- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 kwietnia 2024, 12:17
Często spotyka się, że pary/małżeństwa zamiast dzieci wolą mieć zwierzę domowe np. pieska czy kociaka. Jakie jest wasze odczucie? Moja mama twierdzi, że lubię wygodne życie, a ,,kto na starość poda Ci szklankę z wodą?'' - standard. Myślę, że czasy się zmieniły i nie każdy po 18- nasce pragnie ślubu, dziecka itp. Czy faktycznie może to wynikać z wygodnictwa? Zresztą praca ze zwierzęciem też nie jest prosta.
Edytowany przez bajdzo 16 kwietnia 2024, 12:17
18 kwietnia 2024, 09:58
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
18 kwietnia 2024, 10:18
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Może nie luksus, ale standard. Jeśli najniższa to ok. 3300 zł netto odejmij opłaty bieżące z myślą, że nie każdy młody ma mieszkanie po rodzicach. 800+ na dziecko - ok, ale czy 800 starczy? Czasami tak, czasami nie. Głównie większe wydatki są gdy dzieci rosną i potrzebują więcej niż butla z mlekiem.
18 kwietnia 2024, 10:24
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Może nie luksus, ale standard. Jeśli najniższa to ok. 3300 zł netto odejmij opłaty bieżące z myślą, że nie każdy młody ma mieszkanie po rodzicach. 800+ na dziecko - ok, ale czy 800 starczy? Czasami tak, czasami nie. Głównie większe wydatki są gdy dzieci rosną i potrzebują więcej niż butla z mlekiem.
w dużym mieście sam żłobek to ok. 2000 zł (chyba nawet w wzwyż- to tylko tak słysząc od znajomych). Do publicznego praktycznie bez szans:) więc chyba nie do końca mowa o luksusach, a takim podstawowym spokoju.
Edytowany przez sacria 18 kwietnia 2024, 11:04
18 kwietnia 2024, 11:53
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Pytanie czy tak naprawdę masz na myśli luksus, czy po prostu komfort. Mnie luksus w postaci wakacji w pięciogwiazdkowych hotelach, jeżdżeniu najnowszym modelem samochodu i ubieraniu się w markowe ciuchy, nie jest do szczęścia potrzebny, myślę że mojej kilkumiesięcznej córeczce tym bardziej nie. Z drugiej strony, to jest ogromny komfort wiedzieć, że stać nas na opiekunę na przykład. Że jak będę chciała wrócić do pracy, to będę miała to ułatwione i nie trzeba będzie szukać najtańszego żłobka, a potem drżeć czy mała nie będzie cały czas chora, żeby tuż po powrocie do pracy musieć iść na zwolnienie. Komfortowe jest też to, że można wsiąść w samochód, zamiast iść na autobus. Zdrzemnąć się razem z małą, bo pani od sprzątania już ogarnęła dom, i nie czeka na mnie góra prasowania. Tak bym mogła mnożyć. Też ogromny komfort psychiczny wiedzieć, że jakby potrzebowała operacji, drogich leków, może kiedyś aparatu na zęby, to będzie to miała od razu, bez konieczności czekania na nfz, ani powiedzenia, że nie stać nas, może kiedyś sobie sama zarobisz. Wiadomo, że można fajnie spędzić czas grając z rodzicami w planszowki i wychodząc do parku na rower. Ale jednak przykro słyszeć, że niektóre dzieci nigdy nie były na wakacjach inigdy nie mogą być pewne czy rodziców będzie stać żeby zapłacić za ich wyjście na wycieczkę klasową. Mnie rodzice pomogli w starcie w dorosłość, dzięki temu nie mam na głowie kredytu. I to samo chciałabym zapewniać swojej córce. Żeby mogła iść na studia jak będzie chciała, bez konieczności martwienia się czy będzie miała co do garnka włożyć. Żeby nie miała wiszącej nad nią hipoteki. To są te materialne rzeczy, które moim zdaniem dają szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Większe napewno niż życie na walizkach w wynajmowanym mieszkaniu, bo się nie ma zdolności kredytowej, albo wszystko co się udało z trudem odłożyć na wkład własny, zżarła inflacja i to wciąż za mało. A przecież sporo osób teraz tak żyje, i myślę że za ileś lat będzie tylko gorzej, a nie lepiej.
