Temat: Praca Lidl, biedronka, Pepco

Czy ktoś z Was pracuje w sklepie i jest w stanie mi powiedzieć ile się tam zarabia na rękę? 

Chciałabym porównać to do swoich zarobków, bo wydaje mi się, że jestem ultra frajerem. Mam 7 lat doświadczenia, uprawnienia budowlane, pracuje na podwórku w ciężkich warunkach, dużo stresu i obowiązków. Zarabiam 5600 zł. Zastanawiam się czy w takim sklepie nie byłoby łatwiej, biorąc pod uwagę jak bardzo wyniszcza mnie stres i odpowiedzialność. 

Pasek wagi

z tego co kiedys pisalas to jestes na kierowniczym stanowisku, czy sie myle?Jesli tak to chyba to faktycznie bardzo malo. 

Z google:

w sumie wychodzi na to ze miescisz sie w tych przedzialach blizej dolu.

Napewno nie mysl o pracy w sklepie bo to harowka  slabo oplacana,ja bym szukala innych firm w twojej branzy. 

Moj brak jako kierowca miedzynarodowy pracowal na slabych warunkach, rozejrzal sie i zmienil na firme gdzie zarabia duzo lepiej i warunki pracy o niebo lepsze. Warto sie rozejrzec na rynku.

Ja pracowałam przez miesiąc w ccc i tam każdy zarabia najniższą krajową. Była tam dziewczyna, która pracowała wcześniej w Pepco i mówiła, że tam jest taka sama stawka. W Biedronce i Lidlu zarabia się ciut więcej, to wynika chyba z dodatku za pracę w nocy i za frekwencję. Aktualnie najniższa krajowa to 3510zł netto. W B i L pewnie będzie to 4000-4200 bez nadgodzin.

Berchen napisał(a):

z tego co kiedys pisalas to jestes na kierowniczym stanowisku, czy sie myle?Jesli tak to chyba to faktycznie bardzo malo. 

Z google:

w sumie wychodzi na to ze miescisz sie w tych przedzialach blizej dolu.

Napewno nie mysl o pracy w sklepie bo to harowka  slabo oplacana,ja bym szukala innych firm w twojej branzy. 

Moj brak jako kierowca miedzynarodowy pracowal na slabych warunkach, rozejrzal sie i zmienil na firme gdzie zarabia duzo lepiej i warunki pracy o niebo lepsze. Warto sie rozejrzec na rynku.

Autorka pewnie pisze o stawce netto, a na Twoim screenie jest brutto. 8k brutto to niecałe 5800 netto.

.Daga. napisał(a):

Berchen napisał(a):

z tego co kiedys pisalas to jestes na kierowniczym stanowisku, czy sie myle?Jesli tak to chyba to faktycznie bardzo malo. 

Z google:

w sumie wychodzi na to ze miescisz sie w tych przedzialach blizej dolu.

Napewno nie mysl o pracy w sklepie bo to harowka  slabo oplacana,ja bym szukala innych firm w twojej branzy. 

Moj brak jako kierowca miedzynarodowy pracowal na slabych warunkach, rozejrzal sie i zmienil na firme gdzie zarabia duzo lepiej i warunki pracy o niebo lepsze. Warto sie rozejrzec na rynku.

Autorka pewnie pisze o stawce netto, a na Twoim screenie jest brutto. 8k brutto to niecałe 5800 netto.

no tak, fakt ze nie w nizszym pulapie a troche wyzej, co moim zdaniem za tak odpowiedzialna prace to cale g....

Chyba najlepiej płaci Lidl, zawsze tak było. Natomiast według mnie praca w sklepach spożywczych jest najgorsza z możliwych. Wiem z autopsji, pracowałam w Lidlu. Fakt że było to 17 lat temu ale było strasznie. Od przełożonych wieczne pretensje że za mało zrobione, mało ludzi na zmianie. Ale najgorsi są ludzie(klienci)po tej pracy znienawidziłam ludzi. Jakimś czas potem 2010/11  pracowałam w macu i było o niebo lepiej pod względem kultury pracy. Zarobki jak na pracę gdzie nikt nie pyta o kwalifikacje też nie były takie złe. 

Szukaj innego pracodawcy w zawodzie.

Pasek wagi

bardzo słabo zarabiasz, tym bardziej że twojej pracy nie może wykonać każdy, do tego sporo stresu no i praca na zewnątrz, 5600,00 zł Netto jest ok właśnie dla kogoś na kasie bo tu nie trzeba praktycznie żadnych kwalifikacji, tylko chęci i sporo cierpliwości.

a nie możesz w branży poszukać?

agazur57 napisał(a):

a nie możesz w branży poszukać?

