminu nie zdałam, zresztą z mojego zdenerwowania. Ale za 2 razem podeszłasm na luzie myśląc"zdam" i zdałam! i od roku jeżdżę gdzie tylko chce
- Dołączył: 2006-01-17
- Miasto: Pod Bukami
- Liczba postów: 4137
25 maja 2011, 15:59
Inka- powiedz instruktorowi spokojnie, "kiedy pan sie irytuje to ja jeszcze bardziej panikuję i zapominam co mam robić", pytaj co robisz źle i proś o wsparcie " czy może mi pan podpowiedziec co mam robić, żeby następnym razem wyszło mi dobrze". Musisz rozmawiać. Najgorsze jak nie wiesz o co chodzi, dlaczego wrzeszczy. Powiedz z czym masz kłopot. Pytaj, rozmawiaj, mów o swoich obawach itp.A jak się go boisz, to mu to powiedz.Poza tym, tak jak pisza dziewczyny- to dopiero poczatek drogi. Będa lepsze i gorsze momenty. Mój instruktor mawiał, "kursanci dzielą się na dwie grupy- na tych, ktorzy rodza się z umiejętnością jeżdżenia i na tych, których trzeba tego nauczyć" . Głowa do góry!
- Dołączył: 2010-01-05
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 1398
25 maja 2011, 16:19
powiem, ze mialam podobnie, zaczelam jak mialam 18 lat, wczesniej nawet kierwnicy nie trzymalam, pierwsza lekcja jazdy ok, druga ok a potem schody, zaczelos ie - stres, wyc mi sie chcialo, chcialam to rzucic i dac sobie spokoj, ale rodzina mi pomogla, co prawda strasznie mnie to duzo kosztowalo i wysilku i pieniedzy i zdrowia (tak sie stresowalam,ze az sie rozchorowalam, jeszcze pol roku po jazdach mialam bezdechy) -dokupowalam dodatkowe lekcje, jezdzilam coraz lepiej, na egzamin zapisalam sie dopiero gdy bylam pewna ze juz jezdze:) no i zdalam za pierwszym razem i teraz mam swoje nowe autko, jestem szczesliwa, dalam sobie rade:)
daj sobie czas, masz teraz prawo tak jezdzic, postaraj sie nie denerwowac, instruktor jest do pomocy i nauki a nie wylacznie do krytykowania - ale to tez musi robic
powodzenia
- Dołączył: 2009-03-22
- Miasto: Kozia Wola
- Liczba postów: 2367
25 maja 2011, 16:59
ja jestem starsza jak Ty a zaledwie od roku jestem szczęśliwą posiadaczką prawa jazdy :-D
wcześniej nie specjalnie mnie interesowało to co mój mąż robi jadąc :-D a także nie specjalnie interesowały mnie zasady ruchu drogowego wiedziałam tylko to co mówią dzieciom w przedszkolu czerwone, żółte, zielone...
więc podobnie jak TY byłam zielona wsiadając do mojej pandzi :-D z L
robienie czynności płynnie w samochodzie przyjdzie z czasem , krótszym lub dłuższym... zależy u kogo
płynności nie ma nikt ze świeżych sztuk za kółkiem, to przychodzi z czasem
to tak jak z gotowaniem jak ktoś zaczyna gotować to szuka sposobu wykonania w książce kucharskiej
jak już się umie gotować to zrobienie zupy staje się czynnością "bezmyślną"taką niemal przy okazji krzątaniny w kuchni
a stres, też nie ma na to jednego sprawdzonego sposobu, każdy radzi sobie inaczej
ja zazwyczaj jak przed jazdą myślałam "nie dam rady, nie dam rady, o rany nie dam rady" zazwyczaj miałam skuchę za skuchą
a jak powtarzałam sobie w myślach że PORADZĘ SOBIE na pewno to jakoś to szło :-D
luz egzamin zdałam za pierwszym podejściem ale też szłam z nastawieniem że ja wcale nie muszę go zdać za pierwszym razem, zdam dobrze nie zdam to pójdę jeszcze raz
- Dołączył: 2009-03-22
- Miasto: Kozia Wola
- Liczba postów: 2367
25 maja 2011, 17:01
aa instruktor nie może Cię stresować on MUSI cię nauczyć za to mu płacisz masz dwa wyjścia, albo z nim porozmawiasz szczerze że tego rodzaju epitety cię stresują albo poproś o zmianę instruktora