18 kwietnia 2024, 12:45
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Pytanie czy tak naprawdę masz na myśli luksus, czy po prostu komfort. Mnie luksus w postaci wakacji w pięciogwiazdkowych hotelach, jeżdżeniu najnowszym modelem samochodu i ubieraniu się w markowe ciuchy, nie jest do szczęścia potrzebny, myślę że mojej kilkumiesięcznej córeczce tym bardziej nie. Z drugiej strony, to jest ogromny komfort wiedzieć, że stać nas na opiekunę na przykład. Że jak będę chciała wrócić do pracy, to będę miała to ułatwione i nie trzeba będzie szukać najtańszego żłobka, a potem drżeć czy mała nie będzie cały czas chora, żeby tuż po powrocie do pracy musieć iść na zwolnienie. Komfortowe jest też to, że można wsiąść w samochód, zamiast iść na autobus. Zdrzemnąć się razem z małą, bo pani od sprzątania już ogarnęła dom, i nie czeka na mnie góra prasowania. Tak bym mogła mnożyć. Też ogromny komfort psychiczny wiedzieć, że jakby potrzebowała operacji, drogich leków, może kiedyś aparatu na zęby, to będzie to miała od razu, bez konieczności czekania na nfz, ani powiedzenia, że nie stać nas, może kiedyś sobie sama zarobisz. Wiadomo, że można fajnie spędzić czas grając z rodzicami w planszowki i wychodząc do parku na rower. Ale jednak przykro słyszeć, że niektóre dzieci nigdy nie były na wakacjach inigdy nie mogą być pewne czy rodziców będzie stać żeby zapłacić za ich wyjście na wycieczkę klasową. Mnie rodzice pomogli w starcie w dorosłość, dzięki temu nie mam na głowie kredytu. I to samo chciałabym zapewniać swojej córce. Żeby mogła iść na studia jak będzie chciała, bez konieczności martwienia się czy będzie miała co do garnka włożyć. Żeby nie miała wiszącej nad nią hipoteki. To są te materialne rzeczy, które moim zdaniem dają szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Większe napewno niż życie na walizkach w wynajmowanym mieszkaniu, bo się nie ma zdolności kredytowej, albo wszystko co się udało z trudem odłożyć na wkład własny, zżarła inflacja i to wciąż za mało. A przecież sporo osób teraz tak żyje, i myślę że za ileś lat będzie tylko gorzej, a nie lepiej.
myślę, że kwestia znalezienia złotego środka, co nie jest generalnie proste. Oczywiście, że nie jestem za tym żeby rodzić dzieci bez źródła dochodu bo "jakoś to będzie". Ale zdarzało się słyszeć od całkiem dobrze sytuowanych znajomych "jeszcze musimy zmienić samochód", "jeszcze musimy zmienić mieszkanie" etc. - dodam że mówili sami z siebie bo ja nie mam w zwyczaju pytać o plany macierzyńskie więc no nie były to teksty wymyślone na poczekaniu byle coś odpowiedzieć.
Być może ja jestem nie do końca obiektywna bo mam jednakowoż zupełnie inne priorytety i doświadczenia aniżeli mają młodzi rodzice.