Mogę, ale szczerze mówiąc nie chodzi tylko o pieniądze, a bardziej o same warunki pracy. 

1. Duża odpowiedzialność - czy materiał jest zamówiony na czas (żeby brygady nie stały), czy rewizja projektu wyszła na czas, czy pracownicy mają dobrą rewizję projektu, czy prace zostały zrobione zgodnie z projektem, czy termin jest zachowany (a często niestety harmonogram jest nierealny), czy koszty nie są przekroczone, czy geodeta jest na czas, czy geolog odebrał nośność gruntu, czy bednarki są itd. itd. Są miliony rzeczy, które trzeba skoordynować i o których pamiętać. I to wszystko przy brygadach ludzi z łapanki np. z Nepalu czy Gruzji, którzy nawet projektu nie potrafią przeczytać i musisz patrzeć im na ręce, bo popełniają miliony błędów. Już 3 razy byłam świadkiem w sądzie z powodu wypadków na budowie. 

2. Częste niepłatne nadgodziny (bo np. betonowanie się przedłużyło albo coś pilnie trzeba naprawić/załatwić). Są do odbioru, ale np. gdy mam dyżur to za cały tydzień pracy po 10-12 godzin odbieram 1 dzień wolny. To tak naprawdę nie rekompensuje mi tego, że mam cały tydzień rozwalony i nigdy nie mogę nic zaplanować. 

3. Wszechobecne chamstwo - i pracowników fizycznych, i kadry, inspektorów itd. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że budowa robi z ludzi po prostu chamów, ja żeby dopasować się do nich, też mam wrażenie, że robię się coraz gorsza.

4. Słabe warunki sanitarne - przy minus pięciu w zimie trzeba iść w bluzie do toi-toi. W baraku 2,4x6m muszą się zmieścić 3 osoby, nasze rzeczy robocze, drukarka, lodówka, mikrofala, regał na dokumenty, niwelator. Jak chce się przebrać (dwóch kolegów po prostu zdejmuje ubrania na środku baraku), to muszę iść do magazynu ze sprzętem i tam się zamknąć od środka. 

Nie jest to moja pierwsza, czy druga firma. W innych wcale nie było lepiej. Ogólnie branża budowlana to patologia i mało się zmieniło przez 7 lat mojej pracy. Należę do grup na facebooku zrzeszających inżynierów - są osoby, które zarabiają dużo lepiej, ale warunki wszędzie są podobne, lepsze oferty to odosobnione przypadki. Gdyby chodziło tylko o pieniądze, to miałam dużo lepsze oferty, tylko były to roboty specjalistyczne ciężkie (np. pracę hydrotechniczne przy budowie falochronów gdzie pracuje się 10-12h dziennie w woderach, cały czas w wodzie i przy sporym wietrze). 


Miło wspominam czasy szkoły gdzie dorabiałam sobie przy np. wykładaniu towaru - nikt nic ode mnie nie chciał, pracowałam 8h, zrobiłam swoje i szłam do domu, nie myśląc o pracy. A obecnie ciągle myślę o pracy, ze stresu nie mogę spać, boli mnie głowa, szyja i barki od ciągłego napięcia mięśni, czasami przy gorszych dniach mam wrażenie takiej ciężkości w klatce piersiowej, ciężko mi się po prostu oddycha. Nie mogę się zrelaksować, nie mogę odpocząć, mam wrażenie, że mój organizm w ogóle się nie regeneruje. Jeżeli za 1000 zł mniej miałabym mieć spokojną głowę, to wolę już chyba pracować w sklepie, przynajmniej do czasu aż nie wymyślę jak się mogę przebranżowić. Na razie przeglądam oferty pracy w urzędach związanych z budownictwem/architekturą i czekam czy tam się coś nie zwolni. Nawet rozważam przeprowadzkę jeżeli w jakimś sensownym mieście udałoby mi się dostać etat w urzędzie. 

Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

agazur57 napisał(a):

a nie możesz w branży poszukać?

Mogę, ale szczerze mówiąc nie chodzi tylko o pieniądze, a bardziej o same warunki pracy. 

1. Duża odpowiedzialność - czy materiał jest zamówiony na czas (żeby brygady nie stały), czy rewizja projektu wyszła na czas, czy pracownicy mają dobrą rewizję projektu, czy prace zostały zrobione zgodnie z projektem, czy termin jest zachowany (a często niestety harmonogram jest nierealny), czy koszty nie są przekroczone, czy geodeta jest na czas, czy geolog odebrał nośność gruntu, czy bednarki są itd. itd. Są miliony rzeczy, które trzeba skoordynować i o których pamiętać. I to wszystko przy brygadach ludzi z łapanki np. z Nepalu czy Gruzji, którzy nawet projektu nie potrafią przeczytać i musisz patrzeć im na ręce, bo popełniają miliony błędów. Już 3 razy byłam świadkiem w sądzie z powodu wypadków na budowie. 