18 kwietnia 2024, 12:50
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Może nie luksus, ale standard. Jeśli najniższa to ok. 3300 zł netto odejmij opłaty bieżące z myślą, że nie każdy młody ma mieszkanie po rodzicach. 800+ na dziecko - ok, ale czy 800 starczy? Czasami tak, czasami nie. Głównie większe wydatki są gdy dzieci rosną i potrzebują więcej niż butla z mlekiem.
w dużym mieście sam żłobek to ok. 2000 zł (chyba nawet w wzwyż- to tylko tak słysząc od znajomych). Do publicznego praktycznie bez szans:) więc chyba nie do końca mowa o luksusach, a takim podstawowym spokoju.
no akurat jestem z największego miasta i obecnie żłobek miejski przestał być już taki nieosiągalny - czasem może być problem lokalizacyjny ale generalnie miejsca jakieś są.
Większy problem ze żłobkami jest w mniejszych miejscowościach, gdzie ich po prostu nie ma.
Edytowany przez staram_sie 18 kwietnia 2024, 12:50
18 kwietnia 2024, 12:59
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Może nie luksus, ale standard. Jeśli najniższa to ok. 3300 zł netto odejmij opłaty bieżące z myślą, że nie każdy młody ma mieszkanie po rodzicach. 800+ na dziecko - ok, ale czy 800 starczy? Czasami tak, czasami nie. Głównie większe wydatki są gdy dzieci rosną i potrzebują więcej niż butla z mlekiem.
w dużym mieście sam żłobek to ok. 2000 zł (chyba nawet w wzwyż- to tylko tak słysząc od znajomych). Do publicznego praktycznie bez szans:) więc chyba nie do końca mowa o luksusach, a takim podstawowym spokoju.
no akurat jestem z największego miasta i obecnie żłobek miejski przestał być już taki nieosiągalny - czasem może być problem lokalizacyjny ale generalnie miejsca jakieś są.
Większy problem ze żłobkami jest w mniejszych miejscowościach, gdzie ich po prostu nie ma.
Slyszalam, o tym że miejsce w publicznej placówce (tylko nie wiem, czy chodziło o żłobek czy przedszkole) możesz dostać np. na drugim końcu miasta. I pół biedy jeśli jest blisko miejsca pracy- wtedy to plus. A jeśli okazuje się że w godzinach najgorszych żeby dotrzeć z tego żłobka do pracy masz godzinę przez korki (w Gdańsku wyjeżdżając o 7 przykładowo z mojego miejsca zamieszkania tyle zajmuje czas dojazdu do miejsc w które normalnie jadę 20 minut), czyli np. wychodzisz z domu 6.20 żeby zawieźć dziecko do żłobka oddalonego bardzo do domu na 7, jedziesz do pracy godzinę- jesteś w niej o 8, kończysz o 16, po dziecko jesteś o 17, w domu jesteście 17.40. 2-letnie dziecko spędziło w żłobku 10 godzin, poza domem blisko 12 godzin, z pobudka około 6. Generalnie fajnie że darmowo- nie wiem czy to najlepsza wizja życia. Jak trzeba i kogoś nie stać to kombinuje jak może, ale właśnie tak jak napisała Wilena - pieniądze dają dużo komfortu. Nie mylić wcale z koniecznością posiadania luksusu.
Edytowany przez sacria 18 kwietnia 2024, 13:01
18 kwietnia 2024, 13:41
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Może nie luksus, ale standard. Jeśli najniższa to ok. 3300 zł netto odejmij opłaty bieżące z myślą, że nie każdy młody ma mieszkanie po rodzicach. 800+ na dziecko - ok, ale czy 800 starczy? Czasami tak, czasami nie. Głównie większe wydatki są gdy dzieci rosną i potrzebują więcej niż butla z mlekiem.
w dużym mieście sam żłobek to ok. 2000 zł (chyba nawet w wzwyż- to tylko tak słysząc od znajomych). Do publicznego praktycznie bez szans:) więc chyba nie do końca mowa o luksusach, a takim podstawowym spokoju.
no akurat jestem z największego miasta i obecnie żłobek miejski przestał być już taki nieosiągalny - czasem może być problem lokalizacyjny ale generalnie miejsca jakieś są.
Większy problem ze żłobkami jest w mniejszych miejscowościach, gdzie ich po prostu nie ma.
Slyszalam, o tym że miejsce w publicznej placówce (tylko nie wiem, czy chodziło o żłobek czy przedszkole) możesz dostać np. na drugim końcu miasta. I pół biedy jeśli jest blisko miejsca pracy- wtedy to plus. A jeśli okazuje się że w godzinach najgorszych żeby dotrzeć z tego żłobka do pracy masz godzinę przez korki (w Gdańsku wyjeżdżając o 7 przykładowo z mojego miejsca zamieszkania tyle zajmuje czas dojazdu do miejsc w które normalnie jadę 20 minut), czyli np. wychodzisz z domu 6.20 żeby zawieźć dziecko do żłobka oddalonego bardzo do domu na 7, jedziesz do pracy godzinę- jesteś w niej o 8, kończysz o 16, po dziecko jesteś o 17, w domu jesteście 17.40. 2-letnie dziecko spędziło w żłobku 10 godzin, poza domem blisko 12 godzin, z pobudka około 6. Generalnie fajnie że darmowo- nie wiem czy to najlepsza wizja życia. Jak trzeba i kogoś nie stać to kombinuje jak może, ale właśnie tak jak napisała Wilena - pieniądze dają dużo komfortu. Nie mylić wcale z koniecznością posiadania luksusu.
To funkcjonuje od paru lat i dotyczy przedszkoli. Każdemu dziecku należy się miejsce w przedszkolu, ale nie jest powiedziane, że to będzie przedszkole, które jest najbliżej lub po drodze do pracy. Zależy od dostępności miejsc. Wyjątkiem jest dziecko 6 letnie, które ma obowiązek przedszkolny i wtedy muszą je przyjąć jeśli rodzic złoży podanie. Jeśli odmówią można się odwołać i zaskarżyć placówkę.
Od października wchodzi z kolei babciowe czyli 1500 zł dla babci opiekującej się wnukiem aby rodzice mogli kontynuować pracę (oboje musza pracować). W tym samym czasie wchodzi dofinansowanie do żłobków 1500 zł (lub klubów dziecięcych lub innego opiekuna dziecka) ale tez oboje rodziców musi pracować. Więc myślę, że ten dostęp do żłobków będzie dużo łatwiejszy, bo o ile dostać się do państwówki jest trudno, o tyle w żłobkach prywatnych rozchodzi się głównie o drogie opłaty miesięczne i nie każdego stać, natomiast w tym wypadku ten argument odpadnie. Będzie to chyba obowiazywało przez 2 lata od momentu jak dziecko skończy 12 miesięcy czyli teoretycznie do skończenia 3 roku życia gdy może już się ubiegać o przedszkole. Być może coś pokićkałam co do szczegółów, bo jak mówię - nie interesuję się tym tematem aż tak bardzo, bo mnie to nie dotyczy osobiście, ale z grubsza tak to wygląda.
Czyli podsumowując - dziecko kończy rok i albo dostanie 1500 zł/miesiąc dla babci albo na żłobek. W wieku 3 lat należy mu się miejsce w przedszkolu państwowym, ale nie koniecznie tam gdzie rodzice by chcieli. W wieku 6 lat muszą przyjąć dziecko w placówce którą wybiorą rodzice. W wieku 7 lat dziecko idzie do obwodowej szkoły podstawowej, która co do zasady jako obwodowa jest najbliżej domu. Czyli do któregoś roku życia rodzice dostaną kasę żeby się gdzieś załapać a potem należy się miejsce w państwowej placówce i o ile nie będzie to na drugim końcu miasta, to można powiedzieć, że w tym momencie odpada temat dużych opłat potrzebnych na zaopiekowanie dziecka.