2. Częste niepłatne nadgodziny (bo np. betonowanie się przedłużyło albo coś pilnie trzeba naprawić/załatwić). Są do odbioru, ale np. gdy mam dyżur to za cały tydzień pracy po 10-12 godzin odbieram 1 dzień wolny. To tak naprawdę nie rekompensuje mi tego, że mam cały tydzień rozwalony i nigdy nie mogę nic zaplanować. 

3. Wszechobecne chamstwo - i pracowników fizycznych, i kadry, inspektorów itd. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że budowa robi z ludzi po prostu chamów, ja żeby dopasować się do nich, też mam wrażenie, że robię się coraz gorsza.

4. Słabe warunki sanitarne - przy minus pięciu w zimie trzeba iść w bluzie do toi-toi. W baraku 2,4x6m muszą się zmieścić 3 osoby, nasze rzeczy robocze, drukarka, lodówka, mikrofala, regał na dokumenty, niwelator. Jak chce się przebrać (dwóch kolegów po prostu zdejmuje ubrania na środku baraku), to muszę iść do magazynu ze sprzętem i tam się zamknąć od środka. 

Nie jest to moja pierwsza, czy druga firma. W innych wcale nie było lepiej. Ogólnie branża budowlana to patologia i mało się zmieniło przez 7 lat mojej pracy. Należę do grup na facebooku zrzeszających inżynierów - są osoby, które zarabiają dużo lepiej, ale warunki wszędzie są podobne, lepsze oferty to odosobnione przypadki. Gdyby chodziło tylko o pieniądze, to miałam dużo lepsze oferty, tylko były to roboty specjalistyczne ciężkie (np. pracę hydrotechniczne przy budowie falochronów gdzie pracuje się 10-12h dziennie w woderach, cały czas w wodzie i przy sporym wietrze). 

Miło wspominam czasy szkoły gdzie dorabiałam sobie przy np. wykładaniu towaru - nikt nic ode mnie nie chciał, pracowałam 8h, zrobiłam swoje i szłam do domu, nie myśląc o pracy. A obecnie ciągle myślę o pracy, ze stresu nie mogę spać, boli mnie głowa, szyja i barki od ciągłego napięcia mięśni, czasami przy gorszych dniach mam wrażenie takiej ciężkości w klatce piersiowej, ciężko mi się po prostu oddycha. Nie mogę się zrelaksować, nie mogę odpocząć, mam wrażenie, że mój organizm w ogóle się nie regeneruje. Jeżeli za 1000 zł mniej miałabym mieć spokojną głowę, to wolę już chyba pracować w sklepie, przynajmniej do czasu aż nie wymyślę jak się mogę przebranżowić. Na razie przeglądam oferty pracy w urzędach związanych z budownictwem/architekturą i czekam czy tam się coś nie zwolni. Nawet rozważam przeprowadzkę jeżeli w jakimś sensownym mieście udałoby mi się dostać etat w urzędzie. 

czytam jakbym czytala o sobie, tylko zupelnie inna praca i problemy ale nasilenie stresu i obciazenia w efekcie podobne. Wspolczuje ci ogromnie. U mnie to sytuacja bez dobrego rozwiazania, zanim mialam nadzieje ze moze gdzie indziej jest lepiej to zmienialam. Teraz znam juz rynek na tyle ze wiem ze wszedzie jest TO SAMO, wiec poniewaz po zmianach udalo mi sie na tyle ze nie musze jezdzic ( 1,5km oder mnie) , zarobki wg taryfy wiec nic mi zmiana nie da to wiem ze musze do 67 roku zycia dotrwac, jeszcze 7 lat. 

Ty jestes mloda, w tej sytuacji myslalabym o jakims przekwalifikowaniu,nie mam pojecia o tej branzy wiec nie wiem czy jest szansa na poprawe sytuacji.

Przypomnialo mi sie- moi dawni przyjaciele- malzenstwo oboje inzynierowie, tez pracowali na budowach jakims cudem przeszli do pracy biurowej w policji , na jakies stanowiska w planowaniu czy cos takiego - nie na policjantow🤣. Moj wujek byl w wojskowosci szefem budow. Mam nadzieje ze cos znajdziesz, kazde miasto , gmina ma tez jakies dzialy planowania.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.