Edytowany przez Karolka_83 18 kwietnia 2024, 13:46
18 kwietnia 2024, 13:41
bardzo dużo piszecie o materialnym podejściu - więc zadam przewrotne pytanie - czy aby na pewno im więcej kasy, im bardziej luksusowo tym dziecko szczęśliwsze?
Może nie luksus, ale standard. Jeśli najniższa to ok. 3300 zł netto odejmij opłaty bieżące z myślą, że nie każdy młody ma mieszkanie po rodzicach. 800+ na dziecko - ok, ale czy 800 starczy? Czasami tak, czasami nie. Głównie większe wydatki są gdy dzieci rosną i potrzebują więcej niż butla z mlekiem.
w dużym mieście sam żłobek to ok. 2000 zł (chyba nawet w wzwyż- to tylko tak słysząc od znajomych). Do publicznego praktycznie bez szans:) więc chyba nie do końca mowa o luksusach, a takim podstawowym spokoju.
no akurat jestem z największego miasta i obecnie żłobek miejski przestał być już taki nieosiągalny - czasem może być problem lokalizacyjny ale generalnie miejsca jakieś są.
Większy problem ze żłobkami jest w mniejszych miejscowościach, gdzie ich po prostu nie ma.
Slyszalam, o tym że miejsce w publicznej placówce (tylko nie wiem, czy chodziło o żłobek czy przedszkole) możesz dostać np. na drugim końcu miasta. I pół biedy jeśli jest blisko miejsca pracy- wtedy to plus. A jeśli okazuje się że w godzinach najgorszych żeby dotrzeć z tego żłobka do pracy masz godzinę przez korki (w Gdańsku wyjeżdżając o 7 przykładowo z mojego miejsca zamieszkania tyle zajmuje czas dojazdu do miejsc w które normalnie jadę 20 minut), czyli np. wychodzisz z domu 6.20 żeby zawieźć dziecko do żłobka oddalonego bardzo do domu na 7, jedziesz do pracy godzinę- jesteś w niej o 8, kończysz o 16, po dziecko jesteś o 17, w domu jesteście 17.40. 2-letnie dziecko spędziło w żłobku 10 godzin, poza domem blisko 12 godzin, z pobudka około 6. Generalnie fajnie że darmowo- nie wiem czy to najlepsza wizja życia. Jak trzeba i kogoś nie stać to kombinuje jak może, ale właśnie tak jak napisała Wilena - pieniądze dają dużo komfortu. Nie mylić wcale z koniecznością posiadania luksusu.
ja odnoszę się tylko do obecnej sytuacji i generalnie to najwięcej miejsc jest w śródmieściu bo ono się najbardziej wyludnia. Mój syn ma miejsce w naszej dzielnicy więc jest ok, teraz trwa rekrutacja do przedszkoli no i tu może być w tym roku gorzej bo przez to, że właśnie w przedszkolach było za dużo miejsc to zdecydowano o przerzuceniu w wielu miejscach zerówek do przedszkoli. I o ile w niektórych rejonach jest to słuszne bo z tego co wiem, to w tamtym roku w niektórych przedszkolach było za mało dzieci aby grupę utworzyć. No ale my mieszkamy w "młodej" dzielnicy i przez te decyzje tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać.
Nie mniej jednak miejsca w przedszkolach przydzielane są raczej w obrębie dzielnicy (w sensie ci co się w rekrutacji nigdzie nie dostaną), wyjątkowo gdzie indziej. Żłobki inaczej no bo tam gwarancji miejsca nie ma.
18 kwietnia 2024, 13:55
Z żłobkami też jest problem. Potrafią przyjąć, jak i oświadczyć że jest brak miejsca - kolega z pracy tak miał. Opiekunka też sobie liczy - rozumiem każdy musi zarobić, a opieka to też praca. Pójdziesz na macierzyński ... no nie wiadomo czy wrócisz do pracy bo jednak sporo świadczeń się należy, a ludzie wziąć poszukują pracy. Może być tak, że pójdzie się na urlop i adio z pracy.